8 rzeczy, które mogą zaważyć na jakości Twojej podróży

Startujecie z przygotowaniami, lub też ciągle bijecie się z myślami jaka powinna być ta Wasza wymarzona podróż? Podpowiem nieco o czym pamiętać i czego unikać podczas podróży, abyście się nie zawiedli i wynieśli z niej to co najlepsze! Napisałem o kilku kwestiach, o których koniecznie musicie pamiętać wychodząc w świat. Kwestiach między innymi z pogranicza przygotowania, planowania, ale nie tylko. Siłą rzeczy będę też nawiązywał do mojej podróży, która zacznie się na dniach!

1. Brak przygotowania merytorycznego 

Każdorazowo staram przygotować się do podróży jak najlepiej. Nie tylko ogarnąć sprzęt, trasę, ale także poszerzyć swoją wiedzę o odwiedzanym często pierwszy raz w życiu kraju, dowiedzieć się jak najwięcej o ludziach ich kulturze, zwyczajach. Uważam, że jest to naszym obowiązkiem, inaczej nie widzę sensu. Podróżowanie to nie randka w ciemno!

Sprawa odpowiedniego przygotowania merytorycznego przed wyjazdem, ma priorytetowe według mnie znaczenie. Brak podstawowej wiedzy, może być źródłem nie tylko rozczarowań, ale także przeróżnych spięć, nieprzyjemnych sytuacji, uraz.

Na ten przykład, siedząc przy jednym stole w wielu krajach muzułmańskich, wielką obrazą dla innych towarzyszy posiłku jest pokazywanie stóp. Nic nie można robić też lewą ręką, gdyż ta jest uznawana za nieczystą. Nie je się nią, nic nie podaje, ani nie odbiera. Jeśli nie przeczytamy o tym przed wyjazdem możemy urazić naszych gospodarzy, możemy odebrani zostać jako ignoranci.

 

Od czego zacząć? #książkiVSkawa #podróże #3warstwowa! #Xperia #ican

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Karol Werner (@kolemsietoczy)

 

W Tajlandii z kolei nietaktem jest dotknięcie czyjejś głowy, gdyż ta uważana jest za siedzibę duszy, zaś w innych krajach Buddyjskich jak np. Japonia, wielką gafą jest wbijanie pałeczek w ryż, gdyż czynność ta kojarzy się ludziom z wbijaniem w piasek kadzidełek podczas uroczystości pogrzebowych. W wielu krajach azjatyckich co najmniej za dziwne zostanie odebrane też samodzielne nalewanie sobie picia przy wspólnym posiłku, a każdorazowe opróżnienie talerza będzie sygnałem dla naszego gospodarza, że chcemy dokładkę. Tutaj nikogo nie urazicie (a nawet pochwalicie kunszt kulinarny), ale warto mieć to z kolei na uwadze, kiedy jesteście na diecie ;)

Skoro mowa o posiłkach, warto pamiętać, że w wielu krajach odmowa spożycia wspólnego posiłku uznawana jest za brak wdzięczności, nietakt. Pamiętam jak w Kirgistanie z kolei, nocując u niesamowitego człowieka imieniem Zahir, w bardzo wyrozumiał i grzeczny sposób zostałem pouczony, abym nie odkładał chleba na stół spodem do góry, gdyż tak nie wypada. Chleb to życie, należy mieć do niego szacunek. Zahir co prawda śmiał się z braku naszej wiedzy w temacie kirgiskiej etykiety, jednak Wy wcale nie musicie mieć tyle szczęścia ;) Oczywiście nikt nas nie ukarze za nieprzestrzeganie powyższych zasad, jednak z szacunku dla wierzeń, kultury i zwyczajów, wydaje mi się, że jest to zdecydowanie naszym obowiązkiem. Zwłaszcza, że na podstawie naszych złych, ignoranckich zachowań, tam żyjący ludzie wyrabiają sobie opinię także o nas, ludziach zachodu.

