Szachulec vs. Mur Pruski! Celle, Pustać Luneburska i miasto na soli powstałe

Kolejny, trzeci rok z rzędu pojechałem na rower do Niemiec. To już robi się małą tradycją! Najpierw była Saksonia i Szlak Winny, później Brandenburgia i wycieczka wzdłuż Odry, a teraz czas na Dolną Saksonię i odwiedzenie 9+1 miast. Wyjazd najdłuższy ze wszystkich, to też relacja będzie najbardziej obszerna jaka powstała dotychczas. Zapraszam do etapu pierwszego!

W porównaniu z zeszłorocznym wypadem, ten do Dolnej Saksonii był zupełnie inny. Chociażby z tego względu, że wtedy, w ciągu 4 dni praktycznie non stop obcowałem z przyrodą i ciężko było mi o czyś konkretniej się rozpisać (bo ile można się zachwycać meandrami Odry?), tak tutaj trasa prowadziła przez wiele naprawdę ciekawych miejsc i miast. Pełnych zabytków, historii, ciekawostek – choć przyrody także nie zabraknie.

Ogólny plan to 10 dni i około 500 kilometrów rowerem. Dziś pierwszy fragment, który wyglądał tak jak na poniższej mapie:

Zanim przejdziecie dalej zapraszam serdecznie do filmu „Dzień Dobry Dolna Saksonio!”. Mam nadzieję, że się spodoba. A jeśli tak, możecie zostawić subskrybcję (klik). Będzie mi baaaardzo miło.

Lüneburg i jego słona historia

Zaraz po przylocie udaję się do wypożyczalni rowerów Hamburg bikes, skąd zabieram całkiem zgrabny i solidny rower trekkingowy. Koszt wypożyczenia nie jest mały bo jakieś 380zł za 10 dni, jednak co ciekawe i tak niższy niż koszt przewozu roweru w samolocie (Ryanair), którego z cenami nieźle poniosła fantazja w ostatnich latach. Za przelot w jedną stronę z Katowic do Hamburga rower wychodzi 280zł.

Dość jednak o pieniądzach. Czas w drogę! Na Hamburg niestety nie mam zbyt wiele czasu, a i pogoda niezbyt sprzyjała zwiedzaniu. Miasto zostawiam ewentualnie na koniec wyjazdu, ubieram pelerynę i jadę w kierunku dworca.

Pierwszy punkt wyjazdu to położony 57 kilometrów na południowy-wschód Lüneburg, gdzie ze względu na ciągłe opady dojeżdżam pociągiem.

Miasto przez wielu określane jest mianem jednego z najpiękniejszych w północnych Niemczech. Szczęśliwie Lüneburg nie ucierpiał podczas wojny, dzięki czemu ciągle podziwiać możemy liczne zabytki pamiętające czasy średniowiecza. Pamiętam jak dobre kilka lat temu oglądałem program Pana Roberta Makłowicza, który to właśnie poszukiwał dolnosaksońskich smakołyków w tych okolicach. Nie wiem czemu, ale akurat szczególnie w pamięci utkwił mi właśnie Lüneburg i jego bardzo mocno naznaczona solą historia.

Ponad 1000 lat warzono w tutejszych salinach sól, którą załadowywano na barki, a następnie spławiano rzeką Ilmenau do Hamburga i dalej w stronę morza. Dzięki handlowi białym złotem Lüneburg stał się szybko jednym z najprężniej rozwijających i najbogatszych miast Hanzy, a dzięki pieniądzom pozyskanym z handlu solą możliwa była budowa wielu znakomitych budynków, które oglądać można do dnia dzisiejszego. Najbardziej znanym i będącym niejako symbolem miast jest drewniany, powstały w XVIII-wieczny żuraw transportowy, znajdujący się w centrum dzielnicy portowej Wasserviertel.

Aktualnie zaś miasto znacznie bardziej kojarzy się jako studenckie, tętniące życiem, gdzie w godzinach wieczornych zawsze znajdzie się coś ciekawego do robienia. Ponoć jest tutaj największe zagęszczenie knajp w Niemczech!

Pustać Lüneburska i jej wrzosy

Ja jednak mam nieco inne plany niż zostawanie w Lünebugu na noc. Dzień ciągle jest jeszcze młody, a dalej na południe czekają mnie niemniej ciekawe miejsca.

Jadąc z deszczem w twarz, po kilkunastu kilometrach dojeżdżam na skraj Pustaci Lüneburskiej. Jest to teren pokryty licznymi lasami, łąkami, bagnami i przede wszystkim wrzosowiskami. Warto wybrać się tutaj zwłaszcza pod koniec lipca i w sierpniu, kiedy to cała okolica pokrywa się fioletowym dywanem rozkwitłych kwiatów.

