Tabriz, Iranian Style i Transport w Iranie

W samym Tabriz umówiliśmy się z Armanem gdzieś w okolicach godzin przedpołudniowych. Dokładnie nie precyzowaliśmy, bo też nie wiadomo jak długo zajmie nam dojazd. Zwolna, wraz z długim sznurem samochodów wjeżdżamy szeroką arterią do centrum miasta. Właściwie to były co najmniej cztery pasy, a tym samym cztery sznury ryczących, dymiących i wybitnie obrzydzających jazdę samochodów.

Tabriz jak każde większe miasto, nie jest zbyt przyjazne rowerzystom. Czwarte co do wielkości miasto Iranu, liczy blisko półtora miliona ludzi. Pełny asfaltu, metalu, szkła i hałasu moloch. Najprawdziwsza betonowa dżungla. Pierwsze wrażenie jak zawsze w przypadku takich miejsce jest odpychające i przytłaczające. Umysł częstowany przez długie dni widokami gór, jezior i wielkich przestrzeni, otrzymuje w jednej chwili tyle nieprzyjemnych bodźców drażniących zmysły, że od razu tęskni do przyrody, a gardzi cywilizacją. Niejako trzeba na nowo przyzwyczajać się do tego mrowia ludzi, ciasnoty i wiecznie trąbiących samochodów.

Powitanie Tabriz i Iranian style

Ruch samochodowy w miastach w Iranie to jest kolejna fascynująca rzecz w tym kraju. Cała filozofia poruszania się po drogach wydaje się być kompletnie pozbawiona sensu i planu. Na pierwszy rzut oka na drogach toczy się nieustanna walka o przetrwanie pomiędzy pieszymi, a samochodami. Światła, niczym u nas neonowe choinki na święta, wydają się być zawieszone tylko dla ozdoby, a zasada mówiąca, że większy ma pierwszeństwo jest jedyną obowiązującą.

Samochody dostawcze spychają osobówki, osobówki spychają popularne motory i skutery, a na samym końcu jesteśmy my i nasze rowery – spychani przez wszystkich po kolei. Na przejście dla pierwszych wjeżdżają kolejne auta, przeciskając się pomiędzy ludźmi, a ludzie zaś przepychają się w miejscach gdzie nie ma wcale pasów. Dla przybyszów z innego świata, gdzie obowiązuje zgoła odmienna kultura drogowa jest to czarna magia. Irański styl jazdy (Iranian Style jak właśnie często mówili Irańczycy) jest dla nas  totalnie abstrakcyjny, cholernie trudny do zrozumienia a co dopiero opanowania.

Z Armanem umówiliśmy się pod jakimś bankiem w centrum miasta. Podałem telefon jednemu z przechodniów,  ten zapisał na karteczce w farsi nazwę banku i z takim oto kartonikiem zaczynamy szukać pomocy. Pewien przemiły pan, który swego czasu był w Polsce z nieukrywaną przyjemnością zaprowadził nas pod sam pokaźny, oszklony gmach banku.

Ciąg dalszy nauki Iranian Style miał miejsce w drodze do znajomych Armana. Dowiedzieliśmy się takich ciekawych rzeczy jak chociażby to, że wcale nie trzeba używać przejścia dla pieszych, a można przejść środkiem skrzyżowania czy ronda oszczędzając sporo drogi i w dodatku przeżyć. Wszystkie samochody mijają się na centymetry, a pieszy musi umiejętnie lawirować pomiędzy kolejnymi pojazdami. Jeśli u nas wyjdzie się na środek drogi to nadjeżdżający kierowca od razu zatrzyma pojazd, tutaj natomiast nawet nie zauważać intruza na jezdni i cały czas, niewzruszenie jedzie przed siebie.  W taki sposób, wypatrując kolejnych przerw pomiędzy pojazdami, bez problemu  i o dziwo także bezkolizyjnie można przejść nawet kilku pasmową drogę… w dodatku z rowerem! Samochody jadą stałą prędkością, gwałtownie nie hamują, nie zmieniają niespodziewanie pasa jazdy i cały czas trąbią, informując się nieprzerwanie, nie wiadomo o czym. Intryguje mnie to, jaki sens ma ciągłe trąbienie przez wszystkich i na wszystkich. Skręcając, włączając się do ruchu, startując, zatrzymując się, jadąc czy stojąc. Każda sytuacja na drodze wydaje się być dobra do wypróbowania klaksonu i upewnienia się czy ciągle działa. Powoli nabieram szacunku i zrozumienia dla całego tego chaosu panującego na drodze.  Ten pozorny nieład całkiem dobrze działa i o dziwo przez cały pobyt w Iranie widziałem może ze dwie stłuczki.

