[vlog] Jezioro Garda i genialne trasy rowerowe w okolicy.

Wprost ze Szwecji teleportujemy się na południe. Do Włoch północnych, gdzie wraz z Tatą zabierzemy Was na kilka wycieczek rowerowych nad Jeziorem Garda. Widoki, że aż kopara opada. Obiecuję :)

Zapraszam do relacji z wycieczki nad Jezioro Garda! Czy warto, co ciekawego robić nad Jeziorem Garda? Jakie są tutaj ciekawe miejsca do zobaczenia i trasy rowerowe do przejechania? O wszystkim tym będzie w dzisiejszym odcinku z Północnych Włoch. Wraz z Tatą przejechaliśmy w sumie 5 tras rowerowych w okolicy Gardy, wyszło ponad 180 kilometrów i kilka tysięcy przewyższenia

Byliśmy na sławnej trasie Ponale, wjechaliśmy rowerem na Punta Larici – najpiękniejszy punkt widokowy nad Jeziorem Garda, a także odwiedziliśmy Jezioro Tenno, Jezioro Ledro, kultową przełęcz Tremalzo i ogólnie przez tydzień kręciliśmy się po Północy Jeziora Garda szukając ciekawych miejsc, punktów widokowych i atrakcji.

Mamy nadzieję, że Wam się spodoba.

A jeśli interesują Was praktyczne informacje dotyczące wyjazdu nad Jezioro Garda, lokalizacje miejsc, dokładne ślady GPS i wiele innych porad, to zapraszam na bloga. Znajduje się tam już pierwszy tekst „Jezioro Garda rowerem – 5 najlepszych tras rowerowych” gdzie opisuję dokładniej to co zobaczyliście w tym vlogu.

Ponadto zapraszam też do wpisu o ciekawych miejscach nad Gardą, gdzie znajdziecie lokalizacje wszystkich miejsc, a także do wpisu: Jezioro Garda – transport, noclegi, ceny.

Jezioro Garda – relacja

Poniżej transkrypcja całego filmu:

Wprost ze Szwecji, gdzie byliśmy w poprzednim odcinku przenosimy się do północnej Italii. A dokładniej mówiąc nad jezioro Garda, które wbrew pozorom z boksem nie ma nic wspólnego. Ma za to masę wspólnego z genialnymi widokami. Garda to największe i najczystsze jezioro we Włoszech. Leży na północy Włoch pomiędzy Wenecją, a Mediolanem w okolice którego dolecieliśmy samolotem. W dalszej kolejności pojechaliśmy do miejscowości o wdzięcznej nazwie Rovereto. A potem jeszcze kawałek lokalnym busem i już zameldowaliśmy się w Riva del Garda. Tutejszy śródziemnomorski klimat sprzyja uprawie typowo śródziemnomorskich gatunków roślin. Są oczywiście drzewa cytrusowe, są liczne palmy ale są też gaje oliwne. I tak prawdę mówiąc nigdzie na świecie nie ma dalej wysuniętych na północ plantacji oliwek. Okolice to idealne przeciwieństwo typowo wakacyjnych kurortowych miejsc, gdzie tylko na zmianę kursuje się z plaży do wody i z powrotem. Owszem plaże też tutaj są – głównie kamieniste, ale jest się gdzie walnąć. Jednak to nie po to w dużej mierze ściągają tutaj ludzie. Celem przyjazdów tutaj są głównie aktywności fizyczne różnego rodzaju. Jak twierdzą sami Włosi nie ma sportu, którego nie dałoby się tutaj uprawiać. Częste wiatry sprzyjają uprawianiu paralotniarstwa, windsurfingu, kitesurfingu. Do kajakarstwa nie trzeba silnych wiatrów. Nawet dobrze jak ich nie ma. Powiem wam, że dawno mnie tak nie bujało na żadnym kajaku. Wiatry nad Gardą to w ogóle jest ciekawa sprawa. Mają tutaj dwa. Jeden nazywa się Peler i wieje od doliny rzeki Sarca. Zazwyczaj pojawia się wieczorem i potrafi wiać nawet 12 godzin. Następnie w południe kolejnego dnia wszystko się zmienia. I zaczyna wiać wiatr nazywany Ora, który wieje od rozgrzanej Niziny Padańskie. Także jak was zwieje kiedyś w głąb jeziora wieczorem to najpewniej wrócicie dopiero drugiego dnia po południu. Ale to co tutaj przyciąga ludzi najbardziej to oczywiście góry. Są tutaj liczne trasy trekkingowe, trasy wspinaczkowe, via ferraty, ale też to na co ostrzymy sobie zęby najbardziej, czyli przepiękne trasy rowerowe. Zarówno te szosowe, jak i te MTB. Garda Trentino to typowy przykład miejsca, gdzie mamy klęskę urodzaju fajnych miejsc. Nad Gardą spędziliśmy tydzień i trudno było się zdecydować, które miejsca i trasy rowerowe chcielibyśmy odwiedzić. A z których musimy niestety zrezygnować.

A kto trzyma gardę? Gardę w objęciach swoich trzymają trzy prowincje: Brescia, Werona i Trentino na którym skupimy się w tym odcinku. A jakbyście być może zastanawiali się jak powstało to długie i wąskie jezioro to oczywiście dzięki lodowcowi, który zalegał w całej dolinie, a po jej opuszczeniu rozlał się na nizinach. I po długim rozeznaniu wybraliśmy pięć tras.

Na rozgrzewkę zrobiliśmy sobie trase w bliskim sąsiedztwie miejscowości Riva del Garda, która prowadzi na górę o nazwie Monte Brione. Voilà. A nie to nie po temu. W sensie nie po Włosku. Z Monte Brione jest taki oto fenomenalny widok na Gardę. A sama góra z kolei prezentuje się tak. I wygląda jakby dopiero wysunęła się z ziemi pod kątem 45 stopni. A jakby jeszcze było Wam mało to mam ujęcie z tego zbocza, z którego Monte Brione wygląda tak! No trzeba przyznać, że podjazd jest dość srogi, ale zadyszki brak. No ale co się tutaj dziwić – całe lato treningów zrobiło przecież swoje. A tutaj zabrakło zaledwie kilka centymetrów, a straciłbym drona zaraz na początku. Najpierw mijając druty, których nie widziałem a później wpadając w drzewo. A kolejną trasą jest Anello della Sarca. Czyli trasa wzdłuż rzeki Sarca, która to jest z kolei jedynym dopływem jeziora Garda. Jest czy nie jest? – Taaaaak!

Początkowo lecimy wzdłuż wspomnianych gajów oliwnych, ale z każdym kilometrem krajobraz wokół rzeki Sarca zaczynały dominować plantacje winogron i występujących co jakiś czas krzewów kiwi. Jeśli chodzi o najciekawsze miejsca po drodze to zdecydowanie do gustu przypadły nam ruiny średniowiecznego zamku w miejscowości Arco, który został zbudowany nad niemalże pionowo opadającą skałą. A na wycieczkę tym razem zabrałem Tatę. Pierwszy raz miał okazję być we Włoszech. No i pierwszy raz też na rowerze elektrycznym. Bardzo fajne w elektrycznych rowerach jest to, że na koniec dnia jest lekki dreszczyk emocji czy ci starczy.

– No ile masz kresek?

– Dwie.

– A ja jedną.

– Właśnie wyszło kto się bardziej obijał.

– Jedna kreska.

– Ale pacz jak żeś zaczynał jechać to mnie najpierw ubyło.

– No faktycznie.

– A potem żech zaczynał jechać bardziej ekonomicznie.

– Bo żeś się przestraszył tak naprawdę.

– Patrz a tutaj też coś jest, jakiś knefel.

Garda – na rowerach elektrycznych

Powiem wam, że super zabawa z tymi elektrykami. Końcowym punktem tej trasy było małe jeziorko Lago di Toblino z całkiem ładnym zamkiem na środku. Natomiast trasa powrotna do Riva del Garda biegnie w większości taką oto ścieżką asfaltową, którą dla urozmaicenia kilka razy zmienialiśmy sobie na szlak szutrowo kamienny. Wszystko jest pięknie oznaczone i ciężko jest zgubić trasę. Naprawdę trzeba się postarać. Zaraz skupimy się na jeszcze bardziej widokowych trasach na czele z Tremalzo, czyli kultową wręcz włoską przełęczą. Jednak najpierw mała ciekawostka: Wiecie skąd się w ogóle wzięła nazwa Włochy? Wcale nie dlatego, że Włosi są jakoś bujnie przez naturę obdarzeni włosami. A od celtyckiego plemienia Wolków, które dawno temu zamieszkiwało południową Europę. Następnie przez wieki nazwa tego plemienia ewoluowała i przez Walchów, Walachów zaczęto mówić na nich po prostu Włochy. Koniec końców jednak na mieszkańców Italii tylko Polacy zdecydowali się mówić w zupełnie inny sposób. No może jeszcze poza Węgrami ale oni to już na wszystko mówią zupełnie inaczej. Odczekawszy dwie kolejki na światłach możemy jechać w kierunku Tremalzo. A nie chwileczkę, jeszcze nie możemy! Ktoś nam odłączył w nocy w garażu baterie i się okazało że w dniu wyjazdu na Tremalzo, czyli tę najwyższą przełęcz nie mamy baterii. Na szczęście w sklepie rowerowym mieli zapasowe i naładowane więc jedziemy dalej.

Dobra musimy sobie to wreszcie wyjaśnić.

Owszem i na rowerach zwykłych dalibyśmy radę ze wszystkimi trasami.

Jednak nie z taką częstotliwością.

Jeździliśmy codziennie i po prostu elektryczne rowery pozwalały nam zaoszczędzić trochę mocy na kolejne dni. Bez nich musielibyśmy zrobić sobie kilka przerw i z jakichś tras najpewniej zrezygnować. A bardzo przecież tego nie chcieliśmy. Ale powiem wam, że to nie jest tak, że się jedzie jedną nogą i się w ogóle człowiek nie męczy. To też wynika po części z tego, że się oszczędza baterie. Ale powiem wam szczerze, że jadę na tym środkowym i całkiem męczące to jest. Ten pan na pewno nie jedzie na środkowym. Co do Tremalzo na początek trasa prowadzi stromym zboczem wzdłuż jeziora Garda, które teraz oglądacie. Jeśli miałbym utworzyć jakieś zestawienie najładniejszych tras rowerowych jakimi dane było mi jechać to Tremalzo byłoby na pewno w ścisłej ich czołówce. A zwłaszcza ten niesamowity zjazd z przełęczy. Ale to za chwilę bo najpierw trzeba przecież wjechać. A zdecydowanie lepsza do podjazdu jest trasa asfaltowa na około przez jezioro Lago di Ledro. I od jeziora aż na przełęcz jedzie się cały czas tą trasą. Na początku lekko, później jest odbicie 13 kilometrów 900 metrów w pionie i meldujemy się na przełęczy.

Podjazd przełęcz Tremalzo

– I na tę chwilę 60% baterii.

– Ja 70.

– Ale niedużo zostało, tylko 10% podjazdu, a później już tylko do dołu.

– Dobra.

– Ale nie dawaj tego publicznie bo będą się z nas śmioć.

– Nikt się nie będzie śmiać.

– Że my takie słabe kolarze.

– Czy ktoś się będzie śmiać?

Niestety szybko się okazało, że troszeczkę przeceniliśmy nasze baterie. I z każdym kilometrem coraz szybciej zaczęły nam spadać kolejne kreski. I to jest ten moment, 3 kilometry przed przełęczą.

– 30 kilometrów no a te… eh eh eh

– Powiem wam, że ciężko się jedzie z takimi grubymi oponami.

– O masakra!

– Panie masz pan kabel?

– Jak tu będziecie kiedyś – ostatnia knajpa przed przełęczą.

– Przełęcz jest tam.

– Teraz już jedzie się po szutrze, troszeczkę do góry 100-200 metrów.

– I potem już  piuuuuu serpentynami w dół.

Na przełęczy znajduje się ciemny tunel, po którego przekroczeniu praktycznie nieprzerwanie przez 25 kilometrów zjeżdża się szutrem w dół. A widoki co ja Wam będę zresztą mówił – zobaczcie sami. Trasę tę można jeszcze przedłużyć o najpiękniejszy punkt widokowy na jezioro Garda – Punta Larici. A tak mówią jeszcze kilka słów w kwestii tutejszych tras rowerowych. Tras jest według tutejszej informacji turystycznej – 52. Tutaj są wszystkie wykresy tras na tej mapie. I też znajdziecie je na tej stronie tutaj na dole gdybyście się chcieli wybrać. A tak prezentuje się Punta Larici przepiękna panorama, która zazwyczaj wygląda tak no, a teraz trochę mniej okazale. Ogólnie do nawigacji korzystałem ze wspomnianej strony gardatrentino.it Ale też z aplikacji MapsMe, gdyż zawiera ona wiele innych ciekawych informacji. Jak choćby punkty widokowe czy źródła, gdzie można nalać sobie do bidonu wody. A jak zabraknie wody to można podjechać sobie do jednego ze sklepów i nalać młodego wina z dystrybutora. Ale to pod koniec jazdy już. I tym sposobem zjechaliśmy z Passo di Tremalzo do Riva del Garda gdzie znajduje się ten sklep. Ale to nie koniec widoków i rowerowych przygód w okolicy. Jednak najpierw trzeba trochę odpocząć. Więc czas na kolejną ciekawostkę o samej Gardzie. Średnia głębokość jeziora Garda to 136 metrów, natomiast maksymalna jego głębokość to aż 346, przez co wiele osób ostrzy sobie tutaj zęby na bicie rekordów świata w nurkowaniu. No i oczywiście wspominam o tym bez przyczyny, bo to właśnie Polacy są odpowiedzialni głównie za bicie tychże rekordów. I najnowszym rekordzistą jest Jarosław Macedoński jego rekord wynosi w obiegu zamkniętym 316 metrów. Co ciekawe poprzedni rekord też należał do Polaka. A ja nie robię deski tylko trawa jest mokra. Zostały nam jeszcze dwa dni i dwie kolejne bardzo widokowe wycieczki. W tym jedna – ta najbliższa nie tylko rowerowa.

Szlaki rowerowe nad Gardą

W rejonie północnej Gardy znajduje się 1300 kilometrów szlaków rowerowych, ale jak wspomniałem są też oczywiście szlaki piesze. Jest ich nieco mniej, ale też dużo – 600 kilometrów. No i stwierdziliśmy, że skoro już tu jesteśmy to fajnie byłoby się gdzieś wybrać. W planie było najpierw wjechać 15 kilometrowy podjazd w okolice Monte Stivio, a następnie podejść szlakiem 2,5 godziny do schroniska, gdzie chcieliśmy zostać na noc. Podjazd nie był lekki nawet z baterią, zwłaszcza że zabraliśmy ze sobą cały ekwipunek. Co się okazało jeszcze szybciej zabiło mój akumulator i potrzebna była mała pomoc. Wjechaliśmy do połowy rowerem do miejsca, gdzie zaczyna się szlak. No ale niestety nic nie widać, a prognozy nie są też na jutro zbyt obiecujące więc odpuszczamy. Niemniej warto z pewnością wyskoczyć tam na krótki trekking bo przy odrobinie szczęścia widoki są obłędne. Tutaj wrzucam kilka kadrów dzięki uprzejmości właścicieli schroniska. Acha no i jeśli kiedyś chcielibyście się tutaj wybrać to oczywiście na blogu za niedługo będzie, albo już jest wpis, a nawet dwa wpisy gdzie przedstawię Wam różne ciekawe propozycje bardzo widokowych szlaków, zarówno tych pieszych jak i rowerowych. Na ostatnią wycieczkę udajemy się po raz drugi na północ jeziora Garda w dolinę sąsiadującą z wcześniej odwiedzoną doliną rzeki Sarca. Znajdują się tam trzy niesamowite perełki regionu północnej Gardy które chyba najczęściej polecaliście nam na Fejsie i Instagramie, kiedy zapytaliśmy o ciekawe miejsca w okolicy. I mianownikiem wszystkich tych miejsc jest słowo Tenno. Mowa o Castello di Tenno, Canale di Tenno oraz Lago di Tenno. Pierwsze z miejsc – Castello di Tenno to oczywiście zamek. Znajduje się on na samym początku doliny. Leży on na pięknie położonym wzgórzu z którego przy  dobrej pogodzie widać jezioro Garda. Choć sam zamek jest w prywatnych rękach i nie można do niego wchodzić warto jednak pokręcić się po okolicy. Canale di Tenno to z kolei średniowieczna wpisana na listę UNESCO wioskaaktualnie zamieszkiwana jedynie przez 50 osób. Bardzo klimatyczna pełna wąskich uliczek, niskich przejść, sklepień i zaułków. Wioska powstała w XIII w. i według tego co mówią historycy tak naprawdę od tamtego czasu nie zmieniła się w ogóle. Natomiast Lago di Tenno jak pewnie już się nauczyliście jest jeziorem. Ale nie byle jakim jeziorem. Nawet w tak pochmurny dzień jaki mieliśmy woda w nim jest tak turkusowa, że aż nie chce się wierzyć, że jest prawdziwa. Jeszcze kilka lat temu na jeziorze była wyspa. Jednak przez integracje w okoliczny teren znacznie spadła ilość wody w jeziorze i można teraz na nią przejść suchą stopą. Mam nadzieję, że jezioro nie zniknie i coś z tym zrobią ale jak coś to lepiej spieszcie się z jego oglądaniem. A jak coś to się jeszcze nie zaczął sezon grzewczy we Włoszech. Nie wiem czy oni mają coś takiego jak sezon grzewczy, po prostu wilgotność jest straszna. I niestety z widokami się nie udało.

– Dzięki piękne za uwagę, mamy nadzieję, że się podobało.

– Zapraszamy do innych filmów i to by było na tyle.

– Trzymajcie się i do następnego. Cześć!

– Łapka w górę i proszę o dobre komentarze.

 

 

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

2 komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.