Myjnie, KFOR, Ramadan i Macedonia

Przeglądając internet w poszukiwaniu większej ilości informacji o ramadanie doczytałem, że jeżeli np. kobieta lub mężczyzna w podeszłym wieku złamie zasady ramadanu dotyczące postu musi w zamian za to nakarmić jedną biedną osobę. To tylko taka wolna myśl i nie żebym doszukiwał się jakiegoś drugie dna w ludzkiej dobroci! Kto by się zresztą przejmował, skoro z samego rana czeka na nas spagetti! Swoją drogą ciekawe zasady panują w Islamie. Można zrobić jakiś posiłek w dzień, zaprosić biednego sąsiada tudzież rowerzystę z Polski i zjeść razem z nim. Nikt nie grzeszy i wszyscy zadowoleni.

To oczywiście tylko takie moje spostrzeżenie. Mam nadzieję, że żaden muzułmanin nie poczuł się urażony. Od naszych przyjaciół muzułmanów zbieramy się koło godziny 9. Wcześniej oczywiście zostaliśmy zachęcani do zostania na kolejny dzień, ale nie można przecież nadużywać gościnności.

W stronę Macedonii

Ciąg dalszy Kosowa. Zaprawdę ciekawy to kraj. Dziś pędzimy przez stolicę Pristinę celem dotarcia do Macedonii. Miasto strasznie zatłoczone, pozbawione jakiegokolwiek uroku. Samochody te cięższe i lżejsze nie dają nam wytchnienia podobnie jak i temperatura. Po drodze mijamy domy wciąż pozbawione elewacji, dziesiątki auto serwisów i myjni samochodowych. Na 5 kilometrach naliczyłem 12 AUTO LARJE! (myjnie). Co ciekawe, w każdej tylko jeden agregat postawiony pod wiatą. Obsługa składa się z jednej osoby, która w większości mijanych myjni akurat miała kilka aut w kolejce do umycia. W danym momencie nasze rowery z pewnością były najbrudniejszymi pojazdami w Kosowie.

Droga praktycznie cały czas płaska z lekkim pochyleniem na naszą korzyść. Dużą część jesteśmy zmuszeni jechać ruchliwą drogą, mijając co chwila jakieś jednostki KFOR’u. Grecy, Niemcy, Włosi, Rumuni … istna pokazówka wojsk. Tylko naszych jakoś nie widać. Po jakimś czasie w lusterku widzę kolejne jeepy KFOR’u jadące w liczbie 6-8 dość zwartą kolumną. Nasi! Trąbią, machają i krzyczą… i odjeżdżają. No trudno. Kiedy od niepamiętnych czasów spotykamy pierwszego sakwiarza – Keila z USA – i rozmawiamy na poboczu, podjeżdża jeden z wcześniej mijających nas jeepów. Z wnętrza wyskakują nasi z wielkim karabinem pod pachą. Bardzo sympatyczne chłopaki. Siedzą tam 3 z 6 miesięcy i ogólnie się nudzą. Dostaliśmy kilka porad dotyczących trasy do Macedonii i parę butelek wody mineralnej. Po 15-minutowym spotkaniu robimy jeszcze wspólną fotkę z rodakami i Keilem (na samej górze) i ciśniemy dalej.

Mijamy jeszcze kilkanaście myjni kiedy na 75 kilometrze zaczyna się podjazd pod granicę Globacica -Jazince. Na drodze praktycznie żadnych samochodów. Spotykamy jedynie kilka grup dzieciaków chcących wcisnąć nam jagody. Ciężka sytuacja kiedy jedzie się pod górkę, a dzieciak zaczyna dobierać się do torby z aparatem wrzeszcząc „I’m hungry!’. Na usta cisną się jedynie słowa powszechnie uważane za wulgarne. Nie pomaga nawet: „Sorry Im hungry too”.

Podobieństwo do Mc?

Prisztina centrum miasta

I tak oto już po kilku kilometrach możemy dodać do listy nowy kraj – Macedonia. Po raz kolejny śpimy od razu za granicą nowego państwa i także tym razem mamy nadzieję, że nie odwiedzą nas strażnicy graniczni ani inne niedźwiedzie.

Dzień 16. 106km 5h41min. 18,65km/h

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.