2. Problemy w komunikacji

To jest z kolei główny powód, przez który ciągle odkładam podróż do Ameryki Środkowej, czy też Południowej. Bardzo ciągnie mnie w tamtą stronę, strasznie mocno chciałbym zobaczyć Gwatemalę, Honduras, Peru, Boliwię czy też Chile, ale niestety nie znam języka hiszpańskiego. W Europie bez problemu dogadam się się po angielsku, w Azji poza angielski, również mocno popularny jest rosyjski, zaś z w Ameryce jestem zupełnie bez szans. Nie wyobrażam sobie, żebym nie mógł pogadać z żyjącymi tam ludźmi. Dobrze, że na ratunek przychodzą nam przynajmniej przeróżne słowniki, rozmówki, translatory.

Translator Google z możliwością prowadzenia konwersacji z wykorzystaniem mikrofonu to rewelacyjna sprawa! Nic nie trzeba pisać, na dodatek przetłumaczony tekst czyta naszemu rozmówcy lektor. Istna bajka! Większość z tych aplikacji jest bardzo użyteczna, większość niestety działająca jedynie online. Całkiem pożyteczne, przynajmniej w kwestiach kulinarnych, są stworzone przez ludzi z PizzaPortal.pl Rozmówki Kulinarne. Pliki ważą niewiele, do dyspozycji są już 4 języki, a twórcy planują dołożyć kolejne. Oczywiście nauczyć się języka z tego nie da, raczej nieznacznie przybliży mnie to do podróży w kierunku Ameryki Łacińskiej,  ale przynajmniej będę mógł zamówić sobie jedzenie jadąc do Hiszpanii w następnym roku (tak, znowu zdradzam plany! :D )

Tutaj miał być piękny piękny kawał baraniego mięsa, a dostałem w ramach zwyczaju - barani mózg.
Tutaj miał być piękny kawał baraniego mięsa, a dostałem – jako ten gość honorowy – kawał… baraniego mózgu. Taki sam zwyczaj jest w Mongolii, gdzie zaraz m.in. jedziemy i już się boję!

3. Ślepa wiara w autorytety

Często zaczynając swoją przygodę z podróżowaniem sięgamy po przeróżne książki podróżnicze. Zazwyczaj ich autorami są ludzie znani, popularni, uważani za ekspertów w swojej dziedzinie, z zasady nie omylni. Nie oszukujmy się – ktoś, kto pakuje swój plecak, aby udać się w pierwszą podróż poza granice kraju, z pewnością zachwycony jest obieżyświatami, którzy niejedno już widzieli, niejedno przeżyli.  Będzie im bezkrytycznie ufał, uważał za niepodważalne autorytety. To te osoby powiedzą nam co warto zobaczyć, gdzie jechać, a które miejsca najlepiej omijać z daleka. A my im wierzymy, no bo przecież widzieli tyle świata, przeszli tyle gór, przejechali tyle dróg. To niestety bardzo często popełniany błąd! Ktoś powiedział, że czegoś nie da się zrobić? Przekonaj się o tym na własnej skórze. Inny napisał, że jakieś miejsce jest nieciekawe? Jedź, zobacz i wyrób sobie zdanie samemu.

IMG_9673 (2)

Owszem, trzeba czytać literaturę podróżniczą, jednak należy też na względzie mieć to, że nawet te wybitne persony nie wszystko wiedzą, nie wszystko potrafią.  Podczas czytania kolejnych pozycji, nieco dociekliwości i przede wszystkim krytycznego, racjonalnego myślenia jest jak najbardziej wskazane.  Przykładów daleko szukać nie trzeba. Mam nadzieję, że nikt z Was tutaj zgromadzonych nie wierzy w brednie, jakoby Tybetańczycy modlili się do szatana, a są takie osoby, wśród najpoczytniejszych pisarzy podróżniczych w Polsce, którzy otwarcie takie głupoty głoszą. Ehh Wojciech, Wojciech…

4. Brak dobrego planu podróży

Jeden z głównych czynników, przez które mogą zaważyć na Waszej podróży. Niby oczywistość, ale muszę przecież o tym napisać! Dobry plan to nie tylko trasa. To umiejętność przesiewania nieużytecznych informacji w internecie. To także znajdowanie ciekawych, rzadko odwiedzanych miejsc, o których nieco już pisaliśmy z innymi blogerami podróżniczymi. Mówią, że brak planu to też plan, jednak taka metoda sprawdza się jedynie w przypadku podróżników długodystansowych. Większości z nas, którym wystarczyć musi kilka tygodni czy miesięcy, niezbędny jest choć ogólny plan podróży, z nakreśloną trasą, żeby poza oczywistym wypoczynkiem zobaczyć nieco ciekawych miejsc po drodze, nie mieć później poczucia zmarnowanego czasu.

 

5. Chęć zobaczenia wszystkiego

Zbyt dużo punktów tworzących naszą trasę, także niekorzystnie może wpłynąć na podróż. Pośpiech to wróg podróży. Paradoksalnie, im więcej planujesz zobaczyć, tym mniej widzisz. Być może odhaczysz więcej krajów i miejsc z przewodnikowych list „must see”, zrobisz więcej zdjęć, pochwalisz się, że widziałeś to i tamto. Pytanie tylko brzmi – czy warto się tak gonić?  Czy nie lepiej podejść do planowania podróży z lekkim dystansem? Może warto pominąć kilka miejsc i dać sobie odrobinę wytchnienia?

Zamiast gonitwy za kolejnymi miejscami, przysiądźcie gdzieś z boku. Obserwowanie codziennego życia ludzi może być równie niesamowicie zajmujące i nie chodzi tu przynajmniej o zaglądanie przez okno do czyjejś sypialni. Obserwowanie tego, jak miasto budzi się do życia, jak na stromych zboczach gór pasterze poganiają swoje stada owiec, lub jak z wysokiego minaretu muezin nawołuje do modlitwy . Zwolnijcie, usiądźcie w cieniu drzewa, rozejrzyjcie się i po prostu bądźcie.

6. Przejmowanie się niepowodzeniami

Nie przejmujmy się rzeczami, na które nie mamy wpływu. Choćby się waliło i paliło, choćby nic nie szło po Twojej myśli, choćby transport spóźniał się pół dnia, a przez dziurawy dach wiaty autobusowej za kołnierz ciurkiem leciała woda – nie łam się! Jesteś w końcu na wakacjach, w podróży – i co by się nie działo, zawsze to lepsza urozmaicenie szarej codzienności, odskocznia od ciągłego stękania szefa, czy dołującego wytykania błędów przez znienawidzoną nauczycielkę.

IMG_8470

7. Nieufność wobec ludzi

Ludzie, a raczej strach przed nimi, były jednym z głównych powodów, przez który tak długo nie mogłem zdecydować się na pierwszą podróż. Media co rusz informują nas o kolejnych złodziejach, gwałcicielach, mordercach. Wiadomości przesiąknięte są wszelkimi zamachami, rewolucjami i wojnami. Od małego słyszymy, że ludziom nie warto ufać, chcą nas wykorzystać, że są źli i trzeba się ich bać.

Przełamałem się dopiero na drugim roku studiów. Rzeczywistość okazała się być zupełnie inna. Okazało się, że ludzie są dobrzy! Życzliwi, pomocni, dobroduszni. Ludzie często sprawiają wrażenie niechętnie usposobionych, nieskorych do rozmowy, zapoznania się. Są to wszystkie jednak pozory, wynikające z niepewności, zakłopotania, nieznajomości sytuacji, może tych samych przeświedczeń, wynikających z medialnej indoktrynacji.

Polecam wtedy uśmiech! To on pozbawia wątpliwości, ociepla atmosferę, przełamuje niepewność. Uśmiech to świetna sprawa!

IMG_9466

8. Zbyt wielkie oczekiwania

Im większe oczekiwania, tym większe rozczarowanie. Będzie pięknie, kolorowo, miło i przyjemnie. Musi być! Podczas planowania, siłą rzeczy oglądamy te wszystkie ładne lokalizacje, które chcemy zobaczyć, a później będąc już na miejscu, okazuje się że jednak nie jest tak, jak to sobie wyobrażaliśmy, jak to wyglądało na obrobionych, odpowiednio wykadrowanych fotografiach.

