3 rzeczy, za które lubię Niemcy i Niemców? Czyli o braku kultury i naturze

Rzeczy, które za każdym razem jak tylko tutaj przyjeżdżam bardzo mocno mnie zachwycają, powodują uśmiech na mojej twarzy i sprawiają, że mam ochotę wrócić szybko do Niemiec to nie tylko  na rower.

Jakby coś, jeśli interesują Cie konkretne propozycje tras rowerowych w Niemczech niedaleko polskiej granicy, ale też nieco dalej, to odsyłam do osobnych wpisów, konkretnych landów:

 

Tak więc – za co lubię tak bardzo Niemcy i Niemców? Zobaczmy…

Po pierwsze – uśmiech i pogoda ducha!

Na ścieżce rowerowej wzdłuż Odry sporadycznie można spotkać pieszych, także ludzi na rolkach, jednak najczęściej oczywiście rowerzystów. Bezdyskusyjnie to oni, obładowani sakwami rowerowymi, w większości znacznie starsi ode mnie, wiodą tutaj prym. Każdorazowo zbliżając się do siebie podnosimy wzrok, spoglądamy sobie w oczy, uśmiechamy się lub serdecznie machamy ręką. Mówiąc halo, hellocześć (kiedy się zapomnę, że jestem po drugiej stronie granicy), albo nie mówiąc nic.

Jest to bardzo sympatyczny zwyczaj. Zawsze to przecież miło się do kogoś uśmiechnąć, miło też, jak ktoś uśmiecha się do nas. Czyż nie?

Kiedy już później, po kilku dniach jazdy rowerem przez Niemcy wracam do Polski, nachodzi mnie dziwna myśl. Mijam pierwszą osobę jadącą z naprzeciwka rowerem i nic. Próbuję uśmiechnąć się do drugiej, ta karci mnie wzrokiem. Trzecia osoba jak tylko podnoszę rękę, wlepia skonsternowany wzrok gdzieś przed siebie, w ziemię. Zastanawiam się co jest grane? Przecież to zaledwie kilka kilometrów w linii prostej, a jakby zupełnie inne zwyczaje?

Brandenburgia rowerem wzdłuż odry szlak turystyczny

Uwaga, nowy tekst z Niemiec o szlaku rowerowym wzdłuż Odry i Nysy.

I tak sobie już jadąc później przez Polskę, nachodzą mnie różne myśli. Co jest z nami nie tak? Czemu tak siebie nie lubimy, nie chcemy znać, nawiązywać kontaktów z innymi? Skąd się to bierze? Nie mogę tego jakoś zrozumieć.

Bardzo nie lubię czepiać się naszych przywar, naszej inności, często wyimaginowanych wad, doszukiwać się jakiegoś drugiego dna. Często sam staję w opozycji dla wielu stereotypów jakie się o Polakach w świecie szerzy, ale w tym przypadku jakoś nie mogę. Tutaj faktycznie jest coś na rzeczy. Wielokrotnie po powrocie z zagranicy (nie ważne czy z Iranu, dalekiej Syberii czy bliskich Niemiec) nie mogę wyzbyć się wrażenia, że mamy ze sobą jakiś wielki problem. Boimy się okazywać emocje, poznawać z innymi, unikamy kontaktów z nieznajomymi. Dziwne i zarazem bardzo ciekawe to zjawisko.

Oczywiście sam też nie jestem bez winy. Z czasem, nawet już po kilku tygodniach, dniach od powrotu staję się dokładnie taki sam. Nie wiem czy to geny się we mnie uaktywniają, przyzwyczajenia, czy też bardziej udziela mi się zachowanie innych ludzi, przez które zaczynam się upodabniać, zlewać z otoczeniem. Myślę, myślę i wymyślić nie mogę. Czy to historia tak bardzo zrobiła nam krzywdę? Może czasy PRL’u? Albo wylewające się nieustannie z telewizora szambo negatywnych informacji o świecie? Czy może homogeniczność, zamknięcie naszego kraju na innych spowodowały, że tak bardzo uważamy za niebezpieczne nawiązywanie kontaktów z nieznajomymi, okazywanie im (nie daj Boże!) życzliwości? Nie wiem, ale bardzo chciałbym to kiedyś zrozumieć…

Niemcy na rower
Ścieżka rowerowa wzdłuż Odry

Weekend w niemczech gdzie jechać Frankfurt nad odrą ciekawe miejsca Niemcy - brandenburgia Fajne widoki w niemczechNiemcy na rowerze

Po drugie – kultura jazdy i te sprawy 

Zauważam to za każdym razem, jak tylko wpadam ponownie do Niemiec na rower. Byłem rok temu w Saksonii, byłem teraz w Brandenburgii i znowu mam te same wnioski, spostrzeżenia. Niestety to jeszcze nie koniec narzekania na nas, i nie koniec chwalenia Niemców. Kultura i zachowanie względem rowerzystów w Polsce i Niemczech to zupełnie inny świat, ba – inna galaktyka! To jak tam z szacunkiem i uwagą podchodzi się do jadącego drogą rowerzysty często (przez wzgląd na polskie przyzwyczajenia) nie może zmieścić mi się w głowie.

Zgoda! Z pewnością ilość dróg rowerowych, cała ta infrastruktura, edukacja mają realny wpływ na świadomość i zachowanie kierowców względem rowerzystów w Niemczech i – także zgoda! – również w Polsce idzie ku lepszemu, coraz częściej mówi się o kulturze na drogach. Jednak to co dzieje się w Niemczech, to niestety ciągle kompletnie inna kategoria zachowań międzyludzkich, wzajemnego szacunku.

Aż mi się przypomniał pewien znany mem internetowy, który nieco przerobiłem na potrzeby tego tekstu.

kultura na drogach

Jadę poboczem szerokiej drogi. Od dobrych 20 minut nie wyprzedzał mnie ani jeden samochód, a spoglądając w lusterko nie widzę też żadnego, który by się zbliżał. W końcu z naprzeciwka, zza zakrętu wyłania się pierwszy, który na mój widok od razu zwalnia, zjeżdża na pobocze po swojej stronie i właśnie w taki sposób mnie mija. Po jakimś czasie historia się powtarza. Znowu, i znowu, i znowu. Nie jadę środkiem drogi, nikt nie jedzie za mną, droga nie jest też jednopasmowa. Zwyczajna, wiejska, asfaltowa droga, na której bez problemu wyminą się dwa samochody.

Kolejny klasyczny przypadek to wyprzedzanie rowerzystów w Niemczech. Akurat jednego dnia trafiła mi się dziwnie nie niemiecka ścieżka rowerowa, biegnąca wzdłuż głównej drogi. Nadszarpnięta już zębem czasu, nierówna, co chwila poprzecinana wyjazdami z posesji, a krawężniki były tak wysokie, że prawie spadały mi sakwy rowerowe. Jakby tego było mało, na ziemi leżały co jakiś czas potłuczone butelki. Nie myśląc długo zjechałem na drogę. Tym razem ulica była jednak na tyle wąska, że raczej niemożliwe było wyprzedzenie mnie przez samochód, kiedy z naprzeciwka jechał inny. Nikt jednak nie trąbił, nie krzyczał żebym spadał na chodnik, wszyscy cierpliwie czekali, aż droga się zwolni. I co w tym najlepsze, kiedy już można było mnie wyprzedzić, znakomita większość ludzi omijała mnie szerokim łukiem, niczym świętą krowę w Indiach. Praktycznie całą szerokością drogi, jak na powyższym obrazku! Z racjonalnego punktu widzenia nie ma to sensu, bo 1 metr w zupełności przecież wystarcza, jednak Niemcy najwidoczniej mają inne zdanie w tym temacie. No i jest to najzwyczajniej w świecie miłe!

Co robić w wschodnich niemczech

A jak jest w Polsce? Myślę, że rowerzyści doskonale wiedza jak taka sytuacja wyglądałaby u nas, jednak dla nierowerowych czytelników będących pewnie w większości, nieco przybliżę temat. W Polsce podobna sytuacja wygląda następująco:

Jadę drogą, droga jest wąska, z naprzeciwka jedzie sznur aut, a za mną także podąża zniecierpliwiony kierowca. Ten jednak, doskonale widząc, że droga jest zajęta, zamiast poczekać, najzwyczajniej w świecie tylko zwalnia i zaczyna przeciskać się pomiędzy mną a nadjeżdżającymi autami. Myśli sobie pewnie, że zwalniając do 20 km/h, może pozwolić sobie na bliższe minięcie mnie, wyprzedzanie „na gazetę”, traktowanie mnie chłodnym podmuchem powietrza. Przejeżdża tak blisko, że niemalże trąca mnie lusterkiem! A co jeśli uderzy? Pewnie wychodzi z założenia, że przecież jedzie na tyle wolno, że i tak nic groźnego by mi się nie stało, a już na pewno nie wyląduję na asfalcie.

Czyżby? Nie dalej jak miesiąc temu ktoś trącił lusterkiem Martę podczas jazdy do pracy. Nie chciało mu się poczekać, aż wolni się droga, więc postanowił spróbować szczęścia. Marcie na szczęście nic się nie stało, rower lekko się tylko zarysowany, a kierowca… nawet nie myślał się zatrzymywać.

Niestety znam takich przypadków więcej i ciekawi mnie tylko jak często zdarza się takie coś w Niemczech…

Niemcy na rowerze = odpoczynek. 

Trzecią rzeczą, za którą uwielbiam Niemcy, jest cisza i spokój tego kraju. Oczywiście całych Niemiec nie odwiedziłem, byłem kilkukrotnie zaledwie w paru landach, jednak na bazie swoich doświadczeń śmiało mogę stwierdzić, że można tutaj wypocząć.

Oczywiście, uprzedzając komentarze, tym razem wcale już nie piję do Polski! U nas także są w wielu miejscach warunki do wypoczynku i aktywnego spędzania wolnego czasu na łonie natury, jednak to Niemcy wydają mi się mniej kojarzyć z takimi widokami i to Niemcom w końcu poświęcony jest ten tekst.

No bo przyznacie chyba, że panuje u nas taki stereotyp, że Niemcy to kraj zalany betonem, asfaltem, poprzecinany licznymi autostradami, płotami i ogrodzeniami. Kraj, gdzie nie ma miejsca na zieleń, ani czasu na dbanie o naturę. Bo przecież trzeba stawiać kolejne fabryki, elektrownie, zakłady przemysłowe, przetwórcze, wydobywcze. Kojarzy się jako kraj, gdzie odpoczynekna łonie natury graniczy z cudem.

A to całkowita nieprawda!

3601

Niemcy są tak samo zielone jak Polska!

Żeby tylko nie potwierdzać mojej tezy zdjęciami, mam kilka bardzo ciekawych statystyk. Mianowicie: aż 30% powierzchni Niemiec  jest zalesiona, zaś 48% jest pod ochroną. Składa się na to 16 parków narodowych, ponad 100 parków krajobrazowych i 15 rezerwatów biosfery UNESCO, zaś ich tereny poprzecinane są szlakami pieszymi i rowerowymi o łącznej długości 200 000 km. Jak coś tutaj możecie znaleźć wszystkie trasy rowerowe w Niemczech.

Z czystej ciekawości sprawdziłem też statystyki dotyczące Polski i wychodzi na to, że wcale nie mamy terenów zielonych więcej! Statystki faktycznie są bardzo do siebie podobne co mocno mnie zaskoczyło.

Mianowicie: 29-30% kraju pokrywają lasy, rezerwatów biosfery UNESCO mamy nieco mniej bo 10, jednak parków narodowych aż 23, a krajobrazowych 122. Ilości szlaków pieszo-rowerowych w całym kraju się niestety nie doszukałem. Jeśli ktoś ma takie informacje, śmiało proszę wrzucać w komentarze.

