Jak spędziłem noc z syryjskimi uchodźcami. Cypr wita

Często dzieje się tak, że jadąc gdzieś w podróż otrzymujemy coś innego aniżeli oczekiwaliśmy. Że w pamięci zapadają te jej miejsca i wydarzenia, których się nie spodziewaliśmy, zaś inne, po które faktycznie pokonywaliśmy setki, tysiące kilometrów nie wywierają na nas jakiegoś większego wrażenia. Zapraszam do Famagusty, gdzie miałem okazję zostać zaproszonym do domu kilku niesamowitych osób i posłuchać ich niezwykle smutnej historii…

Kliknij powyżej i odsłuchaj podcastu. Pozostałe odcinki podcastu możesz znaleźć tutaj, a także na iTunes SoundCloud. Będzie mi miło, jeśli ocenisz podcast na iTunes lub SoundCloud. Możesz też go pobrać.

  Pobierz Podcast (8,6 MiB , 1 550 - ilość pobrań)

Cypr północny

Jakoś dziwnie się składa, bo nie chciałem poruszać tematu o uchodźcach na blogu, a tymczasem pisze już kolejny o nich tekst. Relacja z Cypru tym razem wyjątkowo nie będzie chronologiczna. Najpierw wizytowałem Cypr Południowy, jednak to o Cyprze Północnym chciałem Wam opowiedzieć kilka słów. Zanim jednak skupię się na samej Famaguście (to w następnych tekstach) – mieście z długą i niesamowitą historią – przeczytacie o wczorajszej nocy. O gospodarzach, którzy na obrzeżach Famagusty zgodzili się mnie przenocować,  rozmowach i znajomościach, które miałem niewątpliwa przyjemność zawrzeć.

Na nocleg zaprosili mnie zagraniczni studenci. Po kilku wymienionych wiadomościach przez Couchsurfing, dano mi jasno do zrozumienia, ze jeśli nie przeszkadza mi za dużo ludzi na metr kwadratowy i nocleg na podłodze, to śmiało mogę wpadać. No więc pojechałem! Co ciekawe była to jedyna pozytywna odpowiedź w całej Famaguście i okolicznych miejscowościach bo ogólnie to CS działa na Cyprze az miło.

Mieszkanie dzieliłem z Uzbeczką, Jordańczykiem, Koreanką, dwoma Jemeńczykami i trzema chłopakami z Syrii. Wszyscy są studentami. Jedni z pasji, drudzy z wyboru, ale o tym za chwilę…

Nie wiedzieć czemu, postanowiono posadzić mnie na najszerszej, postawion  Zjedliśmy wspólną kolacje, podczas której -w akompaniamencie jakiejś instrumentalnej muzyki bliskowschodniej rozmawialiśmy do późnych godzin wieczornych.

IMG_8886

IMG_8748

Czy na Cyprze jest bezpiecznie?

Rozmawialiśmy długo. O wszystkim i o niczym. O pasjach, piłce nożnej, życiu studenckim. Tematy raczej niezbyt wyszukane, zresztą najpierw trzeba się nieco poznać. Na niebie przewalały się ciężkie chmury, co chwila wiatr zwiewał w naszym kierunku drobny, sporadycznie padający deszcz, zaś z oddali, gdzieś od strony Syrii zbliżała się pobłyskująca co kilka chwil burza. Rozmawiać przyszło nam w nieciekawych, mało optymistycznych okolicznościach. Może też z tego powodu, nieświadomie i całkiem niechcący w pewnym momencie pokierowałem rozmowę na niezbyt przyjemny temat…

– Co planujecie robić po studiach? – wypaliłem do chłopaków z Syrii i już po chwili poczułem się strasznie głupio, oglądając ich nagle smutniejące twarze. Przecież to takie naturalne, normalne, niewinne pytanie – wydawało mi się. Czy chcą pracować w zawodzie, czy ciekawi ich to co studiują, czy chcą zostać po studiach na Cyprze? No właśnie…

W prawdzie nie bezpośrednio, bardzo na około, ale zapytałem ich o wojnę. Zmusiłem do odtworzenia pewnych zdarzeń, przywrócenia wspomnień, do których nie chcą być może wracać, którymi z pewnością nie chcą się dzielić. Zwłaszcza zemną. Poczułem się wybitnie nie na miejscu. Najchętniej to bym się zapadł pod ziemię.

Famagusta
Famagusta

emigranci syryjscy na cyprze

Jeśli chcecie wybrać się na Cypr na własną rękę polecam mój obszerny poradnik: Cypr – co warto zobaczyć, porady praktyczne.

Uchodźcy na Cyprze

Okazało się, że moi nowi syryjscy znajomi chcą jednak o tej wojnie mówić, co jeszcze bardziej potęgowało moje zmieszanie całą zaistniałą sytuacją.  Bo co odpowiedzieć, kiedy 20 letni  Aiman i Elin mówią jak w ostatniej chwili opuścili swoje miasto uciekając z rodzicami przed bojownikami Państwa Islamskiego, albo kiedy o rok starszy Avedi zwierza się osobie, którą zna od 2 godzin, że rodzicie kazali uciekać mu jedynie z wujem, a sami zostali w Syrii. – Od dwóch miesięcy nie mogę się dodzwonić do nikogo z rodziny, zero kontaktu – mówi i zwraca oczy w stronę szumiącego gdzieś w tej ciemności morza.

Wszyscy pochodzą z jednego z wiekszych miast Syrii, leżącej nad rzeką Eufrad Ar-Rakki. Z miasta o bogatej historii, miasta, które od 2013 roku jest pod zupełną kontrolą Państwa Islamskiego. W marcu zostało ono ochrzczone stolicą ich fanatycznego tworu, zaś moi młodzi gospodarze wyjechali z niego zaledwie jeden, dwa miesiące przed tym wydarzeniem.

Wszyscy przyjechali tutaj na studia. Nachwalić sobie Cypru nie mogą. Piękny kraj, spokojny, studia na wysokim poziomie  w międzynarodowym towarzystwie, intensywne kursy nauki języka angielskiego. Dziesiątki tysięcy studentów przyjeżdża na Cypr co roku. Ci co mogą otrzymać wizę Schengen przyjeżdżają na południe, ci zaś pochodzący z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki czy też Azji najczęściej osiadają na wcale nie gorszej części północnej. Co planują robić po studiach? Wszyscy zgodnie odpowiadają, że nie mają pojęcia, ale z pewnością do Syrii nie wrócą.

Są to i tak ludzie wielce szczęśliwi,  że mają okazję jednocześnie pozostawać daleko od piekła tej wojny, z drugiej zaś uczyć się i zwyczajnie z godnością żyć. Zdecydowanie nie są to uchodźcy bez dachu nad głową, pieniędzy i możliwości, choć w żadnym stopniu nie pomniejsza to ich wielkiej tragedii.

Mimo że typowych obozów dla uchodźców na Cyprze praktycznie nie ma, to ludzi z historiami podobnymi do tych trzech chłopaków można by z pewnością znaleźć wiele więcej. Są to z reguły ludzie młodzi, których rodziny stać było na ufundowanie studiów, rodziny, które złożyły się na ich wykształcenie, a same pozostały w swojej ojczyźnie.  Niby wygrali lot na loterii, są w sytuacji znacznie lepszej niż dziesiątki tysięcy innych uchodźców,  jednak nawet w tak powiedzmy „szczęśliwym” przypadku nie jestem sobie w stanie wyobrazić co oni musza czuć, przeżywać, z jakimi emocjami sobie radzić. Kiedy oni tutaj mają wikt i opierunek,   ich rodziny albo pozostały w Syrii ryzykując życie, albo tułają się po świecie szukając schronienia gdzieś w innych krajach ościennych.

Karol Werner

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

24 komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

  • Bardzo dobrze, że napisałeś ten post. Trzeba mówić jak najwięcej o tym, że to są normalni ludzie, tacy jak my, mają podobne marzenia i troski. I że nie każdy młody chłopak z Syrii to potencjalny terrorysta.

  • Czy odpowiedzieli coś na pytanie „o studiach” czy temat został przemilczany? Bardzo pozytywny tekst/

  • Kiedy słyszymy po raz kolejny w wiadomościach, że gdzieś tam na świecie, daleko od Polski, z powodu jakiegoś konfliktu zginęło kilkadziesiąt czy kilkaset osób, niby robi to na nas wrażenie, a jednak chwilę później przechodzimy do porządku dziennego. Nie zdajemy sobie w pierwszej chwili sprawy, że każda z tych osób zostawiła rodzinę, przyjaciół, którzy po niej płaczą. Takie spotkania pozwalają na chwilę refleksji i zadumy, na docenienie swojej sytuacji i możliwości, jakie daje życie w pokojowym, rozwiniętym państwie. Fajnie, że postanowiłeś „przelać na papier” rozmowę z nimi i swoje przemyślenia, czasem warto poruszać drażliwe tematy jeśli wyrobi się własny punkt widzenia na innej podstawie, niż to co czytamy w gazetach i oglądamy w telewizji.

  • Znajomy dziennikarz miał okazję przez dwa tygodnie być na granicy węgiersko-serbskiej, a później chorwackiej. Spędzał czas z uchodźcami, rozmawiał z nimi. Część z nich, to byli rzeczywiście ludzi uciekający przed wojną, głodem, represjami. Spotkał jednak też swoistego kombinatora, który ileś drogi przeleciał radośnie samolotem, ileś autobusem, a dopiero później dołączył do pochodu uchodźców, by móc zostać za niego uznanym. Tak jak ze wszystkim, są zawsze dwie strony medalu, ale właśnie z tego powodu, nie należy generalizować.

  • Panie ministrze spraw zagranicznych, pan to przeczyta. Każdy taki tekst to kolejna cegiełka do zmieniania tego, jak Polacy patrzą na „obcych”. Wszystkich, nie tylko uchodźców. I dziękuję za niego.

  • Wszystko śliczne, ale powiedzcie to tym w Paryżu który kopią groby dla swoich bliskich.
    Uciekając przed wojną przynieśli ja do nas.
    Najgorsze jest to, że panuje wśród nich zmowa milczenia, oni wiedzą kto jest niebezpieczny ale go nie wydadzą.

  • zdecydowanie więcej takich tekstów powinno być. pokazując uchodźców jako całość ciężko nam sobie wyobrazić co ci ludzie przeszli albo przed czym uciekli, a takie historie pojedynczych osób jednak wzbudzają więcej empatii. brawo Karol!

  • Ciekawe kto wróci do Syrii i jaki to będzie kraj za 10 lat.
    Ja z kolei usłyszałam ostatnio wypowiedziane z dużą pewnością siebie stwierdzenie: „Przecież my tu nie zostaniemy, wrócimy kiedyś do siebie” – w ogóle to jest bardzo interesujące co powoduje, że jedni ludzie chcą 'kiedyś’ jak będzie lepiej wracać, a inni chcą zostać.

  • Bravo ! Z azylantami pracowalan kilka lat. Różni ludzie, różne historie, które otworzyly moje oczy na świat. Nauczyły pokory. W piątek obchodzę z nimi chrześcijańską wigilię . Wspólne gotowanie przed nami i radość ?

  • W tym ciekawym wpisie umknęło mi jedno (bo to na 100% gdzieś jest opisane, niemożliwe, żeby taka kluczowa kwestia nie była poruszona… tylko moja niefrasobliwość, że to przeoczyłem). Tzn. chodzi o ten fragment rozmowy, w którym Aiman i Elin -chłopcy jak rozumiem w kwiecie wieku- opowiadają o swojej niepełnosprawności. Przecież chłopaki siedzą na wózkach inwalidzkich, są niewidomi albo coś w tym stylu, prawda? No nie może być inaczej… Bo bez takiego szczegółu -wyjaśniającego dlaczego nie są w stanie walczyć na wojnie którą toczy ich kraj… Cóż… Bez tego ktoś gotów sobie przecież pomyśleć, że to zwykli dekownicy, którzy siedzą sobie na Cyprze, w czasie gdy inni (również Europejczycy, np. piloci samolotów) ryzykują codziennie życiem bijąc się za nich o Syrię… Więc cny Karolu: wybij jakoś bardziej opis ich chorób, bo inaczej ludzie będą mieli dziwne myśli czytając artykuł. I odniesie on efekt przeciwny do zamierzonego, tzn. utrwali negatywny schemat uchodźcy-pasożyta!

    • Bredzisz. Nikogo nie bronie, nie osądzam. Chłopaki uciekli od wojny, co w ogóle mnie nie dziwi. Sam byś uciekał kolego. Nikt nie bije się o ich kraj, tylko jak już o jego dobra, wpływy. Życie tam jest na ostatnim miejscu, kraj na przedostatnim. Nie wiem kto tutaj ma większe klapki na Oczach. ;)

      • Dokladnie. Nam sie wydaje, ze Swiat sie bije w Iraku czy Syrii za demokracje, prawde, wilnosc slowa, przeciw rezimowi… Co za brednie. Wplywy, ropa, kasa. Tych ludzi i tak Swiat przehandluje. Tak jak to zrobili np z Kurdami czy Tybetem. By zrozumiec Bliski Wschod trzeba porzucic europejskie schematy.