Pamir zamieszkują głównie Pamirczycy, Kirgizi i Wachowie. Raczej nikt nie określa się tutaj Tadżykiem, nikt nie czuje więzi ze swoim krajem. Swoim? Też kwestia sporna. Dla nich granice mogłyby w ogóle nie istnieć. Życie płynie tutaj wolno, z dala od wielkomiejskiego zgrzytu. Władze nie przejmują się zbytnio mieszkańcami Pamiru, tym samym mieszkańcy Pamiru nie mają powodów aby utożsamiać się z Tadżykistanem. Wydaje się, że znacznie więcej dla Pamiru robi książę Aga Chan niż władza w Duszanbe.
W tym tekście przyjrzyjmy się nieco bliżej domom, w których mieszkają mieszkańcy Pamiru. Domy te buduje się najczęściej z kamienia lub wypalanych na słońcu cegieł, następnie oblepia się je gliną i maluje białą farbą. Maluje, o ile kogoś stać na takie ekstrawagancje. Domy w większości zakończone prostym dachem, na którym suszy się morele i owoce morwy, a także zwierzęce odchody służące później do opalania w domach.
Wyróżnia się zasadniczo dwa rodzaje domów budowanych w Pamirze:
Dom Pamirski
Domy te mają niesamowity klimat. Widać, że ludzie wkładają w nie ogrom pracy. Wszystkie te zdobienia, misterne wykończenia naprawdę robią wrażenie – zwłaszcza porównując do później opisanych domów kirgiskich.
Pod ścianami znajdują się drewniane podesty, na których się śpi, a także przyrządza i spożywa posiłki. Ściany często przyozdobione są dywanami, podobnie jak podłoga. Najciekawszym elementem domu pamirskiego jest natomiast jego piękny, stopniowany drewniany dach, zwieńczony świetlikiem. Zimą, na środku tegoż pokoju pali się ognisko, na którym gotuje się posiłki, i dzięki któremu ogrzewa się również dom. Dym ucieka zaś przez uchylane okno dachowe. Aktualnie jednak, coraz częściej odchodzi się od palenia ognisk w domach, na rzecz żeliwnych pieców. Jeden z naszych gospodarzy, który zgarnął nas z drogi na czaj, mówił, że ciągle jeszcze rozpala ognisko w zimie, jednak w drugim pomieszczeniu ma już żeliwny piec i planuje postawienie drugiego w miejsce ogniska.
Dach podpierany jest zaś przez pieć filarów. Te niewielkich rozmiarów, misternie rzeźbione, drewniane kolumny poświęcone są najważniejszym szyickim postaciom.
.
Pierwsza kolumna, na lewo od wejścia symbolizuje proroka Mohameda. Obok niej umieszczana jest zawsze dziecięca kołyska.
Druga kolumna, stojąca po przekątnej, symbolizuje miłość. Poświęcona jest pierwszemu imamowi szyickiemu – Alemu. Obok tego filaru, podczas zaślubin sadza się parę młodą, aby została pobłogosławiona i dane było jej posiadać potomstwo.
Trzeci filar symbolizuje Bibi Fatimę – córkę proroka, późniejszą żonę Alego. Przed zaślubinami jest to miejsce dla panny młodej, która ubierana jest na wzór Fatimy – w czerwoną suknie, czerwony welon (zamieniany podczas ślubu na biały), a także liczną biżuterię – bransoletki, kolczyki i wisiorki.
Ostatnie dwie kolumny znajdują się zaraz przy wejściu do pokoju. Symbolizują dwóch braci – Husajna i Hassana – czyli dzieci Alego i Bibi Fatimy. Na znak braterskiej więzi kolumny te połączone są poziomą belką, często przyozdobioną Zoroastriańskimi symbolami, które akurat na poniższym zdjęciu zasłonięte są wstążkami.
Drugi pokój domu pamirskiego, nazwany zostałby u nas gościnnym. Są w nim także drewniane podesty, jednak nie służą one już do spania. Na ścianach okazyjnie wisza dywany, gdzieniegdzie stoją drewniane skrzynie, czasem w rogu znajduje się jakaś kotara lub biblioteczka.
Dom Kirgiski
Kirgizi znani są z jurt, jednak w Pamirze używa się ich bardzo rzadko. Nawet pasterze wybierający się na długie miesiące w góry, mają tam prowizoryczne, zbudowane z byle czego domy. Jurta wcale nie jest taka tania, materiały kosztują, o drewniany stelaż trudno.
Kirgizów w Pamirze jest bardzo dużo. Jak już wspomniałem w przypadku opisywania skrótowo historii Tadżykistanu, wytyczenie granic po rozpadzie Związku Radzieckiego było bardzo skomplikowane. Poszczególne narody zostały bardzo mocno ze sobą przemieszane. Na ten przykład – w tadżyckim Murgabie (skąd do Kirgistanu jest prawie 200 km) żyje zaledwie 30% Tadżyków (Pamirców). Reszta to Kirgizi.