Przyroda w niemczech brandenburgia Infrasturktura rowerwa w niemczech Parki narodowe niemcy Ciekawe miejsca w Brandenburgii _MG_5227 Przyroda w niemczech

To tyle na tę chwilę z mojej strony. Ciekawy jestem jakie są Wasze odczucia z pobytu w Niemczech, jak Wy je odebraliście, czy przypadły Wam do gustu.

Przypominam też, że wszystkie teksty z Niemiec, które napisałem znajdziecie tutaj.

Karol Werner

 

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

219 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

  • Karol, zgadzam się zupełnie z tym co napisałeś, szczególnie nie lubię w Polsce tego braku uśmiechania się do siebie. Jeszcze czasem jak skądś wracam i z przyzwyczajenia uśmiecham się do ludzi na ulicach to w odpowiedzi dostaję spojrzenie jakbym była wariatką albo na pewno coś kombinowała. Jesteśmy chyba smutnym narodem. :( A same Niemcy bardzo lubię, głównie za krajobrazy :)

    • Wiesz, jak byłem w Niemczech i dostawałem tamtą pensję, to stale byłem uśmiechnięty, pogodny i optymistyczny. Przeszło mi razem z pierwszą wypłata po powrocie do Polski.

      • e tam gadanie. Pensja nie ma nic do rzeczy, chyba, że dla Polaka. Znam wiele innych nacji, których wypłata zamyka się w 100 dolarach miesięcznie i też nie szczędzą uśmiechów.

        • E, tam gaaaadanie. Te inne nacje gdyby żyły otoczone zamożnymi nacjami typu Niemcy, też nie już byłyby szczęśliwe z wypłatą 100$. Teraz nie mają wyraźnej relacji. Nie mają z kim się porównywać. Wystarczy popatrzeć na emigrantów napływających do Niemiec. Czy gdyby wrócili do swoich krajów dalej byliby szczęśliwi za stówę na miesiąc? Przenigdy. Wszyscy wiedzą, że kasa działa trochę jak narkotyk, a dobra pensja wywołuje odczucia zbliżone do zakochania, a dla ciebie, to e tam gadanie. Piszę ci o swoim doświadczeniu. A ty e-tam gadanie. Polska należy do najchłodniejszych krajów na świecie. Jeśli powiem że często ludzie tu marzną, to powiesz e-tam gadanie, bo w chłodniejszej Szwecji na to nie narzekają?

  • Rację masz, oj masz. Jak wróciłam do Polski po pół roku studiowania w Monachium to miałam szok, że ludzie tutaj wydają się tak bardzo nie lubić w przestrzeni publicznej. Nie wiem tylko czy to kwestia wychowania czy czegoś innego. Mam wrażenie, że u nas od małego uczy się dzieci, żeby nie rozmawiały z obcymi, żeby się nie śmiały głośno w miejscach publicznych, żeby po prostu nie istniały i nie były dziećmi i to chyba potem przechodzi na dorosłe życie. Myślę, że Polacy po prostu zakładają, że nikt nie chce tego kontaktu i stąd te wszystkie uniki i taka szorstkość. a często przecież już po zainicjowaniu jakiegoś kontaktu, okazuje się, że to przemili ludzie. Tylko oschle nieśmiali.

  • Brzmi bardzo zachęcająco jazda po terenach naszych sąsiadów. Wybieramy się w wakacje rowerem z Berlina do Świnoujścia.Czy możesz polecić jakąś stronkę z informacją o polach namiotowych w Niemczech?

  • Co do tych 150cm odstepu to radze wziasc sprawe w swoje rece i troche pomyslec, tym bardziej ze wielu tutaj jest sakwiarzami.
    Nie ma sie co oszukiwac chcecie zyc i rownoczesnie jezdzic po swiecie rowerami to nie liczcie ze wszedzie bedzie taka kultura jazdy jak w DE lub UK dla rowerzystow.

    Zeby nie byc goloslownym to mozna przeciez wymusic ten wymagany przeciez odstep 150cm montujac cos np. ja montowalem flage polska wystajaca w strone srodka drogi na grubym kijku, w Meksyku swietnie dzialalo , ale nie pomagalo to np w Belize to zamontowalem kij trzciny cukrowej i pomoglo odrazu. Wasza decyzja. Dodam ze wielu kierowcom sie to nie podobalo szczegulnie w Belize i pukali sie w czolo cos takiego widzac lub mnie wyzywali ale to margines, cala reszta od razu wiedziala o co chodzi.

    No chyba ze chcecie skonczyc jak moj kumpel ktory zostal zachaczony o sakwe w Baja California przez ciezarowke ktora zciela zakret nastepnie przejechala mu 10 cm od glowy przez jego reke. Szczesliwie po 10 dniach leczenia jechal dalej ale nie postawil na metode z kijem, mimo ze swietnie dziala. No wiec… Powodzenia

    I to jest sposob bo 99% kierowcow nie chce nikomu zrobic krzywdy tylko w ich gronie jest spore grono kaskaderow trenujacych na rowerzystach
    Wiem ze to mnie nie uchroni calkowicie ale drastycznie zwieksza szanse dojechania calo do celu.

    • A mnie ciekawi jak Niemiec y rowerzyści traktują pieszych. Zwłaszcza na leśnych ścieżkach. Czy zwalniają, czy szanują pierwszeństwo pieszego w takich sytuacjach?
      Właśnie zrobiło się ciepłej i tak miło jest pospacerować po lesie. Jednak pędzące chmarami rowery skutecznie zakłócają spokój i psują nastrój gdy trzeba błądzić po krzakach żeby ich przepuszczać…

  • 2016-03-03-1219.jpg

    i z pokladu, widac jest jeszcze zapas kijka dodam ze nie musi to byc flaga mozna tam powiesic cokolwiek czytalem o pewnym francuzie ktory przywiesil na kijku worek z farba, ale chyba poniosla go juz fantazja

  • Mieszkam przy granicy, często jeżdżę sobie tymi trasami, codziennie 'rozgrzewam’ się na rowerze jadąc wzdłuż rzeki :) jednak osobiście preferuję polską stronę, mimo iż nie zawsze jest tam ładny asfalt (tak naprawdę to prawie w ogóle nie ma). Muszę wybrać się trochę dalej, w kolejce czeka też spływ kajakiem Odrą.
    Co do uprzejmości to racja! Niemcy to się ciągle do siebie uśmiechają, nie pamiętam kiedy ostatnio uśmiechnął się do mnie kasjer w markecie… chociaż może jakby zarabiali niemieckie pensje to byłoby inaczej? Ciężko powiedzieć
    pozdro

  • Z tym podnoszeniem łapki do góry jadąc na rowerze jest różnie w Polsce. Zauważyłem, że jeśli jedzie ktoś w stroju kolarskim, myślę tu o obcisłej koszulce, spodenkach i kasku to taka osoba zawsze nam odmacha. Innymi osobami które prawie zawsze się uśmiechną albo podniosą rękę to są osoby jadące z sakwami.

    A z resztą bywa różnie :P

  • Świetny tekst doskonale oddający polskie realia. Wczoraj miałam ciekawą sytuację. Jadę sobie samochodem, poboczem jedzie rowerzysta, zwalniam, bo nie chciałam go wyprzedzać na zakręcie. Za mną kilka aut i zbiorowy nerw, że muszą jechać wolniej niż zwykle. Zero szacunku dla drugiego człowieka. Wszystkim się spieszy nawet kosztem cudzego zdrowia czy życia. Mamy czasy ludzi, którzy boją się uśmiechać, a wszelka przyjemność i otwartość traktują jak chorobę. Smutne czasy, nie wiem czy mentalność się zmieni. Jednak warto ją zmienić od nas samych. tak więc uśmiechajmy się, badźmy dla siebie dobrzy. A reszta …może z czasem się tego nauczy!

  • wiecie kiedy zauważa się gburowatość naszego narodu? dopiero, gdy wyjedzie się za granice. Nagle ludzie się do Ciebie uśmiechają bez powodu, tak jak mówi Karol, mijasz rowerzystę na szlaku, on się do Ciebie uśmiecha, wędrujesz ścieżką w górach, albo poszedłeś sobie na spacer nad jezioro, mijani ludzie uśmiechają się do Ciebie, rzucą jakieś 2-3 słowa na pokrzepienie, gdy ciężko sapiemy ocierając pot z czoła. W UK ludzie wciąż Cię za coś przepraszają :) szczególnie w sklepach i restauracjach. Proszę i dziękuję musi paść przy każdym pytaniu. Wtedy stoisz tam i myślisz, jejku czemu nam to tak trudno przychodzi?! Czemu jesteśmy aż takimi gburami? Potem wracasz do kraju i chcesz zarazić tym uśmiechem panią w sklepie, ale ona chyba tak nie cierpi swojej pracy, że nic nigdy jej już nie pomoże! W innych krajach zasada klient nasz pan jest bardzo mocno zakorzeniona. W Polsce, wydaję mi się, że każdy chce być PANEM i nikomu nie będzie przecież usługiwał. Może stąd ten brak uprzejmości?

    • Az czekałem, który komentarz zacznie się od właśnie takich słów „gburowatość naszego narodu”. ja chyba mieszkam w innej Polsce, niż wy. A może wam po prostu zależy, by tworzyć taki wizerunek naszego kraju? Ja jeżdżąc z sakwami, spotykam wiele pozytywnych reakcji mijanych ludzi. non stop ktoś do mnie zagaduje, zapyta gdzie jadę. To, ze Polacy na ulicy nie uśmiechają się co chwila tym sztucznym „amerykańskim uśmiechem”, nie oznacza, że są gburowaci. Tylko idiota tak pomyśli. Ja, gdy widzę, że ktoś jest wobec mnie pozytywnie nastawiony, od razu szanuję tego człowieka i nie oczekuję, że będzie się do mnie uśmiechał, niczym ekspedientka z butiku. Bo po co? Właśnie ja nie czuję się „Panem” żeby każdy miał się do mnie wdzięczyć i uśmiechać. Akceptuję ludzi takimi, jacy danego dnia są. Każdy z nas ma inny poranek. Może ktoś akurat nie ma nastroju na uśmiech? Może ma kiepski dzień? Żądając od niego, aby się do mnie uśmiechał na ulicy bez powodu, to ja byłbym gburem. Ale nie jestem. I nie pisze takich komentarzy, jak Ty.

      Zastanów się Paulina nad tym, co napisałem. Bo to raczej twój komentarz o ludziach jest pełny chamstwa i gburowatych uwag. Naprawę świata należy zawsze zaczynać od siebie.

  • Nie mogę się zgodzić, że z uśmiechem i ciepłym „cześć” w Pl jest tak źle. Kiedy zaczynałam przygodę z turystyką rowerową, właśnie ta łapka w górze innych rowerzystów sakwiarzy była jednym z przyczynków, że podróżowanie rowerem zaczęło mi się tak podobać :) Nawet jeśli Ty jesteś tym pierwszym, który podniesie rękę, to zawsze otrzymasz łapę w kontrze :) Niemcy zaś dla mnie są zamknięci w sobie i w szablonach swojego porządku. Kiedy jadąc do Berlina dotarliśmy na camping 5 minut po czasie, otrzymaliśmy tylko niezbyt uprzejme „zu spat”. W Pl rozbijasz się o której chcesz, a ewentualnie rano regulujesz opłatę :) I raczej mało prawdopodobne, by ktoś z tego powodu zadzwonił na policję. W DE pewne!
    Kultura jazdy zaś kierowców niemieckich bajka :)

    • To ciekawe, co osoba t inne spostrzeżenia. Faktycznie masz rację, że sakwiarze pozdrawiają się częściej, jednak jeśli mówić o ludziach jeżdżących na rowerach przygodnie lub częściej a bez sakw to zauważam jednak znacznie częściej brak chęci jakiegoś pozdrowienia, uśmiechu…

    • Witam. Mieszkam w Niemczech i z jednym sie z Toba tak nie do konca zgodze. Mianowicie ze, 5 min po czasie Cie juz nie wpöszcza. W wiekszosci przypadköw przymykaja raczej oko. Kwestia jest Twoje podejscie do tej sytuacji po uslyszeniu ze juz zamkniete. Jezeli sie naburmuszysz i zaczniesz robic niemila , to mozesz zapomniec ze ulegna. Ale z milym podejsciem pomachaja tylko palcem i powiedza ze to ostatni raz. I z jednym sie zgodze ze, jezeli zaczniesz sie rozkladac bez ich zgody , to faktycznie moga wezwac Policje. W koncu takie maja tez prawo. Zreszta Jak wszedzie indziej. Pozdrawiam milo i zycze kolejnych udanych pobytöw w DE. ??