Takie właśnie wielkie rozczarowanie przeżyłem będąc w Rzymie. Ogromne tłumy, kilkudziesięciometrowe kolejki nawet do toalety, nie wspominając już o wszędzie walających się śmieciach i zapachu moczu w co ciemniejszych alejkach. Zabytki, faktycznie były, jednak za żadne skarby nie mogłem poczuć tego podobno rewelacyjnego rzymskiego klimatu. Wyobrażałem sobie nie wiadomo czego, a wyszło tak, że nawet nie zrobiłem wpisu z pobytu w Rzymie, żebyście nie powiedzieli, że narzekam…

tekst powstał przy współpracy z PizzaPortal.pl

Karol Werner

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

51 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Brak planu bywa zły, ale brak elastyczności i spontaniczności tak samo ;) Wszak to podróż jest dla nas, a nie my dla podróży. Trzeba być gotowym na pewne modyfikacje, trzeba dać szansę przygodzie, kiedy przechodzi obok!

  • z tym chlebem to nie trzeba aż do kirgistanu, mnie kolega na studiach nauczył, że chleba nie kładzie się na brzuchu tylko na plecach
    a kirgistan mam nadzieję w przyszłym roku zobaczyć

  • Muszę się odnieść do punktu trzeciego. Choć nie uważam się za żaden autorytet to właśnie strach przed nawciskaniem ludziom głupot czy pobieżne potraktowanie jakiegoś głębokiego tematu (jak np. podziały rasowe w USA) odpychają mnie od założenia własnego bloga. Spędziłam ostatni rok w podróży i wydaje mi się, że mam całkiem sporo ciekawych obserwacji, zwłaszcza, że w Stanach i w Nowej Zelandii nie tylko podróżowałam ale też pracowałam, a więc żyłam jak każdy inny, wtapiałam się w tło. Z jednej strony chciałabym się tym wszystkim podzielić czy po prostu zanotować to sobie w ładniejszej i dobrze zorganizowanej formie bo z miesiąca na miesiąc umyka mi coraz więcej szczegółów i smaczków, a z drugiej obawiam się, że to co nieodpowiedzialnie wstawię do internetu może komuś namącić w głowie. Bo niby coś na ten temat czytałam, słuchałam opinii poznanych ludzi, obserwowałam co się dzieje wokół, ale czy ja na pewno znam temat tak dobrze żeby go nie spłaszczyć? To jest bardzo trudne. Nie znoszę tych wszystkich „znawców”, którzy pojechali na trzy tygodnie do jakiegoś hotelu w Tajlandii i już wszystko wiedzą najlepiej i za nic w świecie nie chcę przyjmować takiej pozycji, a to chyba niełatwe uniknąć pewnych uogólnień gdy pisze się bloga a nie pracę naukową. Czy Ty czasem rezygnujesz z napisania czegoś tylko dlatego, że boisz się, że wprowadzisz kogoś w błąd czy że spłaszczysz temat?
    PS. Na zdjęciu z książkami to piwo czy staroborshov? ;)

    • To trzywarstwowa homemade kawa ;) Oczywiście, że się boję, ale trzeba mieć też na uwadze, że blog ma taką formułę, a nie inną. Ludzie wpadają na blogi po informacje praktyczne, fajne zdjęcia, ciekawe historie, subiektywne opinie. Nie po naukowe wywody w dziedzinie antropologii itd. Piszę bo lubię, bo wiem, że ludzie chcą czytać, że czasem jadą w jakieś miejsce i chcą dowiedzieć się co ja w takim miejscu polecam zobaczyć. Staram się jak najczęściej zaznaczać, że zdanie jest moje, i mam nadzieję, że wszyscy o tym wiedzą i nikt nie będzie rezygnował z czegoś, bo mi się w danym miejscu nie podobało ;)

      • Może i racja, ale i tak wydaje mi się, że nie stereotypizujesz tu za bardzo dlatego pytam o rozwiązanie :P Nie chodzi mi o opinie co jest warte zobaczenia czy smaczne, własne przygody czy opis jednostek, ale o kategoryczne wypowiadanie się na temat „charakteru” dużych grup ludzi zamieszkujących jakiś region albo przyczyn pewnych zjawisk. Właśnie na blogu nie ma miejsca na to by wysmażyć post na piętnaście stron A4 i zastanawiam się czy w ogóle warto podejmować naprawdę złożone tematy jeśli siłą rzeczy trzeba będzie je skondensować i poobcinać. A te złożone tematy wydają mi się najciekawsze i dlatego szkoda z nich rezygnować.

