Lubię wyjeżdżać, bo tam ludzie przynajmniej się uśmiechają…

Nie na stałe, lecz na chwilę. Najchętniej jednak często, w miarę regularnie. Lubie wyjeżdżać za granicę, bo jest to zwyczajnie miłe doświadczenie. A już najbardziej do tych wszystkich „ciapatych” krajów. I to nie ma znaczenia jakich! Bo wszędzie tam traktowany jestem tak samo. Zupełnie odmiennie niż cudzoziemców traktuje się u nas…

Nie jest trudno rozpoznać we mnie cudzoziemca, kiedy jadę chociażby do takiego Maroka. Jestem blady jak ściana, mam prawie 2 metry, więc widać mnie z kilometra. Z Maroka wróciliśmy kilka dni temu. Pełni pozytywnych wrażeń. Zarówno tyczących się pięknych krajobrazów, niesamowitych góry, jak i świetnych ludzi. A może to przede wszystkim pełni pozytywnych wrażeń dotyczących ludzi, bo każda podróż to przecież głównie ludzie? Wierzę, że dla wszystkich podróżujących jest to banał, jednak chciałbym, aby to wybrzmiało – kraj to ludzie. Tak odbieramy dany kraj, jak odbieramy ich mieszkańców. To nie widoki i nie zabytki zostają nam w głowie po powrocie. To nie one kreują opinię o danym kraju w naszych głowach. Są to sytuacje związane z ludźmi, ich życzliwe gesty i uśmiechy. A jak odebraliśmy Marokańczyków?

Tak samo jak wiele innych nacji odwiedzanych wcześniej. Czy Turków,  Irańczyków, czy Hindusów. Oczywiście bywały wyjątki, nieprzyjemne sytuacje w obrębach turystycznych miast jak Marakesz czy Agadir, jednak były to na tyle jednostkowe sytuacje, że nijak nie wpłynęły na ogólny odbiór Maroka w naszych oczach. Tutaj ktoś zatrzymał się na poboczu, aby krzyknąć „Welcome to Maroko!”, za chwilę ktoś inny zabiera nas na stopa i daje swój numer telefonu mówiąc, że jakbyśmy mieli jakiś problem, mamy się odzywać. Ale nie mamy nawet możliwości! Bo on sam dzwoni, sam sprawdza kilkukrotnie w kolejnych dniach czy wszystko z nami w porządku. Jeszcze inne osoby wystawiają ręce z samochodu i daje nam owoce, albo… zapraszają do restauracji na obiad!

A najlepsze jest chyba to, że jeżdżąc codziennie wiele godzin na rowerze, praktycznie nie było kwadransa, żeby ktoś po drodze nas nie pozdrawiał. I to setki razy każdego dnia! Czy to dzieci biegnące z teczkami do szkoły, czy kobiety pracujące w polu, czy mężczyźni czekający na poboczu na busa. Machali w naszym kierunku, kłaniali się. Zupełnie życzliwie i bezinteresownie.  A każdemu z nich towarzyszył uśmiech!

Dużo uśmiechów.

ZAWSZE!

Często nie padały żadne inne słowa. A jeśli nawet padały i tak w większości przypadków niewiele rozumieliśmy, bo rzadko mogliśmy się z kimś porozumieć po angielsku. Jednak uśmiech wystarczał. Bo uśmiech to najkrótsza droga do drugiego człowieka. Najlepszy łącznik, pomost na drodze do porozumienia. Bo przecież uniesione do góry kąciki ust maja znacznie większą moc, aniżeli jakiekolwiek wypowiedziane słowa. Rozwiewają wszelkie obawy, wątpliwości, niepewności i sprawiają, że człowiek od razu czuje się lepiej.

Są to wydawałoby się tak wielkie trywializmy, oczywistości, jednak mam wrażenie, że coraz częściej o tym zapominamy…

Jak często uśmiechacie się do innych?

I tak sobie wracam znowu do Polski i zrozumieć nie mogę, czemu u nas wygląda to tak bardzo odmiennie.

