Park Narodowy Mavrovo – Macedonia

Jeśli dotychczas komuś było mało i narzeka, że widoki słabe i w ogóle, to jestem pewny, że dzisiejszy dzień, a właściwie jego końcówka wszystko nadgoni z naddatkiem. W Macedonii zawitamy tylko na 2 noclegi. Oba na dziko, ale też grzechem było by spać u gospodarza, kiedy wokoło tyle przytłaczającej wolnej przestrzeni.

IMG_2893

Wstając o godzinie 8 i wyruszając w okolicach 9, mamy nadzieję na dość lekki dzień. W planie było dojechać do Parku Mavrovo i tamże rozbić się na samej górze. Dodatkowo mapa mówi, że do celu jest niespełna 90 kilometrów. Nie było jednak tak cukierkowo. Słońce piekło dość solidnie, a my źle pojechaliśmy na rozwidleniu dróg i zamiast skrócić sobie prawym brzegiem rzeki, pojechaliśmy kilkukilometrowym objazdem i to w dodatku cały czas pod górkę. Niby górka nie była jakaś z tych alpejskich, ale mimo to bardzo nas wymęczyła.

Mavrovo – perełka Macedonii

Duża część dzisiejszej trasy biegnie bardzo ciekawymi miasteczkami. Czuć inny klimat w porównaniu z Kosowem czy Serbią. Taka bardziej orientalna atmosfera. Ludność w dużej części muzułmańska, to też wszystkie restauracje – z racji trwającego ramadanu – są zamknięte. My jako przyjezdni siadamy sobie na werandzie jednej z nich wcinając bułki z czekoladą, pociskając pomidorami, konserwami i bananem. U Wojtka znajdzie się nawet gibanica! Mimo, że ludzie muszą czekać do godzin wieczornych na koniec postu, nikt nie ma do nas pretensji o publiczne jedzenie. Nawet przysiada się do nas kilka osób, żeby zadać kilka standardowych pytań niecierpiących zwłoki. Chwile pogadaliśmy, daliśmy sobie zrobić po portrecie i w drogę.

Życie w miasteczkach wydaje się płynąć swoim tempem. Co chwila ktoś polewa wodą ulicę, żeby tylko mu się nie zakurzyła dopiero co odmalowana elewacja. Inni zaś podlewają kwiatki, a kolejni spłukują krew z dopiero co rozebranej krowy. Z tego powodu często zdarzało się tak, że środkiem drogi płynął całkiem niezłych rozmiarów potok. Mężczyźni głównie przesiadują gdzieś na ławeczkach w cieniu, komentując rzeczywistość. Kobiety zaś w większości zajmują się domami, z rzadka wychodząc na zewnątrz.

Kontynuując podjazd dojeżdżamy wreszcie pod bramę oznajmiającą, że przekraczamy granicę parku narodowego Mavrovo. Po krótkiej chwili naszym oczom ukazuje się duża tafla wody parkowego jeziora, ze swoim słynnym, zalanym przez wody jeziora, kościółkiem katolickim. No właśnie zalanym. Jakie było moje rozczarowanie kiedy to dotarliśmy do ów kościółka. Wszystkie zdjęcia jakie widziałem przed wyjazdem w sieci, ukazywały go podtopionego dobre kilka metrów. Tak akurat wyszło, że pojawiliśmy się w okresie, kiedy to od kilku miesięcy już nie padało w okolicy i tym samym poziom wody znacznie się obniżył. Cały kościółek stoi teraz na suchym piachu, a do brzegu jeziora też ma dość daleko. Przynajmniej będzie jedna fotka w sieci z niezalanym kościółkiem.
Mavrovo

Mavrovo (tak się też nazywa miasto przy jeziorze) to tak zwane sky center. W zimie przyjeżdża tutaj podobno sporo gości ze swoimi nartami, żeby to pośmigać po okolicznych górkach. Teraz kiedy do sezonu zimowego daleko, wszystkie okoliczne pensjonaty stoją puste, czekając tylko na jakiegoś turystę. Niestety my także nie damy im zarobić, ponieważ musimy jeszcze wspiąć się dziś pod kolejną górkę. Podjazd startuje od samego jeziora. Pierwszy raz trzeba zrzucić przerzutki na 1:1. Nie ma tego dużo – raptem kilka kilometrów, ale bardzo szybko pokonujemy dość spore przewyższenie.

Park Mavrovo – ciekawe miejsce w Macedonii

Nachylenie tak na oko jest w granicach nawet 18% i jest to zdecydowanie najcięższy podjazd wyprawy. Wszystko zostaje wynagrodzone już po niedługim czasie, kiedy docieramy na górę. Widok niczym z Władcy Pierścieni. Wszędzie góry i łąki. Z dala można usłyszeć i zauważyć stada owiec wracające do jakiejś bacówki. „Teraz to ja rozumiem sens takiej wyprawy” – rzuca Wojtek. I trudno się nie zgodzić.

Nie wiemy jak tam się zapatrują straże parku narodowego (o ile jakieś są) na spanie pod namiotem, ale nauczeni zasadami panującymi w naszych parkach, bardzo uważamy, żeby tylko nie zostać zauważonym przez jakieś nadjeżdżające auto. Jak tylko słyszymy samochód, to od razu padamy na ziemie i nasłuchujemy czy nas zauważył i się zatrzymuje, czy jednak przyspiesza i odjeżdża.

Kiedy nastała noc naszym oczom ukazał się niesamowity widok. Niebo czarne jak węgiel, rozświetlone zostało milionami gwiazd. Nigdy przedtem nie widzieliśmy czegoś takiego. U mnie na Śląsku i u chłopaków w Krakowie widać może 10% z tego, co widzieliśmy tej nocy. Tutaj jesteśmy z dala od jakiegokolwiek miasta i lamp ulicznych. Księżyc będąc w nowiu, także bardzo sprzyjał obserwacji nieba. Po zjedzeniu kolacji pierwszy raz żałowałem, że nie mam przezroczystego namioty lub też, że nie mogę rozłożyć samej moskitiery. Gwiazdy były tak imponujące, że aż szkoda było iść spać.

W końcu jednak zmęczenie wzięło górę. Zamknąłem się w namiocie próbując zasnąć. Okazuje się, że nic z tego. Kolejne ciekawe zjawisko miało miejsce w nocy. Cisza! Było tak cicho, że nie dało się spać. W uszach szumiało i piszczało, że aż musiałem zaaplikować sobie porcję muzyki. Później już udało się zasnąć bez problemu. God bless mp3! Kiedy w nocy słuchawki wypadły z uszu, zaczął się etap schizowania. Zacząłem nasłuchiwać każdego szmeru. Mimo, że wiatru nie było, to co chwila słyszałem jakby coś tam obok namiotów szeleściło. Obawy w sumie były uzasadnione, ponieważ kiedy pytaliśmy wcześniej kilku pasterzy czy są niedźwiedzie odpowiedzieli twierdząco. Tak są! Dwa!! Dlaczego tylko dwa? Może nas nie zrozumieli i jest ich dużo więcej? Albo my nie zrozumieliśmy ich i są 2 na kilometr kwadratowy? Mimo wszystko zrobiliśmy zasieki z rowerów i czego się tylko dało, a jedzenie powędrowało do worka i do namiotu.
Zdecydowanie najlepszy nocleg na dziko.

Park Mavrovo to zdecydowanie jedno z najpiękniejszych, najciekawszych miejsc na Bałkanach jakie odwiedziliśmy!

Zapraszam także do zobaczenia krótkiego filmiku ;)

Dzień 17. 97km 6h37min. 14,66km/h

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

7 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

  • Cześć! Pewnie to pytanie pojawiło się już wielokrotnie, ale i tak je zadam – jakim aparatem robisz zdjęcia? (bardzo mi się podobają:))

  • Ok, już wiem, znalazłam odpowiedni wpis na fejsie. Już nie musisz odpowiadać po raz milion pierwszy:)

    • Ależ żaden problem! ;)

      Na Bałkanach miałem jednak kitowy obiektyw, później już nieco lepszy 17-85mm ;)

    • Hej! Ja przykrywam rower zawsze plandeką, celem zabezpiecznia go przed kradzieżą. Mam dość płytki sen, a plandeka przy każdym poruszeniu jej jest dość głośna. Jeśli śpisz twardo do polecam przypiąć je dodatkowo do drzewa tudzież namiotu ;)

  • […] Perełka tego wyjazdu. Jedne z najpiękniejszych gór na Bałkanach. Miejsce, które znalazłem podczas rutynowego przeszukiwania Google Earth (tutaj więcej o tym jak szukam ciekawych miejsc w podróży) i które uznaję zdecydowanie za najpiękniejsze jakie odwiedziliśmy. Spokojne plato zlokalizowane w zachodniej Macedonii na terenie rozległego Parku Narodowego Mavrovo to zdecydowanie najbardziej zjawiskowe miejsce jakie widziałem na Bałkanach. To było pierwsze tak zionące pustką miejsce, które w życiu widziałem. Od tego momentu pokochałem właśnie takie pustkowia, gdzie nic się nie dzieje, jedynym gościem jest hulający wiatr, a wokoło tylko są góry. Jak tak sobie teraz myślę, to chyba od tego zaczęły się wyjazdy właśnie w takie opustoszałe miejsca jak późniejszy Pamir, podróż do Mongolii czy tegoroczne góry Atlas w Maroku, które chcemy odwiedzić. Tutaj więcej zdjęć i opisu z Mavrova. […]