Wykiwaj złodzieja w podróży. Kilka porad i trików – Praktyczna pogadanka 03

Dzisiaj chciałem opowiedzieć o kradzieżach w podróży. Nie o tym jak kraść, żeby nie zostać zauważonym, ale o tym jak nie dać się okraść lub chociażby zminimalizować straty podczas ewentualnej kradzieży lub napaście przez inne osoby. Zapraszam serdecznie!

Jest to transkrypcja filmu z mojego kanału Youtube. Zachęcam do oglądania innych z serii „Praktyczna Pogadanka”, a także do subskrybcji kanału (klik).

Podczas swoich podróży zostałem okradziony dopiero (albo już?) dwukrotnie. Raz w Mongolii w zeszłym roku, kiedy ktoś nawet nie wiem kiedy ukradł mi telefon, a drugi raz (a właściwie było to wcześniej, więc pierwszy raz) w Chorwacji w roku 2o12, kiedy to rozbiłem się na dziko tak jak dzisiaj zrobiliśmy to z Martą. Podjechało wtedy do mnie trzech gości, którzy okradli mnie w dość subtelny sposób. Zasugerowali mi, że potrzebują około 200 euro na jakąś imprezę czy inne wydatki. Oczywiście nie miałem takich pieniędzy, więc starałem się wziąć ich jakoś na litość, negocjować. Zakończyło się na tym, że straciłem 100 euro i na szczęście nie zabrali mi żadnego sprzętu.

Może brzmi to strasznie dla kogoś, kto chciał się przemóc przed swoją pierwszą podróżą, jednak powiem Wam, że nie ma się czego obawiać tak naprawdę. Zasadniczo kradzieże w podróży zdarzają się bardzo rzadko, są to wyjątki od reguły, jednak… nie zaszkodzi się przecież jakoś zabezpieczyć. Co nie? ;)

Jak się zabezpieczyć przed kradzieżą?

Po pierwsze to dobrze jest nie wychodzić nigdzie i nigdy po nocy samemu. Jak już to lepiej większą grupą. Jeśli jesteście gdzieś stami, to można przecież zwiedzać w ciągu dnia, a wieczorami posiedzieć w hostelu, odpocząć, poczytać książkę.

W ogóle najlepiej unikać dużych miast, unikać atrakcji turystycznych, a przynajmniej – jeśli już musicie (chcecie) wyjść – to mieć na uwadze, że tam czai się najwięcej kieszonkowców i innych złodziei.

Zrozumieć złodzieja?

Żeby przygotować się na taką – bądź co bądź – mało prawdopodobną ewentualność jak kradzież w podróży (serio!), należałoby najpierw zrozumieć takiego złodzieja.

Pierwsza grupa to złodzieje działający po cichu, niezauważenie, nie wiadomo kiedy kradnąca tak jak ci w Mongolii, druga zaś grupa w ogóle nie kryje się ze swoimi planami. Napada, grozi, szantażuje i zasadniczo robi to spontanicznie i bez większego planu – tak jak to miało miejsce (tak sądzę) podczas wyjazdu do Chorwacji.

Złodziejom zasadniczo zależy na trzech rzeczach. Chcą zarobić, okraść jak najszybciej, pozostać niezauważonym (właściwie to już 4 rzeczy…) i uniemożliwić osobie okradzionej wezwanie pomocy. Przynajmniej zaraz po ulotnieniu się złodziei. Czyli – albo zrobić to niezauważenie, albo upewnić się, że nie będzie miała jak wezwać pomocy…

Ważne jest, aby pamiętać o tym, że nie zależy złodziejom wcale na zrobieniu krzywdy (z reguły…) a jedynie zarobku, i że stresują się zazwyczaj tak samo mocno jak osoba okradana.

Lej Hindusa!

Zatem co należy zrobić podczas takiej napaści? Jeśli napada Was mały, niewysportowany i nieuzbrojony Hindus to najlepiej mu przyłożyć, albo najpierw potraktować gazem i dopiero później przyłożyć.

Jednak małe prawdopodobieństwo jest, że będzie to mały, niewysportowany i nieuzbrojony Hindus. W każdym innym przypadku najzwyczajniej w świecie nie warto się stawiać. Najpewniej coś się straci – jakieś pieniądze czy też sprzęt, jednak wymachiwanie szabelką, ewentualna potyczka jeśli nie mamy pewności, że możemy ją wygrać, może źle się skończyć.