Jestem cudzoziemcem w Maroku. Mówię innym językiem, jestem z kraju o odmiennej religii, mam zupełnie inny kolor skóry. A ludzie są dla mnie życzliwi.

A u nas? Cudzoziemiec nie jeździ publicznym transportem, bo nie chce słuchać obelg. Boi się. Każdego dnia słyszy, że jest „ciapaty”, „brudny”, i że ma „wypier***ać” do swojego kraju. Nawet jego syn słyszy takie słowa! I nie są to pojedyncze przypadki, nie są to incydenty, a z każdym tygodniem, z każdym miesiącem sytuacji tych jest coraz więcej.

Do czego nawiązuję? Do fragmentu wypowiedzi z konferencji Blog Forum Gdańsk. Proszę poświęćcie te kilka minut i posłuchajcie jak się żyje Virenowi w kraju, gdzie ciągle żywe jest przysłowie „gość w dom, Bóg w dom”…

Mogę o coś Was prosić?

Wracając z tych „ciapatych” krajów do Polski często z przyzwyczajenia uśmiecham się do ludzi na lewo i prawo. Szybko jednak jestem sprowadzany na ziemię, bo z jakichś przyczyn uśmiech u nas nie jest mile widziany w przestrzeni publicznej. W Polsce za każdym razem jak uśmiecham się do kogoś, to boję się, że zaraz dostanę w dziób. Bo jeszcze ktoś pomyśli, że się z niego nabijam. Prędzej usłyszę pytanie „czy mam jakiś problem?”, niż zobaczę odwzajemniony uśmiech. Dużo prawdy w tym, co mówi Viren, że nie uśmiechając się do siebie, nie wiemy jak uśmiechać się do drugiego człowieka.

Chciałbym wierzyć, że te obelgi i wyzwiska w kierunku gości w naszym kraju to ciągle margines. Że to ciągle tylko garstka ludzi, która po prostu czuje, że ma w czasach aktualnych rządów przyzwolenie na takie zachowania. Bardzo Was proszę – reagujcie w takich sytuacjach! Pamiętajcie, że milczenie jest przyzwoleniem. Wystarczy, aby dobrzy ludzie nic nie robili, a zło będzie triumfowało. Jeśli nie macie odwagi reagować, nagrajcie, powiadomcie chociaż odpowiednie organy!

No i… uśmiechajcie się dużo! :) Do siebie samych, do wszystkich wokoło, a już na pewno do cudzoziemców! Na pewno tego potrzebują i z pewnością zrobi im się choć przez chwilę miło. Bo nie ma przecież nic ważniejszego w relacjach między ludźmi niż bycie dla siebie miłym i dobrym.

Nie sądzicie?

PS.

Wiem, że sporo osób czeka na posty relacyjne z Maroka. Tak naprawdę już ten miał by relacyjnym, jednak wypłynęły ze mnie takie, a nie inne słowa. Myślę jednak, że jest to ważne i potrzebne. Trzeba o tym mówić. Bo jak mówi tylko jedna strona, wtedy łatwo odnieść wrażenie, że wszyscy milczący się z nią zgadzają. A wierzę, że tak nie jest.

I nie bójcie się udostępniać na swoich facebookach takich treści!

Na koniec kilka fotografii z Maroka. Tak, żeby było też coś dla oka.

Pierwsze posty i filmy będą niedługo.

Pozdrawiam raz jeszcze.

Poniższa panoramę możecie przesunąć sobie w bok :)

 

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

125 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

  • Polacy coraz więcej wyjeżdżają, może w końcu zaczną też traktować obcokrajowców tak jak sami by chcieli być traktowani albo ich traktują w inych krajach. Co do Maroka to zgadzam się w 100% ludzie ogromnie mili a w dodatku jest bardzo bezpiecznie, ja miałem wrażenie jak by wszyscy na około wręcz dbali o to żeby mi się nic nie przytrafiło złego.