Jak widać na poniższych zdjęciach, domy Kirgizów żyjących w Pamirze z zewnątrz nie różnią się zbytnio od opisanych wcześniej Pamirskich. Proste, kanciaste, czasem również malowane białą farbą.
Wnętrze jest za to dużo bardziej surowe. W domach jest dużo mniej ozdób, brak rzeźbionych kolumn czy popularnego w domach pamirskich świetlika w dachu.
W jednej z bezimiennych, składających się z kilkunastu domów wsi, mieliśmy okazję spać w domu Kirgizów.
– Cała wieś to Kirgizi – tłumaczy nasz gospodarz imieniem Ruslan, po czym dodaje – Teraz jest nas tylko garstka! Może ze 3 rodziny! Pozostałe 10 rodzin wypasa bydło daleko w górach. Wracają dopiero na zimę.
Ruslan mieszka wraz ze swoim bratem, matką i bratową. Nie ma on dzieci, brat posiada dwójkę. W domu stoi żeliwny piec, do którego bratowa dorzuca co chwila wyschnięte krowie placki.
– Dom stawialiśmy wraz z bratem i sąsiadami dwa bite miesiące! Najbliższe lasy są oddalone stąd o setki kilometrów. Pnie drzew podtrzymujące dach musieliśmy sprowadzić za ciężkie pieniądze aż ze stolicy – Duszanbe! – tłumaczy.
Nie mam odwagi zapytać jednak, co ich tutaj trzyma. Czy nigdy nie chcieli spróbować żyć bliżej cywilizacji? Czy nie chcieli spróbować wyjechać? A może próbowali i nie wyszło? Dowiaduję się jedynie, że drugi brat naszego gospodarza żyje w oddalonym o 30 kilometrów Murgabie, trzeci w Dushanbe, a jeszcze inny członek rodziny wyjechał nawet za granicę do Biszkeku!
Dom jest bardzo prosty, pusty, surowy. Bieda aż piszczy. Domy kirgizów, podobnie jak pamirskie, najczęściej składają się z dwóch pomieszczeń – kuchni z podestem, na którym tutaj akurat śpi babcia z synową. Oraz wielkiego pokoju, w którym będziemy spać wraz z braćmi i dzieciakami. Nie uświadczy się u Kirgizów rzeźbionych w drewnie wzorów, a jedynym ozdobnym elementem jest pociągnięty na dole ściany pas materiału z kirgiskimi wzorami.
Przed kolacją daliśmy dzieciakom kilka ciastek, po balonie, a do kolacji – do przygotowanego przez bratową makaronu – dorzucamy polską konserwę, wiezioną już od półtora miesiąca. Taką na czarną godzinę, wieprzową. Gapa ze mnie, bo o zakazie jedzenia wieprzowiny przez muzułmanów przypomniałem sobie już po tym, jak bratowa z uśmiechem na ustach podziękowała i zabrała się do otwierania puszki. Kirgizi na szczęście nie są zbyt religijni, więc jakby się tylko dowiedzieli o pochodzeniu mięsa to pewnie i tak by się tym faktem jakoś szczególnie nie przejęli. Tak się przynajmniej tłumaczę…
Wracając jednak do domu. Bardzo intrygujący jest stojący pod krótszą ścianą drewniany kredens (widoczny na poniższym zdjęciu). Mebel, na którym stoi akumulator ładowany dzięki baterii słonecznej, cukiernica, jakieś zabawki oraz kilka słoików. Jeden z nich przyciąga naszą uwagę szczególnie, gdyż nader często zajmuje naszego gospodarza.
Niemal za każdym razem, kiedy Ruslan przechodzi obok kredensu, zatrzymuje się na kilka chwil przy ów słoiku i degustuje zgromadzoną w nim ciesz. Jak mniemam – spirytus. Nie może być inaczej, gdyż każda kolejna wizyta przy kredensie, przysparza Ruslanowi coraz więcej nerwów i po którymś z kolei podejściu zwyczajnie ma problemy z nacelowaniem nakrętką na gwint słoika. Rozeźlony rzuca nakrętką w kąt i oznajmia, że czas już spać.
Wyjeżdżając rano od Ruslana, postanowiliśmy zostawić parę groszy na odchodne. Jednak nie chcieliśmy dawać pieniędzy osobiście, bo wiadomo, że zostałyby odrzucone. Wybraliśmy najczęściej używany eksponat w pokoju – czyli słoik – i pod niego wcisnęliśmy kilka kirgiskich banknotów. Tak, jedziemy przez Tadżykistan, jednak jest tutaj tylu Kirgizów, tak wielu z nich jeździ na zakupy do Kirgistanu, że bez problemu można płacić kirgiskimi Somami w większych miastach jak Murgab czy Karakul. Dużo Kirgizów jeździ tez raz na jakiś czas na zakupy do niedalekiego Kirgistanu – Ruslan także – więc pieniądze na pewno się nie zmarnują. Zresztą nie mieliśmy już tadżyckich Somoni! ;)
To tyle o skromnej architekturze Pamiru. Mam nadzieję, że nieco Was zaciekawiła! Trochę odpływałem momentami od samych domów, ale cóż by to był za tekst bez opisu ludzi, którzy je zamieszkują? :) Zachęcam do zapisywania się poniżej w Newsletter!
