Karakorum – jak to się wymawia?! Mongolskie śpiewy i bajecznie piękna, dawna stolica Erdene Dzuu

Właściwie do zamknięcia tematu Mongolii na tę chwilę dwa tekst. Oba o stolicach. O Ułan Bator i nieco mniej oczywistej, ale równie ciekawej stolicy – Karakorum. I o tej drugiej, a także kilku historiach z nią związanych chciałem Wam dzisiaj opowiedzieć.

Dobre 5 dni nauki trwało zanim nauczyliśmy się poprawnie wymawiać nazwę Karakorum tak, aby ludzie, którzy pytali nas po jaką cholerę przebijamy się przez step na tych rowerach wiedzieli, że zmierzamy do zlokalizowanego w centralnej Mongolii miasteczka. Nie, to nie jest tak proste do wypowiedzenia, jak pewnie większość z Was sądzi. Jeśli wydaje Wam się oczywiste jak wypowiedzieć „Karakorum” to uwierzcie mi, że na 100% się mylicie. Też święcie byłem przed wyjazdem przekonany, że to przecież nic skomplikowanego. Jednak nic z tych rzeczy. W Mongolii nie ma prostych do wypowiedzenia wyrazów.

W stronę Karakorum

Przez wzgląd na zawiłość tego języka, jego nieistniejące w naszym, ani w żadnym mi bliżej znanym głosek (i jestem pewien, że mają w nim także co najmniej kilka takich, na które w naszym języku nawet nie ma nazwy) niemalże niemożliwym jest wypowiedzenie jakiegokolwiek bardziej skomplikowanego wyrazu poprawnie. A uwierzcie mi, wbrew pozorom Karakorum do łatwych nie należy.

Karakorum
Karakorum

Mongolskie dzwięki

Jednak, aby nie zostawiać Was z niczym, powiem, że nazwę tegoż miasta fonetycznie zapisuje się Kharkhorum, w oryginale Хархорум, zaś wymawia się nieco tak, jakby chciało odkrztusić się kluskę, którą zbyt szybko połknęliśmy, równocześnie próbując udawać okrzyki bojowe szarżującego konno jeźdźca wojsk Chingis-chana. Jak jesteście sobie w stanie to wyobrazić to samo powoduje moje szczerze gratulacje. Chciałem poszukać w sieci jak dokładnie wymawia się Karakorum, jednak pomyślałem, że pójdę kawałek dalej i pokażę, a raczej podrzucę do odsłuchania fragment tego co poniżej. Tak… wszystkie dźwięki wydobywa ten facet…

Tak, tak – co bardziej wnikliwi zauważą, że w tytule jest „Tuva”, czyli region na Syberii, graniczący z Mongolią, jednak śpiew ten gardłowy niewiele różni się od tego mongolskiego. A niektóre źródła twierdzą nawet, że wcale. Także jeśli chcecie wymawiać poprawnie mongolskie wyrazy teraz wiecie, że nie jest to łatwe. Jeśli zaś kogoś interesuje rodzaj śpiewu alikwotowego (czyli to charakterystyczne piszczenie na początku) i ogólnie gardłowy śpiew to odsyłam do innego filmiku, tym razem Brytyjczyka, co w sumie pocieszająco pokazuje, że nie trzeba się z takimi umiejętnościami rodzić, a można nauczyć! :)

Czytaj też: Dlaczego Mongołowie nie znają mongolskiego alfabetu?

Dalej w stronę Karakorum

I ten Chingis-chan, a bardziej czasy, w których jego wielkie królestw rozkładało swoje imperialne skrzydła nad połową świata w całej tej przedmowie są kluczowe. Bo o nich, w kontekście Imperium Mongolskiego i jego dawnej stolicy chciałem Wam nieco opowiedzieć.

Karakorum było naszym głównym celem w Mongolii. To dla tych kilku zdjęć, emocji, dla paru ciekawych, wystających z pustkowia stepu budowli oddaliliśmy się od rosyjskiej granicy aż o 700-800 kilometrów. Do Karakorum, jak zresztą w wiele innych miejsc kraju prowadzi usypiająca, prosta i nudna jak diabli droga. Takim odcinkiem jednak, nawet w Mongolii, jeszcze nigdy w życiu nie jechaliśmy. Bo o ile zdarzały się nam już perfekcyjnie proste fragmenty ciągnących się po horyzont dróg, to jednak nigdy nie były one w tak świetnym, wykonanym niemalże według najlepszych zachodnich standardów stanie. Właściwie gdyby nie krajobraz i to, że w ciągu kilku godzin minęły nas 3 samochody, zapomniałbym, że jestem aktualnie w Mongolii…

img_4812

W Azji niemożliwe nie istnieje

Nagle, z otępiającego jednolitego stepu, zupełnie niespodziewanie, wpada się na czarną plamę świetnej jakości asfaltu. Wdzięczni jesteśmy budowniczym do końca życia za ten dar, nacieszyć się nie możemy, zwłaszcza, że ostatni asfalt mieliśmy 2 dni temu. Niezrozumiały dla mnie jest tylko powód podjęcia decyzji o budowaniu drogi akurat w tym a nie innym miejscu.