  • Spodobał mi się tytuł tego posta… ;) A cały wpis trafiony w punkt! Też jestem z tych „dziwnych” i cały czas się uśmiecham, nie ma znaczenia czy akurat jestem w Polsce czy za granicą :D
    P.s. Jak zwykle piękne zdjęcia

  • Ważne i aktualne… Dobrze, że powstał ten post, z chęcią się go czytało, a zarazem w sumie ze smutkiem :/ Bo dlaczego człowiek człowiekowi staje się wilkiem? Nie chciałabym żyć w takim świecie w dorosłym życiu :/

  • Świetny tekst!
    Brak życzliwości i uśmiechu w codziennym życiu, na ulicy, gdziekolwiek to niestety wyraz polskiej mentalności.
    Wierzę gdzieś głęboko, że tego typu publikacje, jak Pana lub innych popularnych osób będą w stanie coś zmienić w ludziach.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia podczas kolejnych podróży.

  • Nie jesteś pierwszy który zwraca na to uwagę – twój wpis tylko potwierdza moje jak i wielu innych obserwacje. Jesteśmy narodem tresowanym od pokoleń przez matrylologiczne ideały i romantyczne sentymenty – stąd w naszym depresyjnym stanie ducha dopatrujemy się wyższości a w rzeczywistości on jest po prostu przejawem strachu i kompleksów.

  • Gratuluję odwagi – żyjąc „z internetu” odważyłeś się jasno stanąć po jednej stronie. Masz rację – w Polsce dialog społeczny sięgnął bruku, powiedzieć można wszystko nawet publicznie w tv. I to właśnie władza przykładem i przyzwoleniem do tego doprowadziła. Mam nadzieję, że nie stracisz przez to zbyt wielu lajków itp. Pozdrawiam

  • Każdy kraj ma inną kulturę. U nas ludzie się uśmiechają do siebie gdy się znają lub się sobie spodobali. Nie uważam że uśmiechanie się do każdego jest dobre gdyż jest to tylko przybieranie maski która nie odzwierciedla naszego prawdziwego podejścia. Także byłem w kilkunastu krajach, jeśli nie kilkudziesięciu i jedno co zauważyłem to to że ludzie się do ciebie uśmiechają to nie znaczy że są uczciwi i pomocni i że zawsze chcą twojego dobra.

  • I za to cie lubie!Jestes tym, ktory nie dzieli ludzi na rasy, religie i kolor skory.Wszyscy tak chetnie jezdza na urlopy, nawet do krajow arabskich, ale tolerancji w Polsce niestety dla ” ciapatych” brakuje.

      • Tak, mylisz się. Porównuj proszę traktowanie polskiego turysty zagranicą z traktowaniem turysty zagranicznego w Polsce. Pan Viren mieszka w Polsce, nie jest turystą. Tak samo nie są turystami dziesiątki tysięcy Polaków mieszkających w Wlk. Brytanii którzy są źle traktowani przez Brytyjczyków. Przykładów w mediach było mnóstwo. Wpisujesz się w bardzo paskudną modę na narzekanie. Oczywiście każdy przypadek niewłaściwych zachowań rodaków należy piętnować ale w Twoim poście brakuje słów o Polakach, którzy są też uśmichnięci, życzliwi, pomocni itp. Tak jak Ty. Ja spotykam takich często ☺
        Pozdrawiam Witek

        • Zgadzam się co do turystów i mieszkających, że to nie do końca to samo…jednak… Nie uważam, żeby autor „narzekał” Taka o nas prawda jako o narodzie…pojedyńczo to jesteśmy życzliwi…ale dla najbliższego grona a nie dla OBCYCH. A uśmiechamy się rzadko, zwłaszcza na ulicy.

        • Witek, a kto to wie czy On jest turystą czy nie kiedy idzie drogą do sklepu? Rozpoznajesz po sposobie chodzenia czy ułożeniu włosów? Nie sądzę, żeby traktowały go źle osoby, które widza go codziennie i mogą na tej podstawie wnioskować,że skoro jest gdzies codziennie,to pewnie nie jest turystą. Jestem przekonany, ze względu na skalę jaką to przyjmuje, że traktowany jest tak przez osoby, które widza go pierwszy raz w życiu i nie mają pojęcia czy jest turystą czy nie. Zresztą choćby nawet. Co to ma za znaczenie? Jak turysta to można być życzliwym, a jak emigrant to już niekoniecznie? A czy to nie ciągle ten sam człowiek?

