Gruzjo kochana, nie idź tą drogą!

Gruzjo! Piękna, dzika, gościnna. Rozkochujesz w sobie coraz większe rzesze ludzi. Masz ogromny potencjał. Czy nie widzisz tego?  Nie idź w ślady Egiptu, Grecji, Tajlandii czy Chorwacji – krajów zabudowanych hotelami, „atrakcjami” turystycznymi. Gruzjo! To co jest Twoją siłą, to nie leżaki na plaży czy wielogwiazdkowe hotele. Nie taką Gruzję chcemy oglądać. Nie niszcz tego!

Gruzja ma bardzo sprecyzowane plany promocyjne. Rządzący zdają sobie sprawę z ogromnych pieniędzy drzemiących w przemyśle turystycznym, a także,  jak pozytywną opinię ma ich kraj w Europie. Inwestują coraz większe pieniądze w przemysł turystyczny, stawia się liczne restauracje i nieprzyzwoicie drogie, luksusowe hotele.  Za cel postawili sobie sprowadzić do siebie jak najwięcej ludzi, jednak chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tego, co jest prawdziwą siłą Gruzji, co powoduje, że ludzie się w niej zakochują i co mogą poprzez swoje działania bezpowrotnie zniszczyć.

Dwa różne punkty widzenia.

Mam porównanie. W Gruzji byłem w zeszłym roku. W wakacje. Gruzja mnie oczarowała, jak wielu przede mną i jak wielu jeszcze oczaruje przez najbliższe lata. Piękni, gościnni ludzie, pyszne jedzenie,  rozciągające się hen daleko dzikie góry, porośnięte  soczyście zielonymi lasami doliny. Pochowane daleko w górach wsie, wymagające, bajecznie piękne trasy trekkingowe. Taka Gruzja pozostaje w pamięci na długo, tak ja też ją zapamiętałem.

Po roku, wraz z dziewięcioma innymi blogerami zaproszony zostałem przez ministerstwo turystyki Gruzji. Wróciłem przedwczoraj. Celem wyjazdu miała być promocja Gruzji. Zaproszeni zostaliśmy jednak nie po to aby pokazać nam owe wielkie przestrzenie, przepastne  góry, czy kamienne wieże z których słyną Gruzińskie wsie – lecz po to, aby zobaczyć betonowo-szklane hotele, kasyna, ekskluzywne restauracje, w których przygrywa się na żywo utwory europejskich wykonawców i wiele innych, mało kojarzących się z Gruzją miejsc.

IMG_1549

Promocja nie tego co trzeba.

Założenie było jasne – pokazanie nam walorów Gruzji. U podstaw całego przedsięwzięcia zaszła chyba jednak wielka pomyłka. Zamknięci zostaliśmy w 5-gwiazdkowym hotelu Radisson. Wygodne  łoże z widokiem na morze, sauna, basen, siłownia. Goszczeni byliśmy na najwyższym światowym poziomie, każdy ładnie się do nas uśmiechał, dogadzał, dostaliśmy nawet swojego przewodnika. Spod samego hotelu, każdego dnia zabierani byliśmy specjalnie wynajętym busem i do późnych godzin wieczornych obwożeni byliśmy przez kolejne atrakcje Adżarii.

Pokazywane były nam kolejne domy wina, prezydencki apartament w hotelu Georgia Palace, liczne Spa, kasyno, udaliśmy się też na pokazową gruzińską biesiadę. Zawitaliśmy także do Ogrodu Botanicznego Batumi, parku linowego czy sadu pomarańczowego. Trafił się też jeden monastyr.

Była też sortownia pomarańczy, mandarynek i innych cytrusowatych. Oprowadzono nas po wielkiej hali, gdzie w pocie czoła, dziesiątki przepasanych chustami kobiet wyłapywało spośród przetaczających się po kolejnych taśmach pomarańczy te zielone lub uszkodzone. Nie do końca wiem co miało to na celu, jednak czułem się zdecydowanie nie na miejscu.

Ewidentnie chcą się pokazać, nie bardzo wiedzą jednak z której strony. Ministerstwo pompuje ogromne pieniądze w przemysł turystyczny. Sezon trwa tutaj raptem 2,3 miesiące, przez resztę roku stoją one puste. Żeby popularne sieciówki jak Sherathon czy Radisson nie zamknęły się ze względu na nierentowność swoich hoteli, rząd gruziński pompuje weń ogromne pieniądze. W Batumi równolegle buduje się kilka kolejnych hoteli – na ukończeniu jest podobno Hilton.

IMG_0837

Gruzjo, do cholery! Czemu na siłę chcesz zmieniać swój wizerunek? Źle Ci z tym, że masz tak dobre opinie? Czemu aspirujesz tak bardzo do grona wszystkich tych krajów zalewanych amatorami plażowania, zimnych drinków i wycieczek fakultatywnych. Nie rób tego! Są inne, przynoszące równie wysokie przychody inwestycje turystyczne. Promuj coś innego, masz góry! To w nich tkwi potencjał, nie na nizinach Adżarii.

Ciągle jest nadzieja, Gruzjo kochana. Na razie nowotwór zagnieździł się tylko na wybrzeżu, jednak jak tak dalej pójdzie, turystyczna machina pożre powoli całą Gruzję. Kolejne zębatki w postaci wątpliwej jakości atrakcji turystycznych zaczynają tworzyć jeden, wielki, coraz sprawniej działający mechanizm, którego nic później nie zatrzyma, a znana nam Gruzja zniknie na zawsze. Przy tak ogromnych inwestycjach i jeszcze większych aspiracjach rządzących, kwestią czasu jest, kiedy ta piękna Gruzja, którą można jeszcze oglądać odejdzie w niepamięć. Na zawsze.


Karol Werner

Wady i zalety turystyki

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

77 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

  • Smutno mi gdy to czytam. Bo czytając widzę przed oczami Sri Lankę – gościnności północy i pogoń za zielonym pieniądzem południa. Widzę niesamowitą gościnność, wspaniałe przestrzenie, urok trudu znalezienia transportu, dziurawe drogi, gruzińskie biesiady. Gruzję, w której tak jak Ty zakochałam się zeszłego roku. Piękno kraju tak europejskiego i azjatyckiego za razem. I przyszłość, która zrobi z tego kraju kolejny masowy produkt turystyczny, który stanie się ofiarą własnego sukcesu. Smutne to. Ale obawiam się, że nieuniknione.

    • Mi też smutno gdy czytam ten tekst – ale z zupełnie innego powodu.
      Masz pretensje do Gruzinów że dywersyfikują swoja ofertę? że chcą żeby przyjeżdżali tez do nich ludzie z kasą a nie tylko pięknoduchy którym wydaje się że będą za piękny uśmiech podróżować sobie po kraju? Na nich nie zarobią, ale ktoś kto zatrzymuje się w Radissonie zostawi kasę nie tylko tam, ale też choćby w knajpach na bulwarze czy u pani z pamiątkami. A Gruzja już teraz cierpi moim zdaniem na opinii taniego i dzikiego kraju, gdzie każdy Gruzin jak tylko usłyszy że jesteś Polakiem to z miejsca wyprawi suprę na pół wsi. Jasne.