  • Świetny wpis. Właśnie się załamywałam, ponieważ w końcu udało mi się przełamać strach i chciałam wyruszyć na pierwszego autostopa w życiu, do Grecji dokładniej, ale nie znalazłam nikogo chętnego. Twój wpis podniósł mnie na duchu, dodał energii. Czytałam wpisy z poradami dla początkujących, ale Twój wpis wzbogacił to wszystko. Wiem teraz także, jak merytorycznie przygotować się do podróży. Dzięki!

    • Nie wierzę! To jednak jest szansa, że na głowę nie upadłam (jak mi to wszyscy mówią), skoro znalazła się jedna osoba, która też wybiera się w tym roku stopem do Grecji! Wszyscy ostrzegają mnie przed mieszkańcami Europy Wschodniej, ja jednak bardziej boję się fali imigrantów zmierzających w przeciwnym kierunku do tego, który obrałam…
      Życzę Ci wspaniałej przygody (możliwe, że już jesteś w drodze) :)

  • Bardzo fajny tekst. Miło też, że wspominasz z szacunkiem o wybitnych podróżnikach, na których wielu z nas się wzoruje, np. pkt. 3. Poza tym ludziom bym nie ufał, szczególnie w Mongolii. (-;

  • Fajny wpis :) Ja bym dodał, że z jednej strony trzeba się przygotować merytorycznie do podróży, z drugiej nie trzymać się kurczowo zdobytej wiedzy. To co czytamy to zawsze jest jakaś interpretacja. Nawet najlepszy reportaż to punkt widzenia. I jak traktujemy go jako wyrocznię, co istnieje a co nie, możemy nie zauważyć rzeczywistości. Wiedza książkowa to tylko wiedza pojęciowa. Warto ją mieć, ale ważne aby pogadać z ludźmi, popatrzeć na ulice, bazary, góry… i zdobyć subiektywny, bezpośredni rodzaj wiedzy.
    A co do zaufania do ludzi, to w podróżach kocham najbardziej to, że człowiek uczy im się ufać. Zgadzam się w 100% ludzie są prawie zawsze dobrzy. Ich życzliwość względem mnie obcego zawsze mnie rozbraja. I to jest rodzaj subiektywnej wiedzy jaką się zdobywa w podróży :)
    Co do planu podróży, to ja stoję na stanowisku, że warto go mieć, ale warto też go jak najczęściej porzucać. Mi zazwyczaj przydarzają się najciekawsze rzeczy, gdy gdzieś niespodziewanie trafiam.
    Pozdrawiam ciepło :)

    • Dzięki za komentarz! To prawda, najbardziej cieszą (również mnie) rzeczy, emocje, doświadczenia, których nie zaplanowałem. ALe myślę, że dzieje się tak dlatego, że wszystkie – nawet te najlepsze – które planowaliśmy są tylko rzeczami, emocjami, których się już spodziewaliśmy. Ciężko się w takich przypadkach zaskoczyć. A nawet największa bzdura, która dzieje się przypadkiem, z zaskoczenia wydaje się być po stokroć ciekawszym doświadczeniem ;)

  • Dobry plan podróży to, taki który można łatwo dopasowywać do okoliczności! Dobrze jest planować elastycznie.
    Świetny artykuł z cennymi wskazówkami.

  • W zasadzie wszystko sie zgadza. Wyprobowane na wlasnej skorze. Dodalabym jeszcze jeden punkt ZLE DOBRANE TOWARZYSTWO! Mozna mies piekny kraj, pyszne jedzenie, doskonaly plan, wiedze itd, ale gdy ma sie u boku nieodpowiednich ludzi – czar pryska. Trudnosc czesto polega na tym, ze w zyciu codziennym owi ludzie sa OK. Ale trudy podrozy badz inne podejscie do tematu, przebywanie 24/7 ze soba zmieniaja relacje w pieklo. Wiec najlepiej podrozowac samemu;)