          • Jedna sprawa, że nigdy nie spotkałem się osobiście z nieodpowiednim traktowaniem obcokrajowców, nigdy nie byłem świadkiem ani nikt mi o czymś takim nie opowiadał. Mieszkam w Lublinie, w okolicach Uniwersytetu Medycznego gdzie na każdym kroku widać i słychać Chińczyków, Koreańczyków, Ukraińców, Amerykanów, Hindusów, Murzynów i Arabów. Jestem aktywnym gospodarzem WARMSHOWERS i często goszcząc ludzi z zagranicy pytam o doświadczenia w Polsce – wszyscy zachwyceni polską gościnnością a jedyne przykre doświadczenia to ruchliwe drogi i kiepskie ścieżki rowerowe. A już na przykład zdarzały się narzekania na Chorwatów czy Niemców. Dużo jeżdżę rowerem i witam się z daleka z innymi rowerzystami – fakt, tylko z sakwiarzami, bo już w mieście to raczej nie możliwe i niecelowe (za dużo ludzi). Nie zdarzyło mi się by się inny sakwiarz ze mną nie przywitał, nie uśmiechnął (zwłaszcza jak widzi dziecko w mojej przyczepce). Trochę nie bardzo rozumiem dlaczego miałbym się uśmiechać do wszystkich napotkanych ludzi? To zbyt sztuczne.
            Inna sprawa, że mieszkam we wschodniej Polsce, Polsce B, która (m.in. zdaniem goszczonych podróżników) jest po prostu bardziej gościnna.
            Kolejna sprawa, wspomniany „polish face”. Ktoś tu wspomniał, że brak otwartości (dyskusyjny w Polsce B) jest wynikiem komunizmu i występuje też w innych krajach byłego bliku wschodniego. Karol (pozwalam sobie na mówienie na „ty”, bo na maila też się tak do mnie zwracasz:)), Polacy naprawdę nie mają dobrych doświadczeń z obcymi, i to od przynajmniej 200 lat. Oszczędzę wykładów historycznych, ale każdy wie, o co chodzi. I nie dlatego ci ze wschodu i ci z zachodu chcieli nas zabić, bo się nie uśmiechaliśmy.
            A teraz walnę coś poniżej pasa: wytłumacz tej dziewczynie z Rimini i jej mężowi, że Marokańczycy to wspaniali ludzie, a przynajmniej lepsi niż Polacy, bo się przynajmniej uśmiechają… Polacy są nieufni wobec obcych, bo nie mają powodów żeby im ufać. Ale ręczę Ci, że po bliższym poznaniu Polak będzie bardziej gościnny niż Chorwat czy Niemiec (to m.in. opinia Francuza, Czecha i pary z Nowej Zelandii).

            • Hej Michał, a Marokańczycy (według Twojego toku rozumowania) mają powodu, żeby się uśmiechać? Przecież też byli pod okupacją francuską i co chwila mają z kimś na pieńku (patrz Sahara Zachodnia, Algieria). Ten argument tylko wyśmienicie pokazuje jak często lubimy żyć przeszłością, żalić sie na dawne czasy itd. Hello, jest 2017, nie 1772 rok. Serio myslisz, że rozbiory tak silnie na nas oddziałują do dziś? To, że się nie spotkałeś z takim traktowaniem, to nie znaczy, że takie nie występuje. Wszystkie statystyki mówią, że w ostatnich latach drastycznie wzrasta ilość incydentów na tle rasistowskim i ksenofobicznym. Być może według Ciebie tysiące takich przypadków rocznie (zgłoszonych, a ciekawe ile jest niezgłaszanych?) to wciąz nic takiego, jednak według mnie to bardzo dużo. Zwłaszcza patrząc na to, jak bardzo homogenicznym rasowo krajem jesteśmy i jak mało u nas emigrantów/gości z innych krajów. A co do dziewczyny z Rimini, to szczerze mowiąc brak mi słów na tak niskiego lotu argumenty. Wybacz bezpośredniość, ale serio?! To tak jakbym Tobie powiedział – wytłumacz wszystkim ofiarom polskigo kierowcy, który niedawno zabił 8 osób w Anglii, i wszystkim oskarżającym o to nas Anglikom, że nie wszyscy Polacy to idioci jeżdżący po alkoholu. Dostrzegasz głupote takiego generalizowania?

              • Dlatego napisałem, że to argument trochę poniżej pasa. Wiem o co Ci chodzi, ale argumentem niskiego lotu jest również porównywanie przez Ciebie zbiorowego gwałtu (przestępstwo umyślne z zamiarem bezpośrednim) do spowodowania wypadku (przestępstwo nieumyślne). Co do historii, masz rację – rozbiory może tłumaczyły polskie podejście w XIX, początku XX wieku, natomiast II wojna i komunizm tłumaczą podejście dzisiejsze. Ale ciągłość jakaś jest i może stąd słynne polish face… Chodzi zatem o doświadczenia historyczne danego narodu – takie mam zdanie. Co do Marokańczyków, to nie porównywałbym okupacji francuskiej do okupacji hitlerowskiej czy stalinizmu – nie ta skala, nie te metody. Co do statystyk, to wszystkie statystyki mówią też co innego: lawinowo wrasta ilość przestępstw (zwłaszcza seksualnych) dokonywana przez „imigrantów”. To stanowi bezpośrednie doświadczenie społeczeństw zachodnich, nie nasze, ale z drugiej strony ludzie cały czas o tym słyszą w tv i stają się niechętni obcym, zwłaszcza obco wyglądającym przybyszom. Ja to rozumiem. Jednocześnie nie rozumiem ataków na „naszych” muzułmanów, hindusów i in. – porządnych ludzi, którzy tu mieszkają, pracują, uczą się, których spotykamy na co dzień. Tego nie rozumiem, to jest złe i karalne. No i na koniec: nie uważam, żeby ktoś był lepszy, bo się uśmiecha. Z drugiej strony rzeczywiście byłoby miło, gdyby Polacy uśmiechali się częściej:)

              • Niestety zgadzam się z opinią, że rasizm w Polsce to częste zjawisko. Obraźliwe napisy na przystankach autobusowych, nieprzyjemne komentarze na forach internetowych… Podróżuję środkami komunikacji publicznej, przysłuchuję się rozmowom ludzi, zastanawiam się skąd tyle mowy nienawiści? Skąd w niektórych takie pokłady niechęci/ nienawiści. Nie chodzi o narzekanie na Polaków, bo sporo tu gościnnych, przyjaznych i uśmiechniętych ludzi. Ale sporo też takich, przez których mnie osobiście ogarnia wielki wstyd :( Jeśli jesteśmy nastawieni do ludzi pozytywnie, doszukujemy się w nich zalet a nie wad, szukamy płaszczyzny porozumienia. Jeśli jest odwrotnie, to jest jak jest :) Pozdrawiam :)

              • do mm mało wiesz o histori krajów maghrebu czyli Maroko Algierii i Tunezji. Okupacja i kolonizacja francuska np. w Algierii przebiegała tak drastycznie ze chyba nawet wyprzedziła okupacje hitlerowska w polsce. Do dziś w muzeum przechowuja głowy bojowników o niepodległość. Z ludnościa poczynali bardzo okrutnie a na pustyni do dziś zyją ofiary prób nuklearnych. I ci ludzie dalej sa otwarci i gościnni. Polacy złośliwośc i burkliwośc wieczna niechęć do wszystkich nawet do swojaków i wszystkiego mają w swojej zimnej krwi i lodowatym sercu

  • Mając lat 17-19 zauważyłam ,że moi rówieśnicy kiedy mówiłam im cześć i się uśmiechałam nie odwzajemniali tego. Zaczęłam się zastanawiać nad tym i postanowiłam kontrolować mój uśmiech. Oceniłam ,że może coś jest ze mną nie tak. Męczyłam się ,bo nie bardzo to mi wychodziło. Uśmiechnęłam się ,a potem uświadamiałam sobie ,że nie miałam się uśmiechać :) Teraz wiem ,że zawsze trzeba być sobą i chcę dodać ,że kocham podróże ,a w nich życzliwość , uśmiech i radość ludzi :) Życzę sobie i Wam otwartości na drugiego człowieka.

