Chyba nie będzie przesadą, jeśli napisze, że to właśnie kluczenie kajakami pomiędzy kolejnymi, coraz bardziej zarośniętymi odnogami, kanałami Odry, a także podziwianie licznych roślin i zwierząt było najciekawszą rzeczą podczas mojego kilkudniowego wypadu rowerowego do Niemiec. Jeśli nie macie czasu i pieniędzy jechać w Amazonię ze swoim kajakiem lub łódką, to polecam bardzo mocno przemyśleć Odrę jako niesłychanie piękny substytut wyjazdu właśnie do dalekiej Ameryki.
Jeśli szukasz informacji o noclegach na trasie wzdłuż Odry i Nysy, polecam zajrzeć do osobnego wpisu
Mój tegoroczny wypad do niemieckiej Brandenburgii był w zamyśle rowerowy, tak samo jak zeszłoroczny do Saksonii, jednak nie mogłem sobie odpuścić i nie przesiąść się na kilka godzin na nieco inny środek transportu, zostawiając rower przypięty na wybrzeżu, gdzieś do drzewa.
Rowerem faktycznie przejechać postanowiłem fragment ścieżki rowerowej biegnącej od samego Zalewu Szczecińskiego do Czech, podążającej najpierw wzdłuż Odry, później wzdłuż Nysy. Całość ścieżki liczy sobie aż 465 km, ja zaś postanowiłem przejechać część północną. Od Szczecina do Frankfurtu. Tego dnia wystartowałem jednak ze Szczecina o poranku i po niedługim czasie, przekraczając wcześniej granicę z Niemcami dojechałem do Mescherin, gdzie zostałem już na noc w bardzo fajnym hotelu.
Poznajcie Frauke, czyli kajakiem kanu po Odrze!
O samej trasie rowerowej wzdłuż Odry jeszcze napiszę, jednak teraz chciałbym Wam przedstawić pewną osobę.
Mescherin to maleńka, niewiele mogąca zaoferować wieś we wschodniej Brandenburgii, położona na szlaku rowerowym Odry i Nysy. Można by ją właściwie przejechać bez zatrzymywania się, gdyby nie jedna osoba – Frauke. Kobieta, która przybliża tutaj wszystkim chętnym swój niesamowicie piękny, spokojny świat rzecznych szuwarów, bobrów, żab i orłów. Właśnie w Mescherin, zaledwie 1,5 godziny jazdy rowerem od Szczecina (27 kilometrów), niesłychanie zakręcona na punkcie kajaków canoe, podziwiania świata z poziomu tafli wody, a także edukowania w zakresie rzecznego życia fauny i flory kobieta, która 8 lat organizuje tutaj kilkugodzinne wycieczki dla chętnych odpocząć trochę od miastowego zgiełku turystów.
Frauke znana w regionie jest jednak nie tylko ze swojego arcyciekawego pomysłu na życie, ale także będących wypadkową miłości i troski o przyrodę działań na rzecz Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. Stara się przekonywać, edukować rządzących o wyjątkowości tego miejsca w skali kraju. I to nie tylko niemieckie władze, ale także i polskie. Kiedy nadeszła u nas Dobra Zmiana, odżyły ponoć pomysły na wznowienie na wielką skalę transportu rzecznego Odrą, co miałoby mocno zaszkodzić całemu ekosystemowi rzeki – twierdzi Frauke. Jeździ zatem co jakiś czas do Warszawy, próbuje rozmawiać, przekonywać, stawiać opór.
I bardzo dobrze, bo szkoda by było to zniszczyć…
Pasja na pełen etat
Na tę chwilę w szuwarach panuje jednak niepodważalnie cisza, spokój i równowaga. Co jakiś czas zmieniamy kanał, zatrzymujemy się przy wielkich żeremiach budowanych przez bobry, czy też pod 20 metrowym drzewem, z którego szczytu spoglądają na nas bacznie dwa wielkie orły wychowujące małego. Kawałek dalej zaś melodyjnie rechoczą setki żab. Klucząc tak na granicy państw, momentami wpływamy raz na Zachodnią raz na Wschodnią Odrę, jednak znacznie częściej zaś lawirujemy wąskimi kanałami, starorzeczami, czasami ledwo dajemy radę przepchać się przez zarastające je szuwary. Co chwila spoglądamy też w niebo, jednak szczęśliwie udaje nam się uniknąć prysznica.
– Tutaj bardzo rzadko pada, to o dziwo dość suchy region – mówi Frauke. Na przestrzeni kilku lat, zaledwie kilkukrotnie musiałam skrócić lub odwołać wycieczki z uwagi na paskudne warunki pogodowe.
W pewnym momencie, tak jak cicho siedział przez ostatnie 2 godziny, tak nagle zaczął szczekać pies Frauke imieniem Babette – bardzo nie lubi innych łodzi, zwłaszcza motorowych. Mały jest, przerażają go fale, pewnie boi się, że wypadnie – śmieje się Frauke. Ogólnie to bardzo wesoły psiak. Pływa tutaj ze swoją panią codziennie, zawsze z idealnie dopasowanym kapokiem, zawsze przewiązany do kajaka canoe linką. Nigdy nie warczy na inne zwierzęta. Regularnie próbuje jedynie sięgać z kajaka lilii wodnych, zaś siedząc za mną przeskakuje co chwila z lewej na prawą stronę, próbując złapać kolejne skapujące z mojego wiosła krople wody. – Sprawiają mu te kajaki frajdę, jakby płynął pierwszy raz – mówię do Frauke. – No! Dokładnie tak samo jak mi! – odpowiada z szerokim uśmiechem.
Wcześniej organizowała wycieczki kajakowe, canoe w Republice Południowej Afryki, jednak po 6 latach wróciła robić to do Niemiec. – Brakowało mi drzew, zieleni, a i podejście żyjących tam ludzi do wielu spraw mi nie odpowiadało – mówi całkiem szczerze. Tutaj ma teraz swój idealny świat. Ma ciszę, spokój, mieszka w małej wsi, ma swoje łódki canoe i praktycznie codziennie grupę kilkunastu osób. Poza sezonem jeździ zaś z grupami na trekkingi po górach, w ciekawe miejsca Bieszczad
Frauke to osoba pełna pasji, jakie uwielbiam spotykać. Przebywanie w jej towarzystwie to czysta przyjemność, szybko zapomina się, że to wszystko tylko biznes, że jest ona przewodnikiem, organizatorem wycieczek, a ja sam tylko klientem. Zacięcie z jakim opowiada o wszystkim co w około szybko się udziela, widać, że jest w swoim żywiole, że jest szczęśliwa robiąc to co kocha. Ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się z nią przebywać, rozmawiać i nawet po 5 godzinach wspólnego pływania nie ma się dosyć. Bardzo zazdroszczę, że robi to co kocha i na tym zarabia, ale też mocno motywuje mnie to do działania.
Jeszcze kilka zdjęć!
Kajaki, kanu/canoe na Odrze – informacje
Myślę, że jest to dość ciekawa opcja spędzania wolnego czasu w okolicy Szczecina, wschodniej Brandenburgii. Może wybierając się na urlop nad polskie morze, do województwa zachodnio-pomorskiego warto rozważyć odbicie kawałek na zachód? Mescherin znajduje się zaraz przy granicy, ze Szczecina mamy 27 kilometrów, z Gryfina 4 km. Owszem, można także wypożyczyć kajaki po stronie Gryfina, jednak wypożyczalnia ta działa zaledwie 2-3 miesiące w roku, kajaków jest mniej i nie ma tam… Frauke, dzięki której dowiecie się wielu bardzo ciekawych rzeczy o Odrze, roślinach, zwierzętach, ich zwyczajach i wielu innych.
Jeśli ktoś byłby zainteresowany popływaniem kajakami canoe/kanu po Odrze, to poniżej kilka wskazówek, informacji praktycznych:
- Umówić się można za pomocą strony www.flusslandschaft-reisen.de , lub bezpośrednio pisząc na maila [email protected]
- Koszt takiego wyjazdy kajakami kanu to 35 euro dla dorosłych i 15 euro dla dzieci.
- Frauke jest licencjonowaną przewodniczką i robi także wycieczki kajakami po Zalewie Szczecińskim od Rieth do Nowego Warpna i wracając przez Ptasią Wyspę, która jest międzynarodowym rezerwatem.
- Frauke mówi oczywiście po niemiecku, ale także angielsku, hiszpańsku i francusku. Po polsku niestety jeszcze nie, ale jak twierdzi, uczy się od przyjaciół i jakieś podstawy tam zna – np. „obiad podano!” – choć obiadu nie ma w pakiecie ;)
Poza tym nie trzeba mieć żadnych umiejętności, ani też kondycji fizycznej. Frauke na początku robi krótkie szkolenie, pokazuje też na mapie jak wygląda rzeka, mówi gdzie będziemy płynąć. Na większości odcinków, w kanałach nie ma w ogóle prądu rzecznego, więc płynie się łatwo, zaś na samej Odrze, jest on tak słaby, że praktycznie nieodczuwalny. Wycieczka trwa w sumie 5 godzin, a zbiórka ma miejsce o godzinie 11 na polanie naprzeciwko restauracji „Park-Restaurant”. Po 2-3 godzinach jest przerwa po polskiej stronie rzeki Odry, gdzie każdy ma 30 minut na posilenie się. Warto zabrać coś ze sobą do jedzenia i picia, bo w okolicy nie ma możliwości kupienia czegokolwiek.
Dodatkowo w trakcie pływania co chwila są jakieś przystanki, kilkuminutowe przerwy, kiedy Frauke opowiada o konkretnych miejscach, roślinach, zwierzakach.
Proponuję też obok jedzenia zabrać ze sobą jakiś krem UV, okulary i kapelusz. O sprzęt foto i inną elektronikę nie musicie się martwić, gdyż na życzenie każdy dostaje nieprzemakalny wór transportowy. Zresztą mała szansa, żeby cokolwiek wpadło do wody, łódki kanu są bardzo stabilne.
To tyle z mojej strony. Jeśli ktoś się zdecyduje pojechać, pozdrówcie ode mnie Frauke.
Niedługo powinien pojawić się na blogu kolejny tekst z Niemiec, tym razem bardziej już rowerowy! :)
Bardzo ładne zdjęcia.
Dzięki:)
a można wiedzieć czym aktualnie fotografujesz?
Lustrzanka C. :)
A szkło? Aż bym się przymierzył do zakupu.
Oj różne 24-105 i 10-20 mm tutaj.
Z mojej strony mogę polecić spływ Czarną Hańczą na Podlasiu. Jest kręta, z wieloma atrakcjami jak zwalone konary (tutaj każdy ma swój sposób na pokonanie takiej przeszkody), a do tego jakie widoki!
Super!!! Wygląda trochę jak Everglades, dobrze, że bez aligatorów ;)
Raz zrezygnowałam z podobnej atrakcji ze względu na wysoką cenę i do tej pory troszkę żałuję. Może będzie szansa jednak spróbować, bo 35e to bardzo rozsądna stawka.
Zjęcia wyszły świetnie!
piekne zdjecia! Frauke stara sie chronic Odre, a my?? Przeciez rzeka jest tez nasza. Proponowales jej moze jakies „zjednanie sil” ? Niech juz nam moze tak za duzo „na dobre” nie zmieniaja?!
pozdrawiam i czekam niecierpliwie na relacje rowerowa wzdluz Odry.
Uwielbiam kajakowanie, do tej pory moim niewatpliwym faworytem byl Bug, a szczegolnie okolice Mielnika. Jak tylko zawitam do kraju, na pewno sie wybiore. Swietny wpis, nie mowiac juz o zdjeciach :)
Bardzo fajny tekst! A zdjęcia jeszcze lepsze :)
Karol, masz wyjątkowy dar do wynajdowania nie dość, że pięknych to jeszcze ciekawych miejsc :) Zapisuję sobie na liście „do zobaczenia” choć chybotanie w kajaku mocno mnie przeraża ;)
Hej, nie wyobrażam sobie spokojniejszego „chybotania”. Tutaj to bez obaw ;)
Zdjęcia robią wrażenie, cudownie oddają piękno natury. U mnie kajaki na zawsze poszły w niepamięć po wypadku kilka lat temu. Co nie oznacza, że się poddałam ;)
Coś wspaniałego! Ja w zasadzie na spływie kajakowym byłem tylko raz (właśnie na Czarnej Hańczy, która była wyżej wspomniana), a po Twoim tekście budzi się we mnie ponownie chęć powiosłowania meandrami którejś z polskich rzek :) Tak jak piszesz, najbardziej interesujące są spotkania z ludźmi z prawdziwą pasją, którzy potrafią z zaciekawieniem opowiadać o swoim regionie przyjezdnym. Pracując robią to co lubią, a jednocześnie ich naturalne zaangażowanie jest najlepszą reklamą danej atrakcji i miejsca, które kochają.
Ja się zbieram na odwagę żeby dzieciaki do kajaka wpakować. W tym roku się uda ;)
Soczyste, piękne zdjęcia – tajemnicą będzie jakim sprzętem zostały zrobione?
Napisałem Ci na maila ;)
Super relacja, też często mamy tak, że nasze wspomnienia z danego miejsca są pochodną spotkanych tam ludzi – a jak już trafisz na człowieka z pasją to satysfakcja gwarantowana:-)!
polecam splywy kajakowe na trasie bytom odrzanski glogow.
Bardzo fajna przygoda.
Świetny wpis, super wycieczka :) Genialny pomysł z tymi kajakami :)
Ponoć, gdy znajdzie się pracę, którą się kocha, to nie pracuje się do końca życia. Pasja jest czymś wspaniałym i mnie też motywują takie historie jak Frauke bardzo!
Bardzo fajny tekst i zdjęcia,które pobudzają wyobraźnię i wywołują pragnienie przeniesienia się w tę rzeczywistość.
Piekne zdjecia i bardzo interesujacy tekst! Czyli standard na Twoim blogu :D
dziękuję :D
Wtrącę małą dygresję. Kajak, to kajak, kanu, to kanu. Nie mieszaj dwóch zupełnie innych łódek. Nie ma czegoś takiego, jak kajak – kanu. Tak jak nie ma samochodu – motocykla. Po Odrze pływaliście na kanu (canoe). I chwała Wam za to. Po wielu latach pływania kajakiem kupiłem wreszcie kanu i teraz preferuję właśnie tę łódeczkę. Tekst i fotki, jak zwykle super. Do zobaczenia kiedyś na wodzie…
ok! :) Dzięki za info
Popieram duże NIE dla rozwoju żeglugi śródlądowej. Koszty finansowe pogłębiania Odry i straty przyrodnicze nie zbilansują zysku wykorzystania transportu w porównaniu z kosztem kolejowego transportu.
Ja próbowałem po Warcie….;)
[…] się tylko znajomość angielskiego lub niemieckiego. W osobnym poście przeczytacie więcej o pływaniu kajakami po Odrze i samej […]
[…] niesamowitej Frauke, organizującą swoje kajakowe wycieczki po Odrze, którą poznałem pierwszego dnia już Wam opowiedziałem. Ilość zapytań o zorganizowanie […]
[…] Przez szuwary Dolnej Odry. Frauke i pasja na pełen etat […]