Na filmiku ruch akurat niewielki, ale sytuacja na pasach bez komentarza… :D

Studenckie życie

U znajomych Armana spędzamy kilka godzin. Typowo studencka atmosfera. Stancja należy do jednej osoby, ale liczba mieszkających tam ludzi jest cały czas ruchoma i sam Arman nie wie ilu studentów będzie tam przesiadywać akurat dzisiaj. Jako, że jest cały czas ramdan i jedzenie na zewnątrz jest zakazane przez szariat, z wyjściem na miasto czekamy aż do późnego popołudnia. Poza tym jest na tyle gorąco, że zawsze to przyjemniej jest posiedzieć przy herbacie w chłodnym pomieszczeniu.

Po krótkiej naradzie chłopaki uzgodnili, ze chcieliby zjeść coś Polskiego i niedługo myśląc wyruszyliśmy na poszukiwania (sklepy w większości są otwarte podczas ramadanu) czegoś na obiad. Wybór niestety nie był zbyt wielki, a samo danie ciężko nazwać tradycyjnie polskim…

Jako mało utalentowani kucharze postanawiamy zrobić smażonego kurczaka z frytkami. Miało być w bułce tartej, ale tej nie uświadczysz w Iranie i ostatecznie panierujemy mięso w mące. Lokatorzy jednak jako mało wymagający konsumenci i tak zgodnie uznali, ze było to jeden z lepszych posiłków w tym miesiącu. Miło to słyszeć, a jak widać studencki repertuar kulinarny wszędzie, niezależnie od regionu świata jest tak samo ubogi.

W miedzyczasie pogadaliśmy trochę o życiu w Iranie i próbowaliśmy pojąć zasady gry w karty, której oddają się Arman i koledzy. Z prędkością karabinu rzucane są kolejne karty na środek dywanu, wszyscy główkują, o czymś dyskutują, nad czymś rozkminiają, a w pewnym momencie jedna osoba zgarnia wszystkie karty – jak mniemam wygrywając.

Dowiedzieliśmy się także, że wszyscy w Iranie zgodnie gardzą ustępującym ultrakonserwatywnym prezydentem Ahmadineżadem i tak samo wszyscy wielkie nadzieje wiążą z nowym prezydentem Rowhanim, którego oficjalne zaprzysiężenie będzie za kilka dni.

Błękitny meczet

Poza tym będąc już przy studentach warto wspomnieć, że za rządów Ahmadineżada w 2012 roku zabroniono studiować kobietom aż 80 różnych kierunków – głównie nauk ścisłych i sztuk pięknych. Oficjalny powód to niezgodność danych kierunków z kobiecą naturą, ale pewnie większe znaczenie ma chęć zepchnięcia kobiet z powrotem do domów, zamknięcie ich w czterech ścianach i ograniczyć ich rolę do rodzenia dzieci i zajmowania się rodziną.  Najwyraźniej nie pasuje władzy coraz większy pociąg do nauki irańskiej płci pięknej. Kobiety stanowią ponad 65% studentów w całym kraju, a rocznie studia kończy 750.000 kobiet, z czego aż 30% nauki ścisłe – co jest najwyższym współczynnikiem na świecie. Po studiach jest im jednak znacznie trudniej niż mężczyznom znaleźć pracę w zawodzie i często pracują poniżej swoich kwalifikacji… o ile w ogóle pracują. Także w tej materii wiąże się spore nadzieje właśnie z nowym prezydentem. Całkiem niedawno mianował on na jednego z wiceprezydentów właśnie kobietę, co wydaje się być dobrym omenem na przyszłość i być może jakimś przełomem w równouprawnieniu kobiet.