Minimalizowanie skali kradzieży

Istnieje na szczęście sporo sposobów, dzięki którym możemy ograniczyć skalę kradzieży i o nich chciałem tutaj kilka słów powiedzieć.

Po pierwsze to dobrze schować sprzęt kosztownych – dokumenty, pieniądze, elektronikę. Złodzieje mają zazwyczaj mało czasu, aby Was odpowiednio przeszukać, więc takie pochowanie – czy to w plecak, czy w sakwy rowerowe może na prawdę sporo Wam rzeczy uratować.

Fajnym patentem jest także chowanie lepszego telefonu gdzieś głębiej w plecak czy sakwy, a na wierzchu trzymanie jakiegoś starego grata, który być może zostanie Wam zabrany, a ten nowy, który trzymacie głębiej zachowacie i będziecie mogli wezwać dzięki temu jakąś pomoc.

Dziel kasę – o bezpieczeństwie pieniędzy

Druga rzecz – podstawowa zasada wszystkich podróżujących, to pochowanie swoich pieniędzy w różnych miejscach swojego bagażu. Nigdy nie trzymajcie wszystkich swoich pieniędzy w jednym miejscu, a już na pewno nie w portfelu.

Miejcie rozłożone pieniądze po różnych miejscach swojego rynsztunku. Na przykład – część trzymajcie w plecaku, część w portfelu, jeszcze kilka innych banknotów w… butach. Wszystko po to, aby w przypadku straty jednej puli gotówki, mieć pod ręką dwie, trzy kolejne.

Ja jak podróżuję rowerem to zazwyczaj trzymam pieniądze w 3 miejscach. Po pierwsze w torbie na kierownicę, gdzieś w bocznej przegródce, po drugie w sakwach gdzieś na dni, a także w kierownicy (patrz film: 5:52s) – w miejscu, gdzie znajduje się zaślepka. Jest to zdecydowanie najlepsze miejsce!

Najzwyczajniej wkładam tam woreczek z 100, 200 dolarami czy ile tam potrzeba, zamykam i mam w razie czego jakąś rezerwę, dzięki której w razie czego będę w stanie wrócić np. do domu. Ważne tylko aby trzymać pieniądze w woreczku, żeby w razie deszczu Wam się nie rozmoczyły.

Fajnym patentem jest też posiadanie specjalnego paska, z wewnętrzną skrytką na pieniądze, a jeśli nie stać Was na taki bajer lub uważacie, że jest to już zbyt popularne i znane przez wielu złodziei (i całkiem słusznie), to całkiem fajną sprawą jest zrobienie swojej własnej skrytki. Ja swojego czasu, jeżdżąc po Iranie naciąłem część spodni (patrz film: 6:35s), w którą dość regularnie chowam pieniądze. Pamiętać tylko trzeba o tym nieszczęsnym woreczku i o niewskakiwaniu w takich spodniach do wody. Ja raz zapomniałem, że mam 100 dolarów w kieszeni i faktycznie gdyby nie ten worek, to straciłbym nieco pieniędzy.

Wywal nerkę. Jak zrobić złodzieja w KONIA?

Aha! No i nie kupujcie nigdy, przenigdy nerek. Nie ma zasadniczo głupszego wynalazku niż te zawieszone na pasie torby. Równie dobrze możecie mieć na koszulce napis ze strzałką „tutaj trzymam pieniądze”, bo tak na dobrą sprawę nie ma chyba lepszego sygnału dla potencjalnego złodzieja, że to właśnie w takiej nerce trzymacie kosztowności. No chyba, że nosicie ją dla zmyły i macie w niej kilka drobnych, a grubszą gotówkę macie w innych miejscach to inna sprawa…

Fajną opcją jest także posiadanie ze sobą jakichś starych banknotów polskich. Jak wiadomo, jest tam dość sporo zer po przecinku i jeśli taki złodziej będzie Was chciał okraść to dacie mu po prostu te pieniądze, powiecie, że nic więcej nie macie i być może dzięki temu nic nie stracicie.

Co zrobić jednak w przypadku jeśli złodzieje solidnie Was przeszukają, znajdą kartę kredytową i co gorsza zażądają do niej podania kodu PIN? Oczywistym jest, że musicie im go podać (no chyba, że macie styczność z wspomnianym wyżej niewysportowanym, niskim i nieuzbrojonym Hindusem). I jeśli tylko puszczą Was po wszystkim wolno, od razu zablokujcie dostęp do karty aby stracić jak najmniej kasy.