I te domki nie mają styropianu, wełny mineralnej, izolacji przeciwwilgociowej, ani łazienek, a ludzie żyją, prawie jak w XIX wieku. Widać po tych zdjęciach – bieda aż piszczy. Jeden dzień podobny do drugiego. Dziwisz się, dlaczego ludzie stamtąd nie wyjadą. Gdzie niby mają wyjechać, jak w około (i w sąsiednich krajach), też bieda z nędzą i wegetacja.
Podobnie w postpegeerowskich wsiach w latach 90-tych. Też wiele ludzi wegetowało i był problem z pieniędzmi na bilet na autobus do najbliższej mieściny dojechać oddalonej o 40 kilometrów.
Jak czytasz, cała rodzina naszych gospodarzy wyjechała, co znaczy, że chyba się da? Mylisz się, gdyż nawet w Tadżykistanie są wielkie miasta, nie mówiąc już o krajach ościennych.
No to wyjechała jedna rodzina, bo pewnie już mieli kogoś w mieście, lub za granicą, pieniądze im przysłali i mieli się gdzie zatrzymać. Dlaczego cała wieś nie wyjedzie stamtąd do miasta, tylko wegetują. W miastach też kokosów nie ma. A taki Tadżykistan, Kirgistan należą do najbiedniejszych krajów na świecie.
W takiej Warszawce, gdzie jest najwięcej inwestycji zagranicznych i są najwyższe zarobki. Polskojęzyczni „byznesmeni” płacą pracownikom 1400-2000 zł miesięcznie na rękę. Wynajęcie samej kawalerki kosztuje 1000-1200 zł plus opłaty. Tak że na żywność, ubranie niewiele zostaje. Dlatego wiele ludzi wegetuje w małych mieścinach w Polce „C” gdzie pracy nie ma, lub w postpegeerowskich wsiach, gdzie jest bieda z nędzą.
Jestem zawsze pod wrażeniem domów ludzi w innych miejscach na świecie. Widać jak wiele zależy od warunków w których takie domy są budowane.
Jakbyś pojechał na Słowację do Koszyc i odwiedził dzielnicę Lunik IX, to byś dopiero był pod wrażeniem;)). A podobno wszystkie kultury są „równe”.
ja byłem … ;) http://kolemsietoczy.pl/pelen-sklad-na-koszyce/
Blogosfera wnętrzarska rozumie się :)
Brakuje mi tu gdzieś tunduka? To dość ważna sprawa w dla Kirgizów (-:,
W Pamirze Kirgizi nie stawiają Jurt, a jak stawiają to bardzo rzadko. Na tyle rzadko, że nie widzielismy ani jednej
fajny pomysł na posta! oby więcej takich!
Wow. Dom Pamirski robi piorunujące wrażenie, szczególnie zestawienie tego co jest na zewnątrz, a co w środku.
Jakie warunki, takie budownictwo. Mówiąc warunki mam na myśli tak ekonomię, jak i surowce. Niemniej daleka byłabym od stwierdzenia, że na pewno żyje się gorzej, co więcej sama mogłabym w takich warunkach spokojnie pomieszkać.
No właśnie. Jednak pamiętaj, że jest przepaść pomiędzy „żyć” a „pomieszkać” ;)
Chętnie bym się w takim domu zatrzymała i poznała bliżej rodzinę, która tam mieszka :)
Jak zwykle świetny tekst i zdjęcia! Jak zobaczyłam zdjęcie świetlika, przez chwilę wydawało mi się, że dom zbudowany został… pod ziemią . Dopiero jak wróciłam do pierwszego zdjęcia uświadomiłam sobie, że tak wyglądają pamirskie dachy! Dom kirgizów może biedny, ale jaki kolorowy! Bardziej mi się podoba niż niektóre nowoczesne apartamenty: białe, puste, zimne! Pozdrawiam! :)
Zdecydowanie bardziej podoba mi się pamirski dom z tym fikuśnym dachem i świetlikiem. Przepięknie to wygląda, jak kiedyś będę stawiał dom to tylko taki. Będę czuł się trochę jakbym podróżował, a jednak będę mieszkał:)
Niezwykłe miejsca i zapewne również niezwykli ludzie :)
Z zewnątrz nie wyglądają imponująco, ale w środku, może i skromnie, ale te dywany robią wrażenie
Pozdrawiam
Przeprowadzka to spore przedsięwzięcie – koszty, stres i nie zawsze gwarancja, że w nowym miejscu wyjdzie. To z reguły trzyma ludzi w miejscu, w którym są. Nie ma co się dziwić, ze nie każdy chce od razu rwać się do miast ;)
Warunki nie wiele gorsze od naszych polskich … mam na myśli wschód polski.
[…] w dodatku ani trochę nie przypomina domów pamirskich, i mogę się jedynie tutaj domyślać, że postawiony został przez władze, a rodzina tutaj […]