Godzina 6.30 – bezchmurne niebo. Stasek prorokuje taką pogodę cały dzień, ale ja dostałem nieco inne informacje jakoby po południu miały pojawić się opady i burze. Przed odjazdem gospodarz poopowiadał trochę o swoim życiu. Jeszcze raz o tym jak to w Chicago pracował, że woda w Chochołowie prawie darmowa, że ma fajnych sąsiadów, a w Czarnym Dunajcu mieszkają „same chachary co kradną rowery”. Pokazał nam od środka jedną z jego drewnianych chatek (zbudowana w 1912), a także mini chatki które to wytwarza jego ojciec na sprzedaż, dla niemieckich turystów.
Z Chochołowa wyjechaliśmy w stronę przełęczy 'krowiarki’ 1100mnpm i dalej do Zawoi. Z niepokojem zerkałem na chmury kłębiące się nad Babią, przybierające coraz to bardziej ciemne odcienie. Stało się. Zaczęło grzmieć, po czym puścił się deszcz. Kamil poleciał znowu pierwszy na szczyt i czekał na mnie pod chatką. Ja swoim tempem w konkretnej ulewie zjawiłem się tam kilka minut później. Przeczekaliśmy trochę na górze deszcz, kiedy lekko ustąpiło cali zmarznięci zaczęliśmy zjeżdżać. Nie pamiętam kiedy ostatnio jechałem tak zmarznięty i trzęsący się na rowerze.
Czytaj też – Bieszczady Zachodnie, Ruskie Sedlo.
Z Kamilem rozstaliśmy się przy rozjeździe na przełęcz 'przysłop’ ponieważ lepiej było mi wracać z Żywca pociągiem do domu.
podjazd pod przysłop
Żywiec
Dzień 4. 112km. 6h32min. 17.15km/h
Bardzo fajna i lekka relacja . Może sam zaplanuję sobie kiedyś podobną trasę .
Szkoda tylko że nie chce się otwierać drugi odcinek relacji…Powitanie Tatr
Błąd w linku był, juz poprawione, śmiga ! :)
Stasek to trochę przesadził z tymi haharami. Ostatni rower zniknął 1984.