Wylądowaliśmy w końcu na nizinie. Z radością przyjęliśmy ten płaski po horyzont widok. Temperatura w okolicach 42 stopni, na niebie nie ma ani chmury, po godzinie 11 nie da się jechać. Cieszymy się jednak mimo to! Nie ma już gór, które tak bardzo dały nam popalić przez ostatni tydzień. Pewnie zatęsknimy szybciej niż nam się wydaje, jednak na pewno nie dziś, ani przez najbliższe dni, gdyżmamy zamiar solidnie się obijać!
Wakacje od wakacji. Brzmi trochę absurdalnie, lecz takie są fakty. Potrzebujemy dwóch dni lenistwa, leżenia brzuchem do góry, pobycia trochę w jednym miejscu. Przez trzecie największe miasto Kirgistanu – Jalal Abad (Dżalalabad) dojechaliśmy do drugiego – Osz. To tutaj będziemy się lenić.
Osz jest zdecydowanie bardziej azjatyckie aniżeli stolica – Biszkek. Nie znaczy to, że nas oczarowało, jest po prostu mniej przytłaczające, bez tej postsowieckiej zabudowy. Mając dwa dni skusiliśmy się nawet na małe zwiedzanie miasta. Zwiedzanie połączone z szukaniem fachowca mogącego naprawić mój popsuty obiektyw, o którym już pisałem w osobnym wpisie, a żeby się ponownie nie denerwować, nie będę się powtarzał.
Co ciekawego można zobaczyć w Osz?: Bazar rowerowy!
Nasze zwiedzanie tego 200-tysięcznego miasta jest bardzo specyficzne. Rzekłbym, nie do końca sugerujące najciekawsze miejsca do zobaczenia w Osz. Lekko nie mając wyjścia, zwiedzanie połączyliśmy z szukaniem jeszcze kilku, obok obiektywu, brakujących nam rzeczy. Pech chciał, że pomagając sobie kilka dni temu autostopem, prawdopodobnie przy wrzucaniu roweru na pakę, zgubiłem licznik rowerowy. Zorientowałem się zaraz przy wysiadaniu, jednak po długim przetrząsaniu worków z mąką, które wiózł nasz kierowca, nic nie znaleźliśmy. Licznik przepadł, z nim statystyka. Tak być nie może.
Sklepu rowerowego w mieście nie ma, jest za to bardzo dobrze wyposażony bazar. Można kupić przeróżne rowery o nazwach takich jak Tianszan, Torpedo czy Lespo. Nowe lub używane. Jest kilka kontenerów, w których mieszczą się serwisy, zaś część ze sprzętem zapasowym liczy sobie nawet kilkanaście stanowisk. Można dostać tutaj wszystkie podzespoły roweru, w każdym wymiarze, kształcie i kolorze. Jedyną ich wadą jest chińskie pochodzenie i niesłychanie podła jakość.
Nieco więcej o sklepach rowerowych i z sprzętem biwakowym pisałem tutaj: Kirgistan praktyczne informacje cz. 2
Bazar ze „sprzętem turystycznym”
Kolejną rzeczą, której nie mamy jest karimata. Marta nie wiedzieć gdzie, nie wiedzieć jakim cudem zgubiła swoją i od trzech dni śpimy na jednej. Nie żeby komukolwiek to przeszkadzało, ale fajnie jest mieć tez swoją. Tak po prostu, prewencyjnie – na wypadek jakbym ja zgubił swoją. Jak można się domyśleć, w Osz nie ma czegoś takiego jak sklep z sprzętem outdoorowym. W zasadzie w całym Kirgistanie jest tylko jeden – jakieś 600 kilometrów na północ w Biszkeku. Nie poddajemy się jednak. Nasz gospodarz Oibek, u którego zatrzymaliśmy się na dwie noce wyśmienicie zna miasto i dobrze wie gdzie można znaleźć wszelakie maty, karimaty czy też ich substytuty owych produktów.
Wysyła nas na ten sam bazar, gdzie nie tak dawno kupowaliśmy rowerowy ekwipunek. Chcieliśmy mieć przerwę od rowerów, a tutaj zbliżamy się już do 25 kilometrów przejechanych tego dnia. Wskakujemy na rowery, mijamy kolejne przecznice, aż po 30 minutach ponownie stawiamy się na bazarze. Oczywiście, sprzęt turystyczny jaki miał na myśli Oibek, nie ma za wiele wspólnego z tym czego szukamy. Na kolejnych stoiskach oglądamy przeróżne kołdry, dywany, kocyki – próżno jednak szukać czegoś przypominającego karimatę. – Karol patrz! Jaki śliczny kocyk! – nagle krzyczy Marta. – Ze wzorami kirgiskimi, nada się zamiast karimaty? – pyta, choć i tak oboje wiemy, że ten kocyk został już wybrany. Nie ma odwrotu. Właściwości izolujących ma on nie większe niż trzy położone na sobie t-shirty i z pewnością w Pamirze znowu będziemy spali na jednej macie, ale przynajmniej ma wzorki.
Święta góra z UNESCO.