  • Hah, ja właśnie wróciłam z autostopu po Europie. Plan był, ale tylko w zarysie. Nie miałyśmy jechać do Wenecji, ale w efekcie tam wylądowałyśmy. I było cudnie. Żadnego super zwiedzania, tylko moczenie nóg na brzegu jednego z kanałów i wżeranie owoców. Zero oczekiwań, tylko podróż. Dwa razy spałyśmy na stacji, bo się nie udało dotrzeć nigdzie na czas. I kryzysy też były, i warczałyśmy na siebie, i bagażu za dużo (teraz już mniej więcej obie ogarniamy co nam potrzebne a co nie). Ale… Wspomnienia – magia. Warto było. Ach! No i jeszcze to o ludziach – siedząc w domu nie uświadamiamy sobie ile dobra drzemie w innych, dopiero teraz na drodze aż mnie obezwładniła ludzka, bezinteresowna uprzejmość. Chociażby taka w postaci butelki wody albo paru śliwek którymi podzielił się z nami kierowca ciężarówki. Fajnego bloga prowadzisz, inspiruj dalej, podawaj tę małą iskierkę dobra. Uściski serdeczne!

  • ’Chęć zobaczenia wszystkiego’ skąd ja to znam. Czasami mam wrażenie, że powinnam nie spać żeby zobaczyć wszystko to co sobie zaplanuję :)

  • Ja sobie nie wyobrażam podróży bez znajomości języków obcych, dodatkowy stres i brak możliwości przekazania tego, co dokładnie mamy na myśli, potrafią nieźle popsuć humor ;) Ale w sumie są też miejsca np. w Azji, gdzie nawet angielski nie pomoże, bo starszy pan Tuk Tukarz (jeśli istnieje takie słowo??) umie po angielsku trzy słowa na krzyż ;) Także czasami zamiast języków wystarczy spora doza cierpliwości i kreatywności :)

  • Przygotowanie merytoryczne tak, ale też nie mówiłabym tak całkiem nie „randce w ciemno”. Pewne rzeczy warto wiedzieć przed, ba! nawet trzeba, ale podróż bez improwizacji, jest zdecydownie mniej interesujca:)

  • Ze wszystkimi podpunktami się zgadzam, tylko planowanie podróży szczegółowe nie zawsze ma sens. Np. jak jedzie się gdzieś na kilka miesięcy to dobrze mieć zarys podroży, ale trzeba być elastycznym i nastawionym na zmiany. W końcu zawsze można poznać fajne osoby i spędzić z nimi kilka dni więcej w jednym miejscu albo dowiedzieć się o pięknym miejscu, którego nie mamy na liście – wtedy warto te plany zmienić ;)

  • Duża zgoda, choć mogłabym dyskutować z puntkem 1 ;) Ale na przykład właśnie aby nie mieć problemów komunikacyjnych w mojej planowanej wielkiej podróży, od kilku tygodni uczę sie hiszpańskiego codziennie z aplikacji. Kurcze, nie sądziłam, że będzie mi to tak łatwo i bezboleśnie szło ;)

  • Zgadzam się całkowicie – zwłaszcza jak ktoś tak jak my pracuje i ma na podróż powiedzmy tylko 3 tygodnie to punkty 1 i 4 sa obowiązkowe, żeby nie tracić czasu na miejscu :) Punkty 3 i 7 jakoś nigdy nas nie dotyczyły ;) Co do punktu 2 to obowiązkowo przynajmniej kilkanaście słów i zwrotów w danym języku – ludzie na miejscu zachwyceni, a jak znasz liczebniki to z pewnością nie jest łatwo cię oszukać – wiemy, bo doświadczyliśmy :) Do punktu 5 dochodziliśmy metodą doświadczeń – teraz wolimy zobaczyć mniej, ale porozkoszować się atmosferą, rozmowami z ludźmi… :)

  • Generalnie zgodzę się… aaaale z tym planowaniem bym za bardzo nie przesadzał. Czasami najlepsze podróże to te, które odbywamy spontanicznie. Znaczy warto się przygotować na jakieś przypadkowe nieprzewidziane wydarzenia, to wiadomo. Ale sam plan podróży może być wg. mnie jak najbardziej spontaniczny.

  • Post bardzo subiektywny. Dobry podróżnik, nie ma odgórnie sprecyzowanego planu a planuje wszystko a bieżąco bo to ma według mnie największy sens, przynosi ogromne doświadczenie a często też ciekawe sytuacje ? więc w tej materii się z Tobą definitywnie nie zgodzę. Komunikacja to też żaden problem. Właśnie jestem w podróżny po Ameryce Południowej i nie ma tu żadnych problemów w porozumieniu się. Jeśli ktoś chce się dogadać – zajdzie drogę. Ty zdaje się nawet kiedyś o tym pisałeś ale odnoszę wrażenie, że coraz częściej zaczynasz zaprzeczać sam sobie a nowe teksty nie wychodzą od Ciebie samego.