      Masz pretensję za to że wozili Cię busikiem i próbowali pokazać się od najlepszej strony? Chyba nie znasz Gruzinów – to oczywiste że jako ich oficjalny gość musiałaś mieć zaplanowany każdy dzień, bo przecież gościa nie zostawia się samopas tylko się nim zajmuje. Sorry, taka mentalność. Nawiasem mówiąc – widać jaką klasę sam pokazujesz narzekając na ich gościnność. Profeska.
      I proszę – nie pisz o Gruzji „kochana”: więcej w Twoim tekście egoizmu i protekcjonalności niż miłości.

      • Nie narzekam na gościnność. Przeczytaj sobie tekst jeszcze raz, ze zrozumieniem. Później przeczytaj komentarze pod wpisem i na koniec napisz komentarz raz jeszcze. Rzuciłem – całkiem umyślnie – nieco kontrowersyjny wpis, żeby zachęcić do dyskusji na temat wad i zalet turystyki zorganizowanej. Jak widać udało się.

  • Ja mam jeszcze nadzieję, że to nie pójdzie dalej. Obym nie była naiwna… w Gruzji byłam dwa lata temu, krótko przed wprowadzeniem tanich połączeń lotniczych i do takiej Gruzji tęsknię. Smutno mi było czytać Twój wpis.

  • Hm…. może po prostu nie jesteś 'targetem’ takich wyjazdów?
    A władze wiedzą, że więcej zarobią na takich turystach, którzy chcieliby się przespać w dobrym hotelu, być obwiezieni, mieć przewodnika, etc. niż na backpackerach…
    Przykre ale prawdziwe. Smutne? W pewnym sensie tak, ale z drugiej strony… czy my trudno sie władzom i mieszkańcom (nie tylko Gruzji, ale i innych podobnych państw) dziwić, że chcą iść do przodu i zarabiać.

    • Tu nie chodzi o bycie targetem, czy nie. Chodzi o to, co władze decydują się promować. Nie mam nic do hotelów i restauracji. Myślę jednak, że jakbyśmy spali w jakimś odrapanym homestay’u (i o nim coś napisali), to więcej by z tego pożytku było dla zwykłych Gruzinów, aniżeli z tego, że spaliśmy w hotelowej sieciówce. W takim wypadku zarobią najwięcej władze i właściciele tychże hoteli, nie ludzie – jak zresztą sam zauważyłeś :)

      • Chyba jednak chodzi o wszystko – i o target i o władze i o to co się podaje blogerom :)
        A polskim backpackerom to chyba akurat Gruzji nie trzeba reklamować – przecież tam prawie nie ma innych turystów niż polscy backpackerzy :D

    • Zgadzam się z Tobą amasedObserver, zły target sobie obrali. Niestety prawda jest taka, że wszystkie kraje się zminiają, nawet zamknięty Bhutan. I Gruzja też się zmini, czy tego chcemy, czy nie. Zgodzę się na pewno z tym, że dobrze byłoby, gdyby rozwój szedł w bardziej zrównoważonym kierunkiu, choć ostatnio będąc w Tajlandii zauważam, że tam gdzie w gre wchodzą duże pieniądze, turystyka staje się biznesem nakierowanym na maksymalny zysk, często kosztem środowiska i najuboższych. To samo dzieje się teraz w Birmie. Taka smutna rzeczywistość, ale machina przemysłu turystycznego jest tak silna, że chyba nie sposób tego nakierować na inne, nieco zdrowsze tory. Z bardziej pozytywnej strony, są w Gruzji regiony niemalże całkowicie zapomniane przez rząd i turystów, np Samagrelo (wioska Balda jako świetny punkt wypadowy – liczba hoteli i guesthousów – zero). Myślę, że minie wiele wiele lat zanim tam nagminnie zaczną trafiać turyści. Pozdrawiam

  • Smutne, ale właśnie Ci którzy mieszkają w takich drogich betonowych hotelach zostawiają najwięcej pieniędzy, nie ci, którzy pragną poznać kraj od innej strony często korzystając z gościnności rodowitych Gruzinów, czy śpiąc gdzieś w głuszy pod namiotem. To właśnie na ludziach gotowych zapłacić fortunę za wygody, restauracje z 5* jedzeniem, czy wstępy do rozreklamowanych w przewodnikach miejsc zarabia się najwięcej. Smutne, ale prawdziwe. Chcąc zarobić na turystach wiele państw musi zrobić to kosztem niepowtarzalności tych miejsc.. bo ile razy słyszałam gdzieś na ulicy zdanie: chodźmy do McDonalda, tam przynajmniej wiemy czego się spodziewać, a tak trafimy do jakiejś wątpliwej knajpy i wydamy kasę na coś co później nie będzie nam nawet smakować.

    • Tylko pytanie – kto na tym zarabia? Do kogo idą pieniądze tych bogaczy? Ci nocujący w Sheratonie czy Hiltonie nie pojadą na prowincję, bo prowincja w ogóle ich nie interesuje, boją się jej. Nabiją oni jedynie kieszenie właścicielom hoteli i luksusowych restauracji, a potem działać będą jeszcze na szkodę tych biednych Gruzinów, trudniących się domowymi biznesami gdzieś daleko w górach, opowiadając znajomym jaka to Gruzja jest rozwinięta, bogata, europejska. Ludzie prowadzący małe knajpki, czy domy gościnnych nie dostaną z tego ani grosza. Dalej będą klepać biedę.

      • no ale Karol ludzie prowadzący małe hostele na Tobie też jakoś szczególnie nie zarobią, bo spisz gdzieś na dziko pod namiotem i jedziesz z zapasem zupek chińskich i kabanosów. Miło sobie pogawędzisz z babcią, podziękujesz za gościnność a ona nadal będzie klepać biedę. Każdemu żal jest pięknych widoków, sama zdecydowanie wolę naturę niż architekturę i wiadomo, że wielkie molochy wszystko psują, i większość ludzi, kótrzy wolą odkrywać niż się wylegiwać będzie z tego powodu cierpiała, ale Gruzja w tustystyce widzi szansę i potencjał, więc probuje Nie chcę umniejszać wartości blogerów, ale od opisów na blogu ludziom a danym kraju się lepiej żyć nie będzie.