  • Karol, nie tylko na trasie rowerowej w Polsce zwykłe 'cześć’ budzi zdumienie. Na częściej uczęszczanych szlakach górskich „zaczepienie” innego turysty w taki sposób powoduje konsternację i minę „skąd ja cię znam?!”. Mój towarzysz podróży (i życia) chciał się przywitać z turystą z naprzeciwka na zboczu Gubałówki. Reakcja powitanego rozbawiła mnie do łez :D odpuściliśmy pozdrawianie się na szlaku, na którym ruch przypomina alejki Galerii Katowickiej w sobotnie popołudnie ;)

  • krotko, zwiezle i na temat :) – dodam co do uprzejmosci: Niemcy pozdrawiaja sie rowniez na szlakach pieszych (a kiedys bylo to rowniez zwyczajem w PL, lata lata temu…), przy wejsciu do autobusu czy w ogole – o poranku. Z usmiechem na twarzy mowi mi Guten Morgen nie tylko daleki sasiad, ale tez pan sprzatajacy liscie w parku, czy kazdy mijany rodzic w okolicach szkoly. Jako ze ja z natury nie jestem najmilsza wczesnym rankiem ;), zajelo mi troche, by mimo zaspania teraz z usmiechem witac wszystkich. Bedac w PL zdarzy mi sie powiedziec „dzien dobry” kierowcy w autobusie i zwykle otrzymuje dziwne spojrzenie ;)
    Kierowcy sa rownie uprzejmi dla rowerzystow, jak i pieszych – lepiej nie zatrzymywac sie w poblizu przejscia dla pieszych, jesli nie ma sie planu skorzystania z przejscia, bo tworzymy korki :)

  • Karol masz rację.U nas na ścieżkach rowerowych same gbury.Jeżdziłam na ścieżkach rowerowych w Bawarii.Tam nie dość że ciekawe trasy to jeszcze rowerzyści pozdrawiają się nawzajem i uśmiechają do siebie.Pełna kultura.Dałeś fajne zdjęcia z taką soczystą zielenią.

  • W samo sedno :) Mieszkam w Niemczech i zgadzam sie ze wszystkim, o czym napisales. Na szlakach rowerowych w Polsce zawsze wszystkich pozdrawiam, reakcje sa rozne ;) Zdziwienie, konsternacja, blady strach, rzadko usmiech…

  • Niemcy to jeden z nielicznych regionów zachodu, który lubię – mam nadzieję, że się uda pojechać (nie wiem jeszcze, kiedy – ale dorzucam sobie do listy rowerowanie w Niemczech :) )! A co do tego odstępu – ja kiedyś miałem taką sytuację: jadę spokojnie rowerem na poboczu… i zza pleców wyjeżdża mi autobus, zostawiając 50 cm odstępu, a po drugiej stronie rów na 2 metry… fajne to nie było i od tego czasu unikam tamtej drogi ;)

    • Rowerzyści tez się pozdrawiają i motocykliści. I jest tez dużo życzliwości.

      Ale powyższy artykuł i większość komentarzy tutaj, zbiera się takie „towarzystwo wzajemnej adoracji”, żeby sobie ponarzekać, jaka to Polska do d*** a na zachodzie cudownie. Na innych blogach też tak czasem jest. Wyjada raz za granicę i wracają pełni niechęci do własnego kraju. I zamiast zmieniać samemu ten kraj na lepszy, zaczynają od narzekania na Polskę i Polaków. Czyli okazują właśnie takie zachowania, jakie próbują krytykować.

  • Na drodze przecinającej moje miasto (Badenia) samochody wyprzedzają jednak „na gazetę”. Nawet mimo tego, że na jezdni jest wyraźnie wymalowany pas dla rowerów; jadą zahaczając o ten pas i nie zawsze mam pewność, czy się zmieszczę. Fakt, że jezdnia jest wąska i oni pewnie mają dużą praktykę w wyprzedzaniu rowerów, ale jednak nie wszędzie to wygląda tak, jak opisał autor tekstu.
    Ale i tak znacznie mniej się boję jeździć rowerem po Niemczech niż po Polsce (nie żebym robiła wielkie wyprawy – do kilkudziesięciu km po okolicy, trzymając się szlaków rowerowych, które są zazwyczaj bardzo wygodne, malownicze i bez wstępu dla samochodów).

  • Zgadzam się z Pana spostrzeżeniami z ogromną przyjemnością spędzam tu czas na wycieczkach rowerowych jestem na północy blisko
    Holandii polecam suuuuuuper land Nord Westwalen na wycieczki i bardzo tania baza hotelowa

  • Niestety Polacy to strasznie zakompleksiony naród w każdym widzą wroga. Dlatego uwielbiam spędzać urlop poza naszym krajem . Niemcy, Chorwaci Austryjacy są życzliwi uśmiechnięci. Gotowi pomóc w każdej sytuacji. A Polacy pełni zawiści . Choć to powoli się zmienia.

    • Zdaje się, że to co krytykujesz wypływa właśnie z twojego komentarza. jakos w twoim komentarzy zyczliwości do drugiego człowieka nie widzę.

    • przepraszam, ale tylko zadufani w sobie rodacy, moga napisac taki komentarz. Mieszkam w niemczech prawie 30 lat i bardzo duzo sie nauczylam. Zawsze i od wszystkich mozna sie czegos nauczyc.

      • ooo moge sie w pelni z tym zgodzic! Ja mieszkam tu od prawie 10 lat, nauczylam sie kultury , szacunku do cudzej wlasnosci, i uczciwosci….. tak Niemcy sa bardzo uczciwym narodem. Natomiast oni mogliby sie od nas uczyc hm nie wiem jak to nazwac…. wykorzystywania swoich zdolnosci logicznego myslenia w wykonywaniu zadan, tzn Niemiec jesli zostanie mu pokazane ze cos sie robi tak i tak to bedzie to robil w ten wlasie sposöb. Polak bedzie pröbowal zrobic to samo na kilka röznych sposoböw zeby stwierdzic ktöry dla niego bedzie najlepszy , najwygodniejszy i najszybszy. A mogliby sie tez uczyc od nas spontanicznosci i glupkowatego dowcipu…… w sensie dostrzegania komizmu niektörych sytuacji i smiania sie z nich,i smiania sie z samych siebie, tego mi tutaj brak. Ale sa otwarci na takich jak ja ( czyli pozytywnie zakreconych i z dystansem do siebie) i co prawda musialam troche poczekac az mnie polubia z moimi „wadami”; i przyzwyczaja sie do zagrywek w stylu : nuda w pracy- zröbmy sobie turban z szalika, bedzie smiesznie. Tak udalo mi sie troche przerobic wszystkich szczegölnie w pracy ….. troche pojeli moja metalnosc, zaakceptowali, przestali patrzec jak na wariata.
        Tak podsumowujac my od nich wiele sie mozemy uczyc, a oni od nas kreatywnosci……

  • Uwielbiam Niemców i Niemcy! Mieszkam tutaj od 17 lat i podtwierdzam: to wspaniali, mili i otwarci ludzie. Kultura osobista i ich otwarty sposób bycia i patrzenia na świat są wzorowe. Język nie jest piękny ale łatwy do nauczenia i jak wszystko w Niemczech: praktyczny- złóż dwa wyrazy i otrzymasz trzeci o innym znaczeniu. Polecam wszystkim gorąco odwiedzenie tego kraju.

  • Kocham ten kraj, czuję sie tu bezpiecznie. Mam tu swoich przyjaciół. Ta serdeczność, to uśmiechanie się do siebie, życzenie miłego dnia. Kidy w Szczecinie zaczęłabym tak uśmiechać się do przechodniów to zapewne by myśleli, że cos nie tak.kochają sport, aktywny tryb życia.

  • Wspanialy tekst i zupelna Prawda.Mieszkam w Niemczech 29 lat, potwierdzam tu ludzie sa mili i bardzo tolerancyjni,pomocni,z otwartym,wzorowym oknem na swiat. Jak raz w roku jade do mojej tesiowej do Polski i slysze jej poglady i poglady mlodych ludzi ,ktorzy tam mieszkaja,kiwam tylko glowa. Polecam rowniez odwiedzenie tego Kraju ,ja go kocham i tycz ludzi.

  • Mieszkam w Niemczech od 4 lat (rok na poludniu Niemiec, 3 lata na polnocy) i niespecjalnie widze roznice jesli chodzi o zwyczaj usmiechania sie, wiec naprawde powstrzymalbym sie od generalizowania. Daleko tez od usmiechu do faktycznego nawiazania kontaktu – moj krag znajomych z Polski jest znacznie bardziej chetny do nawiazywania kontaktow z obcokrajowcami niz Niemcy, ktorych mialem okazje spotkac, wiec rowniez nie przypisywalbym tutaj cech do narodow.
    Jesli chodzi o podejscie do rowerzystow, tez bywa roznie. W miejscu w ktorym mieszkam piesi bardzo czesto uzywaja sciezek rowerowych. Jesli chodzi o samochody, faktycznie jest troche lepiej.

  • Zgadzam się w 100% mieszkam tu i ich serdeczność zaraża. Uwielbiam tu jeździć rowerem bo piękne widoki mam kolo siebie a po drugie niemcy i te ich serdeczne uśmiechy. Naprawdę inna bajka niż w polsce

  • 2 akapit na prawdę mi zaimponowal. Żyje i pracuje w Niemczech i po powrocie do Polski , wychodząc przed klatkę witam serdecznie z uśmiechem sprzątaczke, która w odpowiedzi. .. nie ma żadnej odpowiedzi , i to jest problem . Nagle cały czar znika i wiara w kontakty międzyludzkie razem z nim .

