17 zdjęć podsumowujących podróż przez Rosję i Mongolię + niepublikowane ciekawostki

Ostatnimi czasy nagromadziło się nieco poważnych tekstów, więc dziś dla równowagi przybywam z luźniejszym, w sam raz na weekend. Oto krótkie podsumowanie podróży zdjęciami z Instagrama, które wrzuciłem bezpośrednio z Rosji i Mongolii. Tekst powinien zrobić też dobrze wszystkim miłośnikom ciekawostek, statystyk i map. No! Miłego weekendu i nie zapomnijcie obserwować mojego Instagrama!

Jakoś umknęło mi, że w ogóle podróży nie podsumowałem. Czy to wracając z Azji Środkowej, czy Kaukazu i Bliskiego Wschodu – zawsze napisałem kilka słów analizy, wniosków. Zatem posypuje głowę popiołem, i już nadrabiam zaległości!

Tajga i Step w liczbach!

  • 30 dni w podróży,
  • 2600 kilometrów – z czego: 1600 rowerem, 600 Koleją Transsyberyjską, 400 autostopem,
  • 20 noclegów pod namiotem, 7 w hotelach i hostelach, 2 noclegi w jurtach, 1 w przyczepie kempingowej
  • 8 kilogramów ubytku wagi
  • 5 złapanych gum, wszystkie tego samego dnia,
  • 4 serpentyny górskie (płaaaasko tam!),
  • 3 niegroźne upadki,
  • 1 najprawdziwszy szaman,
  • 0 zatruć pokarmowych,
  • 0 kąpieli w Bajkale (brrr!),
  • setki przygód i niesamowitych widoków,
  • tysiące przyjaznych, pomocnych i otwartych ludzi,
  • jeden dupek, który ukradł mi telefon.

To tak pokrótce. Zaraz przechodzimy do zdjęć, tylko jeszcze miłośnikom map i tras wszelakich podrzucę co potrzeba. Poniżej poglądowa mapa wraz z trasą. Jeśli w nią klikniecie, przeniesieni zostaniecie na stronę, gdzie będziecie mogli podejrzeć DOKŁADNIE każdy kilometr naszej trasy.

klik w mapę
klik w mapę

 

Pierwsze zdjęcie z podróży

Zanim podróż jeszcze na dobre się zaczęła, przeżyłem kilka chwil grozy za sprawą mojej pięknej ósemki. Nigdy nie miałem z nią problemów, a na 2 dni przed wylotem dostałem zapalenia zęba. Na 24-godziny przed wylotem z Berlina biegałem ze znajomą Agnieszką (dzięki za pomoc!) po Szczecinie w poszukiwaniu jakiegoś dentysty. Solidnie nastraszono mnie jakimiś hiperbólami, szczękościskiem, śmiercią niemalże. Ząb został prędko wyczyszczony, dostałem zastrzyk i kupiłem torbę antybiotyków. Na całe szczęście w trakcie wyjazdu nie miałem z zębem żadnych już problemów. Chwała antybiotykom! :D

 

 

 

Swastyka na tyłku

Jakie było moje zdziwienie, kiedy przemierzając mongolskie stepy, co kilka dni napotykałem na swastykę. Nie tylko wypalaną na tyłkach zwierząt, ale także będącą ozdobą jakichś naczyń, ubrań, jurt. Dlaczego tak? Ano dlatego, że tylko u nas Swastyka kojarzy się tak negatywnie. W buddyzmie jest to symbol szczęścia i dobrobytu!

 

 

Głowa Lenina

Na południe od Bajkału znajduje się 400-tysięczne miasto Ułan Ude. To tam mieliśmy początkowo lecieć samolotem, jednak taniej wyszło do Irkucka. W Ułan Ude spędziliśmy dwa dni, całkiem zresztą miłe dwa dni. Miasto ciekawe, sporo interesujących muzeów (no dobra, jedno – etnograficzne było interesujące!) i jest jeszcze coś. Głowa LENINA! Wzniesiona na setną rocznicę urodzin wodza, jest największym tego typu pomnikiem na świecie. Głowa wraz z cokołem osiąga 14 metrów i 42 ton! Według obiegowej opinii, azjatyckie rysy twarzy Lenina pomogą, przerobić go na pomnik Czyngis Chana – jeśli tylko w przyszłości zmieni się sytuacja polityczna w regionie.

Kliknij w zdjęcie!

 

 

Sierp i młot

Radzieckie symbole w Rosji są bardzo widoczne i raczej nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Nie tylko pomniki Lenina, ulice Marksa, Dzierżyńskiego itd. Także w najmniejszych szczegółach jak na przykład na lodach „sowieckich”. Jak przyjrzycie profil na Instagramie z pewnością znajdziecie jeszcze kilka „ciekawych” symboli ZSRR. Różne sierpy i młoty, kawiarnia Lenina i inne takie. Lody swoją drogą były bardzo przeciętne…

 

 

Whiskey w pierwszej jurcie i polskojęzyczny Mongoł

O tym będzie pierwszy tekst z Mongolii. Już niedługo! Ledwo przekroczyliśmy granicę rosyjsko-mongolską, zaczęło robić się szaro. W poszukiwaniach noclegu pomógł nam pewien Mongoł. Zatrzymał się na poboczu, otworzył szybę swojego samochodu i donośnym głosem przywitał nas po Polsku – DZIEŃ DOBRY! i zaprosił do swojej jurty między innymi na małe przebierańce. Szczegółów (czemu znał polski?!) dowiecie się z tekstu wkrótce! Śmieszna historia. ;)

 

 

 

Mongolskie widoki

Tak więc po transferze Koleją Transsyberyjską dojechaliśmy do Mongolii. Pierwszym punktem, który koniecznie chcieliśmy zobaczyć był schowany głęboko w górach Klasztor Amarbayasgalant. Rewelacyjne miejsce, jedno z najpiękniejszych jakie w życiu widziałem. Rozległa dolina, wokoło piękne góry, a na samym końcu ten nietknięty destrukcyjną ręką Stalina klasztor. Dwa zdjęcia tym razem!

 

 

Złodziejaszek

Nie, nie! Nie o tego dzieciaczka chodzi! Dzień po zrobieniu właśnie tego zdjęcia, ktoś skradł mi moją Xperie. Akurat stołowaliśmy się w mieście Erdenet, włożyłem telefon do kieszeni, chwila nieuwagi i bach. Rozstaliśmy się na wieki. Złodziejaszka niestety nie sfotografowałem, a dzieciak jakoś mi dziwnie o nim przypomina…

 

Najdłużej ładujący się Windows świata.

Nuda na stepie sprzyja też aktywności twórczej. Czy tylko mi Mongolia przypomina Windows XP i jego sławną tapetę? Kliknij w zdjęcie poniżej! ;)

 

 

This is Asia

Poniższa sytuacja idealnie wypisuje się w pojęcie „to jest Azja”. Tutaj nic nie jest nierealne, wszystko jest możliwe. Zależy jak bardzo się chce. Nie ma pomysłu, którego nie dałoby się zrealizować. Swoją drogą – ciekawe jak to będą zdejmować, jeśli przesyłka jedzie pod jakąś jurtę? ;)

 

  Szamanizm

Najdziwniejsze, najbardziej ekscytujące doświadczenie tego wyjazdu. Zaproszeni zostaliśmy na nocleg do domu, gdzie akurat miało miejsce przywoływanie duchów. Niesamowite, dziwne przeżycie. Jak coś powstał tekst o Szamanizmie

 

 

 

Prosta nuda

Fotografia, która – jeśliby patrzeć na aktywności czytelników – zrobiła największą furorę na Instagramie. Długa na 25 kilometrów prosta. W życiu nie miałem okazji jechać dłuższą. Prawdę mówiąc to jakby pominąć małe zakręty przed tym odcinkiem i za nim, to wychodzi, że praktycznie cały dzień jechaliśmy idealnie na wprost siebie. Tak to można nawet książkę czytać wrzuconą w mapnik…

 

 

Karakorum i kolejny VLOG PODRÓŻNICZY

Na końcu powyższej dłuuuuugiej prostej znajduje się stolica dawnego Imperium Mongolskiego. Tam też właśnie nagrałem kolejny odcinek Vloga Podróżniczego, który także pojawi się na Youtubie, jeśli tylko znajdę czas na jego zmontowanie. Postaram się zrobić to w miarę szybko, jednak praca na etat nie sprzyja aktywności twórczej :(

Aha! Mój kanał na Youtube, też możecie subskrybować. Będzie mi miło jak coś!

 

 

Przez pustynię do stolicy!

Następnie udaliśmy się już w drogę powrotną, do Ułan Bator. Po drodze mieliśmy okazję zobaczyć namiastkę pustyni Gobi, której – ze względu na odległość – zobaczyć nam dane nie było. Miejsce nazywa się Khogno Tarna i jest jakieś 250km przez Ułan Bator. Robi wrażenie!

 

  Ułan Bator

W stolicy Mongolii długo nie zabawiliśmy. Jeden nocleg, dwa niepełne dni i wyczerpani uderzyliśmy z powrotem w stronę Rosji. Nie zmienia to faktu, że Ułan Bator to całkiem ciekawe miasto, z wieloma zabytkami, buddyjskimi świątyniami. Będzie oczywiście pełny tekst o stolicy ;)

 

 

 

Pozdrowienia z Krymu!

Jak widać dotarliśmy w końcu z powrotem do Rosji. Wita nas (i żegna) zarazem sam Putin, machający do nas drinkiem z automatu „Patriotic Box”, gdzie można kupić różne ciekawe koszulki z podobizną prezydenta. Tutaj akurat Putin pozdrawia z Krymu…

 

  Dzięki!

No i na koniec jeszcze rzut oka na Mongolskie niebo. Coraz bardziej podobają mi się filmy poklatkowe, mam nadzieję, że Wam również, gdyż będzie ich znacznie więcej na Instagramie i blogu. Kliknijcie w zdjęcie! Miłej końcówki weekendu i zostawcie lajka!

 

 

 

Karol Werner

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

39 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.