Następnie wybraliśmy się pod świętą górę Sułajman Too. W dawnych czasach bardzo często otaczało się czcią przeróżne góry. Przez wzgląd na ich majestat, niedostępność ludzie sądzili, że są one miejscem, któremu na wszelki wypadek powinno oddawać się cześć. Nigdy nie wiadomo, jaki bóg upatrzył sobie taką górę za swoje lokum i za jakie łaski zjawiska meteorologiczne był on odpowiedzialny. Szczególnym szacunkiem cieszyły się takie góry jak Sułajman Too. Samotne, wyrastające na środku rozległej równiny, wyjątkowe.
Sułajman Too składa się z pięciu szczytów. Na całym masywie znajduje się mnóstwo różnych miejsc kultu, kapliczek i jaskiń przyozdobionych petroglifami. Jest też ciekawie wkomponowane w masyw muzeum historyczno-etnograficzne. Początkowo zakładano wybudowanie w jaskini restauracji, jednak po rozpadzie związku radzieckiego projekt upadł. Ja niestety odpuściłem wchodzenie na górę, Marta jednak dzielnie walczyła sama z kolejnymi stopniami.
Podziękujcie jej za zdjęcia panoram i pozostałe z góry. Tymczasem do następnego wpisu. Zmierzamy powoli do Tadżykistanu!
Dobra, powiedzmy sobie wprost: Nie jest to najbardziej turystyczne miasto na świecie ;)
Dla bazaru rowerowego raczej głupio przemierzać pół świata :D Ale… przy okazji? Przy okazji wakacji od wakacji, to całkiem ciekawe miejsce :)
Rozumiem, że na bazarze był sprzęt niskiej jakości, ale mówienie, że przyczyną jest chińskie pochodzenie, to przypadkiem nie zbyt duże uogólnienie? ChRL i Tajwan produkują 2/3 światowej produkcji rowerów i pewnie większość dostępnych w Polsce to też chińszczyzna, ale czy można się spodziewać, że wszystko to chłam? Pytam także z ciekawości, bo w następnej podróży wybieramy się stopem do Azji i w Chinach właśnie chcemy kupić rowery.
Bezsprzecznie wszystko. Może i Chiny produkują czasem dobre rzeczy, ale sprzęt rowerowy jest marnej jakości. Tam zwłaszcza, gdyż ten co lepszy wysyłany jest na zachód a tam zostaje samo dziadostwo.
A myślisz, że jak będziemy w jakimś większym chińskim mieście, to uda się skompletować w miarę porządny sprzęt, a do tego sakwy i wszystko inne potrzebne na podróż? Jak było z tego typu akcesoriami w Osz?
Zdecydowanie rozumiem potrzebę wakacji od wakacji. Po objazdówce po Nowej Zelandii miałam dokładnie to samo. A jeździłam samochodem, a nie rowerem. :P
Bardzo majestatyczne te skały. Dziękujemy za panoramę z góry, bo piękna. (Ja bym pewnie też nie weszła. :P )
Historia jednej karimaty jest mi bliska, bo tak samo przespaliśmy kilka nocy kiedyś na Sycylii. Potem kupiliśmy poprostu koc, bo nic bardziej sensownego nie byłonw zasięgu naszej kieszeni ;)
Jaki miesiąc polecałbyś na wyprawę, żeby niekoniecznie doświadczać takich upałów? PS Pięknę zdjęcia! Chciałabym robić choć w połowie tak dobre, nie ośmieszałabym się wtedy na swoim blogu :D
Kirgistan nie jest jakimś bardzo upalnym krajem. Myślę, że maj-lipiec no i od września do pierwszych mrozów ;). Cięzko jednoznacznie tutaj się określić bo kiedy na nizinie mamy 40stopni – wysoko w górach spada poniżej 0.
Dla samych zdjęć warto tu było wejść. Piękne!
Rozkosz dla oczu. Ciastka faktycznie interesujące ;-D Kiedy doczekamy się Tadżykistanu?? ;-)
Myślę, że już w lutym :)
Najbardziej podoba mi się to zdjęcie „panorama z góry”. Nadaje niesamowity klimat ;)
Czy mialbys kogos kto moglby pomoc w zorganiozowaniu pojedynczych wycieczek juz na miejcu?
Obawiam się, że nie…
Na Górze Sulejmana miejscowi proszą np. o nową ciążę (lub ciążę w ogóle), zwalczenie chorób itp. To po to zjeżdżają. Podobno skała pomogą również przy problemach reumatycznych. Zjechać mogą kobiety i kolesie. Należy zjechać 3 razy.
Czy będąc w okolicach Osza i Dżalalabadu lub w samych miastach, wpadły Wam w oczy grupki Cyganów? Spotkaliscie się z jakimś miejscowym nazewnictwem/określeniami, które stosują wobec nich miejscowi? Każda informacja może być dla nas cenną, więc z góry dzięki za odpowiedź/kontakt :-) bb/dnb
Oj niestety :(
Dzięki za odpowiedź! Do zobaczenia gdzieś po drodze. Ps. Bardzo fajne relacje :-)