Demokracja jest uważana za najlepszy ustrój polityczny. Przeprowadzane są wybory, referenda, ludzie decydują kto ma nimi rządzić, wola większości jest szanowana. Brzmi znajomo? Nie zawsze jest tak pięknie jak w to wierzymy.
Na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci miało miejsce mnóstwo tajnych operacji, prowokacji i zaaranżowanych rewolt, do których po czasie przyznali się Amerykanie. Nie chodzi tutaj bynajmniej o popularną ostatnimi czasy Ukrainę – chociaż kto wie jacy ludzie stoją tak naprawdę za wydarzeniami na Majdanie.
„Świat się zmienia. Dawne szczytne ideały tracą na szlachetności.” – D. Eisenhower
Zapraszam tymczasem do Iranu lat pięćdziesiątych. Opowieść ta ma dwóch głównych bohaterów, a jej przebieg mógłby być scenariuszem do kolejnego filmu o przygodach agenta Jamsa Bonda. Cała historia dzieje się jeszcze w nie tak odległych latach 1951-1953, a pierwszym bohaterem jest demokratycznie wybrany premier Iranu Mohammad Mossadek.
Mossadek to charyzmatyczny i szanowany przez naród polityk, doktor prawa, urodzony przywódca, a przede wszystkim zwolennik nacjonalizacji złóż irańskiej ropy naftowej. Przekonywał on, że irańska ropa należy do narodu, a poprzedni rządzący podpisując umowy z brytyjskim koncernem, najzwyczajniej w świecie wyprzedają dobro narodu. Miał czelność podważyć ważność umów handlowych narzuconych przez Brytyjczyków, domagać się renegocjacji niesprawiedliwych kontraktów i zwrotu złóż ropy narodowi irańskiemu. Pamiętajmy, że Iran ma potężne złoża ropy naftowej (4 miejsce na świecie), stawka była więc ogromna, a imperium Brytyjskie, przez niespełna 50 lat zagrabiało aż 86% zysków z wydobycia.
Teraz, po ponad 60 latach od tamtych wydarzeń, brzmi to jak najbardziej sensownie i logicznie. Czasy były jednak zgoła inne. Górę wzięła kolonialna mentalność Brytyjczyków, a cały Zachód solidarnie z Imperium Brytyjskim zaczął bojkotować irańską ropę. Brytyjski rząd nauczony tylko brać i łupić, po długich latach budowania swojego imperium w oparciu o wyzysk kolejnych krajów, nie mógł pogodzić się z myślą, że jakiś tam Mossadek targnął się na ich własność. Rzecz niewyobrażalna.
Kasa musi się zgadzać.
Mossadek wybrany przez TIME – jak na ironię – człowiekiem roku 1951, szczerze liczył na poparcie swoich działań przez Amerykanów. Pisał bez ustanku kolejne listy do prezydenta USA – Eisenhowera, jednak tamten zamiast pomóc, szybko zaczął go podejrzewać komunizm, a jak wiadomo komunizm był w tamtych czasach wrogiem numer jeden zachodu. Mossadek zaproponował także Brytyjczykom podział zysków po połowie, jednak ci ani myśleli o jakiejkolwiek ugodzie.
Brytyjczycy próbowali wszystkiego, żeby tylko wymusić zmianę decyzji na irańskim premierze. Próbowali blokady ekonomicznej Iranu, embarga, gróźb, przekupienia irańskich parlamentarzystów, a nawet skierowali sprawę do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze. Kiedy trybunał nie nakazał Iranowi reprywatyzacji przemysłu naftowego, Brytyjczycy w swojej bezradności zwróciło się o pomoc do Amerykańskiego prezydenta Eisenhowera.
W tym momencie, wraz ze swoją wizją demokracji, na scenę wkracza drugi główny aktor – Stany Zjednoczone Ameryki. Niedługo myśląc, Eisenhower zlecił CIA obalenie nowo powstałego, demokratycznie wybranego irańskiego rządu, wyznaczając do tego niełatwego zadania wnuka byłego prezydenta USA – agenta Kermita Roosevelta. Przybył on do Teheranu w sierpniu 1953 roku i zaszywszy się w amerykańskiej ambasadzie w Teheranie, w trybie natychmiastowym zabrał się do roboty.
Jak się obala rząd?
Dysponując gigantycznymi sumami pieniędzy, zaczął od przekupienia wojskowych, parlamentarzystów i redaktorów naczelnych teherańskich gazet, które codziennie i bez ustanku zaczęły szkalować premiera Mossadeka. Założył sobie za cel pogrążenie stolicy Iranu w chaosie, aby ludzie uznali, że premier nie panuje nad sytuacją. Następnie skontaktował się z przestępczym światkiem Teheranu, któremu zapłacił za napadanie na ludzi, prowokowanie zamieszek, niszczenia witryn sklepowych i ostrzeliwanie meczetów – wznosząc przy tym okrzyki wychwalające Mossadeka. Kiedy grupa przestępców-demonstrantów zaczynała sobie poczynać coraz śmielej i posuwać do coraz większych aktów wandalizmu, Kermit Roosevelt opłacił inną grupę przestępczą, nasyłając ją na tą „sympatyzującą” z premierem. Zamieszki ogarnęły cały Teheran.
W dalszej części, Kermit wciągnął do gry Rezę Pahlaviego ówcześnie panującego szacha Iranu (irański odpowiednik króla), którym nad wyraz łatwo było manipulować. Jego stanowisko niewiele miało wspólnego z rządzeniem i było czymś w rodzaju brytyjskiego modelu: „król panuje, ale nie rządzi”. Po objęciu władzy miał on ogłosić jednak dekret pozbawiający Mossadeka posady premiera. Pahlavi miał jednak słaby charakter, był bardzo bojaźliwy i sam przyznał, że boi się brać udział w zamachu stanu. Dopiero po długich naciskach ze strony Kermita Roosevelta – Pahlavi się zgodził.
Plan przewidywał otoczenie domu premiera wojskiem i wręczenie mu podpisanego przez Pahlaviego dekretu pozbawiającego Mossadeka stanowiska premiera. Wszyscy wiedzieli jednak, że taki dekret może wydać tylko parlament. Był to jedynie taki „oficjalny wstęp” do zbrojnej interwencji i aresztowania premiera. Stary Mossadek zwietrzył jednak spisek odpowiednio wcześnie i kiedy wojsko zapukało do jego drzwi, dzięk odpowiedniej ilości lojalnych sobie wojskowych aresztował konspiratorów. Następnego dnia radio podało, że został udaremniony brytyjski zamach stanu, wszyscy odetchnęli z ulgą, a przestraszony całą sytuacją Reza Pahlavi uciekł za granicę.
Ostatnia szansa – ostatnie uderzenie.
Plan spalił na panewce i CIA nakazało Rooseveltowi powrót do kraju. Ten jednak miał jeszcze kilka asów w rękawie. Przez kolejne kilka dni, opłacając coraz więcej grup przestępczych i nasyłając je kolejno na siebie, pogrążał Teheran w jeszcze większym chaosie. Następnie poprzez amerykańskiego ambasadora urzędującego w tym samym budynku co on sam, przekazał Mossadekowi informację, że jeśli nie zaprowadzi on porządku w mieście, Stany Zjednoczone przestaną uznawać go za premiera.
Mossadek uległ presji, poprosił swoich zwolenników o zaprzestanie protestów i powrót do domów, po czym wprowadził stan wojenny. Zwolennicy Mossadeka posłuchali jego próśb, a na to tylko czekał cwany Kermit. Wcześniej opłaceni przez niego wojskowi, dzięki wprowadzeniu stanu wojennego uzyskali dostęp do broni i zamiast zaprowadzić porządek w Teheranie, użyli jej do… otoczenia i zaatakowania rezydencji premiera. Walka byłą wyjątkowo nierówna, obrońcy szybko pouciekali, rezydencję rozgrabiono, a sam Mossadek został uwięziony. Na premiera został mianowany niejaki generał Zahedi, a zza granicy wrócił bojaźliwy Reza Pahlavi, obejmując ponownie stanowisko szacha Iranu. Obaj lojalni, oddani i posłuszni wobec USA.
Mohammad Mossadek
Wielki orędownik demokracji…
Po udanej operacji rozochocony powodzeniem amerykański rząd, na przestrzeni kilkudziesięciu kolejnych lat z powodzeniem organizował szereg podobnych spisków i rewolucji, mających na celu obalenie rządu i obsadzenie na stanowisku przychylnych sobie ludzi. Rok później podobny przewrót został zorganizowany w Gwatemali, a w dalszych latach na Kubie, w Iraku (obsadzając na stanowisku Saddama Husajna), Wietnamie, Angoli, Dominikanie, Nikaragui, Chile i kto wie czy nie na ukraińskim Majdanie…
Demokracja jest najgorszym systemem, ale nie wymyślono nic lepszego :)
skoro mądrych ludzi jest mniej niż głupich a w demokracji rządzi większosć to taki system nie może być dobry jak powiedział JKM ; a sam blog rewelacyjny.BRAWO
W pełni się zgadzam z Twoim podejściem do tematu. A po za tym masz fajny styl pisania, lekki, nie nużący i bez zbędnej dawki pseudonaukowości :)
miód na moje uczy… czy jakoś tak! dzięki, pozdrawiam.
Tak niestety amerykanie razem z żydami zepsuli najlepiej zapowiadające się państwo. Od tego momentu jest wielki syf oczywiście jankesi rżną głupa i myślą ze nie chodzi o ropę.