Mińsk świętuje. Zwiedzanie, zabytki.

Do stolicy dojeżdżamy pociągiem. W ostatniej chwili kupujemy bilety. Pociągi są tutaj wysokie, wygodne i porównując z naszymi, raczej zadbane. Rowery z niemałym wysiłkiem wrzucamy do ostatniego przedziału. Solidnie zastawiliśmy nimi przejście, ale raczej nikomu nie przeszkadzają, bo też w pociągu raczej pustki. Czasem wejdzie jakaś starsza kobieta z dzieckiem czy rybak ubrany w cały ten osprzęt rybacki. Tak to ogólnie nuda.

Wyrzuceni zostajemy na jednym z bocznych dworców kolejowych Mińska, którego nazwy nie pamiętam. Do centrum jednak mamy zaledwie kilka kilometrów. Miasto o dziwo nie przytłacza. Spodziewałem się paskudnego molocha, z którego jak najszybciej będę chciał wyjechać, a tutaj miłe zaskoczenie. Poza wieloma samochodami, raczej spokój i co rzadko zdarza mówić mi się o dużych miastach – podoba mi się!

 Miasto jest dwunastym pod względem ludności w Europie, ale jakoś nie odczuwa się jego ogromu. Nie tak z pewnością wyobraża sobie przeciętny przybysz z zachodu Białoruś i jej stolicę. Wszystko skutecznie odwraca uwagę od prawdziwych problemów kraju i sprawia iluzję jako takiego dobrobytu.  Gdzie okiem sięgnąć jakieś parki, skwery, zielone alejki. Z racji na święto 1 maja, najbardziej znany Park Gorkiego, jak i wiele mu podobnych, obstawiony jest licznymi milicjantami strzegącymi porządku. Całkiem przypadkiem wylądowaliśmy w stolicy komunistycznego państwa, w komunistyczne święto…

Ciekawe miejsca w Mińsku – zdjęcia

Ulicami przechodzą uzbrojone w kolorowe baloniki liczne pochody świętujące dzień pracy, z kierownictwem maszerującym na czele rzecz jasna. Wszędzie świętowanie, pikniki i festyny. Jakby powodów do radości było mało, na Białorusi odbywają się akurat mistrzostwa świata w hokeju i panuje istny hokejowy szał. – O! Łukaszenka właśnie ma trening – zauważa oprowadzający nas po mieście Algierd, który przyjął naszą trójkę na nocleg do siebie. Świadczyć o tym ma dwójka strzegących wejścia na lodowisko policjantów. Nie od dziś wiadomo, że Łukaszenka jest wielkim fanem hokeja, a mistrzostwa, które udało mu się wywalczyć niesłychanie napawają go dumą.

Kluczymy trochę po Mińsku. Przejeżdżając między innymi ulicami Sowiecką czy  Feliksa Dzierżyńskiego, próbując bez powodzenia znaleźć sławny pomnik ziemniaka.  Tak ziemniaka! Warzywo to ma szczególne miejsce w białoruskim jadłospisie. Je się go często, dużo i na wszystkie sposoby. Specjaliści potrafią przyrządzić podobno nawet 2000 dań bazujących na kartoflu, a Białoruś pod względem ich produkcji na jednego mieszkańca, zajmuje pierwsze miejsce w świecie.

IMG_0251

Nocujemy u Algierda. Wieczorem wraz z rodzinką Algierd zrobił grilla, pokosztowaliśmy różnych trunków, przynieśliśmy też coś od siebie. – Jakoś sobie żyjemy, mogło by być lepiej, ale i tak jest dobrze! – mówi. Bardzo inteligenty facet, zna język polski, rosyjski, białoruski, angielski, francuski i … pracuje jako kierowca w piekarni. Lubi jednak to co robi, a przełożony lubi jego.  Bez problemów przekłada pracę następnego dnia, tłumacząc się szefowi, że trochę popił i nie jest w stanie prowadzić samochodu. Nie robię tego zbyt często, ale czasem się zdarza – śmieje się.

Algierd ma Kartę Polaka i bardzo sobie chwali za to polski rząd. Jest to dokument potwierdzający przynależność do narodu polskiego, dzięki któremu otrzymuje on szereg uprawnień. Algierd często jeździ do Polski na zakupy czy do banku. Wszystkie swoje oszczędności trzyma w polskim banku, gdyż przez wzgląd na galopującą białoruską inflację, boi stracić się wszystkie swoje oszczędności. Tłumaczy, że Łukaszenko bardzo nie chce, aby Białorusini wyjeżdżali za granicę oglądać jak żyje się przykładowo na zachodzie, a wszyscy ludzie posiadający Karty Polaka są traktowani przez rząd prawie jak zdrajcy.

Mimo swojego pochodzenia, Algierd czuje się jednak chyba bardziej Białorusinem niż Polakiem. Narzeka na swoich rodaków, że nie ma  w nich żadnego poczucia tożsamości narodowej. Większość mówi po rosyjsku i mniej lub bardziej podświadomie utożsamia się z Rosją. – O widzicie! Macie najlepszy przykład! – zauważa, kiedy jego siostra przy wspólnej kolacji proponuje nam, abyśmy skosztowali  „naszej, rosyjskiej wódki.”

Jak wiadomo, zawsze i wszędzie polecam WormShower i CouchSirfing, jednak jeśli ktoś nie lubi kontaktu z ludźmi i jest typową, hotelową istotą, polecam serdecznie stronę Wimdu, gdzie można znaleźć całkiem sporo noclegów w Mińsku, a także stronę Flipit ze specjalnymi kuponami, gdzie można owe noclegi zarezerwować jeszcze taniej.

Na koniec kilka zdjęć. Algierd siedzi obok mnie. Reszta zdjęć to świętujący Mińsk no i co mi tam do kadru ciekawego wpadło. Następnego dnia uderzamy w kierunku Litwy i Wilna!

       IMG_0278 Dworzec kolejowy w mińsku pasażerski

  IMG_0185IMG_0181

 Karol Werner

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

13 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ehh… jak byłem na Białorusi, to nie w Mińsku. :/
    Teraz przekonałeś mnie, że warto! :)

    W ogóle Białoruś (większe miasta) wyglądają zachodnio – ale mimo wszystko BY jest lepsza od zachodu. Co do miast, tu też jestem zgodny – większe miasta rzadko mi się podobają.
    Chociaż np. Tallin mi się bardzo podobał – polecam szczerze! ;)

  • 50m od pomnika lenina na tle którego masz zdjęcie jest kościół. Tam pozwolono nam nocować. Przy okazji skosztowaliśmy wina (nie mszalnego ) i poznaliśmy fajnych księży.
    Te batoniki (Syrki) faktycznie hit wyjazdu ale muszę dodać 2 hit – KWAS Chlebowy :)

    • Gdybyś zadała sobie trochę trudu, to zobaczyłabyś, że ten „jakiś komunistyczny pomnik” to miejsce pamięci żołnierzy poległych w 2WŚ. Na Białorusi jest to tradycją, że młode pary od razu po ślubie fotografują się i składają kwiaty w takich miejscach.

      Ale jasne, dla Polaków miejsca „warte fotografii ślubnej” to wynajęte na godziny limuzyny , pseudo dworki z betonu i galerie handlowe. Ech.

  • Tak ten z czerwonej cegły. Dziwię się że jeszcze ten kościół istnieje ponieważ obok siedziba Łukaszenki na przeciwko jakaś galeria i Uniwersytet. Jadąc do Mińska mówili nam że tam dostaniemy nocleg i się nie zawiedliśmy. Nie wiem czy to polski kościół ale wszyscy mówią dobrze po Polsku i uczą polskiego języka młodzież, chodź księża to Białorusini. Jak Ktoś będzie w Mińsku proszę pozdrowić diakona (teraz już księdza) Igora od Kamila i Rafała.

  • Mińsk ogromne, nowoczesne miasto. Było mi wstyd trochę, że nasza Warszawa sprawia wrażenie dużo ciaśniejszej w porównaniu do Mińska, gdzie wieżowce, biurowce, szerokie aleje… Obecność pamiątek po Leninie i komunistach, owszem, widoczne bardzo, ale Białorusinów, których poznałem to w ogóle nie obchodzi, ignorują to, traktują jak powietrze. Większość z nich ma takie podejście jak Algierd, o którym tutaj piszesz. Nomen omen, wiesz, że Algierd to po białorusku? :-D Więc tym bardziej dowodzi to jego patriotyzmu, że przedstawiała się białoruskojęzyczna wersją imienia

  • Taaa komunistyczny kraj i komuna… zachodnia propaganda wyprała mózg. Lepiej pisać tylko o tym co się zna.