Powołany w celu ochrony Pustaci i jej wrzosowisk park, rozciąga się na powierzchni 1070 kilometrów kwadratowych. Co ciekawe, do powstania tak pięknych i rozległych wrzosowisk przyczynili się w znacznej mierze pasterze i owce, które tutaj przez długie lata wypasali. Tutejsze endemiczne owce, zwane teraz „wrzosówkami” długimi latami przycinały wszystko co stanęło na ich drodze. Oszczędzały tylko z jakichś przyczyn wrzosy, które mogły dzięki temu tak pięknie się rozrosnąć. Dzisiaj, przez brak opłacalności już najpewniej nie hodowano by owiec w ogóle, jednak rząd dotuje hodowle, aby uchronić wrzosowiska przed zarośnięciem.

Ja niestety ani owiec nie miałem szczęścia spotkać, ani zobaczyć kwitnących wrzosów. Wrzosy zakwitają ponoć dopiero pod koniec lipca, więc trochę się pospieszyłem. A owcom wcale się nie dziwię, że w taką pogodę gdzieś się pochowały…

Niemniej, jeśli byście się planowali wybrać w te okolice Dolnej Saksonii, to całkiem fajne miejsce jest tutaj. Można podjechać nawet autem, zaparkować i wybrać się na spacer. A widoki są takie…

A tak to wygląda po rozkwicie :) fot: Gabriele Rohde – fotolia.com

Jadę dalej, już w towarzystwie nieśmiało pojawiających się pierwszych promieni słonecznych. W końcu! Humor znacznie mi się poprawia, a ciągle jadący z naprzeciwka rowerzyści dodatkowo umilają jazdę swoim nieprzerwanym „moi!” lub 'hallo!”. Kolejnym punktem na mojej mapie jest Celle. Docieram tamże nazajutrz, a noc spędzam w połowie trasy w hotelu w Eimke. Naprawdę rewelacyjna i spokojna okolica, bardzo polecam.

Kilka kadrów z trasy.

Taki domek sobie kiedyś postawię!

Celle – najwięcej szachulcowych domów w Dolnej Saksonii!

Miasto to znajduje się na południe od Pustaci Lüneburskiej i znane jest przede wszystkim ze swojego fenomenalnego starego miasta. Zwartą jego zabudowę tworzy 450 szachulcowych domów. Wymyślnie projektowanych, zdobionych i kolorowo malowanych. Nie ma ponoć drugiego miasta w Dolnej Saksonii z drugim tak dużym zagęszczeniem tego rodzaju zabudowy.

Zaraz obok starego miasta, w zachodniej jego części leży zaś elegancki, XIII-wieczny Pałac Książęcy, gdzie można podskoczyć na spacer, albo jak ja zrobić… hyperlapsa. Jest to zdecydowanie największa i najbardziej wyróżniająca się budowla w mieście. Na terenie pałacu znajduje się także muzeum, kaplica, oryginalna średniowieczna sala rycerska, barokowe sale reprezentacyjne, a także teatr, w którym regularnie grane są sztuki.

Mówiące latarnie

Celle to zdecydowanie miejsce dla osób, które zamiast wieczornego gwaru wydobywającego się z restauracji i knajp wolą ciszę i spokój. Znakomita większość lokali starego miast – ku mojemu wielkiemu zdziwieniu – w godzinach wieczornych była niemalże pusta. A przecież była to niedziela! Miasto jak dla mnie idealne, aby zostać na noc. I tak tez uczyniłem! :) Najlepsza opcja w stosunku jakość-cena jaką znalazłem to hotel Atlantic, gdzie urzęduje mega sympatyczny Szkot. Blisko centrum, szczerze polecam.

Szachulec czy mur pruski?

No właśnie. Ale czy aby na pewno mamy do czynienia z 450 domami szachulcowymi jak mówią przewodniki? Okazuje się, że nie do końca!

Konstrukcja szachulcowa od muru pruskiego na pozór nie różni się niczym. W sporej części przypadków jest nie do odróżnienia, tym bardziej dla laika w dziedzinie architektury jakim jestem ja. Zwłaszcza trudno sprecyzować na pierwszy rzut oka jak dany dom został wybudowany, kiedy część będąca wypełnieniem (a często tak jest) pokryta jest tynkiem. A to co znajduje się pod nim, jest tutaj kluczowe.

Obie konstrukcje mają wspólną bazę, czyli – szkieletową, drewnianą konstrukcję. Różnią się jednak wypełnieniem owej konstrukcji. Wypełnienie owej konstrukcji w domach szachulcowych od tysięcy lat na całym świecie stanowiła glina wymieszana z sieczką. W zależności od krajów stosowano tylko różne wariacje dotyczące samego stelaża ściany, który był gliną oblepiany. Stosowano stelaż z bambusów, gałęzi wierzby czy trzciny. Mur pruski to zaś zdecydowanie nowszy wynalazek. Nie ma on nic wspólnego z gliną, a jego wypełnienie stanowią cegły. I taki też w większości typ zabudowy oglądać można zarówno w Celle jak i większości innych, dolnosaksońskich miast.

Pomijając jednak teorię trzeba przyznać, że niezależnie od metody, domy tak czy siak prezentują się przepięknie! :)

Tym architektonicznym akcentem kończymy pierwszy odcinek wyjazdu do Dolnej Saksonii.

Tutaj zapraszam do pozostał:

 

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

65 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.