Na pewno wypoczęliśmy przez te kilka dni w Tabrizie. Warto było zatrzymać się na chwile, zostawić rowery w garażu i poznać trochę Iran od strony innej niż z poziomu siodełka. Pierwszy raz czuliśmy się choć trochę incognito, nie zwracając już tak bardzo uwagi na siebie. No dobra może trochę zwracaliśmy – Piotrek swoją brodą, a ja jaśniejszymi włosami – ale w porównaniu z tym jak rower przyciąga wzrok można śmiało powiedzieć, że byliśmy choć trochę anonimowi.
Pocztówki i wyjazd z Tabrizu
Ciągle pamiętam o pocztówkach, które muszę do Was wysłać moi drodzy. Trochę się rozleniwiliśmy i znowu wstajemy dość późno. Po godzinie 13 udajemy się na pocztę w poszukiwaniu pocztówek. Okazuje się, że nie jest to tak proste jak by się to mogło wydawać. Na poczcie nie prowadza sprzedaży, a młoda kobieta w obsłudze wydaje się nawet nie rozumieć o co nam chodzi. Taksówką jedziemy szukać gdzieś bliżej bazaru(który niedawno odwiedzaliśmy), jakiegoś sklepu papierniczego. Po niekrótkim spacerze, 45 minut później, w niewielkiej księgarni dostajemy zestaw 35 pocztówek. Takie fajne kolorowe pudełeczko. Kartki mają dość specyficzną urodę, co pewnie zauważyły osoby, które je otrzymały. Wybaczcie moi mili, ale nie było lepszych… nie było nawet innego zestawu. Myślę jednak, że na swój sposób także są dość interesujące, hm? Teraz kiedy mamy pocztówki jest już za późno na wysłanie, ponieważ poczta jest czynna do 14, a przecież jeszcze trzeba wypisać blisko 30 sztuk. Za pisanie bierzemy się u Armana, a ten wyśle je jutro kiedy my już będziemy 800 kilometrów na południe jechać rowerami i umierać w pustynnym upale.
Żegnamy się z Tabriz. Na dworzec autobusowy jedziemy rowerami, a z nami (również rowerem!) Arman. Zarzeka się, że zacznie jeździć więcej i jak tylko odbędzie obowiązkową służbę wojskową to przyjedzie do Polski. Trzymamy bardzo mocno za słowo, niestety jednak przychodzi się pożegnać i późnym popołudniem startujemy w stronę Kashan. Pustynio, nadjeżdżamy! Autobus wygodny, miejsc więcej pustych aniżeli zajętych, a na dodatek taki miły upominek i lekko zaspany ja.
Postscriptum – Darmowa pocztówka z Iranu!
Tak jako ciekawostkę dodam, że wysłałem także dwie pocztówki bez przyklejania znaczka. W miejscu gdzie powinien być znaczek (w Iranie zamiast znanych u nas papierowych – są zwykłe pieczątki jak się okazało) wpisałem jakieś numery, napisy prioritetare, diplomat i inne. Co prawda były trochę pogniecione i brak było na nich stempla sugerującego opłacenie przesyłki, ale kartki doszły do adresatów! Oczywiście była to kradzież – wiem o tym, ale ciekawość jednak była większa ;)
Dodaj komentarz