Po godzinie 17, kiedy skwar zaczął powoli ustępować wychodzimy na miasto z Armanem, uprzednio zostawiając roweru w jego domu. Szybko się polubiliśmy. Bardzo otwarty, racjonalnie myślący i inteligentny facet. Świetnie mówi po angielsku i ma sporą wiedzę o swoim mieście, zabytkach, historii Persji, okrucieństwach jakie ją dotknęły na przestrzeni wieków  i w co aż nie możemy uwierzyć – specjalnie na nasza wizytę wziął aż 3 dni wolnego w pracy.

Komunikacja miejska i małe zwiedzanie Tabriz

Robimy sobie spory objazd po mieście, przy pomocy głównie taksówek. W życiu nie najeździłem się tyle taksówkami co tego dnia. Jest to jeden z tańszych i popularniejszych środków transportu publicznego w wielkich miastach w Iranie. Pierwszą lekcję jaką dostałem zaraz na początku to opiernicz za wychodzenie z samochodu z lewej strony. Mimo, że zatrzymujemy się na poboczu zjeżdżając z głównego pasa ruchu, to samochody i tak mijają nas o kilkanaście centymetrów, co o mało nie skończyło się urwaniem drzwi. Moja kulpa.

Taksówki

W Iranie każdy samochód jest potencjalną taksówką. Wystarczy stanąć na poboczu ulicy czy rogu skrzyżowania, wyciągnąć kciuk wskazując kierunek jazdy i nawiązać kontakt wzrokowy z nadjeżdżającym kierowcą. Następnie trzeba jak najszybciej krzyknąć nazwę ulicy/dzielnicy gdzie chce się jechać i jeśli ten jedzie w tą samą stronę to zabieramy się z nim. Taki trochę odpłatny autostop. Bywa też, że kierowcy sami oferują podwózkę zaczepiając nas stojących na poboczu, głośno krzycząc albo migając do nas światłami. Irańczycy dzięki temu dorabiają sobie jadąc przykładowo do pracy czy na uczelnię mimo, że benzyna to koszt zaledwie 70groszy za 1 litr. Co ciekawe nawet przy tak ekstremalnie niskich kosztach paliwa zdarza się, że narzekają na zbyt wygórowaną cenę, mając najwidoczniej w pamięci ceny sprzed rekordowej, czterokrotnej podwyżki w 2011 roku.

Taksówki w Iranie

Inną ciekawostką jest to, że taksówki są dzielone (tzw. Savarins) i bywa, że na dystansie 1,5 kilometra  kilkukrotnie zmieniają się współpasażerowie. Jeden płaci i wysiada, na jego miejsce wskakuje kolejny. Ceny są poniekąd ustalone i obyty w podróżowaniu taksówkami Irańczyk nie pyta nawet kierowcy o cenę. Wysiadając wręcza się kierowcy banknot o nominale zależnym od pokonanego dystansu (15000 – 35000 riali, czyli jakieś 1-3zł). Należy także pamiętać, że taksówkarze (bardziej ci okazyjni niż zawodowi) jeżdżą tylko w jednym kierunku,  zazwyczaj cały czas tą samą drogą. Jeśli chcemy dostać się gdzieś w dalszy region miasta musimy kilkukrotnie się przesiadać, ponieważ dany szofer sam ma jakiś kurs do pokonania i raczej nie zmieni przecznicy specjalnie dla nas. Oczywiście można sobie zażyczyć (co też często ma miejsce), żeby ten zmienił trasę i podwiózł nas przykładowo pod dom, ale wtedy wyjdzie nas to dużo drożej, aniżeli jakbyśmy jechali kilkoma osobnymi taksówkami.

Tabriz nocą

Po kolei odwiedzamy 600-letni Błękitny Meczet, 700-letni bazar (będący największym na świecie), równie starą bramę (dawny wjazd do miasta), a na koniec dnia, kiedy zrobiło się już ciemno,  udajemy się do parku Shah-goli, gdzie ludzie zaczynali powoli przygotowywać się do pierwszego posiłku tego dnia.

Miasto tak naprawdę ożywa dopiero teraz.  Nim muezin da znak, że post na dany dzień dobiegł końca, ludzie od jakiegoś czasu okupują już miasto i przygotowują jedzenie. Czy to Teheran, Isfahan czy właśnie Tabriz – wszystkie miasta wyglądaj po zmroku tak samo kolorowo i ze wszystkich stron dobiega gwar rozmów. Jeśli trawa jest zadbana (czyli wszędzie) i nadaje się do kilkugodzinnego pikniku (czyli także wszędzie) – tam z pewnością wieczorem będzie mnóstwo rozłożonych piknikowiczów. Ludzie całymi rodzinami przesiadują w parkach, na rondach, klombach, czy na trawnikach przed domami.  Kiedy minie godzina 21 przejście przez jakikolwiek park w centrum miasta jest niemalże niemożliwe, a taki stan rzeczy utrzymuje się aż do godzin wczesno porannych, kiedy to ludzie pakują swoje namioty, zabierają niezjedzone resztki i zaczynają kolejny dzień postu, aby rutynowo, następnej nocy, znowu zastawić całe miasto namiotami.

Błękitny meczet w rozsypce
Błękitny meczet w rozsypce
 
Błękitny meczet w rozsypce
Błękitny meczet w rozsypce
 
poeta Khaqani przed błękitnym meczetem
poeta Khaqani przed błękitnym meczetem
 
przed błękitnym meczetem w Tabriz
przed błękitnym meczetem w Tabriz
 

W parku właśnie spotkaliśmy czterech znajomych Armana i razem w sześć osób udaliśmy się na sąsiednie wzgórze,  aby podziwiać rozświetlone miasto. Chłopaki okazali się być bardzo sympatyczni i tak się złożyło, że akurat wszyscy w czterech, tak samo jak ja, są studentami mechaniki.

Powoli zaczynamy z Piotrkiem odczuwać srogie zmęczenie. Od ponad dwóch tygodni nasz dzień kończy się niedługo po zachodzie słońca, a tutaj zbliża się już 23 godzina. Jeden z mechaników zaprasza jednak nas na herbatkę w parkowej knajpce.  Styropianowe kubki, saszetki z etykietką Ahmed Tea i ogólnie pełna kulturka. Bardzo przyjemna forma spędzania wolnego czasu. Tutaj ludzie nie umawiają się na piwo czy inne alkohole, tylko na herbatkę  lub fajkę wodną. Wokoło setki ludzi, wszyscy rozmawiają, śmieją się, nikt się nie zatacza, nie zaczepia, nie pyta jakiemu klubowi się kibicuje,  ani nie leży w krzakach. Prohibicja nie jest jednak taka zła, co myślicie?

 
na kolację: mięso z baraniny a białe to prawdopodobnie żyły(nie znam fachowej nazwy kulinarnej ; )
na kolację: mięso z baraniny a białe to prawdopodobnie żyły(nie znam fachowej nazwy kulinarnej ; )
 
Tabriz nocą
Tabriz nocą
 

parku Shah-gol Tabriz nocą zwiedzanie

Końcówka dnia to dotarcie do domu Armana i małe ogarnięcie się. Jutro postanawiamy cały dzień spędzić w Tabriz, odwiedzić skalne miasto Kandovan i wyjechać dopiero z miasta pojutrze.

 Karol Werner

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

4 komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *