Słowenia, kanion rzeki Soca i Alpy Julijskie

Dnia dzisiejszego kolejne państwo na mojej trasie – Słowenia. Co prawda ciężko, nazwać to przejechaniem rowerem całej Słowenii. Była to jedynie półtoradniowa wizyta podczas której zobaczyłem tylko kawałek kraju, ale za to jaki. Alpy Julijskie! Początkowo jednak trzeba było jeszcze pokonać kilkadziesiąt kilometrów we Włoszech. Dojechać do Udine, przejechać przez Udine i finalnie z niego się wydostać, co było zdecydowanie najcięższą operacją jeśli chodzi o te miasto. Dalej już było do granicy słoweńsko-włoskiej niedaleko.

Swoją drogą żeby dowiedzieć się od Włocha jak na przykład wyjechać z miasta, wydaje się być czymś niewykonalnym. Pewnie nie tylko ja zauważyłem, że nie przepadają oni za nauką języka angielskiego, choćby w stopniu bardzo podstawowym. Zero, null. Raz zapytałem jednego czy mówi po angielsku, celem dowiedzenia się gdzie znajdę sklep. Na co on: 'Sure man! English? OF COURSE!!’ lekko poklepując mnie w ramię. Z nadzieją, że pierwszy raz się dogadam zapytałem nieśmiało: 'do you know where can I find any shop?’ Koleś zerknął na mnie jednym okiem, później drugim. Pomyślał chwile. Porozglądał się w milczeniu po okolicy po czym nieśmiało zapytał: 'eeee… shop?’

Za Udinese tereny coraz lepsze. Ruch malutki, za to widoki coraz ładniejsze. Na horyzoncie zaczęły pojawiać się znowu góry. Po dwóch dniach płaskiego pedałowania, każdy podjazd i co ważniejsze zjazd był nie lada urozmaiceniem trasy. Plan był taki, aby dojechać w Słowenii jak najbliżej parku Triglawskiego – co też się udało, aż nadto. Po przekroczeniu granicy jedzie się cały czas w górę rzeki Soci. Bardzo widokowa trasa. Rzeką organizowane są spływy kajakami, także jak ktoś reflektuje na taki sposób spędzania wolnego czasu to bardzo polecam. Widoki są tego warte.

Nocleg udało się załatwić znowu na gospodarza. Dostałem do dyspozycji jedynie kawałek trawy przy domu i wodę do picia. Na szczęście rzeka była raptem 50m od domu także było się gdzie umyć i posiedzieć wieczorem przy piwku.

Będąc też przy Alpach, polecam film i wpis o najlepszej trasie rowerowej w Europie, jak ją niektórzy nazywają – Alpe Adria.

Shashin Error:

No photos found for specified shortcode

Dzień 13. 118km. 7h25min. 16.05km/h

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.