  • zielonego pojecia nie mam skad wy takie relacje miedzy niemcami macie Ja pracuje w Polsce w niemieckiej firmie i pracodawca zachowuje sie jakby II WŚ nie skonczyła sie wiec gdzie tu ich uprzejmosc życzliwość …. nie no zaraz żygne

    • JA MIESZKAM BARDZO DLUGO W NIEMCZECH – PRCOWALAM ROWNIEZ W FIRMIE ALE CO DO MOJEGO PRACODAWCY MAM ZUPELNIE INNE ZDANIE – BYL BARDZO MILY DO MNIE A JA NIE ZNAJAC DOBRZE JEZYKA NIEMIECKIEGO BYLAM W STRACHU ZE GDY SKOCZY DO MNIE TO NAWET NIE BEDE MOGLA SIE JEZYCZNIE OBRONIC – NIESTETY MYLILAM SIE GRUBO AZ ZA GRUBO BYL BARDZO MILYM CZLOWIEKIEM – PYTAL SIE GDY TYLKO PODSZEDL DO MNIE CZY JEST WSZYSTKO OK CZY ZADOWOLONA JESTEM Z PRACY MALO TEGO TO JESZCZE PRZED WSZYSTKIMI BYLAM WYCHWALANA CO NIE PODOBALO SIE NIEMIECKIM PRACOWNIKOM MAJSTROWA ROWNIEZ BYLA BARDZO MILA – DOSZLO DO TEGO ZE TE NIE WYGODNE OSOBY CO PODSTAWIALY KLODY POD MOJE NOGI POPROSTU ZWOLNIL BEZ ZADNEGO ALE – PO TYM WSZYSTKIM DOPIERO ZAPANOWAL SPOKOJ I WSZYSCY BYLISMY JAK ZGRANA JEDNA PAKA A ZE MNA OBCHODZILI SIE JAK Z JAJKIEM NAPRAWDE AZ TRUDNO UWIERZYC ALE TAKA JEST PRAWDA – NIE WIEM MOZE TRAFIL PAN NA ZGAGE KTORA UPRZYKRZA PRACOWNIKOM ZYCIE – POZNALAM WIELE NIEMIECKICH OSOB W ROZNYCH FIRMACH TUTAJ W NIEMCZECH ALE NIE SPOTKALAM SIE Z TAKA ZGAGA JAKA PAN NADMIENIL – NO COZ NIE WSZYSCY SA TACY SAMI SA LUDZIE I LUDZISKA PODOBNIE JAK I W POLSKICH FIRMACH ROWNIEZ PRACOWALAM MIESZKAJAC W POLSCE I ROWNIEZ ROZNI BYLI JEDNI MILI DRUDZY NIE DO WYTRZYMANIA

    • Odpowiedz jest prosta. Bo pracujesz w niemieckiej firmie w Polsce a nie w Niemczech. Pozatym prawie kazda zagraniczna Firma zachowuje sie w Polsce tak a nie inaczej . Szczegölnie w przypadkach gdy stanowiska kierownicze obsadzone sa przez polski personell.polak polakowi klody pod nogi rzuca. Bo to polska wlasnie jest i dlaczego inni maja miec lepiej Jak ja. Przykre ale prawdziwe ?.

    • Oj jakaś dziwna ta twoja firma. Ja też pracuję „u Niemca”, w dużym międzynarodowym koncernie, w którym właściciel zatrudniający ok 6 tys ludzi odwiedza swoje fabryki, czy przedstawicielstwa (nawet w Polsce) i podchodzi do ludzi, do zwykłych szarych pracowników najniższego szczebla mówiąc „dzień dobry”, pytając o zdrowie (choć pewnie guzik go to interesuje) i podając rękę. Szef w Polsce zawsze jest uśmiechnięty, a z kadra dyrektorska rozmawia normalnie z pracownikami, a jak jest okazja to i wódkę razem można wypić.
      Co do polskich kierowców, uważam, że jest coraz lepiej (tfu, żeby nie zapeszyć :)). Codziennie spotykam się z kulturą, ostrożnością. Niestety jest jeszcze wielu „buraków”, którzy zepchnęli by mnie do rowu przy najbliższej okazji.
      Ogólnie muszę mieć oczy dookoła głowy i myśleć do przodu za kierowców. A to żeby nie zajechali drogi, a to żeby nie wyprzedzali na ostrym zakręcie czy skrzyżowaniu itd. itd. Wyjaśniam temat zakrętu: droga skręca o 90 stopni, wąskie pasy dla samochodów, podwójna ciągła i zero widoczności czy ktoś nie jedzie z przeciwka. Przy wyprzedzaniu samochód musi zjechać na przeciwległy pas, a jak z przeciwka pojedzie inne auto to jest mały kłopot, w którym ja tez mogę ucierpieć. Dlatego na takim zakręcie (mam kilka w drodze do pracy) zjeżdżam na środek jezdni nie dając się wyprzedzić. nieprzepisowe? Wiem. Ale za to bezpieczne.
      Co do pozdrawiania, to tak jak już ktoś napisał, można z wzajemnością pozdrowić kogoś kto widać, że jest rowerzystą, nie człowiekiem na rowerze, bo ci ostatni zazwyczaj patrzą na mnie jak na idiotę. Wspomnę też o zwracaniu uwagi rowerzystom, że np. jeżdżą w nocy bez oświetlenia. Próbowałem na początku ale po kilku wyzwiskach zrezygnowałem. Jak ktoś chce się zabić to jego problem.
      Nie wiem jak się jeździ rowerem w Niemczech ale zamierzam sprawdzić w przyszłym roku. Mam nadzieję, że będzie ciekawie.

  • Są bardziej sympatyczni …pozdrawiają się wszędzie …uśmiechają …niby nic a tak zarazem bardzo wiele… w Niemczech człowiek czuje się bardziej swobodnie …i myślę, że kulturą osobistą przewyższają Nas Polaków co jest bardzo smutne :(

  • Też często jestem w Niemczech i to jest prawda że są narodem bardzo życzliwym i otwartym.To że każdy cię pozdrawia na ulicy ,w sklepie ale i są chętni do pomocy i rozmowy,Parę lat temu byłam w supermarkecie i przed de mną robiło zakupy polskie małżeństwo rozmawiając po polsku, jak zorientowali się że jestem polką to zaczęli rozmawiać po niemiecku ,żadnego uśmiechu wręcz odwrotnie.I tak sobie wtedy pomyślałam czy wstydzą się że są polakami dlaczego tak jest! Czy troszkę uśmiechu i życzliwości komuś zaszkodziło?

  • Z jednym małym zastrzeżeniem; dawne Niemcy Zachodnie owszem, jak najbardziej ale w przypadku byłego „enerdówka” i jego dawnych mieszkańców może być różnie. Jak by się taki lub taka dowiedziała że to Polak śmiga na rowerze to mogło by mu się dostać nie kawałek uśmiechu tylko kawałek „polskiej świni”. Wiem co mówię bo sam dostałem, za nic, za to że zapytałem o drogę. Nie chcę generalizować, pewnie to się kiedyś zmieni. Jednym słowem dawni wschodni Niemcy mają też kompleksy a ich wspólne relacje też nie są miodowe. Wpompowano nieprawdopodobną kasę we wschodnie landy a efekty są mizerne. Są miasteczka wręcz wyludnione, bez perspektyw. Tak że ostrożnie z tym hura optymizmem.

    • poza tym Niemcy zmieniają się obecnie na naszych oczach ubogacenie kulturowe w pełni miasteczka w których nikt drzwi nie zamykał obecnie coraz więcej inwestują w zabezpieczenia domów oraz broń także jest ciekawie, a za lat kilkanaście kilkadziesiąt może być jeszcze inaczej kiedy wymrą starzy biali Niemcy…

  • KIedys uslyszalam, ze Niemcom, w przeciwienstwie do Polakow, brakuje kultury jazdy.. Najglupsza opinia jaka do tej pory do mnie trafila.. Niestety, ale my Polacy musimy sie wiele jeszcze nauczyc.
    Pozdrawiam z goracego Hannoveru :)

  • Wspaniale opisane – to prawda i zgadzam sie na 100% ze jest kolosalna roznica jesli chodzi o Niemcow – usmiechu nie skapia – osobiscie uwielbiam tego typu wyprawy ale nie oto chodzi ale nawet w miescie uwazaja kierowcy na pieszych nie trzeba uwag czy wlasnych mysli strachu mowiac do siebie – uwazaj bo ci za chwile zrobi z czterech liter garaz – w Polsce niestety gdzie kolwiek pojawi sie pieszy czy rowerzysta a nawet prowadzacy auto musi uwazac bardzo uwazac – brawura przeciwnika na sto procent jego i tylko jego droga a o usmiechu pozdrawiania sie na wzajem to lepiej nie komentowac szkoda slow i mozna zapomniec – tym sie roznimy od kultury dzisiejszej w niemczech – musimy wiele sie uczyc od sasiadow byc zyczliwym pogodnym itd

  • Od 20 lat mieszkam w Niemczech,na Weinstrasse.Potwierdzam.Bardzo kulturalni,przyjazni i otwarci ludzie.Jak regularnie przyjezdzam do Wroclawia,to doznaje sziku kulturowego.Od sprzataczki do sasiadow…

  • U nas już w przedszkolu trudno dzień dobry usłyszeć..od rodziców w szczególności. Spieszą się, przez telefon gadają. Miałam dokładnie takie same spostrzeżenia po powrocie z Austrii. A jak w Rumunii nas rowerzystów wspaniale witali ! W Polsce niestety …..nie jest powszechne.

  • U nas ten przemiły zwyczaj pozdrawiania, funkcjonuje na szlakach górskich…Beskidy, Bieszczady,Tatry, tutaj prawie wszyscy mijając się wykrzykują hej, cześć, ale najczęściej dzień dobry :) Myślę, że to historia i warunki życia ukształtowały polaków, z natury jesteśmy wycofani. Zazdroszczę naszym zachodnim sąsiadom, wspaniałych szlaków rowerowych i otwartości na ludzi :)

  • Nie tylko w kwestii jazdy na rowerze Niemcy są przyjaźni ;)
    To w większości mili ludzie.
    Oczywiście zdarzają się wyjątki, jak wszędzie.
    Ale np. Moje rodzeństwo podbiło cała wioske i często starsi ludzie zapraszają ich do siebie itp. Jedna Pani nawet mojej mamie zaoferowała prace, po tym, jak poznała właśnie moje rodzeństwo :D
    W ogóle kultura tych ludzi mnie zadziwia i kurcze, co raz bardziej lubie ten kraj i coraz częściej czuje się tu lepiej jak w Polsce..

  • A może Niemcy przyzwyczaili się już do tego, bo wiedzą jak jeżdżą rowerzyści w ich kraju: nie rozglądają się, wjeżdżają z chodnika bezpośrednio na ulicę nie upewniwszy się, czy nic nie nadjeżdża, jeżdżą środkiem ulicy, jednym słowem są nieobliczalni:) Ja niestety nie mam do nich zaufania ;)

  • Mieszkam tu od 5 lat na wsi i ech …. czuję się jakby od wielu wielu lat bo właśnie te mile powitania i uśmiech na każdym kroku, kierowcy witając i w razie czego pomogą wsiąść z ciężkim bagazem, gdy auto na parkingu nie odpala podejda z zapytaniem czy pomoc , w sklepie jak nie wiesz gdzie coś leży -zaprowadzi cie kobieta i doradzi z uśmiechem mimo że wszyscy tu pracują na wysokich obrotach, w burzę cierpliwie choć masz zły język wysluchaja i powiedz że calkiem dobrze mowisz :) dzieci i dorośli stoją rzadkiem i normalnie wsiadaja do autobusu itd …. zielono , przyciete trawy pod lasami i przy drogach a nie straszace chaszcze, kwiaty i kwiaty w oknach, klombikach robionych że wszystkiego. Fajnie , bezstresowo i pogodnie, ot i tyle , po prostu normalnie.

  • Ja mieszkam w Niemczech na co dzień i niestety nie spotkałam się z taką kulturą jazdy kierowców o jakiej piszesz. Znaczna część kierowców staje na pasie rowerowym, a nawet na nim parkuje, nie zwraca uwagi na rowerzystów mających pierwszeństwo w momencie gdy kierowca chce skręcić. Tyle tylko co rzadziej się zdarza, by podczas pory deszczowej kierowca ochlapał rowerzystę czy przechodnia. Jednak to nie zasługa kierowców a mniej dziurawych ulic.

    • Danuta Schiedel Niemcy to bardzo zroznicowany Kraj i rowniez kultura jazdy w różnych landach jest inna. Jeśli mieszkasz na codzien w Niemczech i się nie spotkalas z takimi zachowaniami, to albo masz szczescie albo mieszkasz w landzie bardziej przychylnym rowerzystom. Nie trzeba od razu tak negatywnie reagowac.