Dlaczego tutaj? Czemu inżynier zajmujący się tą drogą wybrał akurat to a nie inne miejsce na rozpoczęcie budowy? Dlaczego ten, a nie położony na przykład 10 metrów dalej równie niecharakterystyczny i pozbawiony większego wdzięku zakurzony fragment stepu? Albo czemu nie 100 metrów dalej? 1000 metrów?! Ponownie, tak samo jak przy najciekawszym zakręcie w Mongolii, mam pożywkę dla mózgu. W końcu mogę o czymś pomyśleć, dywagować, podyskutować z Martą.

wyprawa-rowerowa-mongolia

Albo po prostu zalewanie asfaltem asfaltem pylistego i suchego stepu zaczęto zwyczajnie od Karakorum i kładziono go tak długo aż skończył się materiał? Hm…

Nie jest to jednak istotne. Najważniejsze jest to, że zamiast jechać 12 km/godzinę i co chwilę strzepywać i rozmasowywać odrętwiałe od wstrząsów ręce, możemy sunąć niczym na niemieckiej autostradzie bez większego nakładu sił.

Droga ta co prawda prowadzi przepastną doliną rzeki Orkhon już od zlokalizowanego kilkadziesiąt kilometrów na północy jeziora Ugii, jednak do dopiero po jakiś czasie wpada w swoją prostoliniowość i tak ciągnie się aż 55 kilometrów do samego Karakorum. To właśnie ten moment! Czas start…

rowerowe-wycieczki-mongolia-azja

Niemniej jakoś się jedzie, a nawet w połowie tegoż dystansu zaczynają dziać się rzeczy niesłychane. Nie wiedzieć skąd i dlaczego akurat na 30, a nie 32 kilometrze (znowu nie mogę przestać o tym myśleć!), w budowniczych drogi, nagle obudził się duch improwizacji. W jednym momencie, zupełnie niezrozumiale, droga odbija w lewo. Omija nie wiedzieć co, w jakim celu i dlaczego akurat… lewo?! Przez kilka kolejnych kilometrów próbujemy się otrząść z tego nagłego zwrotu wydarzeń (za to kocham podróże!), dziękując jednocześnie budowniczym drogi, że po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny urozmaicili nam dzień jazdy.

Szybko jednak budowniczowie się opamiętali i postanowili naprawić swój błąd. Najwyraźniej po kilku kolejnych kilometrach walcowania asfaltu doszło do nich w końcu,  że takie zawijasy po stepie większego sensu nie mają i znowu drogę wyprostowali. I tak już aż do samego Karakorum biegnie ponownie nudna, równiutka i idealnie prosta droga asfaltowa.

podroz-rowerowa-mongolia

W pewnym momencie do akcji wkracza kolejny mocny gracz, o którym już nieco zapomnieliśmy. Wiatr. Silny, mongolski, w-mordę-wind skutecznie spowalnia do jedynej, słusznej prędkości stepowej. Kładę się na kierownicy, Marta za mną i jedziemy. Obraz po bokach jakby zwolnił, a wydawałoby się, że nawet stoi w miejscu. Poddajemy się po 30 minutach i postanawiamy nieco przyspieszyć. Szczęśliwie za nami pojawił się samochód i to ku jeszcze większemu zaskoczeniu – pickup. Bez większego zastanowienia machamy.

Z kabiny wychodzi kobieta. Dość sporej postury jak na Mongołkę. Włosy czarne, uśmiech bardzo szczery choć lekko wyszczerbiony. Do piersi przyklejonego ma zaś dzieciaka w porze karmienia, a do nogi drugiego, nieco większego.

Do Karakorum? Wsiadać! – Pokazuje na pakę, jednocześnie upychając jakieś worki i inne do niczego niepodobne graty. Tak więc wrzucamy rowery, potem wskakujemy my i wio.

Dopiero po chwili zauważamy, że mamy na pace towarzysza w czasie przeszłym...

Dopiero po chwili zauważamy, że mamy na pace towarzysza w czasie przeszłym…

Karakorum – dawna stolica Mongolii

Jestem przekonany, że większości z Was nazwa Karakorum kojarzy się z dostojnym, drugim po Himalajach łańcuchem górskim na ziemi. I skłamałbym, jeśli sam bym powiedział, że do wyjazdu do Mongolii wiedziałem, że jest jeszcze jakieś drugie Karakorum. I to Karakorum równie ciekawe, mające bogatą historię i wiele do pokazania. Leżące w centrum kraju, Karakorum właściwie niczym by się nie różniło od dziesiątek podobnych mongolskich osad i miasteczek, gdyby nie światowej klasy zabytek leżący na jego obrzeżu –  Erdene Dzuu, czyli jeden z najstarszych i największych klasztorów lamajskich w Mongolii.

Początki Karakorum sięgają 1220 roku, kiedy to Chingis-Chan założył tutaj jedną ze swoich baz wojennych. Następnie wokół bazy, jak to często bywa w takich przypadkach, rozrastała się osada. Bazę wojskową obklejano wokoło jurtami, rekrutowano nowych wojów, dodawano kolejne jurty, gospodarstwa, domostwa. Pojawiali się rzemieślnicy, kupcy i tak miasto w szybkim czasie rozrosło się do pokaźnych rozmiarów. Było to w ówczesnych czasach najważniejsze pod kątem polityki światowej (a przynajmniej euroazjatyckiej) miasto.

buddyjskie-swiatynie-mongolia

I tak po 14 latach od założenia bazy, już po śmierci wielkiego Chana, a za panowania Ugedeja. Jednak to co oglądacie na zdjęciach w tym wpisie nie jest dawną stolicą Mongolii. Ówczesna stolica szybko przestała pełnić swoje obowiązku, a zdobyta w 1388 roku przez Chińczyków, popadła w ruinę. Dziś zostały po niej tylko nieznaczne wykopaliska.

To co dziś możemy oglądać jednak w dzisiejszym Karakorum, to założony w w 1568 roku zespół świątyń Erdene Dzuu. Przez wzgląd na trzy główne świątynie – Wschodniego Buddy, Wielkiego Buddy i Zachodniego, nazwano go Gurwandzuu, czyli Trzech Buddow. Ponownie jak dawna stolica, także i klasztor zaczął szybko się rozrastać. Dobudowywano kolejne świątynie, pomniejsze budynki religijne i mieszkalne, aby po 140 latach od rozpoczęcia budowy zakończyć na 62 świątyniach i 500 innych budynkach. Zwieńczając całość, wszystkie budowle ogrodzono zaś wielkim murem, przyozdobionym 27 stupami.

Jednak także i świątynia Erdene Dzuu nie zachowała się w 100%. Do dnia dzisiejszego, na skutek działań komunistycznych mających na celu wyplenienie wszelkich przejawów wiary w jakiegokolwiek boga, ostała się tylko część zabudowań świątynnych. Jednak nawet dla tego warto tutaj przyjechać…

img_4650 img_4719 img_4730 img_4667 miasto-stolica-karakorum img_4733 karakorum karakorum-w-mongolii img_4681 img_4682 img_4700 img_4668 img_4725 dawna-stolica-mongolii zwiedzanie-karakorum-mongolia erdenedzuu-karakorum

Przygotowałem nawet panoramę! I to nie byle jaka panorama, bo jedna z pierwszych jakie kiedykolwiek zrobiłem. Sporo jej brakuje, jest szczerze mówiąc najgorszą moją panoramą (popatrzcie na mur, czy płot, że nie wspomnę o łączeniu), ale podrzucę Wam i tak. Po pierwsze, abyście mogli się nieco bardziej rozejrzeć po Karakorum, po drugie abyście mieli porównanie z najnowszymi panoramami. Dajcie znać, czy jest postęp! :) :)

3601

Polski udział w współczesnym Karakorum

Współczesne, liczące 8000 osób miasto, dzięki lamajskiej świątyni Erdenedzuu chijd jest jednym z najczęściej odwiedzanych przez turystów miejsc w kraju. Wszystko to dzięki lokalizacji na głównej drodze prowadzącej z Ułan Bator (oddalonego o 360 km), a także kilku innym ciekawym miejscom w okolicy – jak położony kawałek dalej najwyższy wodospad w Mongolii czy też Park Narodowy Khogno Khan, wraz z imponującymi wydmami Khogno Tarna (zdjęcia niżej). Ciekawostką jest też, że polskie firmy zbudowały w Karakorum fabrykę spirytusu i przetwórstwa odpadów, która w późniejszym czasie została przekształcona na fabrykę mięsa, a także jedyną w Mongolii elektrownię wodną, zbudowaną na rzece Orchon.

jurty-w-mongolii img_4895 wielblad-w-mongolii podroz-rowerem-do-mongolii img_4848 img_4846

W zapowiadanym następnym odcinku (i ostatnim) z Mongolii napiszę już o aktualnej, nowoczesnej i naprawdę robiącej świetne wrażenie stolicy Mongolii – Ułan Bator. Poza tym, dla osób być może chcących kiedyś pozwiedzać Ułan Bator będę miał mega petardę, która przygotował jeden z czytelników, będący pasjonatem komunikacji miejskiej i ogólnie planowania wyjazdów. Myślałem, że ja się solidnie przygotowuję do swoich podróży, jednak to co zrobił On, to coś naprawdę niesamowitego…

Zobaczycie niedługo. :)

Karol Werner

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

16 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *