To co najlepsze (i najgorsze) na Maderze. Jaki był koszt wyjazdu? I czemu tak drogo?! 🤯 Madera 4/4

Zapraszam na ostatni odcinek z Madery. W dzisiejszym filmie pochodzimy po górach Madery, a dokładniej wejdziemy na Pico Arieiro oraz Pico Ruvio. A także odwiedzimy jeszcze kilka innych niesamowitych (i nieco mniej ciekawych) miejsc na Maderze :)

No i na koniec standardowo transkrypcja filmu z Madery. Jakby ktoś chciał sobie przeczytać :)

Madera – europejskie Hawaje

Cześć, tutaj Karol z Kołem się Toczy, a to jest ostatni film z europejskich Hawajów, czyli Madery. Jednak ostatni wcale nie znaczy najmniej widokowy i najmniej ciekawy. Taką mam przynajmniej nadzieję. Widoki będą zacne, tylko najpierw trzeba je znaleźć. Co czasem nie jest takie łatwe na Maderze jakby się mogło na pozór wydawać. Dzień dobry. Poznajecie to miejsce? Z pierwszego vloga. Słuchajcie, żebyście nie myśleli, że tutaj to jest tak kolorowo, że ja cały czas pokazuje pogoda, fajne miejsca, jakiś zachodzik, itd. Tak naprawdę tutaj cały czas leje. Bez kitu. Przynajmniej podczas mojego pobytu ja tylko cyrkuluje, patrzę na pogodę o dobra nie leje, jadę tam, jadę tam. Jest to wyspa ciągłej wiosny jak to mówią. No a na wiosnę pada. Taki jej urok. To już trzeci taki pełny, prawilny odcinek z Madery, a ja tak naprawdę nie pokazałem Wam jeszcze najpopularniejszej trasy trekkingowej prowadzącej na najwyższy szczyt Madery. No ale co poradzę? Sprawdzam tam pogodę co chwilę. Już nawet byłem tam kilkakrotnie jak tylko zauważyłem, że się przejaśnia i przewiało chmury. Ale ledwo co dojechałem to prawie zawsze po 30 minutach ponownie nie było nic widać. Nie mniej spokojna głowa, dzisiaj obiecuję, że się tam wybierzemy na pewno. Ale póki co dalej są chmury, a na dowód możecie zobaczyć tutaj live na mojej prywatnej kamerce. Więc musimy jeszcze troszeczkę poczekać. W życiu nie widziałem monstery na żywo. Hyhyhy, rewelacja. Hyhyhyh. Zanim się wypogodzi w górach to nieco pokręcimy się jeszcze w innych miejscach.

Madera na rower?

Swoją drogą po drugim odcinku z Madery, kto nie widział to zapraszam, część z Was pytała o kolejne ujęcia z drona FPV. Wnioskując, że skoro nic mu się nie stało po finalnym lądowaniu w krowim placku no to powinny się takie kadry pojawić. Ano w sumie prawda, udało się go nawet doczyścić. Jednak co z tego skoro za chwilę znowu postanowił zaprotestować i dokonać swojego żywota już ostatecznie. Zaraz nad krawędzią takiego pięknego klifu. Nagle dron stwierdził, że ląduje. Jak jest jakiś fachowiec od dronów to niech da znać czemu tak się dzieje. Dlatego jest koniec lotów bo przy tej glebie urwałem tutaj antenę. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się takie loty podobały. Będzie mam nadzieję więcej w innych odcinkach. Ale już nie z Madery. A tymczasem lecimy dalej. A słuchajcie jak coś bardzo jeszcze chciałem podziękować za wszystkie ciekawe propozycje nazw dla tego drona. Wasza kreatywność zrobiła na mnie naprawdę ogromne wrażenie i łatwo wybrać nie było. Jednak wygrała nazwa Kleks. A przekonała mnie do niej argumentacja autora. Tak mnie zjarało, że musiałem sobie kupić krem UV. Zapomniałem o takich rzeczach przez tą kwarantannę. Ale w ramach ciekawostki 48 zł po przeliczeniu w aptece, jestem troszeczkę w szoku bo jak byłem na tej kwarantannie covidowej w hotelu i tam poprosiłem żeby mi kupiono parę takich rzeczy, jakieś tabletki na gardło, syrop, witaminy, witaminę C, D. Podstawowe, nie jakieś antybiotyki, takie rzeczy. Wyszło prawie 500 zł za takie zakupy, za 8 czy 7 produktów. Jestem w szoku. Czy to u nas w Polsce jest tak tanio w tych aptekach? Czy za granicą jest tak drogo? Bo zazwyczaj nie kupuję żadnych leków na wyjazdach. Pierwszy raz właściwie i troszeczkę mnie to zdziwiło. W obowiązku czuję się też odpowiedzieć Wam na pytania dlaczego na Maderze nie jeżdżę rowerem. Skoro na innych sąsiednich wyspach jeździliśmy. Po pierwsze primo nauczeni doświadczeniem z Azorów, gdzie byliśmy z Martą, jeździliśmy na rowerach. Swoją drogą zapraszam do odcinków z Azorów. No to powiem wam szczerze mówiąc, że ten oceaniczny klimat, te deszcze, itd które co chwilę tylko przychodzą, odchodzą, przychodzą, odchodzą i to są naprawdę takie ulewy no to zniechęca troszeczkę. Natomiast drugi powód i to on tutaj jest tak mówiąc wprost bardziej istotny co tu dużo mówić nie będę Wam ściemniać. Ja nie mam kondycji aktualnie. Ja bym tutaj umarł na tych podjazdach. Wyobraźcie sobie, że tutaj 10% to jest taki lajtowy podjazd. A regularnie zdarzają się i po 20%, takie naprawdę ściany, że wpychając rower można by się srogo zasapać. A co dopiero wjeżdżając. Ale do rekreacyjnej jazdy do moim zdaniem Madera nie jest w ogóle.

Caldeirão Verde – lewady na Maderze

Okej, wiem, że już mówiłem „nie będzie lewad”. Ale w sumie mam jeszcze trochę czasu, więc idę na taką długą Caldeirao Verde do takiego wodospadu właśnie. Wysokiego, ładnego. 6,5 km w jedną stronę. Mam nadzieję, że trasa będzie widokowa. A nie przez 6,5 km lasem. Ale to się okaże. Kilometr pierwszy… las. Kilometr drugi… las. Tak idę i idę i powiem Wam zawsze się śmiałem z ludzi, którzy chodzą po górach, że na trasie trekkingowej słuchają sobie muzyki, czy też innych rzeczy. A powiem Wam, że sam sobie aktualnie puściłem audiobooka bo już nie mogę z tego lasu. Idę, idę, nic się nie dzieje. Ogólnie polecam autora Harariego. Kilometr trzeci, jakby to powiedzieć… las. Ale. Jest wodospad. Jezu zobaczcie jakie to jest piękne. Milutkie. Miękkie w dotyku. Kilometr czwarty. Piękny las. Oraz… tunel. Ale spoko i tak nic nie widać więc przynajmniej sobie przejdę tunelem. No i tak już prawie jest ten kilometr piąty. W końcu wyszedłem z lasu! Hyy! No długo to trwało, ale ładny widoczek. No i tak właśnie prezentuje się w pełnej krasie główny cel tej leśnej wędrówki wodospad Caldeirão Verde. Który znajduje się… dokładnie gdzie, może gdzieś między drzewami? O tu. Ładny wodospad, w ogóle ładne miejsce. Taka katedra ogrodzona z każdej strony. Ciężko było dronem lecieć bo od razu gubi sygnał. No ciemno. Cały czas się idzie lasem. Ale jest wodospad. No i tak chciałem troszeczkę odczarować te lewady powiem Wam szczerze. Tym ostatnim wyjściem. Jedyny plus jest taki, że MapsMe mówiło, że się idzie 3,5 godziny i jest przewyższeń w górę 1000 metrów i naprawdę polecam akurat na MapsMe nie polegać jeśli chodzi o przewyższenia, dystans i czas bo oszukuje strasznie. Ja szedłem 1,5h takim marszem. A przewyższeń nie ma żadnych bo się idzie cały czas lewadą. No jeśli chodzi o tę trasę to sobie sami odpowiedzcie. Ogólnie nie chcę być tu jakimś panem marudą, że mi się lewady nie podobają no ale idzie się dość dużo ciemnym lasem. Widoków brak. Nie wiem czy bym nie wolał posiedzieć na klifach. Ale chociaż plus jest taki, że można tu sobie bułkę kupić w budce pod wodospadem. Są też oscypki i takie tam. Nie no żartuje. Nawet bułki tu se nie można kupić. Dobra teraz to ja się czuje jak taki kucharz, który ewidentnie zaserwował niesmaczny obiad i jakoś musi odkupić swoje winy i wkupić się ponownie w łaski jakimś co najmniej wykwintnym deserem. Dlatego obiecuję, Maderskiego lasu już nie zobaczycie ani troszeczkę.

Pico Arieiro – trasa trekkingowa

Natomiast niechże tym deserem będzie… No dobra tymczasem przydałyby się jakieś fajne widoki. Co nie? Także idziemy na małą trasę trekkingową ze szczytu Pico Arieiero na Pico Ruivo. Najładniejsza ponoć na całej Maderze. Najładniejsza i zdecydowanie najpopularniejsza. Choć mimo to, że najpopularniejsza i tak wiele osób wymawia nazwę najwyższego szczytu Pico Ruivo źle. W tym także i ja bo prawdziwa jego nazwa, wymowa to Pico motyla noga Ale z obawy, że mi YT ocenzuruje ten film no to jednak będę się trzymał tej niepoprawnej. Jestem tutaj trzeci raz tak a propos chmur i zmiennej pogody i za każdym razem jest inaczej. Raz była totalnie mgła, raz był zachód taki fajny, który już widzieliście w poprzednim odcinku. A teraz pierwszy raz widzę wszystkie pięknie góry. A te zawijające się wokół wąskiego przesmyku chmury to moje ulubione ujęcie z całej wycieczki. Ogólnie to z chmurami w górach zawsze jest loteria, jednak tutaj na Maderze ta loteria przywdziewa już jakąś naprawdę absurdalną formę. Na szczęście można temu bardzo łatwo zaradzić. Ogólnie jak już będziecie tutaj kiedyś, będziecie chcieli wybrać się w góry to nie wybierajcie się w ciemno tylko, prognozę to tak nie warto moim zdaniem oglądać bo to tak się różnie sprawdza. Ocean więc warunki są bardzo zmienne, ale są kamerki online. Więc jak coś bardzo polecam zerkać. Link Wam wrzucę też w opisie. Po prostu macie live, chyba 10 ich jest na całej wyspie. W tym Pico Arieiro więc jak widzicie chmury to nawet nie warto się wybierać.

Ile kosztuje wyjazd na Maderę? Ceny

Jako, że akurat w przypadku tej trasy jest zdecydowanie więcej do pokazania, aniżeli mówienia to może przy akompaniamencie widoków pogadajmy sobie o hajsie. Pytaliście nie raz, ni dziesięć ile taki wyjazd na Hawaje Europy kosztuje. I czemu tak drogo? Ano tanio nie jest, jednak też bez przesady tak mi się przynajmniej wydaje. Mnie osobiście ten wyjazd kosztował kupę hajsu, był to bezsprzecznie najdroższy wyjazd w życiu. Bo blisko 10 tysięcy złotych ale to głównie dlatego, że jak wiecie z całkiem pierwszego odcinka wylądowałem tutaj na kwarantannie i wszystko co miałem porezerwowane jak noclegi, samochód i lot powrotny przepadło. Musiałem zamawiać raz jeszcze. No znaczy nie musiałem, ale wtedy nic bym nie zobaczył. Tym samym Wy nie mielibyście teraz co oglądać. Dla tych co pisali mi w komentarzach pod ostatnimi filmami z trekkingów – Karol Człowiek Inwersja. To proszę, załatwiłem. Strasznego farta mam. Inwersja tak często się w górach nie zdarza, a ja kurczę co idę czy z Martą czy sam na jakimś wyjeździe to zawsze inwersja. Jeszcze co do hajsu, nie mniej bez tego typu zdrowotnych przebojów myślę, że taki dwutygodniowy wyjazd dla dwóch osób z przelotem, noclegami i samochodem można tutaj zamknąć w okolicach 4-5 tysięcy złotych. Oczywiście przy założeniu wybrania taniego auta, taniego noclegu takiego do 100 zł jak mój no i gotowaniu samemu. Bo inaczej będzie ciut drożej.

Pico Ruivo – najwyższy szczyt Madery

Tymczasem kończmy ten kącik finansowy bo tam w oddali motyla noga widać. W sensie Pico motyla noga. Ruivo miało być oczywiście. Zapraszam. I robiłem właśnie timelapsa, którego oglądaliście a tu dwa takie kuraki mi się do plecaka dobierają. Hyhyh. No i co cwaniaczki? Teraz uciekasz, co? Zobaczcie jakie parcele. Do wynajęcia. Tu trochę posprzątać. Tam jeszcze jedna. Z takim widoczkiem! Tylko ruch w sumie turystyczny duży po drodze. Więc w sumie może jakiś potencjał na gofry, rurki, lody. Jestem prawie na górze. Tutaj jest szczyt. Zostało do szczytu pół kilometra. I słuchajcie. Tutaj coś zaraz będzie, można zdobyć czapkę. Kto pierwszy tutaj wyśle selfie z tą naklejką i odklei tę naklejkę udowadniając to dostanie czapkę. Odezwijcie się na stories. Mam nadzieję, że będzie troszeczkę trudniej, niż było na półwyspie, gdzie już dzień po dostawałem zdjęcia i tamta czapka już jest out. Ale ta tutaj czeka i liczę, że tutaj będzie troszeczkę trudniej bo trzeba troszkę kawałek się przejść. Tzn. tam w sumie też trzeba było ale nie aż tyle. Powiem Wam, że od publikacji tego pierwszego prawilnego vloga z Madery dostałem już kilkanaście zdjęć od osób, które wybrały się tam w poszukiwaniu naklejki. No nie spodziewałem się, że tak szybko to będzie szło ale bardzo mi miło i cieszy mnie fakt, że pomysł Wam się spodobał. Oczywiście w miarę możliwości w każdym odcinku będzie można taką czapkę w taki sposób zdobyć. Więc jak coś polecam śledzić i nawet jeśli nie będziecie pierwsi to mam nadzieję, że miejsca wskazane za pomocą naklejki przypadną Wam do gustu. Bo jakby nie było staram się je umieszczać w naprawdę wyjątkowych lokalizacjach, jak chociażby ten piękny szczyt o niezbyt pięknej nazwie. No i tak prezentuje się najwyższy szczyt Madery – Pico Ruivio. 1862 metry z tego co pamiętam. I ogólnie powiem Wam trasa całkiem przyjemna. Tam w ogóle widać Pico Arieiro. To bardzo blisko, ale troszkę trzeba iść bo góra, dół, góra, dół… Powiem wam idę po tych schodach, tak drepczę, drepczę i dyszę, może wyglądałem na troszeczkę zmęczonego i taka para nie wiem Niemców mnie zaczepia i mówi: Nie przejmuje się, słuchaj za chwile będzie koniec, jeszcze 15 minut i koniec i już szczyt. Ja mówię kurde aż tak źle wyglądam? Taki zmęczony, czy coś? Chciałem tak zażartować no i mam nadzieję, że gdzieś będzie tutaj jakiś sklep, gofry, rurki będzie można kupić czy coś w tym stylu. A oni mówią, tak można. Jest schronisko. I jest faktycznie słuchajcie o czym nie wiedziałem. I co więcej można sobie wejść tutaj z dużo bliższej jeszcze strony. Podjechać autem wysoko i wejść, ale nie żałuję. Ogólnie rzecz ujmując trasa ta może nie należy do najlżejszych aczkolwiek i tak bardziej dała mi w kość wycieczka z poprzedniego odcinka na Pico Grande, która swoją drogą podobała mi się jeszcze bardziej. Jest to taki mój prywatny numer 1 na całej Maderze. Aż żałuje, że nie było gdzie tam zostawić naklejki. Tymczasem idę w drogę powrotną na Pico Arieiro, gdzie spotkałem znajomych blogerów, którzy to swoją drogą mi Pico Grande polecili. Siema, jak tam? No pod górę nie? Ciężko? Nieeeee, spoko. Słuchajcie, osoby, które spotkałem przed chwilą to Justyna i Paweł z bloga Cuple Away i mówię to dlatego, że jeśli będziecie wybierać się na Maderę to naprawdę bardzo bardzo polecam, są oni tu od kilku miesięcy, przejechali kilkanaście tysięcy kilometrów i napisali przewodnik o Maderze. Naprawdę masa merytorycznej wiedzy. Wiele ciekawostek, wiele fotospotów, ciekawostek, ciekawych miejsc, informacji o Maderze, co warto zwiedzić, gdzie spać. Jeśli się wybierzecie na Maderę to takie must have jak to mówią, musisz to mieć! Link na dole w opisie. Obczajcie jaki skomplikowany system, tu leci jedno, tu druga, jedna pod drugą ale ta znowu leci tu, wpadają do siebie, ale tu się rozdzielają. Podlewa tutaj pola. Tam. Zatkana jest. A jakby ją odetkać? To tutaj odetkać i tu podleje to pole. Wszystko pięknie ogarnięte. No i wychodzi na to, że byliśmy już prawie wszędzie na tej Maderze.

Zachodnia Madera – piękne klify

Zostało nam tylko właściwie… został jeden fragment. Mianowicie zachodnie wybrzeże. O kurde, powiem Wam tak w tajemnicy, że to miał być mój cel główny. Tam lecieć tym dronem MPV i tak wzziiiiuuuu. I tak w dół patrzeć, ale już nie będę. Zachodnie wybrzeże najbardziej jest znane z tego… w sumie każde bo ma klify. Tutaj zwłaszcza na Maderze każde wybrzeże bo ma klify. Ale to chyba szczególnie ponieważ bardzo pięknie wygląda o zachodzie słońca, gdyż jest na zachód. Wiem, że się nie spodziewaliście. I to jedno z tych miejsc, które po stokroć wybrałbym chętniej niż jakąkolwiek lewadę. 10 minut z parkingu jesteście w takim właśnie miejscu. Nie wiem jak wygląda tutaj sytuacja w sezonie, ale za każdym razem jak ja tutaj byłem na zachód słońca to albo siedziałem sam albo sporadycznie z pojedynczymi osobami. I tych punktów widokowych tego typu jest tutaj naprawdę mnóstwo. Właściwie całe zachodnie wybrzeże to jeden wielki punkt widokowy, a z niektórych miejsc można dostać się nawet na dół klifów. Takim chyba najbardziej znanym miejscem na zachodzie jest ten oto klif. Słuchajcie, wyobraźcie sobie, że można się na dół do tych domków, nie wiem nawet czy widzicie dostać kolejką. Masakra, ona pod takim spadem. Zresztą tu wszystko jest pod takim spadem. Leci w dół i… ja powiem szczerze, że to chyba nie dla mnie. Ale no, podziwiam rozmach. Tam w ogóle można sobie nocleg wziąć bo tam z tego co wiem jest kilka miejscówek. Takich noclegowych, po prostu sobie klepnąć na bookingu i zjechać i co ciekawe żeby wrócić to nie jest tak, że ta kolejka sobie kursuje co 15 minut. Jak chce się wjechać to trzeba tam wejść z tego co pamiętam i zadzwonić, nacisnąć przycisk, że się już jest w środku. I że należy tutaj u góry włączyć w maszynowni mają odpalić maszynę i wtedy zaczyna nas wszystko wciągać do góry.

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

9 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.