  • Bardzo dobrze napisane – i tak to jest tutaj w Niemczech – ale ja mysle ze u nas w Polsce tez tak bedzie – a nawet powiem ze juz zaczyna byc coraz czesciej – warto brac przyklad z Niemcow

  • Od czterech lat regularnie jeżdżę na rowerze (niemiecki rower marki DÜRKOPP) po wschodnich landach w Niemczech (Berlin, Brandenburgia, Meklemburgia-Pomorze) i zgadzam się ze wszystkim, co Pan napisał! Kultura jazdy, doskonałe, wielokilometrowe ścieżki rowerowe, cisza i spokój północno-wschodnich regionów jest największą zachętą dla rowerzysty, który chce zwiedzić Niemcy. Warto także wspomnieć o doskonale opisanych i przygotowanych katalogach z trasami rowerowymi, które można dostać w każdym punkcie informacji turystycznej. Polecam zwiedzanie Niemiec na rowerze i zapraszam na swojego rowerowego bloga, gdzie zamieszczam zdjęcia z wyjazdów: http://www.photoblog.pl/durkopp

  • Super tekst i piekne zdjecia!!! Zgadzam sie z toba całkowicie… . sama dużo jezdze rowerem, a dokladnie razem z moim mezem robimy weekendowe rowerowe wycieczki , acha — mieszkam w Niemczech ;)
    Gdybys szukal nowych miejsc na rower to zapraszam do Niedersachsen :)
    Serdecznie pozdrawiam. Beata.

  • Przeczytałam z zainteresowaniem i przyznaję rację, bo Niemcy to w większości bardzo sympatyczni ludzie, bo oni czy Cię znają czy nie nie znają to zawsze się uśmiechają, zawsze pozdrawiają. W pracy gdzie jest ogrom hal produkcyjnych, ludzie którzy mnie widzą przed wejściem do pracy, to także się uśmiechają i pozdrawiają, choć są to ludzie z którymi ja w większości nie pracuję. Ja jako polska pracownica w Niemczech mówię łamanym niemieckim, a oni zawsze mnie rozumieją, zawsze są dla mnie mili i serdeczni. Gdy pracowałam na Bawarii to byłam po prostu w szoku, gdy mój Majster z pracy widząc mnie rano mówił pierwszy tak popularne na Bawarii „Grüß Gott” bo gdzież by w Polsce jakiś Majster czy czy nawet brygadzista pierwszy mi się kłaniał????

  • przepiękny i ciekawy atykuł,to prawda bardzo szanujący się naród sympatycznie do siebie nastawieni,przemili aż czasem z przesadą ale oni już po prostu tacy są…to moja opinia ale ile ludzi tyle będzie opini…dziękuje pozdrawiam cieplutko =D

  • Trochę mieszkałem w Niemczech i się nie zgodzę. Autor nie wie o tym że większość niemieckich lasów to sztuczne monokultury i moda na nie przyszła do nas właśnie z Niemiec i Austrii. Podobnie było z bromowaniem gleb, używaniem ddt…Na szczęście Polska była zawsze nieco zacofana. W Beskidach rowerzyści i turyści się pozdrawiają. Wolę szczere milczenie od turysty z naprzeciwka niż sztuczne keep ;-) Dodam jeszcze że Niemcy coraz bardziej wybierają nasze okolice na wycieczki….Bo cudze chwalicie ;-)

    • Kołem Się Toczy – Jest spora różnica pomiędzy lasem gospodarczym, lasem pierwotnym, czy naturalnym…Niemcy od zawsze byli bardziej nastawieni na zysk i bardziej intensywnie zagospodarowali przyrodę…Teraz powoli od tego odchodzą z przyczyn komercyjnych. W Niemieckich Lasach i w rolnictwie stosuje się dużo więcej pestycydów….Jest spora różnica pomiędzy borem świerkowym wprowadzonym sztucznie na żyzne siedlisko a lasem nie zmienionym tak ekstremalnie przez człowieka. http://www.encyklopedia.lasypolskie.pl/doku.php?id=l:las Zresztą w programie polskiej szkoły podstawowej jest rozróżnienie pomiędzy lasem pierwotnym, sztucznym, naturalnym. Większość jednak tego nie potrafi wychwycić. Chodziłem do szkoły na Opolszczyźnie gdzie się nabijaliśmy z tekstów ” a bo niymcach” Też lubię Niemców ale ich gościnność jest trochę sztuczna…pozdrawiam….

  • Wszystko co napisales w swoim artykule potwierdzam w 1oo%:) codziennie jezdze rano dluga trasa nad Renem i wlasnie czy biegnący czy jadocy rowerem wszyscy pozdrawiają :) i ja tez Ciebie pozdrawiam :)

  • Swietny artykul, brawo.
    Mieszkam bardzo dlugo w Niemczech i tez takie mysli przychodzly mi do glowy. Nie komentowalem tego, zeby nie wywolywac normalnej reakcji: polski szkop.

  • Nie skatujcie mnie tutaj, bardzo proszę, bo wiem, że być może Wy jeździcie prawidłowo, ale kultura jazdy rowerzystów w Polsce również różni się od tej niemieckiej… Niestety na minus. Bardzo duży minus. Sam jeżdżę rowerem, ale jeżdżę również samochodem i czasami mam ochotę zwyczajnie rzucać w rowerzystę kodeksem drogowym. W Niemczech nigdy nie miałem takich problemów z rowerzystami jak w Polsce. Ot, druga strona medalu. Pozdrawiam :)

  • To prawda wszyscy sie pozdrawiaja sa usmiechnieci jak obdarza cie zaufaniem to pomoga ci w kazdej sytuacji jak maja fest to bawia sie wszyscy razem mlodzi istarsi spiewaja tancza to jest wspaniale

  • Jak zaczną na tych szlakach grasować islamiści i będzie można dostać kosę za bycie niewiernym to zobaczysz czy ta gościnność niemiecka jest taka dobra. Oglądałem wypowiedź Polaka mieszkającego w Szwecji, że właśnie ta ufność i traktowanie każdego gościa jak mającego dobre zamiary przyjaciela doprowadziła do tych dramatów które się dzieją. W dodatku wspieranych przez lewackie rządy, tak jak Angela w Niemczech. Może to jest fajne nastawienie dla nas jak tam pojedziemy, ale coś za coś – Niemcy już stają się ofiarą swojej „otwartości”.

    • Prosiłabym nie wrzucać wszystkich do jednego worka, bo nadam sobie prawo nazwania cię stereotypowym pijakiem i złodziejem :) mój mąż pochodzi z Iranu a muzułmaninem nie jest, tak jak i nie jest zadowolony z tego, iż w naszych okolicach powstają obozy dla uchodźców, a mieszkamy w Niemczech. Prosiłabym o nie uogólnianie.

    • Natalia Khoshnejad to skoro Twój mąż nie jest muzułmaninem to moja wypowiedź go nie dotyczyła, pisałem o islamistach przybywających do krajów europejskich. A jeżeli nie jest zadowolony z obozów dla uchodźców, to w zasadzie wpisuje się w moją wypowiedź. Polecam czytanie ze zrozumieniem :D

  • Mieszkam w Niemczech od dwóch lat. Ostatnio zapisałam się do szkoły nauki jazdy, teraz czekam na egzamin teoretyczny. Jak pokazałam mężowi treść pytań, to nie wiedział o co chodzi i mówił, że jak robił prawko w PL to czegoś takiego nie było (Zrobił 4 lata temu). Mianowicie najwięcej jest pytań z udziałem w ruchu drogowym rowerzystów. I zawsze należy pamiętać o odstępie bocznym 1,5m!!! Na wąskiej ulicy, czy przy ruchu znad przeciwka nie mam prawa wyprzedzić rowerzysty! Zawsze mam mu umożliwić przejazd przez ulicę, jeśli ścieżka ją przecina. Rowerzyści i dzieci są najważniejsi! Największy nacisk jest właśnie na to.
    Jeśli zaś chodzi o kulturę, to zgodzę się ze wszystkimi – wychodzę na zewnątrz, jako pierwsza sąsiadka mówi mi „Moin”. Wsiadam na rower, kogokolwiek bym nie mijała zawsze mi mówią Moin albo Hallo, uśmiechając się przy tym. Podoba mi się to bardzo :D
    Kwestia atmosfery w pracy – osoby niemiłe i konfliktowe, albo takie, z którymi nikt nie chce pracować, bo ta osoba wywiera negatywny pływ na samopoczucie współpracowników – zostają zwalniane. Zauważyłam, że nie trzeba „zapieprzać jak wół”, wystarczy być miłym i przyjaznym współpracownikiem i stanowisko się utrzyma.
    Nikt w pracy też nie ma prawa komentować negatywnie mojego pochodzenia, nikt nie może mnie obrazić, nie może wywlekać historii. Wszyscy są równo traktowani. Nie ma pupilków i lizusów, lizusów też zwalniają.
    Kwestia wypadków losowych – bardzo dobrze zostałam potraktowana w przypadku zajścia w ciążę i straceniu tej ciąży – Szefowa dzwoniła do mnie codziennie, pytała o samopoczucie, wspierała mnie psychicznie (Z racji tego że nie mam tutaj nikogo, a mąż często wyjeżdża w delegacje do innych miast). Dostałam wielkie wsparcie od szefowej, tak samo od większości współpracowników i – znam takie sytuacje – gdy w PL zdarzy się podobna sytuacja, zazwyczaj pracodawca zwalnia kobietę zaraz po powrocie do pracy (nie dotrzymała jednej ciąży to zaraz znowu będzie chciała próbować).
    I jak też człowiek tutaj ma się nie uśmiechać do innych, jeśli w końcu wie, za co pracuje, nie musi się martwić, że mu nie wystarczy, w każdym urzędzie, u lekarza, na poczcie, w sklepie zawsze jest witany z uśmiechem i traktowany z szacunkiem. W końcu człowiek czuje się człowiekiem. A po pracy ma czas na relaks, na jazdę rowerkiem, na spacer, na basen, na kręgle, a nie na dorabianie do pensji na drugim etacie.

    Jeszcze co do Polaków… Za granicą jesteśmy straszni. Polak polaka utopi w łyżce wody, a nie daj Boże niech się jednemu lepiej powodzi od drugiego… Jesteśmy zawistni, a jak słyszymy swój ojczysty język gdziekolwiek na ulicy, w sklepie od razu się „niemczymy”. Ja tak nie robię. Jestem Polką i jestem dumna ze swojego pochodzenia i kocham mój kraj, ale nienawidzę jego polityki, nienawidzę rozumowania polaków i ciągłego narzekania, obgadywania. Dumnie noszę orzełka na piersi i zawsze przebywając gdziekolwiek z mężem rozmawiamy po Polsku, nie wstydzimy się tego, nawet jeśli obok przechodzą Polacy.
    To samo jak przyjedziemy do Polski – raz, że na niemieckich blachach, to dwa – auto 5lat, pewnie tyle nakradł, pewnie sprzedaje narkotyki itd. Od razu przypinają metkę, od razu rzucają spojrzenia nienawiści. Tu na nikim auto w tym wieku nie robi wrażenia. Zawiść i zazdrość biorąca się nie wiem skąd, bo tak naprawdę nikt się nie zastanowi ile na to wszystko kosztuje, ile pracy, ile tęsknoty…

    Kocham Polskę ale nienawidzę toku myślenia polaków…. Jednego możemy nauczyć się od niemców – uśmiechu. To nic nie kosztuje, a może zdziałać cuda.

    Dziekuję, pozdrawiam.