        • Oj tutaj się nie zgodzę. Promuję wyjazdy do Gruzji (na własną rękę) na swoim blogu od jego początku. Dostałem dziesiątki maili od ludzi jadących do Gruzji, bo przekonałem ich tym swoimi postami. Nie uważam też, że ja nic nie daje samym Gruzinom. Także kupuję jedzenie, także zapłacę za marszrutkę czy cokolwiek. Wiadomo – w miarę moich możliwości. Jednak nie zgodzę się też, że Ci hotelowi zostawią więcej. Oni siedzą w hotelach, boją się je opuścić. Oni nie jadą w góry kupić butelki wina od jakiegoś pasterza. Norweska autorka jednej z książek wydawnictwa czarne udowodniła, że większość pieniędzy z all inclusive i tak zostaje w łapach korporacji, a lokalni żyją cały czas na tym samym, niskim poziomie. No niestety.

      • bzdura – to że ktoś wybiera hotel o wyższym standardzie nie znaczy że sie boi z niego wyjść – skąd ta teoria? po za tym 5* to nie zawsze all inklusive ja np. nocuje zawsze w hotelach min 3* a mimo to zwiedzam wiochy, spaceruję po okolicach innych niz centrum, jem tam gdzie tubylcy – więc nie możesz zakładać, że jedno wyklucza drugie. hotele o wysokim standardzie nie oznaczają że są dla bogatych nie majacych pasji zwiedzania ludzi. takie hotele jak dobrze zakombinujesz mozesz miec w bardzo bardzo niskich cenach, więc po co spać w hostelu bez łazienki jak w tej cenie mogę mieć pokój z pięknym widokiem i basenem w którym odpoczne po całodziennym zwiedzaniu?

  • liczy sie kasa… lezakowicz ma kase i chetnie ja zostawi w Gruzji… Co im po backpackersach którzy kupuja lot za 100zl i jeszcze potem by chcieli wbic na biesiade na ktorej sie najedza za friko.

    Nie dziwi mnie to wcale.

  • Czytałem te Wasze „wyprawowe” (w duuużym cudzysłowie) wpisy, kolorowe zdjęcia i zastanawiałem się, jaką Gruzję pokazuje Wam Gruzja… Najbardziej podobało mi się określenie „Vegas” w poście kogoś z Was. Wypisz-wymaluj, takie miałem skojarzenia. Kolorowe neony, kasyna…

    Ale za to masz nowe, jakże odmienne, doświadczenia :)

  • Masz wiele racji. W Gruzji najwspanialszy jest ten kontakt ze społeczeństwem, ta swojskość, pewna dzikość. Niech sobie nawet stanie jeden wypasiony hotel dla wypasionych turystów – ale niech sednem Gruzji będzie gruzińskość. Najlepsze chwile w Gruzji to kilka godzin w lepiance przy drodze na Davit Garedża, gdzie karmiono nas świeżo wypiekanym chlebem i świeżo pędzonym bimbrem. Tak po prostu, bo nasz kierowca stanął tam przy drodze. Niech tego nie zabraknie.

  • Ja zastanowiłbym się jeszcze nad jedną kwestią. Ostatnio, gdy piłem z Gruzinem, którego poznałem rok rok temu w Tbilisi, a który przeprowadził się do Polski niedawno, zapytałem go o tą miłość Polaków do Gruzji i stosunek Gruzinów do przyjezdnych. Czasami mam wrażenie, że pół narodu już tam było, jeździ tam dosłownie każdy, i każdy jedzie z określonymi oczekiwaniami. Owszem, ja miałem to szczęście, że dzień po wylądowaniu piłem i rozmawiałem z Saszą Rusieckim (ktoś czytał Toast za Przodków to wie o co chodzi), ale jest też masa ludzi, która nasłuchała się o tej gruzińskiej gościnności, jedzie tam, i wraca zawiedziona, że przez 5 dni chodzili po wioskach i nikt ich na wielką i imprezę nie zaprosił! Do czego zmierzam? Pytałem tego Gruzina, czy z wielkim napływem turystów, nie ma ryzyka, że ta gościnność się skończy i za jakiś czas, podobnie jak w Egipcie czy Indochinach, będziemy tylko chodzącymi dolarami? Pytanie pozostawił bez odpowiedzi, ale mam zamiar go o to jeszcze kiedyś dopytać!

    • Oczywiście, że tak. Retoryczne pytanie. Gruzini też ludzie, każda gościnność kiedy zaczynają pojawiać się łatwe pieniądze. Również tego nie lubię, że ktoś jeździ do Gruzji z jakimiś oczekiwaniami, a później wraca rozczarowany. Ale może to i dobrze? Przynajmniej już nie wróci, a Gruzja zostanie Gruzją ?:)))

  • Pytanie tylko czy taki kierunek turystycznego rozwoju Gruzji nie jest nieunikniony… i czy da sie to powstrzymać w jakimkolwiek kraju, ktory staje sie turystycznie popularny. To jak wielka przepaść jest pomiędzy spokojną Swanetia a Batumi poraża i jeśli Gruzja pójdzie właśnie taką drogą to niewątpliwe straci swój urok…. ale to urok, który ma wartość dla niewielu… A wbrew pozorom więcej ludzi woli oglądać świat zza szyby klimatyzowanego autobusu, spać w wielogwiazdkowym hotelu, brać udział w wyreżyserowanym show…. To jak wygląda Batumi jakoś przyjęłam do wiadomości ale jak pomyślę, że pododny cyrk spróbują zrobić w Swanetii… :/

  • Zgodzić się muszę z amused0bserver – prawdziwe pieniądze z turystyki zarabia się na masówce, bogatych turystach i tych, którzy chcą się poczuć jak ci bogaci. A nie na studentach z plecakami. Niestety. Biznes jest biznes i nic na to nie poradzimy.

    Ale tak się dzieje od dawna, że kolejne rejony stają się modne i trendy, zlatuje się tam turystyczna stonka, a osoby szukające wytchnienia od tłumów muszą sobie szukać nowych miejsc. Tak samo się dzieje, nad czym boleję, chociażby w Bieszczadach. Tatry, a zwłaszcza Zakopane już od dawna jest nie zakopane, ale zadeptane. I stonka płynie w inne rejony.

    Ale wracając do tematu. Myślę, że Gruzja skupi się na reklamowaniu 2-3 małych rejonów turystycznych. Nie martw się, cała Gruzja nie stanie się nagle siedliskiem przybyszów zza granicy. W Chorwacji też da się znaleźć fajne rejony, gdzie nie potykasz się co krok o Polaka albo Niemca ;)

    Co do zarobków, to nie martw się, władze zarobią, hotele zarobią, ale co zaradniejsi mieszkańcy też zarobią, bo turyści gdzieś jeść muszą, a i więcej na peryferia też zajrzy, więc tutaj też jakiś profit będzie.

