Skoro świt, odprowadzeni przez Paymana jedziemy do centrum Jazd. Chcemy powłóczyć się po starym mieście, zanim ziemia ponownie zapłonie. Dzisiejszy dzień jest wyjątkowy i założyłem nawet odświętne, lekko wygniecione czerwone polo! Z jakiej okazji? Mija właśnie 23 doba odkąd wystartowaliśmy z Gruzji i tak się złożyło, że idealnie na półmetku podróży docieramy do najbardziej oddalonego na południe punktu naszej wycieczki – Jazd. Co prawda na przedmieściach byliśmy już wczoraj, ale co z tego, to się nie liczy. Zresztą wczoraj nie mogłem wygrzebać z sakwy czerwonego polo, więc co by to było za świętowanie. Dodam jeszcze, że jeśli nie wiesz gdzie to leży ten cały Jazd to odpal sobie mapę googla, znajdź Iran i postaraj się palcem wskazać jak najdokładniej środek kraju. Na pewno trafisz idealnie w sam Jazd.
Jest to miasto wybitnie ciekawe. Jego wiek szacuje się na 3000 lat, ale nie brakuje także takich, którzy uważają Jazd za najdłużej zamieszkałe miasto na świecie liczące sobie bagatela 7000 lat! Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Jazd leży pośrodku niczego, na skraju dwóch wielkich pustyń. Z dala od źródeł wody, żyznych gleb, warunków sprzyjających życiu. Poza tym jest ono najbardziej suchym miejscem w Iranie z rocznymi opadami rzędu 60mm, a na graniczącej z nim pustyni w 2005 roku padł rekord 70,7 stopi Celsiusza.
Ciężko stwierdzić co tak naprawdę jest przyczyną długowieczności Jazd. Być może feralne położenie było wybawieniem dla jego mieszkańców? Trudno dostępne, nieprzyjazne i martwe tereny pustynne jak na ironię uchroniły tubylców od licznych wojen toczonych stuleciami na sąsiednich ziemiach. Dodatkowo mieszkańcy Jazd mieli to szczęście, że w tym miejscu krzyżowały się drogi różnych szlaków handlowych – w tym Szlaku Jedwabnego, którym jedziemy nieprzerwanie od samej Armenii.
Stare miasto.
Prawdopodobnie z tego samego powodu, na przestrzeni wieków Jazd był schronieniem dla licznych uchodźców. To tutaj chronili się Persowie przed najazdami mongolskimi pod wodzą Czyngis-chana, a także nękani przez arabów zoroastrianie (u których mieliśmy przyjemność spać w świątyni) tworząc Jazd jednym z głównych ośrodków tej religii.
Wczuj się!
Podobnie jak w bazarowych alejkach Jerozolimy, także tutaj najlepszym sposobem zwiedzania jest zgubienie się. Pokręcić, powjeżdżać w ciasne, zacienione uliczki, zaglądać, podziwiać i kontemplować. Ma się wrażenie jakby czas stanął w miejscu jakieś kilka setek lat temu. Zresztą poczujcie ten klimat:
Jak to działa?
Na wielu starych drzwiach można znaleźć takie właśnie kołatki jak na zdjęciu poniżej. Zawsze dwie, zawsze o innym kształcie i zawsze wydające inny dźwięk. Właściwie to ostatnie kryterium jest tutaj najbardziej kluczowe. Dlaczego przywiązuje się taką uwagę do pukania? W tradycji perskiej nietaktem jest otwarcie drzwi kobiecie przez mężczyznę i odwrotnie. Dlatego też montowane są po dwie kołatki – dzyndzel oraz kółeczko – i tylko możemy się domyślać, która jest dla kogo. Zwyczaj ciekawy, choć nie wiem na ile praktykowany we współczesnym Jazd.
Jazd jest także znane z niegdyś popularnych, wybitnie fotogenicznych Wież Wiatrowych (tudzież Łapaczy wiatru – bagdhir), będących w użytku także do dnia dzisiejszego. Te zmyślne, przypominające kominy konstrukcje nie są niczym innym jak perską odmianą klimatyzatorów, autorskim ich wynalazkiem. Zasada działania polega na zasysaniu gorącego powietrza i kierowanie go do piwnicy budynku, gdzie miesza się ono z powietrzem wydostającym się z kanatu – czyli podziemnego tunelu z wodą, prowadzoną nierzadko długimi kilometrami z odległych gór. Podciśnienie w łapaczu wiatru powoduje zasysanie tegoż zimnego powietrza z podziemnego tunelu chłodząc tym samym piwnicę – a także, dzięki odpowiednim doprowadzeniom – pomieszczenia mieszkalne. Wynalazek ten działa na tyle wyśmienicie, że przywożony zimą z gór lód z powodzeniem przechowywano w piwnicach przez całe, upalne lato.
To tyle, polecam relację znajomego z miasta Jazd, którą znajdziecie tutaj: Jazd, miasto dwóch prezydentów
Piękne zdjęcia! Koniecznie muszę wybrać się do Jazd. Czy spotkaliście tam turystów?
Pozdrawiam i miłych podróży!
Oj tak, całkiem sporo nawet :)