      • Polak Polakowi wilkiem. Naprawdę, wiem co mówię… A szkoda… Aż przykro patrzeć, jak np. rosjanie, „gadają” jeden na drugiego, ale co do czego murem za sobą stoją. My tego nie potrafimy, jeszcze dorzucimy drewna do ognia… Szkoda…

        • Moze tak wyglada w starszym pokoleniu. Z perspektywy studenta na zagranicznej uczelni powiedzialbym, ze jest odwrotnie, Polacy trzymaja sie ze soba, moze czasem nawet za bardzo ;). Nikt tutaj sie nie wstydzi swojego pochodzenia.

  • Daniel Markowicz ty masz problemy z praca i pracodawca wiec co to ma do tematu o Niemieckim spoleczenstwie…..ty tutaj chcesz wyzygac swoje problemy…..wiec jestes poza tematem a jezeli tak zle to proste odejdz i idz do polskiego pracodawcy trotzdem Grüß Gott

  • Pięknie opisales Karol Niemiecką prawdę o zieleni uprzejmości naszych sąsiadów i prawdą jest ze rowerzysta w Niemczech to przyslowiowa święta krowa. Pozdrawiamy się i mało tego obcy pyta jak u Ciebie idzie czy coś w tym rodzaju życzą sobie nawzajem wszystkiego dobrego albo miłego weekendu na ulicy i w centrach handlowych. To otwarci ludzie na drugich nieważne czy jesteś obcy czy swój tolerancja rasowa na wysokim poziomie. Aż miło popatrzeć jadąc metrem żadnych krzywych spojrzeń poprostu ludzie tolerancyjni których tak brakuje w Polsce

  • Jestem w niemczech juz tak dlugo ze nie wiem jak to teraz wyglada w Polsce z jazda na rowerze. Ciesze sie ze tak pozytywnie widzisz Niemcy i podzielam twoje pozytywne spostrzezenia. Ale- Niemcy sa wyjatkowym krajem w ktorym, inaczej niz w Polsce, zdazaja sie ludzie ktorzy odbiegaja od schematu albo maja zly dzien wiec czasem jest tu tez troche inaczej niz w bajkach. Tak to jest ze schematami ktore nigdzie na swiecie tak naprawde nigdy nie pasuja. Ale to ze tu jest bardzo zielono bylo tez dla mnie szokiem. Mysle ze pozytywne patrzenie na nasze otoczenie zawsze wywoluje tez pozytywny oddzwiek, TROCHE CIERPLIWOSCI.

  • Dziekuję Ci za te słowa i pozdrawiam z Brandenburgii ;) codziennie przed moim domem przejeżdżaja całe peletony rowierzystów – jesli akurat jestem tak że ich widzę to zawsze pozdrawiam- nie ja- nasza cała miejscowosć i wspólnota lokalna- to jest normalne :) tak samo jak sie jedzie autem- pozdrawiamy się , ustepujemy uprzejmie, machamy pozdrawiamy usmiechamy – niejednokrotnie miejscowosci oddalone od siebie dobrych pare km maja tego samego burgermeistra (burmistrza) my jestesmy jednoscia i wszyscy goscie maja sie tu czuc komfortowo i przyjaźnie- bo to jest normalne ;) nasza cisza spokój i ciepłe nastawienie do świata i ludzi każdego dnia idzie wraz z Wami dalej – i tak powinno byc, – zawsze i wszędzie :)

  • Czytając tekst przypomniały mi się moje pozytywne wrażenia i obserwacje. Dopiszę, do artykułu jeszcze jeden plus niemieckiego kraju. Przejechałem tam około 1500 km i przebiegiem kilkaset km w ciągu 1 roku pobytu. Nigdy nie wjechałem ani nie wdepnołem w gówno. Tak, Polska gównem stoi, szczególnie wczesną wiosną jak śnieg zejdzie. Pozdrawiam właścicieli piesków,oni też powinni nauczyć się od Niemców kultury posiadania piesków.

  • Ciekawy choc mocno nie prawdziwy. Nie będę się tu rozpisywać, ale mieszkam w Niemczech, mój narzeczony to niemiec i to on nam kultury zazdrości. Jak tylko jest okazja jedziemy do mojego domu, on uczy się naszego języka. Wolę jedno szczere pozdrowienie w Polsce, niż wymuszona poczuciem winy powinność Grüß Gott

  • pracuję w Niemczech w rejonie Eltville am Rhein i Rüdesheim am Rhein – w wolnym czasie jeżdżę na rowerze zwiedzając tę przepiękną okolicę pełną zamków, winnic, ślicznych wiosek – ludzie tu mili i gościnni, chętni do pomocy – okolica warta polecenia :-)

  • Jestem w Niemczech już rok (studia) i fakt, że się pozdrawiają, (w dolnej saksonii 'moin’, bawarii 'grüß Gott’, czy wreszcie 'hallo’ są standardem) ale bawiąc sie trochę w adwokata diabła… co Polak miałby rzucić na takie powitanie? Hej? Cześć? Toż to nie przystoi do starszych tak powiedzieć… Dzień dobry? Za długie i jakby zobowiązujące do dalszego kontaktu. W górach się ludzie u nas pozdrawiają, ale tam jako że na piechotę mają okazję pozamieniać przynajmniej kilka słów. Wg mnie brak zwyczaju pozdrowień podczas mijania obcych na rowerze wynika z tego, że Polacy w odróżnieniu od zachodniej Europy nie lubimy płytkich i przelotnych kontaktów (ludzie, którzy spędzili jakiś czas w Rzeszy na bank potwierdzą, że gros interakcji jest tam znamionowo powierzchowna). Co do kultury jazdy to fakt w Niemczech jest o dwa nieba lepiej, tylko że… Niemiec jak mu się spieszy pojedzie Autobahną 250 na godzinę. A Polak? Jak widzisz na drodze wojewódzkiej ( ktora notabene ma po jednym wąskim pasie, z jednej strony nawis skalny a z drugiej barierka) spoconego pajaca, który się gramoli 10km/h pod górkę bo mu się wydaje, że go na tour de france wezmą to człowieka przecież szlag trafia. Za 20 lat jak będzie sieć autostrad i ścieżek rowerowych będzie sobie można porównywać, ale nie teraz na miły Bóg!

    VG aus FFM
    Junosza

  • Jestem emerytowanym niemieckim lesniczym. Zaczynalem prace w lasach Bawarii przy projektowaniu drogi rowerowej wzdluz Dunaju, a potem w Szwabii, gdzie bylem wspolodpowiedzialny za droge rowerowa na starej drodze do Rzymu (Römerweg) i na sam koniec planowalem w Berlinie drogi rowerowe w lasach przy ulicach, by nie wycinac starych drogowych drzew. Cieszy mnie ze te drogi rowerowe rowniez sasiedzi z Polski tak bardzo lubia. Budowa tych drog sporo kosztowala i kosztuje, ale zycie ludzkie najkosztowniejsze. Z usmiechem, stary lesniczy Förster Johann.

      • I ja serdecznie pozdrawiam z Berlina, gdzie coraz wiecej rowerowych dr´og i w tym wiele przez berlinskie lasy (Berliner Forsten), i nawet rezerwaty przyrody, jak i przy jeziorach (gdzie czysto i plywac wolno, ale nie z rowerem!), Wszystkie promy miejskie zabieraja rowerzystow z ich rowerami, nawet ten najmniejszy prom poruszany przez miesnie promownika. Kiedys z kolegami planowalismy, a dzisiaj juz w najwiekszej czesci zrealizowane drogi rowerowe do Berlina, przez Berlin, jak ta z Kopenhagi do Sankt Petersburga, ale i drogi w Brandenburgii wzdluz bylego muru (zlikwidowany) otaczajacego kiedys Berlin-Zachodni, to lekcje historii i przyrody, ale przede wszystkim wypoczynek i czasami przyygoda. Z kolegami lesniczymi postawilismy wiele tablic informacyjnych przy tych rowerowych drogach. Informacje mozna znalezc w internecie pod: Berliner Fortsen, Radwege.
        Mit schönen Grüßen aus dem grünen Berlin / Kun belaj salutoj el verda Berlino
        stary bawarsko-szwabsko-berlinski lesniczy, czyli Johann Andreas

  • Gdyby Polacy zyli w takim dobrobycie, jak Niemcy, byliby od nich 10 razy grzeczniejsi i uprzejmiejsi. I odwrotnie, gdyby Niemcom wyrżnieto elity kulturalne, inteligenckie i polityczne, potem zafundowano 50 lat komuny i na koniec prawie 30 lat „IIIRP”, która by wyniosla do elit finansowych i umyslowych miernoty i gnidy, to dzis zyliby w wykopanych w ziemi norach i przegryzaliby sobie nawzajem gardla w walce o żer, samice i legowisko. Nie miejmy żadbnych kompleksów, tylko budujmy zespojone spoleczenstwo.

  • W Niemcach lubię to ,że są przemili dla każdego ,spotkałam się z taką serdecznością jakiej w Polsce nie ma ,przepiękne widoki ,dużo zieleni, lasów i w ogóle jest super ,ale mimo kocham swój kraj i chętnie do niego wracam pozdrawiam

  • Karol, bardzo dobry artykuł! Oby tak dalej.
    Niemcy to cudowny kraj. Nie wszystkie zachowania sa duzo lepsze od naszych ale weźmy od nich to co jest lepsze! Tak powinno to wyglądać. Podróżujemy żeby wyłapywać ciekawsze i lepsze podejścia do życia.

  • Mieszkam u naszych zachodnich sąsiadów i też byłem pod takim wrażeniem jak tu przyjechałem! Ale z czasem zauważyłem ze tu jest taki porządek bo jeden na drugiego za plecami z przyjemnością doniesie gdzie trzeba jak zauważy coś nie tak ! Coś nie tak czyli np: ze sąsiad ma za wysoką trawe w ogródku i nie ścina jej itp !W Polsce za komuny napiętnowano takie zachowania bo to oznaczało ze ktoś był po drugiej stronie barykady czyli tam gdzie stało ZOMO! Tu za zachodnią granicą bardzo mi się nie podoba to jak odgórnie tłumione są ludzkie naturalne emocje! Nie jest to w dobrym stylu powiedzieć co się myśli bo może ta osoba iść na skargę gdzie trzeba! Lepiej napisać maila za plecami! Kiedyś pytając sie o coś na komisariacie policji na własne oczy widziałem jak facet sie skarżył ze drugi facet pokazał mu środkowy palec! :)

    • To już ewenement w naturze 😉
      Wszędzie,na całym świecie będzie coś,co się podoba jednym,ale drudzy tego nie tolerują. i na odwrót.
      Ważne,aby widzieć te dobre zachowania i naśladować je w przyszłości,bo czegoś nas uczą przypadkowe spotkania z ludźmi.
      Przyklad z autopsji- opalalam się nad rzeką,zapomniałam zabrać krem z f50😉
      Przechodząca obok babeczka,po 40.Niemka-zaproponowała mi sama od siebie,że mnie nasmaruje kremem,żebym się nie spaliła.
      Ona zadowolona,ja tym bardziej,bo przy okazji poznałam jej towarzystwo,poklachalysmy o wszystkim i o niczym… Niby nic,a bardzo wiele.

      Pozdrawiam.

  • Super tekst zgadzam się z Tobą odnośnie uprzejmość Niemców. Różnice można zauważyć nie tylko jadąc na rowerze ale również w sklepie. Wchodząc do sklepu , galerii jesteś zauważony i przywitany uśmiechem w Polsce ostatnio byłam w galerii weszłam do sklepu i ekspedientka rozmawiała przez telefon i była bardzo zła ze jej przeszkodziła. Wiele takich przykładów mogłabym przytoczyć. Na prawdę rzuca się to w oczy po przekroczeniu granicy. Dotyczy to również urzędów w Niemczech urzędnicy są dla ludzi .Miło się czytało warto odwiedzić naszych sąsiadów, zabierajcie rowery i sami się przekonajcie ,pozdrawuam

  • Zacznę od komplementów :) .
    Naprawdę piękne zdjęcia. Wyczuwam dużą wrażliwość ;). Tekst również czytało mi się rewelacyjnie , a niektóre fragmenty z dużym uśmiechem na ustach i na głos – coby wszyscy domownicy mogli cieszyć się wraz ze mną. :) Nie , nie chcę być złośliwa , sama jak wyjeżdżałam do Niemiec ( Monachium) na wakacje i (na studiach ) do pracy wakacyjnej miałam bardzo podobne odczucia. Monachium zjeździłam na rowerze wzdłuż i wszerz. I w tamtych czasach napisałabym komentarz bardzo podobny jak większość tutaj. Dokładnie pamiętam jakim szokiem były dla mnie powroty do smutnych i nieuśmiechniętych gdańszczan…
    Teraz mieszkam w N. od kilku lat. Nie jest to wielkie miasto jak Monachium , raczej piękne zielone , malownicze tereny jakie pokazujesz na zdjęciach .
    Wszyscy mieszkańcy mili a jakże, witają się zawsze . Młodzieńcy z którymi jakiś czas temu jezdziłam autobusem , taszcząc na rękach 1,5 roczne dziecię i drugie 6 -letnie trzymające się kurczowo mojej nogi, również zawsze z uśmiechem mówili mi” hallo „a potem przyglądali się beznamiętnie jak rzucało mną i dzieciakami na zakrętach po całym autobusie… Zadnemu nie przyszło do głowy ustąpić mi miejsca..
    To jeden z wielu przykładów niezwykłej uprzejmości autochtonów .
    My w okolicy uchodzimy za ludzi barrrdzo towarzyskich, nieustannie to słyszymy :) ( moi polscy znajomi by się obsmarkali ze śmiechu ), bo 2 razy do roku odwiedzi nas moja siostra ( w święta) i czasem wpadną koleżanki moich dzieci i ich mamy..
    Uchodzimy tez za bardzo pomocnych , bo jak sąsiad chce wnieś pralkę sam , to mąż widząc to mu pomaga …Albo jak okolicę nawiedzi powódź to idziemy i pytamy sąsiadów czy mozna im pomóc … To nie jest tu normalne.Tak nam mówią i bardzo nam dziękują , zawsze.
    Masz rację ; na pewno można tu wypocząć . Miejsce niezwykle gęsto zaludnione, ze względu na swoje niewątpliwie urokliwe położenie , a bardzo ciche.
    Błoga cisza .
    Powiedziałabym nawet „Totenstille” :). Ludzi w ciągu 3 lat widziałam najwięcej podczas 3 Faschingów ( tutejsze karnawałowe korowody) i w trakcie wspomnianej powodzi. Nawet pieski nie zakłócają błogiej ciszy szczekaniem , choć w każdym domu jest przynajmniej jeden.
    Uprzejmość tutejszych kierowców tez jest nam znana , nawet bardzo dobrze :). Najczęście przejawia sie nieoczekiwanym hamowaniem i wpuszczaniem innych samochodów pomimo tego, ze miało się pierwszeństwo, albo nie wymijaniem ciągnika jadącego 20 km /h ( bo to nie grzeczne) i powodowanie wielokilometrowego korka…Ale , faktycznie rowerzystów traktują wzorowo ;).Jest jeszcze wielka niechęć do włączania kierunkowskazu i parkowanie na wąskich drogach po obu stronach i prawie na zakręcie ( nagminne!).
    Co do betonu w ogródkach .. u nas akurat stereotypy podtrzymane, bo ostatnio 2 sąsiednie ogródki przydomowe zostały ogołocone z drzew, a trawa zasypana kamykami na których postawiono gustowne granitowe prostopadłościany ( 3 na jednym trawniczku). Przynajmniej nie będzie hałasu przy koszeniu trawy. ;) .Pozdrawiam

  • Mieszkam w Metropoli ale nie odczuwam tego bo tonie w zieleni …sasiedzi multi-kulti ale szacunek i usmiech juz od otwarcia drzwi …. lecz tesknie za POLSKIM ZAPACHEM NATURY:-)

  • Proponuje jazdę rowerową w Köln
    Tutaj rozgrywa się na wszystkich ulicach wojna rowerzystów z kierowcami mimo ze rowerzysta jest na przegranej (grozi utrata życia) są agresywni i świecie przekonani, ze każdy kierowca ich widzi

  • Co do kultury niemieckich kierowcow, to musze przyznac, ze mam zupelnie inne odczucia. Od ponad pol roku mieszkam w Akwizgranie, w zachodnim Niemczech. Nie mam roweru, dlatego nie moge sie wypowiedziec z perspektywy rowerzysty, za to jesli chodzi o stosunek do pieszych, to jest on duzo gorszy niz w Polsce. Tylko czesc kierowcow zatrzymuje sie przed przejsciem dla pieszych, nawet jak ewidentnie stoje przed przejsciem. Skrecajac z glownej drogi w lewo nie patrza na pasy i juz prawie dwa razy zostalem przejechany :/. A kierowcy autobusow to juz „klasa sama w sobie”. Wiecznie spoznieni, wiecznie pedza, zamykaja drzwi zanim pasazerowie wejda do srodka. Rowerzysci jezdza chodnikiem, gdy maja pieknie wydzielony pas na drodze i dzwonia na przechodniow. I notorycznie lamia wszystkie przepisy jakie sie da, zjezdzajac sobie na przeciwlegly pas drogi i jadac pod prad, zjezdzajac na pasy kiedy chca itp. Oczywiscie sa to ogolne spostrzezenia i nie tycza sie kazdego. Moi znajomi z tego samego miasta maja podobne odczucia. ale mam wrazenie, ze to jest inna kultura jazdy, gdzie rowerzysta jest na pierwszym miejscu i robi sobie co chce. W Polsce oczywiscie rzadza kierowcy, ale i piesi sa w wiekszym powazaniu. Przepraszam za brak polskich znakow i pozdrawiam :)

  • Hey Karol, nie zgadzam sie z Toba ! Mieszkam w Niemczech od 20 lat i nie jest zawsze tak jak piszesz. Tutaj sasiedzi sie do mnie nie usmiechaja i nie mowia dzien dobry pomimo ze mieszkam tutaj od 10 lat w tym samym miejscu. Jak ja im powiem to tak, ale sami z siebie nie. A podobno mieszkam w otwartym miescie bo w hamburgu. Wszystko zalezy od ludzi.

  • Wiesz, że przykro się czyta Twój tekst i zastanawiam się, czy Ty jesteś Polakiem? Masz niemieckie nazwisko, więc może to się bierze z tego, że bardziej bliska Ci jest kultura niemiecka niż polska. Nie odnosisz wrażenia, że traktujesz Polaków z ogromną wyższością, pouczasz ich, jak się mają zachowywać, wyśmiewasz naszą kulturę. Jeśli ktoś nie chce machać ręką jadąc na rowerze, to proszę uszanuj to. My jesteśmy we własnym kraju a jako podróżnik chyba wiesz, że szanuje się obyczaje kraju, w którym się jest. Ludzie nie będą się uśmiechali, bo im ktoś kazał być Szczęśliwymi i Fajnymi – to nie Korea Północna. Polacy są zupełnie inni od Niemców, są indywidualistami, którzy cenią swoją niezależnośc i nikt nas nie zrobi Niemcami. Niemcy są bardzo karni, zdyscyplinowani i posłuszni, tam inaczej traktuje się przestrzeń publiczną i prywatną. Może Śląsk ma bliżej do czegoś takiego, ale ogólnie Polacy są chyba bardziej podobni do Anglików czyFrancuzów, bardziej na luzie, nie szyci wszyscy na jedną miarę. Kiedy czytam takie opinie, mam wrażenie, że ludzie, którzy je piszą, wstydzą się że są z Polski czy mają jakieś kompleksy. Ja się nie wstydzę. Mieszkam w Warszawie i zapewnim Cię, że tu ludzie na rowerach się do siebie uśmiechają i jest fajnie. Wołanie do każdego cześć jest dla mnie chore – uszanuj polskie obyczaje, przecież jesteś Polakiem :)

    • Może Śląsk ma bliżej, może mam niemieckie nazwisko, może, może, może. I co z tego? Wyrażam swoją opinię, tak samo jak Ty. Niestety jeśli chodzi o bycie otwartym na drugiego człowieka jesteśmy w tyle całej Europy. Zamknięci, poważni, obrażający się na każde zwrócenie uwagi w tej kwestii (jw.) Nie widzę akurat tutaj powodów do bycia dumnym i nie widzę nic złego w tym, że o tym pisze.

      • Na czym niby to zamknięcie ma polegać? Bo jak dla mnie powtarzasz jakieś nieprawdziwe opinie. Właśnie wg mnie Polacy są bardzo uprzejmi i gościnni a przy tym wszystkim naturalni – bez udawania. Mnie np drażnią sztuczne uśmiechy które w zasadzie nic nie znaczą a które są bardziej na pokaz, wykreowanym stylem do udowadniania że jest tak cudownie nawet jak nie jest. W Niemczech pracowałem trochę, mam też tam rodzinę którą odwiedzam i za nic w świecie nie chciałbym tam żyć. Wszystko pod linijkę, znajomości powierzchowne i „milion” zasad których trzeba przestrzegać. Drażni mnie też stwierdzenie w Twoim komentarzu, że od razu jesteśmy na tyle całej Europy.. naprawdę, bo się nie pozdrawiamy na każdym kroku i nie uśmiechamy? Niestety ten artykuł odbieram podobnie jak Claire..

          • Każdy opisuje SWOJE,WŁASNE wrażenia. Z własnych doświadczeń,przeżyć, spotkań z innymi ludźmi innych kultur.

            Nie widzę problemu w porównywaniu do polskiej Kultury,która jest nam najbliżej znana.

            A rzucanie aluzji do pochodzenia nazwiska osobiście uważam za brak kultury osobistej.

            Pozdrawiam.

  • Trafiłam na Twojego bloga poszukując ciekawych miejsc na planowanej wycieczce do Niemiec. Stwierdziłam, że ciekawy blog ale nie znalazłam tego czego szukałam więc zostawiłam sobie „na później” i dziś nastąpił ten dzień. Właśnie jestem po wycieczce, wróciłam dwa dni temu, z Spreewald, Brandenburgii. To nie jest moja pierwsza wycieczka po tym kraju i zgadzam się w kwestii kultury kierowców. Kierowcy mijając zatrzymują się żeby rowerzyści przejechali spokojnie nawet jeśli szerokość drogi wcale tego nie wymaga. Wyprzedzając robią to w sporej odległości a jeśli nie ma wystarczającej ilości miejsca na manewr snują się za rowerzystą. U nas niestety tak nie jest – kierowcy nerwowo i szybko wyprzedzają. Niestety sami rowerzyści również nie są bez winy i widząc jak jeżdżą niektórzy rowerzyści w moim mieście jestem przerażona. Notorycznie widzę przejeżdżających rowerzystów na czerwonych światłach, na ścieżkach rowerowych pędzą i wyprzedzają jakby brali udział właśnie w maratonie….Po pierwszym wyjeździe na rowerze do pracy w tym sezonie odpuściłam i dojeżdżam autem, pomimo iż zakładałam pierwotnie dojazd do pracy w sezonie na rowerze… za dużo stresu…
    Co do pozdrowień na wycieczkach weekendowych wcale nie jest źle. Ale nie wymagajmy żeby pozdrawiali na trasach mocno uczęszczanych, to tak jak w górach. Chodzę po górach i tam gdzie mało turystów pozdrawiamy, uśmiechamy się, zagadujemy…ale przecież nikt nie będzie mówić „cześć” wchodząc na morskie oko (widząc zdjęcie z wyborczej przerażające) czy błędne skałki, śnieżki.. gdzie tłumy…..
    Tak zgadzam się, że jesteśmy daleko w kulturze rowerowej od Niemców, Austriaków czy Duńczyków. Tam mają dobrze od lat rozwinięte ścieżki rowerowe, edukację, kulturę… my w Polsce nie, ale my sami rowerzyści jesteśmy trochę winni. Edukacja przede wszystkim!!

  • Witam.
    Ja z pytaniem o warunki nocowania typowo namiotowe. Przyszło mi do głowy wybrać się do Niemiec rowerem i parę noclegów chcę spędzić w namiocie. Sprawdzałem na stronach, które tu znalazłem i nic mi mądrego nie wyszło zatem zapytam wprost. Jak to jest z nocowaniem „na dziko” pod namiotem? Ewentualnie na polach namiotowych, kempingowych. Pytam o praktykę, bo w teorii wiem, że namiotu na dziko się nie rozbija :) Może coś doradzisz? :)
    Poza tym czytałem parę relacji i powiem, że fajne masz pióro, naprawdę milo się czyta.
    pzodr

  • Wlasnie wrocilam z wyprawy przez niemcy, belgie i francje. Niemcy jesli chodzi o rowerzystow to inny swiat, belgia nie powala (przynajmniej odcinek ktorym jechalam) ale z noclegiem na gospodarza wyrownali poziom. Co do francji wioski i ludzie to inny swiat im blizej paryza to tylko gorzej aroganci i brudasy. W przyszym roku wyprawa przez niemcy ale inny kierunek.

  • Czytając powyższy artykuł,miałam wrażenie jakby to były moje słowa.super!mam podobne wrażenie co do Niemców,ich kultury i otwartości.
    Samo halo,servus,grüß Got, a człowiek nie czuje się taki osamotniony.
    Również byłam w kilku Landach,ale najbardziej urzekły mnie Bayery… Natura,zieleń;życie jakby w buszu,a jednak blisko cywilizacji.
    Pozdrawiam.

  • Również Zastanawiałam się,skąd taka różnica w kulturze (zachowanie) niemieckiej a polskiej…
    Z obserwacji,własne wnioski:sytyacja ekonomiczna w DE jest na tyle stabilna,że Niemcy nie zamartwiają się na co dzień tak bardzo jak Polacy,których sytuacja zawodowa na rynku pracy nie jest zawsze superstabilna.
    Ponadto,stosunek kosztów życia do zarobku w DE jest na tyle rozsądny,że każdego stać nie tylko opłacić rachunki,wyżywić rodzinę,ale jeszcze coś odłożyć na urlop,albo wyposażyć pięcioosobową rodzinę w rowery z całym ekwipunkiem.
    Polacy sfrustrowani są przede wszystkim sytuacją ekonimiczno-polityczną.. tylko przez okres świąt Bożego Narodzenia są życzliwi.otwarci,bo to czas,który przypomina o tym,co w życiu najważniejsze.

  • Nie rozumiem tego wpisu trochę. Osobiście nigdy nie mam problemów z uśmiechem i pozdrowieniami od innych rowerzystów (pomijając może chłopów jadących do sklepu po piwko), a często to oni pierwsi mnie pozdrawiają jeśli jadę już zmęczony po kilkunastu dniach podróży. Problemem są oczywiście kierowcy i tu masz rację, wymijanie na przysłowiową gazetę przez kierowców ciężarówek i nie tylko, jest u nas na porządku dziennym, mimo że miejsca na szosie jest mnóstwo, aby móc wyminąć rowerzystę przynajmniej na odległość 1,5m. Zauważam jednak zmiany w dobrym kierunku i coraz częściej jednak kierowcy omijają mnie szerokim łukiem :) Czym jest spowodowane, to wymijanie rowerzystów na przysłowiową gazetę? Myślę, że winne są tu głównie 3 czynniki. Ignorancja, brak szacunku do nieznajomego i frustracja (nie skłamię chyba jeśli napiszę, że 90% Polaków to znerwicowani i sfrustrowani ludzie walczący z szarością dnia codziennego).

  • Ciekawy tekst, przybliza pozytywne bardzo zachowania sásiadów, którzy raczej za granicá swojego kraju czasem odpuszczaja co do kulturalnych zachowan, glównie dotyczy to mlodych, ale bierzmy dobry przyklad

  • Tez lubię pozdrawiac nieznajomych, bardzo. …bawi mnie ich zaskoczenie, kiedy na szlaku górskim mijamy się a ja im bach. ..dzień dobry mówię są całkiem fajni ci nieznajomi, naprawdę. …!

  • Zgadzam sie z Toba calkowicie! tez lubie Niemcy wlasnie dlatego :-) mieszkam tu juz od 5 lat, przeprowadzka w to miejsce, całkiem przypadkowa, bo mial to byc inny kraj. Nigdy nie myslałam, ze zostane tu tak dlugo, ze urodze tu dwojke dzieci i ze nie bede potrafila wrocic do kraju. Kocham Polske, i wiem ze tam kiedys wroce, jednak lubie mieszkac w Niemczech. Mieszkam w uroczej Bawarii, zachwycam sie czystym powietrzem cały rok, drogami rowerowymi przecinajacymi pobliskie górki i lasy, pieknem architektury i tak jak napisałes; życzliwym usmiechem mieszkajacych tu ludzi. Gdy w tym roku postanowilam wszystko spakowac i wrocic do kraju,…. poprostu nie potrafiłam tego zrobić, odwołałam wszystko na miesiac przed powrotem.

  • W Niemczech byłem na rowerze dwukrotnie, w Bawarii i na północy (Vorpommern, Meklemburgia i Rugia). W Bawarii podobało mi się bardzo, ale to raczej zaleta krajobrazów, dróg i zabytków niż ludzi. Z kolei na północy nie było dużo inaczej niż na naszym Pomorzu, a już Rugia była zdecydowanie przereklamowana.
    To w Niemczech i tylko w Niemczech zostałem (dwukrotnie) strąbiony przez samochód, gdy jechałem z przyczepką z dzieckiem. Długie, agresywne trąbienie, a nie pozdrawiające”bi-bip” , jak w Rumunii). Raz w Bawarii, w rejonie Schwangau, gdy jechałem po szosie, a nie po ścieżce rowerowej, która gdzieś tam podobno biegła polami po prawej… Drugi raz na Rugii, bo jechałem szosą zamiast „ścieżką rowerową” poprzecinaną krawężnikami i korzeniami rujnującymi asfalt. Po czymś takim nie da się jechać ze śpiącym dzieckiem. W Polsce nikt nigdy nie strąbił mnie z przyczepką. Jeśli chodzi o kulturę wyprzedzania, to w Niemczech jest lepiej, ale niewiele lepiej niż w Polsce. Zdarzało się wiele razy wyprzedzanie mnie na centymetry. Ale może to nie byli Niemcy tylko zakamuflowani Polacy?

    Co do ludzi: w Bawarii ok, sympatyczni i pomocni. Pod tym względem kontrast w porównaniu z północną Austrią, gdzie w miejscowości Gosau (Salzkammergut) nikt nie chciał pokazać nam, gdzie jest camping (byłem z półrocznym dzieckiem) ani nie pozwolono nam rozbić namiotu na łąkach za zabudowaniami.
    Z kolei na Rugii spotkała nas następująca sytuacja: wrzesień tego roku, jedziemy cały dzień, pada deszcz, 1,5 roczne dziecko ma już dość, płacze i krzyczy. Ale na szczęście w miejscowości Putbus są dwa kempingi. Na pierwszym pani za ladą mówi, że namioty są zabronione. Nie rozumiem takiego zakazu, zwłaszcza na kempingu, ale ok, są u siebie. Więc pytam, gdzie w takim razie będzie najbliższy kemping dla namiotów, bo dziecko już dalej jechać nie da rady, a żona jest w ciąży. Pani na to: „to nie mój problem” SZok… kulturowy!!!!! idziemy (bo jechać się nie dało)na drugi kemping w tej samej miejscowości. Kemping okazał się mariną, ale campery sobie stoją. Zelt verboten. WTF?! tu przynajmniej pani była na tyle uprzejma, że zaoferowała nam nocleg za 110 euro „i żeby się zastanowić, bo w nocy ma być bardzo zła pogoda”. Zrobiliśmy 3 godzinny postój, żeby córeczka odpoczęła i pojechaliśmy w deszczu dalej. W miejscowości Prora były kolejne campingi. Na pierwszym (to już trzeci tego dnia!) nie przyjęto nas, bo „tylko dla klubowiczów”. Dziecko i żona w ciąży nie pomogły. Mieli na tyle przyzwoitości, że pokazali nam na mapie położony niecałe 2 km dalej camping, gdzie wreszcie, po ciemku, mogliśmy się rozłożyć.
    Może mieliśmy pecha, może to echo NRD, może nieprawdziwi Niemcy. Nie wiem, ale w przyszłym roku jadę z rodziną do Szwecji, skąd mamy same pozytywne wspomnienia (uciekliśmy wtedy z Rugii do Szwecji).
    To tyle w temacie niemieckiej kultury jazdy, gościnności i uśmiechów. Wolę jednak polskiego ponuraka i jego „a rozbijta się gdzie chceta”.

  • Po przeczytaniu wpisów tak sobie myślę, że większość z narzekających umie być tylko gośćmi, którzy oczekują od otoczenia uprzejmego ugoszczenia. Najpierw tworzycie sobie i innym przekleństwo ze wspólnej sprawy – z narodu, z polskości. Potem narzekacie na to, co sami uczyniliście przeklętym. Wiele osób mieszkających w Niemczech podziela ten sposób patrzenia na rzeczywistość. Nie umiecie być gospodarzami, którzy dbają o wspólną sprawę. Nie chcecie być u siebie, bo bycie u siebie wymaga gospodarskiego podejścia.

    • „Czy może homogeniczność, zamknięcie naszego kraju na innych spowodowały, że tak bardzo uważamy za niebezpieczne nawiązywanie kontaktów z nieznajomymi, okazywanie im (nie daj Boże!) życzliwości?”

      Bardzo chybione myślenie. To ci inni dobrze postarali się, aby im nie ufać. Trzeba mieć niezłe ubytki w znajomości dziejów kraju, aby nie wiedzieć jak poczyniali sobie z nami i naszym krajem nasi kochani sąsiedzi oraz mniejszości nasz kraj zamieszkujące. Można różnie rozpatrywać sprawy wynikające z rozrostu Rzeczypospolitej na wschód, który poskutkował tylko pozornym wchłonięciem innych narodowości, ale w przypadku Niemców oni sami od samego początku pracują na nieufność.

  • Fajny tekst. Jakże boleśnie pokazuje to co widzę na co dzien. Ja też mam w zwyczaju wyprzedzać rowerzystę tak jakbym wyprzedzał auto – z maksymalnym możliwym odstępem. Też czekam aż z przeciwka nic nie pojedzie zamiast przeciskać się obok. Mimo, że od napisania tego tekstu minęło 3 u nas nic się w tej kwestii nie zmieniło i większość kierowców nadal traktuje rowerzystów na drodze jak śmieci. Lubię rower jednak ze względu na obawy o własne życie preferuje tylko jazdę po nieutwardzonych szlakach. Sam też nie raz próbowałem bawić się w życzliwość i uśmiechy jednak z reguły bez wzajemności. No chyba, że wybierzemy się nad zachodnie Pomorze. Tam połowa mijanych na szlaku rowerzystów to właśnie nasi zachodni sąsiedzi i faktycznie większość z nich uśmiecha się i pozdrawia. Mile to.

  • Cisza i spokój na mnie również zrobiły ogromne wrażenie. Tyle miejsc do wyciszenia i weekendowego relaksu to coś pięknego niestety w Polsce nie spotykanego :)