    • Zgadzam się w z Łukaszem, a nie do końca z Tobą Karol :). Turystyka to jedna z ważnych gałęzi gospodarczych kraju, to normalne, że kraj atrakcyjny turystycznie (a jednocześnie biedny) chce to wykorzystać. Nie zgadzam się, że korzystają na tym tylko właściciele hoteli i restauracji. Przecież te miejsca zatrudniają masę zwykłych ludzi – kelnerów, kucharzy, ekipy sprzątające itp. Rozwój turystyki przekłada się na nowe miejsca pracy – czy to menadżerów hoteli czy to starszych pań sprzedających magnesiki przy nadmorskim bulwarze.
      Nawet jeśli kraj pójdzie w kierunku o którym piszesz to bez przesady, na pewno nie skomercjalizuje się w ten sposób cała Gruzja i na 100% nawet za 50 lat znajdziesz tam mnóstwo pięknych tras trekkingowych i maleńkich wsi. Tylko jest jeden warunek – jeśli wyjedziesz „w swoim stylu”, a nie na wyjazd zorganizowany gdzie można było się spodziewać, że nie każą jeździć rowerem i kąpać się w balii ;).

      Trudno też się dziwić, że gruzińska biesiada była opłacona, bo niby czemu miałaby być sponsorowana przez tych biednych ludzi? Zarobili na turystach. Ci najbiedniejsi. Tak to właśnie działa i jeśli oni chcą brać w tym udział i nie buntują się przeciwko temu to dlaczego my mielibyśmy tak opłakiwać tę Gruzję?
      Myślę, że nie ma powodu do niepokoju – w każdym kraju znajdują się miejsca zarówno dla bogatych turystów, którzy chcą spać w 5* hotelach jak i tych, którzy wolą dzikie wybrzeża i spanie pod namiotem. Jedno nie zagraża drugiemu, inny target.

      • Ja Gruzji nie opłakuję, dobrze, że chce się rozwijać. Poniekąd masz rację, jednak uważam, że masz zbyt różowe okulary. Koszt 4 dni noclegu wynosiłby (gdyby nie był to barter rzecz jasna) za nas wszystkich ponad 20.000zł. Takie są stawki w hotelu Radisson. Średni zarobek w Gruzji to 700zł, a sprzątające tam kobiety nie zarabiają pewnie więcej niż 1000zł. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przy obsłudze takiego hotelu pracuje znacznie więcej osób, które trzeba opłacić, ale nie ukrywajmy, że dostają one ochłapy i jakby każda z nich miała swój maleńki guesthouse, to zarobiliby koniec końców znacznie więcej niż pracując jako hotelowa obsługa. Poza tym, ile magnesików kupiłaś u pań przy nadmorskim bulwarze? Dwa, trzy? Przecież to jest nic w porównaniu z wyrzucanymi na bezsensowne luksusy 350 dolarami za nocleg w Radissonie. Kobiety te próbują coś ugrać, skorzystać na wielkich hotelowych inwestycjach, jednak nie oszukujmy się, nijak nie odmieni to ich życia.

        Jeszcze co do biesiady. Jasne, że zarobili, to mi się podobało. To był jednak normalny guesthous, który odwiedza w okresie letnim bardzo dużo backapersów. Dlaczego tam nie spaliśmy, a w hotelu? Bo co by to była za reklama? Zwykły drewniany domek. To by nie zachęciło ludzi do napchania pieniędzy właścicielom Radissona i innych sieciówek. Nie nazywaj ich też najbiedniejszymi ;) Ci najbiedniejsi klepią biedę daleko w górach i opalają krowimi plackami. Jak chcesz pomóc tym najbiedniejszym to musisz niestety jechać sama, zapłacić za nocleg, czy też zwyczajnie kupić coś od tych ludzi w ich wsi, bo tam busy Cie nie dowiozą.

        Ciężki temat do dyskusji. Turystka tworzy ogromną dysproporcję pomiędzy bogatymi i biednymi i jak wszystko ma swoje wady i zalety.

        • Trochę inaczej na to patrzę (bynajmniej nie przez różowe okulary). Gdyby zlikwidować wszystko to, co związane jest z komercyjną turystyką (czyli np. taki Radisson), kto najbardziej na tym ucierpi? Nie bogaci właściciele hoteli, bo oni znajdą inni sposób na biznes, kto wie, czy nie bardziej szkodliwy dla tego kraju… A jak poradziliby sobie z tym najbiedniejsi (panie sprzątające czy te sprzedające pamiątki)? To w nich uderzyłoby to najbardziej.
          I może zakup tych kilku magnesów życia tej pani nie odmieni, ale gdyby tych magnesów i tych choćby minimalnych dochodów nie było – życie tej pani i jej rodziny mogłoby się zmienić diametralnie.

        • Zgadzam się, z tymi najbiedniejszymi to oczywiście przesadziłam, pozwoliłam sobie na taki skrót myślowy zestawiając właścicieli guesthousów z właścicielami hoteli.

          Widzisz, temat ciężki, bo każdy lubi podróżować w inny sposób. Ja jestem gdzieś po środku – preferuję małe hotele lub pensjonaty, ale niekoniecznie nocowanie w miejscach bez bieżącej wody i z wychodkiem zamiast toalety. 5* hotele to też nie moja bajka, ale one też mają swoją grupę docelową (bardzo dużą wbrew pozorom).
          Ja akurat jestem wdzięczna, że nie musiałam brać prysznica z wiadra, a wieczorami mogłam skorzystać z wifi i popracować. Jednocześnie nie uważam, abym nie zobaczyła „prawdziwej Gruzji” bo tę trudno ukryć ;).

          Ale już tak podsumowując – podpisuję się pod ostatnim Twoim zdaniem – wszystko ma swoje wady i zalety i nie znajdziemy tu jednej słusznej racji.

          • Lifemanagerka, nie do końca się z Tobą zgadzam. Czy Egipt i jego mieszkańcy są bogaci, albo chociaż zamożni dzięki turystyce all inclusive? Przecież inna niemal tam nie istnieje. Tak samo Dominikana, trudniejszy przykład to Kuba.
            Osoby zatrudnione w tych hotelach bardzo często wcześniej zarabiały lepiej lub inaczej, nie jadly trawy. Często to właśnie pojawienie się sieciowek – hotelowych, sklepowych, restauracyjnych zmusza je do takiego a nie innego wyboru.

            • Ewa nie zgadzam się z Tobą, spedziłam trochę czasu na Kubie w hotelach też i rozmawiałam z ludźmi pracującymi za barem, na siłowniach hotelowych itd. większośc z nich jest z wykształcenia lekarzami, i wolą pracować za barem, bo przez miesiąc z napiwków zarobią więcej niż przez pół roku w szpitalu, poza tym turyści dają im na lewo rzeczy przywiezione z ich kraju, jak choćby pasta do zębów!!! To jak wygląda zycie na Kubie nie jest winą turystyki i drogich hoteli a rządu, likwidacja drogiego hotelu nic w tej kwestii nie zmieni. To jest cholernie smutne, ale porównywanie Kuby go Gruzji nie ma moim zdaniem sensu.

              • Pewnie, że nie ma, bo to nie ten jeszcze nie ta liga. Ale sama przyznaj, że sam fakt pracy kogoś po medycynie za barem jest cholernie smutny i jakby nie było po części przyczyną jest tutaj turystyka zorganizowana.

              • jest smutne. wiadomo, ale sądze,że turystyka ma jakoś najmniejszy wpływ na taką sytuację, poza tym wez pod uwagę, że na Kubie poza resortami (podobnie jest zresztą w Meksyku), jest dużo bardziej niebezpiecznie niż w Gruzji.Turyści, którzy zostawiają tam najwięcej kasy czyli Kanadyjczycy czy Amerykanie mają taka propagandę, że boja sie poza resort wychodzić. Gruzja jest mega przyjaznym krajem, gdzie turysta może zajrzeć prawie wszędzie i czuc sie bezpiecznie, Możesz lezeć na dupski w Batumi, mozesz udac się w góry i mieć święty spokój, Przyjamniej na razie, dlatego jak pisałam wcześniej ,Egipt, czy Kuba to zupełnie inna bajka.

  • Karolu, łudzisz się, że tym światem rządzą wyższe wartości niż pieniądze? :) A tak nie jest. Ilość turystów chcących zwiedzić dziką Gruzję, do ilości turystów łol inkluziw będzie pewnie kilkudziesięciokrotnie mniejsza. Do tego dochodzi kwestia, której grupy członkowie zostawią tam grubszą kasę? I masz odpowiedź, w którą stronę pójdzie turystyka w najbliższych latach w tym kraju. Ale myślę, że jarmark zrobi się tylko na wybrzeżu;)

  • przykre to co piszesz. ale i dokładnie z tych powodów o których wspomniałeś nie chcę do Gruzji wracać. Byłam tam ponad 3 lata temu, zanim jeszcze Wizzair zaczął latać, zanim poszła wieść jak to Gruzini uwielbiają Polaków. Było fantastycznie, Gruzja jest jednym z moim ulubionych państw, ale nie chcę sobie psuć jej idealnego obrazu w mojej głowie tym jak teraz wygląda. Z przerażeniem czytam kolejne posty o tym kraju, oglądam kolejne zdjęcia i widzę w jak bardzo złym kierunku idą… widzą, że mają potencjał, ale jakby zgłupieli i nie wiedzieli co z nim zrobić. i ok, może póki co tak się dzieje tylko na wybrzeżu, ale to pewnie kwestia czasu jak się ludziom zacznie Batumi nudzić i będą bardziej w głąb Gruzji się zapuszczać w poszukiwaniu atrakcji…

  • My Polacy będziemy pędzić jak stado baranów do Europy, a ty Gruzjo zostań skansenem, gdzie będziemy jeździć i fotografować naszymy ajfonkami i lustrzankami za 10 000 zł babinki w chustkach i dziadków na konnych wozach…

    • Tez czasami odnoszę wrazenie, ze o to nam chodzi. My popędzimy do przodu, a wy sobie gruzini zostańcie tacy jakimi jestescie. My was bedziemy nawiedzac i zostawiac w każdej chałupie po parę lari. Zrobimy wam tez parę zdjęc i pokażemy u nas jak wygląda cudowny, zapomniany skansen. Nie podoba mi sie to, co sie dzieje w Batumi, ale dajmy im działać tak jak chcą. To państwo, które dopiero parę lat temu poczuło co to znaczy zarabiac na turystach, nie miejmy żalu o to, że chcą wykorzystać swoje 5 minut.
      ps. Jak czytam : ” my prawdziwi miłośnicy Gruzji, my prawdziwi polacy, ja prawdziwy pijący z gruzinami turysta ” to jest mi słabo.

      • Gdzie przeczytałaś „my prawdziwi miłośnicy Gruzji”? :) Dlatego powstał też owy tekst – aby dyskutować, poznać inne punkty widzenia, zastanowić się nad wadami i zaletami takiego rozwoju kraju. Swoją drogą wydawnictwo czarne wydało książkę, w której norweska autorka dowiodła, że większość pieniędzy z all inclusive wraca tak naprawdę do korporacji a nie lokalnych ludzi. Just sayin.

  • Wydaje mi się, że Ministerstwo Turystyki trochę popełniło błąd… zapraszać backpackerów – blogerów i gościć ich w 5 gwiazdkowych hotelach? dziwne podejście…. to nie ten target, nie te potrzeby i oczekiwania…
    jednak nie ma co się dziwić, że władze Gruzji chcą przyciągnąć do siebie turystów lubujących wygody, hotele, dobre jedzenie bo za tym są duże pieniądze… na backpackerach raczej nie zarobią… i władzy przecież nie chodzi o zwykłego mieszkańca Gruzji prowadzącego mini hotelik, guesthouse, który pewni bez rachunku i podatkó wynajmuje pokoiki…
    duży hotel z sieciówki = duża kasa… i tyle :)

      • Fajnie, tylko że blogi podróżujące były tam dwa. Poza tym modowy, kulinarny i jeszcze jakiś inny. Więc target bardzo szeroki. I o ile widziałam na stronie projektu, zgłosić mógł się każdy, nie tylko backpackersi, Więc nie wiem o co chodzi z tym niby nietrafieniem w gusta uczestników.

        • Wysoki target? Nie sądzę. Podróżnicze były cztery. Modowo-lifestylowe dwa, z czego jeden czyta głównie gimnazjum – czy oni pojadą do Gruzji? Nie sądzę. Kulinarne również trzy i to one mają tutaj chyba największe możliwości promocyjne regionu Adżaria, tylko, że znowu problemem jest ich specyfika. Lwia część ich czytelników wchodzi na owe blogi z googla i nawet jak są zainteresowani Gruzją tylko wchodzą, żeby zrobić sobie jedzenie gruzińskie w domu (znaleźć przepisy), a nie żeby dowiedzieć się jak jest w Gruzji i co tam warto zobaczyć. Jak już ugotują to prędko na bloga nie wracają.

  • To prawda co piszesz, warto na to jednak spojrzeć z drugiej strony. Tej mniej atrakcyjnej turystycznie.
    Gruzini patrzą np. na Chorwatów jak w końcu zaczynają się dorabiać na turystyce, widzą żywy pieniądz. Oni też tego chcą, widzą, że innym żyje się lepiej w sensie materialnym (przecież przytłaczająca większość w tym celu zmierza). Daj im „pożyć” – niech w końcu dorobią się czegoś na turystyce – wiem, że nie tędy droga ale, gdyby kicz się nie sprzedawał, nikt by go nie oferował na taką skalę.

    Światełko w tunelu.
    Jest szansa, że wymieniona Chorwacja przeje się tandetą i w modzie będzie o czym piszesz, że Gruzini właśnie tracą.
    Może za jakiś czas jak się Gruzinom przeje opisane zło, też powrócą do stanu obecnego i też wtedy na nim zarobią. I wilk syty i owca cała :)
    Oby!

    P.S.
    Tak jak pisze Łukasz – w Chorwacji sporo jest jeszcze ciekawych miejsc wolnych od turystów. Kto by pomyślał, że nawet nad tak silnie obleganym Adriatykiem.

    Pozdrawiam

  • Nigdy nie byłem w Gruzji ale odwiedziłem kilka byłych Republik Radzieckich i wiem doskonale, ze najlepszy sposób na poznanie takich miejsc to kontakty z lokalnymi mieszkańcami – wypicie piwa w lokalnym barze, spróbowanie lokalnych win, rozmowy o życiu z kierowcą, który podwozi rozgruchotaną Ładą, korzystanie z piękna krajobrazu na jakimś odludziu. Ludzie najbardziej gościnni są w wioskach i małych miejscowościach. Przykro mi to czytać bo w przyszłości mam w planach podróż do Gruzji. Jeśli mam jechać do „drugiej Chorwacji” to trochę mi się odechciewa.

  • Problemy w istocie są dwa:
    1. Nowa ekipa rządząca Gruzją wie, że coś musi zrobić, ale nie ma koncepcji co. Wiem bo poznałem, rozmawiałem, doświadczyłem… Dla Gruzji to strata, bo poprzednicy byli profesjonalistami, od których można było się uczyć promocji kraju.
    2. My sami, jeżdżąc tam w coraz większych ilościach zmieniamy Gruzję i Gruzinów. Na niekorzyść niestety. Już nas nie kochają tak jak 5 lat temu. Dlaczego? Bo niektórzy z nas dali tam popisy (pijaństwa, naciągania, nadmiernego korzystania z gościnności). Efekt Wizzaira :(
    Zapraszam do lektury całej serii moich artykułów na temat fenomenu Gruzji: http://krzysztofmatys.blog.onet.pl/tag/gruzja/

    • Też miałem takie wrażenie. Budują, jednak do końca nie wiedzą jak się za to zabrać, co z tym zbudowanym zrobić. Jest wielka wieża alfabetu, gotowa, jednak nic tam nie ma. Ma być restauracja, punkt widokowy, wieża jednak dość długo stoi już bezużyteczna i nie wiedza co z nią zrobić. Najwyższy budynek w Batumi (Uniwersytet Technologiczny) podobno także jest w sporej części niewykorzystywany, wiele pomieszczeń jest zwyczajnie pustych.

  • Karol czytam to co napisałeś i przecieram oczy ze zdumienia. Strasznie naiwnie podchodzisz do tematu, nie trzyma się to wszystko „kupy” i z całą stanowczością się z Twoimi poglądami nie zgadzam. A że byłem razem z Tobą na tym wyjeździe, to czuję się wywołany do tablicy ;)

    Zacznijmy od tego, że Ty sam pisząc bloga i promując Gruzję sam przyczyniasz się bardzo znacząco do zachodzących w tym kraju zmian. To przecież podróżnicy i wszelkiej maści backpackerzy poruszyli lawinę i wywołali zainteresowanie mniej hardkorowych turystów.

    Piszesz że kochasz Gruzję, czytam to i nie rozumiem jak możesz być tak samolubny? Czyli może Twoim zdaniem zamiast rozwoju turystyki powinni Gruzini reanimować przemysł ciężki, którym uszczęśliwiali ich sowieci? Albo przymierać biedą, zamiast wykorzystywać to co mają najlepszego do zaoferowania światu? Może u nas w Polsce jednak powinniśmy inwestować w kopalnie węgla zamiast w nowe technologie?

    Nie wierzę to, ale po przeczytaniu Twojego wpisu mam wrażenie jakbyś nie słuchał żadnego z Gruzinów, z którymi mieliśmy styczność w trakcie całego wyjazdu. Zaczynając od pań pracujących przy mandarynkach, przez gospodarzy z górskich wiosek, na pracownikach hotelu 5* w którym spaliśmy kończąc – wszyscy kochają swój kraj, chcą zmian i doceniają to co daje im postępujący rozwój. Ty oceniasz wszystkich na około z perspektywy backpackera rządnego dzikich doznań, spróbuj przez chwilę postawić się na miejscu tych ludzi, którzy pewnie do wyżywienia mają całe rodziny i praca w hotelu czy kasynie im to umożliwia.

    Nie wiem czy dotarł do Ciebie np. najbardziej emocjonalny toast naszego gospodarza w Gobroneti? Mówił o tym, że dziękuje bogu za dzień, w którym odwiedził go pierwszy turysta i za to, że dzięki turystom cała wioska może jakkolwiek godnie egzystować. W podobnym tonie wypowiadała się Pani manager z naszego 5-gwiazdkowego hotelu.

    Gruzja to kraj pięknych ludzi i wytykanie im tego, że chcą żyć godnie jest po prostu słabe i tak naiwne jak stwierdzenie, że przemysł turystyczny można by oprzeć do gości takich jak Ty. Przecież tak to nie działa i dobrze to wszyscy wiemy.

    • Ależ oczywiście, nie neguję tego. Niech pracują, niech zarabiają. Zastanawiam się jednak na ile te wypłaty są słuszne co do wykonywanej pracy i czy aby nie byłoby lepiej, gdyby każdy z tych pracujących w hotelu miał swój guesthouse czy inny, prywatny, niezależny biznes związany z turystyką.

      Sugerujesz jakbym był jakimś dupkiem bez serca. Nie uważam, że jestem samolubny. Samolubni są właściciele sieciówek – przeczytaj chociażby trochę wyżej komentarz Ewy dot. Egiptu i jemu podobnych. Oni w nosie mają swoich pracowników, a w krajach z wysoce rozwiniętą turystyką często występuje taki problem, że niejako każdy jest zmuszony w tej turystyce siedzieć. Kto nie zatrudni się w takim Szarm el-Szejk w sektorze turystycznym, zwyczajnie bieduje. Tam inaczej pracy nie ma, a też nie ma jej na tyle, żeby wyżywić wszystkich. Lokalni tez cierpią przez turystykę. Pamiętam jak spałem u jednej rodziny na wybrzeżu Chorwackim, którzy o ironio byli bezrobotni i jak bardzo nie mogli doczekać się końca sezonu turystycznego i tego, kiedy ceny jedzenia z powrotem wrócą do normy (a drożeją kilkukrotnie w sezonie turystycznym)

      Nie wiesz też w jakim tonie wypowiadała się pani menadżerka w hotelu. Może mówiła od serca, albo co bardziej prawdopodobne robiła dobry PR. Wszak jej za to płacą. W podobnym tonie i z nie mniejszym zaangażowaniem chwaliła też imperialistyczne zapędy Rosji. Jeśli chodzi o pana w górach cieszę się, że mu się udało. To jest właśnie ten przykład turystyki, który w pełni popieram, i który moim zdaniem powinno się promować. Sam stworzył guesthouse, od nikogo nie jest uzależniony i nie musi martwić się, że ktoś go z nierentownego hotelu zwolni.

      Co do pań pracujących przy pomarańczach – tak, słuchałem ich, rozmawiałem nawet z nimi. Cieszę się, że mają pracę, mniej z tego, że menadżerka, która oprowadza nas mających za zadanie pokazać jak ten kraj się rozwija, w żywe oczy kłamie co do czasu wykonywania pracy przez owe panie. Kobiety twierdziły, że pracują 12h i 6 dni w tygodniu, pani menadżerka z uśmiechem na twarzy mówi o przepisowych 8h i 5 dniach w tygodniu.

      Podoba mi się to, że turystyka napędza przemysł, jednak nie podoba mi się to, że zaprasza się blogerów i wciska im kit pokazując Gruzję tylko od najlepszej strony. Nie ma tutaj jednoznaczniej odpowiedzi co jest lepsze i czy ci wyzyskiwani za grosze w wielkich korporacjach hotelowych biedują mniej, niż biedowali by pracując gdzie indziej, poza przemysłem turystycznym

      I z całym szacunkiem, ale przemysł ciężki dawał byłym krajom związku radzieckiego dużo więcej zatrudnienia niż turystyka i nawet w krajach takich jak Gruzja czy Armenia ciągle i bardzo czesto z nostalgia wspomina się ten lepsze dla nich czasy. Poza tym uważam, że powinniśmy inwestować w kopalnie w Polsce, tak samo jak i w nowe technologie. To się nie musi wykluczać. Wszystko sprowadza się do mądrego zarządzania.

      • Oh Karol :) Nie uważam, że jesteś dupkiem bez serca, wręcz przeciwnie. Nie zgadzam się jednak w 100% z założeniami Twojego wpisu i proponowanym przez Ciebie kierunkiem rozwoju tego pięknego kraju i jest moim zdaniem pobożnym życzeniem podróżnika, który chciałby podróżować prawie za darmo i napełniać kieszenie gospodarzy powietrzem i dobrym słowem :-) To by po prostu nie zadziałało, bo nie działa nigdzie na świecie. Mam nadzieję, że będziemy mogli o tym jeszcze pogadać przy piwie, np. przy okazji kolejnej imprezy bloSilesia.

  • Bez przesady – po dwóch latach własnego projektu Oblicza Gruzji mam owszem świadomość, że pewna masowość wkroczyła do Gruzji, jednakże kłębi się punktowo w turystycznych gettach. 90 % Gruzji swobodna od masowego cyrku i jest przestrzeń na wiele alternatyw turystycznych, dla różnych kategori turystów. Wizja „amerykańskiej” turystyki to pozostałość po byłym prezydencie-kłamczuszku, rozdawaczu obywatelstw aktoreczkom, piosenkarkim i kochanicom. Taki styl, takie nadzieje… Życie toczy się dalej a oprócz „masowej” wizji jest mnóstwo innych pomysłów i wiele z nich jest wcielane cicho i powoli. Wasza imprezka była taką jaką wielu uwielbia i oczekuje, Zapewne blogerka modowa i kulinarna były zadowolone? :-) A co chce wielu backpakersów? Uchlać się tanim winem i socjalizować… – „Ja Gruzin a ty mój brat…”

  • Hmmm, Karol, jak przeczytałam co Was czekało na miejscu, to jakoś tak lżej się zrobiło na duchu, że jednak odrzuciłam tą propozycję i nie pojechałam (i jeszcze objechałam babkę z blomedia za nieprofesjonalne wysyłanie ofert „za pięć dwunasta” ;) ).
    W każdym razie na pewno towarzystwo podróży było doborowe! :)

  • Promocja jak promocja… W wielu krajach jest masowo obleganych ileś miejsc a reszta swobodna. Po dwóch latach z własnym projektem Oblicza Gruzji sądzę, że od masowości się nie ucieknie, ale ogromna przestrzeń jest dla alternatyw. Nam zdażyło się 8 miesięcy nie spotkać żadnego turysty… Ta impreza dla blogerów była organizowana przez wychowaną w „jeuropejskim” duchu wierchuszkę. Trzeba wiedzieć z kim się bratać… lub prostytuować…

  • Oj, widzę, że poruszyłeś drażliwy temat. Dawno z takim zaangażowaniem nie przeczytałam absolutnie wszystkich komentarzy pod jakimś postem. Trudno mi zabrać głos w dyskusji o rozwoju kraju, w którym jeszcze nas nie było. Tak tylko myślę sobie, że w sumie trudno było się czegoś innego po takim wyjeździe spodziewać – sponsorowany przez gruźińskie ministerstwo turystyki, przekrój polskich blogerów z najróżniejszych dziedzin… Oczywiście, że zawsze można się miło rozczarować, ale nie oczekiwałabym od takiej wyprawy odkrywania górskich tras trekkingowych i noclegów w odległych wsiach, gdzieś na końcu szlaku.

  • Pamiętacie protesty w sprawie budowy obwodnicy wokół Augustowa? Ludzie chcieli nie mieć TIRów 24/h. I trudno było mieć do nich żal o to, że są za budową obwodnicy, chociaż dla tych, co tam nie mieszkali, jakaś część dzikiej przyrody była bardziej cenna. Jak sie wpada z wizytą ma się inne priorytety. Obwodnica powstała, przyroda nie zginęła. Kawa nie wyklucza herbaty.

  • Och Karol. Bardzo naiwnie podchodzisz do tematu. Patrzmy na Grecję, Egipt, Tunezję, a i choćby Kenię. Są enklawy dla masowego turysty, budzą wiele kontrowersji dotyczących odpowiedzialnego biznesu, ale w każdym KAŻDYM z tych miejsc można znaleźć zakątki nietknięte, tanie hoteliki, restauracje rodzinne, jadłodajnie, busiki, tuktuki, pokoje gościnne. To tak jak byś porównywał Sopot i turystyczne wybrzeże Polski do Podlasia lub Bieszczad, no come on. Nazywać Adżarię nowotworem? Gruba przesada.
    PS. Czemu nie uciekałeś z tego Radisona?

    • Nie uciekał z Radisona, bo taki miał charakter wyjazdu. Złego gościa z Polski sobie upatrzyli. Ale niestety prędzej czy później więcej krajów zacznie wchodzić na ścieżkę komercji, wielkich hoteli, wysokich cen itd. Po prostu szukajmy krajobrazów nieskażonych globalizacją:-)

  • Niestety to problem wielu krajów. Komercha nam vagabundom nie pasuje, ale pasuje masom. I dlatego, nie wiem czy to smutne – po prostu prawdziwe, w przyszłości trzeba się będzie bardziej postarać żeby odnaleźć miejsca nie zżarte tym nowotworem, jak Beskid Niski czy Podlasie w Polsce. Na pewno coś też ostanie się w Gruzji. Coś, to jednak nie wszystko.

  • Jako uczestniczka tego wyjazdu dodam 2 słowa od siebie. Byliśmy w Adżarii, która jest regionem specyficznym i myślę, że masowa turystyka ma szansę się tam rozwinąć i będzie to z korzyścią dla Gruzji. Batumi od lat, także za minionej epoki, było nastawione na osoby zamożne. Okolice Batumi są stosunkowo łatwo dostępne, także góry, więc jest to miejsce dobre dla zwykłego turysty, który chce spędzić urlop mając jakiś komfort i poczucie bezpieczeństwa, a przy okazji odbierając miejsce jako dość egzotyczne. Cała Gruzja się nie skomercjalizuje. Nie sądzę, żeby masowa turystyka zniszczyła Tuszetię czy Swanetię.

  • Karol no na zorganizowanym wyjeździe, gdzie jest kasa z Ministerstwa – nie będą Cię po urokliwych wioskach oprowadzać. Charakter wyjazdu był jaki był. Wiedziałeś wcześniej, że będziesz spał w takich hotelach czy nie? :) Program wyjazdu pewnie też o czymś mówił :) Trzeba było napisać im, że lecisz, ale muszą Ci tam dać totalnie wolną rękę :) Backpacker, autostopowicz, rowerzysta i inny z tej materii zapewnie wolą inne przeżycia, inną turystykę niż gość co pława się w luksusach, chociaż i to nie jest regułą.

    • Paweł, nawet jedną wioskę zobaczyliśmy! Jednak nie chodzi o to co kto lubi, ale o to, że Gruzja ma dużo więcej do zaoferowania i promocji niż Batumskie hotele i całą ich otoczkę ;)

  • Świetny, zaczepny tekst pokazujący wady i zalety (bardziej tutaj zalety) turystyki zorganizowanej. Gratuluję wpisu. Właśnie tak!!! Owszem, należy mieć ofertę dla turystów „pięciogwiazdkowych” ale nie można stracić tej naturalnej, niezmienionej przez lata Gruzji dla pozostałej grupy turystów. Właśnie ta tradycyjna, gruzińska Gruzja zauroczyła nas do tego stopnia, że zdecydowaliśmy się kupić tam dom i wspólnie z naszymi gruzińskimi przyjaciółmi przygotować pokoje dla turystów i umożliwić im poznanie prawdziwej Gruzji, tradycji i życia w tym pięknym kraju.

  • Autor ma oczywiście rację. Gruzja będzie najpiękniejszym krajem na świecie, wtedy i tylko wtedy gdy będzie prawdziwym krajem dla turystów a nie „pod turystów” Nie intereduję się ofertami dla turystów, lepiej samemu wpaść na pomysł ciekawej wycieczki

  • Dziwne. Z jednej strony zjeżdżasz korporacje od góry do dołu, a z drugiej zachęcasz do współpracy i oferujesz teksty sponsorowane. Lekki dysonans…

  • Zgadzam się. Tego lata podróżowałem przez Kaukaz rowerem, w Gruzji spędziłem łącznie około miesiąca. Zjechałem praktycznie cały kraj, odwiedziłem odległe górskie wioski na północy, podróżowałem przez równiny Kachetii, pustkowia wokół Udabno, góry Adżarii i wybrzeże Morza Czarnego. Kontrast między tymi regionami jest ogromny.

    Nie da się ukryć, że biznes turystyczny kręci się coraz bardziej. Z jednej strony to dobrze, bo dla wielu Gruzinów turystyka to jedyny sposób żeby poprawić swój standard życia. Hotele powstają, a „masowy” turysta to znacznie lepszy interes niż małe grupki samowystarczalnych zapaleńców, którzy z plecakami na grzbiecie, lub z wyładowanymi bagażem rowerami przemierzają odległe górskie szlaki. Takich ludzi nie przyciągają hotele i kasyna Batumi, czy Kachetyjskie winiarnie.

    Wciąż jeszcze istnieje Gruzja dzika i nieznana, ale jest jej już coraz mniej. Żeby ją odnaleźć trzeba zapuścić się tam, gdzie nie dociera większość turystów, przeprawić się przez Zagaro, lub jedną z przełęczy prowadzących do Dolnej Swanetii, i dotrzeć do skrytych w cieniu gór wiosek, zapomnianych przez Boga. Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. wielkarajza.pl/2016/11/24/zagaro-krance-europy/

    Pozdrawiam :)

  • Niestety coraz więcej miejsc robionych jest pod turystów, wszystko to napędza biznes turystyczny, a przecież większości zależy na zobaczeniu tych dzikich i naturalnych krajobrazów, szczególnie tych górskich które zapierają dech :D

  • Puki co tylko Tibilisi i bardzo Batumi stara sie byc unijne. Teraz coraz trudniej o egzotyke, realnosc podrozy…Gruzja jeszcze to ma ale ze bardzo staraja sie do UE, zniknnie cza-cza z bazarkow a i jedzenie bedzie gowniane….szkoda.

  • Nie jestem typem autostopowicza i lekkoducha, który radośnie za jeden uśmiech zamierza zwiedzić świat. Jestem osoba, która z przyjemnością wykupuje noclegi w ładnych hotelach i kupuje wycieczki fakultatywne… Wybieram się do Gruzji i jestem przekonana, że w gruncie rzeczy dla kraju lepsi są turyści, którzy jednak zostawią tam jakieś pieniądze. Szkoda, że nie docenił Pan wysiłków ludzi, którzy Pana zaprosili. Dużo chętniej przeczytałabym relacje o miejscach, które Panu pokazano. Żeby kraj się rozwijał potrzebne są pieniądze, więc potrzebni są ludzie, którzy je mają tam zostawią. Wspaniale, że Panu podoba się Gruzja biedna. Ale Pan podejrzewam nie zarabia 600 lari. 2 tygodnie w takiej Gruzji to bez wątpienia super przeżycie. Ja jednak życzę Gruzinom żeby mieli taki poziom życia jak Polacy, do tego podróżnicy za jeden uśmiech nie są im potrzebni. To wspaniale, że się starają, a Pan zamiast napisać coś ciekawego, zachęcającego zrobił taki wpis. Przykre. Jeżeli coś się Panu nie podobało, to kilka słów na ten temat by wystarczyło..Podróżuję w różne zakątki już kilkanaście lat i zawsze śmieszą mnie wszyscy turyści z plecakami i namiotami, którzy mają się za jedynych prawdziwych turystów i odkrywców.

    • Hej Justyna,
      nie podobała mi się Gruzja „biedna”, ale naturalna, prawdziwa. Nie luksusowa, kasynowa, szklano-betonowa. Wiem, że słowo „prawdziwe” jest wyświechtane, ale tak akurat określiłbym te Gruzję, która widziałem. A odwiedzanie tej „prawdziwej” Gruzji wcale nie wyklucza zostawiania w kraju pieniędzy. Skąd taki wniosek? Poza tym napisałem o Gruzji kilkanaście innych tekstów, więc proszę też zajrzeć do nich. Krytyczny jest tylko ten.
      pozdrawiam