Jak pogoniliśmy niedźwiedzia?! Ciekawe miejsca na Słowacji blisko granicy – VLOG

Dziś coś na lekko. Zabawny vlog (mam nadzieję!), sporo świetnych widoków i ciekawych miejsc. Słowacja to absolutnie jeden z najpiękniejszych, najlepszych widokowo sąsiadów Polski. O ile nie najlepszy!

Vlog ten to zapis z 9-dniowej majówki po Słowacji. Odwiedziliśmy sporo ciekawych miejsc na Słowacji blisko granicy. Od okolic Żyliny, aż po Poprad i Słowacki Raj. Nas też odwiedzono. Podczas noclegu. Nie było wcale wesoło… :)

Zapraszam też do innych materiałów powstałych z wyjazdu na Słowację. Zwłaszcza:

Poniżej transkrypcja odcinka :)

Słowacja rowerami!

Cześć! Tu Karol z bloga Kołem się Toczy. Tym razem zapraszamy do kraju haluszek, kofol, niesamowicie pięknych widoków i wyłącznie damskich toalet, czyli Słowacji.
– Słowenii? (szok)
– Ej, gdzie my tu dojechaliśmy?

Uwielbiam prostotę podróży. W szczególności biwakowych niespiesznych wyjazdów. Kiedy wszystko sprowadza się do prostych czynności, potrzeb i rytuałów. Do doświadczania nowych rzeczy. Dźwięków, zapachów, smaków. Do poszukiwania pięknych widoków i czerpania przyjemności z każdego pokonanego metra. Do znalezienia najlepszego biwakowego miejsca. I w końcu magicznego poranka z kubkiem kawy w ręku. Kiedy to wszyscy jeszcze śpią, a jedyną aktywność wykazuje wiatr lekko poruszając tropikiem namiotu. Jakby starając się dyrygować śpiewem budzących się do życia ptaków.

– Aleee tu jest fajnie!
– Marta znalazła miejscówkę.
– Pssssst (dźwięk otwieranej puszki)
– Zero procent!
– Już nie jeździmy!
– Ale faktycznie zero procent!

Co warto zobaczyć na Słowacji?

Wybraliśmy się na Słowację na 9 dni, nieco pojeździć rowerem ale też pochodzić po górach Odwiedzić kilka zamków, przejechać parę przełęczy, poskakać po długich drabinach słowackiego raju, czyli w sumie taki nasz standardowy wypad z maksymalną ilością przyrody I minimalną miast, muzeów i innych takich. Taki wyjazd podczas to którego właściwie nie musimy nic. No chyba, że uzupełniać płyny.

Z cyklu niezbędny sprzęt biwakowy: nóż biwakowy to nie jest byle jaki nóż bo to nóż, który odwiedził już z 30 krajów. Mam go od 6 lat. Jeśli gdzieś przeczytacie na jakichś forach, że trzeba kupować noże które kosztują co najmniej stówę aby się nie rozpadły. To to jest nóż z Lidla, który kosztował jedyne 19,99 i nic mu się nie dzieje. Otwiera puszki, otwiera wszystko, tnie wszystko. Jedynie mu się tutaj ułamała końcówka. Na jakimś piwie. Ale to nie na pierwszym piwie żeby nie było. Na kilku innych rzeczach otwieranych się nie złamał. Dopiero niedawno poszła końcówka. Ale tak to jest naprawdę rewelacyjne. Jakbyście gdzieś coś podobne widzieli to możecie dać znać. Bo chciałbym nowy.

Zamek Stoh

A na tę, albo na tę górkę idziemy jutro. Nazywa się Stoh. Przez samo h. Tylko nie wiem, która to do końca. Chyba ta! Pierwszym zamkiem położonym zaraz przy granicy jest Zamek Orawski. Ładnie położony, ale szczerze mówiąc wolę zamki tego typu. Lekkie ruinki, ale mają klimat. Co do góry Stoh, jakkolwiek by nie była wielka nasza sympatia do tej nazwy. Zmieniliśmy zdanie następnego dnia i poszliśmy na Wielki Rozsutec. Zdecydowanie trudniejszy do wejścia. Ale też znacznie, znacznie piękniejszy. Szkoda tylko, że jest to Park Narodowy i nie można latać dronem. Byłyby takie widoki!

– Odwieczny dylemat kobiet na Słowacji, którą toaletę wybrać?

Jagnięcym futerkiem wałek pokryty na metalowym leży regale troszeczkę widoczny troszeczkę skryty na myśl przywodzi Tatrzańskie hale. Czyja była owa owieczka, której futerkiem malujesz krużganek? Hasała po halach jak tancereczka dzisiaj pozostał po niej ten wałek.

Tak się profesjonalnie sprawdza czy podłoże pod namiot jest właściwe I czy czasem coś go nie przebije.

– Znalazłaś coś?
– Patyk.
– Patyk, widzicie! Słowacy mają swój instrument, który nie występuje nigdzie indziej.

Nazywa się on fujara. W świecie znany jest jako fudżara. Fudżara! W 2008 roku został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Brzmi tak:
– Fujara klasyczna. [dźwięki wydobywające się z fujary Karola] – Już się zlizała

Zamek Spiski

A jeśli chcielibyście poznać więcej ciekawostek ze Słowacji i o Słowacji To w przyszłym tygodniu będzie film tylko i wyłącznie z ciekawostkami. W dalszej kolejności przenieśliśmy się 150 km na wschód tylko i wyłącznie aby odwiedzić ten zamek. Nie spodziewaliśmy się jednak, że także i nas podczas noclegu w namiocie ktoś w nocy odwiedzi. Za nami zamek Spisz. My już nie spisz. A tu 1000 km z rana pękło w tym sezonie. Szybko teleportowaliśmy się do Słowackiego Raju. Na trasę Sucha Bela.

Wczoraj spaliśmy pod zamkiem Spisz, Który przed chwilą oglądaliście z lotu ptaka. A w nocy odwiedził nas taki troszkę niezapowiedziany gość co do którego nie mamy pewności co to było. Bo tak dziwnie się darło. Ni to pies ni to dzik. Jest takie podejrzenie, że był to miś, ale nie wiemy. Może ktoś zna taki dźwięk:
– wrraaaaa [wydaje z siebie dźwięki niedźwiedzia] No coś takiego to było. Ale pogoniliśmy go. Menażka i łyżka uderzane o siebie wzajemnie i czołówka zrobiły robotę. Zrobiliśmy też palnik z dezodorantu i zapalniczki. No i sobie zwiał. I to tyle.
I robił: – wrrrraaa gdzieś dalej.

Słowacki Raj

A tymczasem zapraszamy w Słowacki Raj. Oczywiście podczas samego noclegu tak wesoło nie było jednak strachu się najedliśmy ale na szczęście się skończyło wszystko dobrze. Sam Raj całkiem spoko. Zadziwiająco mało ludzi jak na Majówkę. Choć co niektórzy, którzy szli z rana twierdzą, że było bardzo tłoczno.
– Łooo oooo
– Cholera zamoczyłem torbę.
– Uważaj bo się walniesz w belę.
– Nie walnę się.
– Suchą belę!

Myślałem, że to nie będzie miejsce dla ludzi z lękiem wysokości, a za taką osobę się uważam. Jednak bez większych problemów dałem radę. Dużo gorzej wygląda to na zdjęciach niż w rzeczywistości.

Tymczasem po prysznicu. W pięknych okolicznościach przyrody. Pokażę Wam co jest fajnego na kierownicy.
Na kierownicy jest tak:
– licznik, który oszukuje
– lampka
– torba, mega polecam torbę taką firmy Ortlieb
– z tej strony jest gaz pieprzowy
– z tej strony powerbank z okablowaniem, które wychodzi tutaj
– A tu się pakuje telefon, to jest taki uchwyt bajerancki kawał gumy za 50 zł tu się wkłada telefon, zaraz wam pokażę jak to wygląda bo nie mam trzeciej ręki

Jeszcze jest taki patent montażu tej torby bo tutaj holder montuje się na takiej lince. Tylko niestety trzeba uważać bo to jest bardzo niewytrzymałe. Śruby są wpuszczone w plastik. I wystarczy mocniej dokręcić i to strzela. Ale można sobie pomóc tak, że linkę się łapie mostkiem. Czyli tutaj, nie wiem czy widać. Jest zaciśnięta śrubą. I się trzyma już tak dość długo. No i po zabudowaniu telefonu działa to tak. Jakoś się tu kontruje, tylko trzeba uważać bo jak się zdejmuje tę gumę z telefonu To może ona po prostu spaść. To wypadnie przez ten otwór i trzeba sobie jakoś poradzić więc jest złapane tutaj na gumkę taką do włosów. No i to chyba tyle na tej kierownicy. O jest jeszcze lusterko! Założę taką tezę, że ważniejsza rzecz niż kask rowerowy. Tyle razy już uratowało tyłek, że masakra. No i chyba tyle. Właściwie nie ma już gdzie rąk położyć na tej kierownicy bo jest cała zawalona.

Poprad i skałki Sulovskie

Następnie wracamy już na zachód przez Poprad. Może nie najbardziej urodziwe miasto w galaktyce, ale przynajmniej pięknie położone. To już okolice Żyliny, gdzie wbiliśmy się z rowerami w drogi polne. A nawet musieliśmy przebić się przez kilka kilometrów leśnego stromego szlaku. Głównym celem była znajdująca się po drugiej stronie góry miejscowość Súľov. A dokładniej przepiękna dolina, w której ona leży. Miejsce wręcz stworzone na biwak. Nad Sulovem góruje taka oto drewniana piramida wzorowana ponoś na Norweskim projekcie. Miejsce gdzie spotyka się młodzież, grilluje, chilluje, biega też z rowerami. I patrzy na zachód słońca. A tak wyglądają skałki sulovskie z lotu ptaka. może po prostu się już zamknę, a Wy sobie pooglądajcie.

– O nie.
– Goni nas ktoś.
– Goni nas ktoś.
– Ahoj.

Przełęcz  Glinne na rowerach

A na koniec jedziemy sobie pod przełęcz Glinne i już na granicę. Najostrzejsza przełęcz po drodze to jest. Jakieś tam 16 km. Chyba, do góry. Dobra, napewno 16 bo już wjechaliśmy. Marta się ubiera na zjazd. Nie chciało mi się nagrywać wcześniej bo było ostro. Wcale nie trzeba jechać daleko by mieć niesamowite widoki.

Słowacja moim skromnym zdaniem jest jednym z najpiękniejszych widokowo sąsiadów Polski. Jeśli nie najpiękniejszym. Wydaje mi się, że zasługuje ona na znacznie więcej uwagi niż jej poświęcamy. Nic nie sugeruję, ale może warto się tam wybrać? Mam nadzieję, że się Wam podobało. Dzięki za oglądanie. Jeśli nie subskrybujecie jeszcze to subskrybujcie kanał. Jeśli nie daliście łapki to dajcie łapkę w górę. A jeśli ciekawią Was miejsca, które odwiedziliśmy na Słowacji. To zapraszam na bloga, tam będzie tekst. Dokładnie z rozpiską, gdzie co jak. Z dokładnymi lokalizacjami itd. Dzięki za uwagę i do następnego. Cześć! Tym razem zapraszam na Słowację do kraju haluszek, lentilek. Nie to były Czechy. Tym razem zapraszam do Czech. Nieee, gdzie jesteśmy? – na Słowacji.

 

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

10 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.