Ponowne powitanie z Austrią i powrót do Polski

Ostatni dzień mojej dziewiczej wyprawy rowerowej i znowu witamy się z Austrią! Dzisiaj czeka mnie najbardziej męczący podjazd na całej trasie. Spytacie dlaczego – przecież podjazd pod Hochtor był dłuższy i bardziej stromy? Zgoda. Problem polega na tym, że nie spodziewałem się takiej męczarni i tak wysokiej przełęczy ( 1611 mnpm – Vrsic / Werschetzpass – najwyższa w Słowenii). Nie byłem przygotowany psychicznie na taki podjazd. Co zakręt wypatrywałem jakiegoś wypłaszczenia lecz nie mogłem się go doczekać. Dobijające były jeszcze tabliczki oznajmujące – jak się później domyśliłem – zakręty do końca podjazdu.

Morale w dodatku obniżało to, że musiałem być w okolicach godzin popołudniowych w Villach, skąd miałem pociąg powrotny do Wiednia i zdążyć na 23 na odjazd busa do Katowic.

Za prawdę powiadam wam! Siła tkwi w głowie. Jeśli mentalnie przygotujesz się na podjazd i nie będziesz wyczekiwał szczytu – bo i tak wiesz, że prędko się go nie doczekasz – to wtedy jedzie się spokojnie i miło. Inaczej będzie to droga przez męki. Właśnie tam zdałem sobie sprawę jak psychika może wpłynąć na osiągi… coś niesamowitego. Do przejechania miałem stosunkowo niewiele. Nieco ponad 50km, a zajęło mi to – ze względu na podjazd – dość dużo czasu. Kiedy udało się uporać z przełęczą i zjechałem do ostatniego miasta przed granicą (Kranska gora) na dobitkę dostało mi się jednym z najbardziej stromych odcinków jakimi było dane mi jechać. Nachylenie jak mówił znak wynosiło 18% i tak przez 3 kilometry.Szczęśliwie do samego Villach był już tylko przyjemny zjazd. Tamże udałem się na ostatnie zakupy z nadzieją, że w sklepie Spar dostane moją ulubioną kawę w kartonie. Niestety mocno się rozczarowałem. Pani ekspedientka pobiegła nawet po szefa, żeby pomóc w szukaniu kawy. Powiedziałem, że kupowałem ją w innym sparze to jakim cudem nie ma jej u was? Niestety zapomniałem dodać, że poprzednia była kupowana jakieś 200km na zachód.

Polecam osobny wpis o zimowym pobycie w Austrii.

Miasto dość spore wiec trochę zajęło mi znalezienie stacji kolejowej. Udałem się do kasy gdzie się okazało, że żeby otrzymać 'discount for student’ trzeba posiadać magiczną legitymację o której ja nawet nie myślałem przed wyjazdem. Tym sposobem zapłaciłem 50euro za pociąg do Wiednia. Po dotarciu na miejsce po jakichś 4godzinach (pociąg jechał lekkim objazdem) udałem się na poszukiwanie dworca z którego miałem wracać busem do Polski, który wcześniej zarezerwował mi Darek.

Na moje szczęście postanowiłem zapytać o drogę pewnego Krisa, który także wracał tym samym pociągiem z Villach i również z rowerem. Ludzie są dobrzy. Kriss jechał specjalnie ze mną kilka ładnych, żeby pokazać mi dworzec.
Ludzie są naprawdę dobrzy..

Na miejscu miałem jeszcze z 3,4 godziny do odjazdu autobusu. Chciałem coś pozwiedzać w Wiedniu, zobaczyć centrum czy coś. Bałem się tylko, że będę miał problemy z powtórnym znalezieniem dworca, a i na drugiego takiego Krisa mogę już nie trafić. Spasowałem i przesiedziałem ten czas przy Wurst Stand’zie na ławeczce, racząc się jakimś dziwnie wyglądającym mięsem mielonym. Bus przyjechał na czas. Pokazałem numer rezerwacji (cena biletu 100zł). Rower wrzuciłem do bagażnika i w drogę do ojczyzny.

Ps. Po powrocie do Polski w Katowicach dopadła mnie pierwsza awaria (sic!). Przy przykręcaniu koła zerwałem gwint..

Podsumowując. Jeśli ktoś kiedyś dzięki tej relacji z wyprawy wybierze się w swoją podróż – będę niezmiernie szczęśliwy. Szczęśliwy, że tak samo jak ja zostałem natchniony przez innych, tak sam mogę być czyjąś inspiracją.

Dziękuję i do następnej relacji wyprawowej za rok! :)

Shashin Error:

No photos found for specified shortcode

Dzień 14. 70km. 6h38min. 10.75km/h

Będąc też przy Alpach, polecam film i wpis o najlepszej trasie rowerowej w Europie, jak ją niektórzy nazywają – Alpe Adria.

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

13 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

  • Hej !
    wspaniała wyprawa i zachęcające jest to, że tak wysokie przełęcze jak Hohtor są dostępne niemal dla każdego – nie tylko dla mistrzów świata kolarstwa szosowego. Wspaniale, że sprzyjała pogoda, wspaniale, że sprzyjali „gospodarze”, Podziwiam determinację, ale nieco razi mnie Twoje podejście w sprawie „sępienia” kolejnego piwka – rzeczywiście miałeś aż tak napięty budżet ?!

    • Heeej! To takie bardziej moje poczucie humoru… zresztą jak to teraz po tych 3 latach czytam to też się dziwie, że to napisałem ;)

  • Podziwiam! Chciałabym tak kiedyś pojechać w świat na rowerze. Podoba mi się ta wolność, niezależność i przygoda. Może kiedyś…
    Fajna stronka, będę zaglądać :)
    Pozdrawiam

  • Świetna wyprawa :) Właśnie też planuję wypad rowerowy z żoną do Austrii i mam parę pytań. Pierwsze to jak zmieściłeś wszystkie rzeczy do tych sakw? :) Jakie rzeczy wziąłeś ze sobą, oprócz namiotu, śpiworu, kuchenki? Ile ubrań?
    Będziemy mieli troche mniej czasu, dokładnie 9 dni z czego 2 dni chcemy spędzić w Niemczech u rodziny pod Monachium. Jaki region Austrii najbardziej polecasz? Taki z najlepszymi widokami i ścieżkami rowerowymi :)
    Z góry dzięki za odpowiedź, pozdr

  • Cześć

    Czy uważasz że rower szosowy jest dobry na takie dalekie samotne wyprawy ? I taki minimalistyczny bagaż w formie plecaka? Czy to ma sens ?

    • To wszystko zależy gdzie chcesz jechać i ile chcesz wydać. Jeśli Cie stać to możesz jechać tylko z portfelem i stołować się w restauracjach, spać w hostelach. No ale tez kwestia, GDZIE? Nie zawsze są też hostele i restauracje, tak samo jak i asfalt na drodze.