  • Polskie dzieci też przechodzą piekło w szkole, są szykanowane i niejednokrotnie bite, ale one nie zwalą tego na „rasizm”, niestety. Tak samo, Polacy którzy posiadają kwalifikację a mimo to nie mogą znaleźć pracy – oni też nie zwalą tego na rasizm. Nie wiem, kto w Polsce uczy, że ludzie o innym kolorze skóry niż biały są „podludźmi”, bez przesady. „Wy niszczycie cały świat” – co? W ogóle, film nie przedstawia początku wypowiedzi Virena (Dobrze odmieniam imię?), kiedy to powiedział w żartach, że jego kolor skóry jest najlepszym kolorem skóry – cały film można znaleźć na youtube. Wyobrażasz sobie co by się stało, gdyby coś takiego powiedział biały? Jaki dramat by się rozpętał? Niestety, dyskryminacja działa w dwie strony, tylko dzisiaj mało kto reaguje na przejawy rasizmu w stosunku do białych, taka obecna narracja.
    Jeżeli ktoś szykanuje drugą osobę przez wzgląd na kolor skóry to jest to straszne i jestem temu głęboko przeciwna. Przykro mi, że tego typu okropności spotykają tego człowieka i jego rodzinę. Nie zgadzam się na takie traktowanie. Mam nadzieję, że tego typu zachowania zniknął kiedyś z tego świata na dobre.
    Edit: Nie mam nic do kolesia, przyjemnie się go słucha, jest zabawny, może nawet obczaję jego twórczość. Żart z „ja jestem u siebie” wygrał. :D

  • Świetny wpis, dobrze zrobiłeś publikując go. Może znasz kanał WaltersWorld – jest na nim 5 faktów na temat Polski. Pierwsze co zauważa obcokrajowiec to nasze „miny”, tzw. polish face. Jak napisałam pare słów komentarza, że jest wielka różnica co do uśmiechania się, to mnie mało nie zlinczowali, że się wymądrzam, bo żadna ze mnie globtroterka bo pewnie tylko w Londynie byłam…Nic nie wspominałam ile krajów odwiedziłam, ale jak wjeżdża się do nas to od razu jest różnica. Ostatnio polskie stewardesy przywitały pasażerów takimi minami, że podsumowałam to zdaniem- Nie dziwota, że mamy mało turystów jak jest takie podejście. Powinny się uczyć od zagranicznych linii jak się witać z uśmiechem. Leciałam kolejno 5 samolotami i tylko Polki były niesympatyczne.

  • Byłem z grupą znajomych w Maroko, nocleg w Marakeszu, rano wyszedłem na samotny spacer bo tak lubie, uwielbiam patrzeć na budzące sie do życia miasta.
    Podchodzi do mnie Berber z propozycja oprowadzenia po mieście, bezinteresowna.
    Po spacerze przy rozstaniu wyciąga jakieś ID i mowi, ze jest licencjonowanym przewodnikiem i należy sie za usługę juz nie pamietam kwoty jaka podał.
    Mam podać jeszcze pare przykładów ” bezinteresowności ” z jaka sie spotkaliśmy podczas naszego pobytu?
    Kolega który był świeżo po wizycie w Egipcie doradził:
    Poker face (!) i twardo dziękujesz za wszelka, ” bezinteresowna ” pomoc.
    P.S. Nie żale sie, dziele doświadczeniem ;)

    • Jasne, wiem, że takich przypadków jest dużo w Marakeszu. Tylko nie generalizuj i nie wysnuwaj opinii o całym kraju na podstawie odwiedzonego jednego i to najbardziej turystycznego miasta. Uwierz mi. W innych miejscach jest zupełnie inny świat.