    • No właśnie „znajdzie drogę”. I potem jedziesz po tej Ameryce i jedyne dialogi z ludźmi to – „sklep prosto?” – „si” – „gracias!”. Moim zdaniem to bezsensowna podróż z której wynosi się tylko obrazy i żyje się obok ludzi, nic o nich nie wie, nic się o nich nie uczy. Faktycznie pisałem, że jezyki są na dobrą sprawę w niepotrzebny do poruszania się po swiecie, jednak nie do świadomego podrozowania.

      • Ja cię Karol rozumiem z tym językiem, znajomość hiszpańskiego podczas podróży po Ameryce Łacińskiej dała mi bardzo dużo. I chociaż zawsze w każdym kraju udało mi się jakoś dogadać nawet bez znajomości języka to jednak jest to ogromnie przydatna umiejętność, która sprawia, że podróż jest zupełnie inna.
        Bo dogadać to faktycznie, zawsze człowiek jakoś się dogada, ale ja lubię porozmawiać :)

    • Mam dokładnie takie same odczucia:). To czego nie zrozumiem albo nie umiem powiedzieć nadrabiam uśmiechem i gestykulacją :). Zawsze jakoś daję radę. Jestem też pewna, ze całkiem świadomie podróżuję. Oprócz zdjęć i wspomnień również relacje. Pozdrawiam.

  • Ja lubię planować. Jest ono dla mnie po prostu fajne. Ale niestety planowanie czasem jest lepsze niż sama podróż. W głowie układamy sobie drogę, nocleg, nawet posiłek mamy zaplanowany. Konkretne godziny, miejsca, drogi. Przeglądamy zdjęcia gór, które za nie długo zobaczymy, jezior, w których się wykąpiemy. Spędzany godziny wpatrując się w mapy, śledząc ścieżki na Google Map. A potem przychodzi podróż i czasem lekkie rozczarowanie, bo 'zaplanowałam to sobie inaczej’, miało być.. fajniej. Albo jesteśmy w jakimś niesamowitym miejscu, które chcielibyśmy oglądać jeszcze do 3 w nocy, ale w hotelu posiłki wydają tylko do 19, a przecież jestem głodna, no i zapłaciłam za to, nie chcę marnować pieniędzy.
    Fajnie jest planować ale może dla kogoś. Czasem znacznie ciekawiej jest spakować się, pojechać na lotnisko i kupić bilet na najbliższy lot.
    Plany kojarzą mi się z turystami, a spontaniczność z podróżnikami.
    Po za tym to świetny blog, a Ty może po prostu jesteś taki poukładany, Pozdrawiam :)

  • Świetna lista – zgadzam się z wszystkim punktami w 100%.
    Chęć zobaczenia wszystkiego bywa szczególnie zgubna. Ale przecież są miejsca, w które aż chce się wracać, więc po co oglądać z poczucia obowiązku wszystko podczas jednej wyprawy? No właśnie :).

  • Zdam się ale nie w 100% bo czasami fajnie jest wyjechać na „spontanie” gdzieś nie mając zabukowanego noclegu planu itp. Niektórzy to lubią i ja do takich osób należę, dlaczego ? proste bo jak coś sobie zaplanujemy np 16:00 Zoo 18:00 widowisko teatralne 19:00 taras widokowy i coś z tego planu nam się nie uda to od razu czujemy zawiedzenie albo nawet jak nie wypali z hotelem czy cokolwiek. A tak jak się wyjeżdża to nie wiadomo co nas czeka i żadne zawody dot. atrakcji czy noclegu nas nie czekają bo nie wiemy co będzie a jak będzie super to wynosimy tylko pozytywne i dobre wrażenia! A nie podczas opowiadania bo było średnio bo nie zrobiliśmy tego tego tego a planowaliśmy.

  • Podróże bez planu są ekscytujące i pełne adrenaliny, ale mimo wszystko te minusy mogą się bardzo na nas odbić. :c