Gorzej jednak, jeśli złodzieje nie uwierzą Wam na słowo i będziecie musieli jechać z nimi do bankomatu, aby samemu wklepać PIN. Jedyne co można zrobić to wcisnąć im kit, że taka karta nie działa w bankomacie, a pieniądze trzeba wybierać w okienku bankowym. Być może ich to odstraszy, nie będą Was za sobą ciągali, będą bali się, że ktoś ich zauważy, czy pozna…

Raz miałem taką sytuację i złodzieje zadowolili się tym, że miałem w portfelu kilka dolarów i nie chcieli ze mną jechać do bankomatu. Machnęli ręką i powiedzieli 'OK’.

Jeśli dalej to nie przekona złodziei i nie poddadzą się, to najpewniej stracicie sporo pieniędzy. I zasadniczo jest jeszcze tylko jedna opcja na zabezpieczenie się przed dużą stratą pieniędzy, mianowicie – posiadanie dwóch kont bankowych.

Macie jedno konto, do którego podpięta jest karta i jest to konto, na które tylko przelewacie sobie pieniądze, jeśli potrzebujecie, a drugie konto służy zaś do trzymania całej kasy (z niego przelewacie na to pierwsze), jednak nie macie podpiętej do niego karty, więc nikt o nim się nie dowie.

A co jeśli ktoś skradnie nam wszystko?

No dobra, czas na najczarniejszy scenariusz. Skradziono wszystko. Co zrobić?

Także w takim wypadku nie pozostajemy bez wyjścia. Ja znam dwa, jeśli komuś przychodzą na myśl inne – napiszcie w komentarzach.

Po pierwsze można spróbować znaleźć jakąś osobę, która użyczyłaby nam swojej karty, a na której konto uprzednio ktoś z Polski przelałby pieniądze.

Drugim sposobem jest znalezienie jednostki Western Union. Jest to firma zajmująca się przelewami międzynarodowymi, i której punkty znajdują się w większości krajów świata. Korzystałem raz z ich usług w Chorwacji po tamtej kradzieży, kiedy już naprawdę nie miałem pieniędzy na powrót do Polski. Poprosiłem rodziców o przesłanie mi 100 Euro i właściwie w 30 minut od kontaktu z Mamą miałem pieniądze w ręce.

Aaa! Jest jeszcze trzecia opcja, mianowicie – pożyczka konsularna. Po prostu kontaktujecie się z konsulem w danym kraju (o ile taki jest), mówicie, że zostaliście okradzeni i prosicie o pożyczkę, a pieniądze zwracacie już po powrocie do kraju.

I to by było na tyle. Koniec! Mam nadzieję, że nie zniechęciliście się do podróży, jeśli jeszcze nie macie swojej samodzielnej podróży za sobą. Nie ma się czego bać, serio! Takie przypadki zdarzają się bardzo rzadko. ;)

Zapraszam do subskrybcji kanału na youtube. Będzie mi przemiło! :)

Karol Werner

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

12 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Dużo mądręgo powiedziałeś. Fajnie, że nie skupiasz się na blogu na samych superlatywach i pozytywach płynących z poznawania świata, ale poruszasz także takie tematy. Jakże potrzebne! Przeanalizowałem sobie swoje podróżnicze życie do tego momentu i stwierdzam, że miałem sporo szczęścia… Choć zazwyczaj podchodziłem do tematu bezpieczeństwa pod tym względem zbyt lekkomyślnie.

    Pozdrawiam!

  • Straszysz straszysz… to prawda ;)
    Ale czasem trzeba postraszyć, aby do innych trafiło.
    My do listy dodalibyśmy jeszcze pasek na pieniądze. Warto schować tam poza kilkoma banknotami na czarną godzinę też kopie paszportu.

  • Mój kolega z ukrainy chowa pieniądze i dokumenty w ulotkach reklamowych – skleja 2 kartki np. składanego w harmonijkę informatora (turystycznego? dyspozytorów taxi? dobrze żeby był z grubszego i połyskliwego papieru bo jest odporniejszy). Zapewniam, że nikt, nawet jak mu to spadnie pod nogi, w życiu się nie domyśli co jest w środku. I raczej też nie będzie zabierał ze sobą niepotrzebnych „śmieci”.

    Ja często po kilka banknotów trzymam w zwiniętych w kulkę skarpetkach, w kieszeni plecaka do której łatwo się dostać. Skarpetki nawet na widoku nie zachęcają do kradzieży, a jest małe prawdopodobieństwo że się je zgubi. Najlepiej wyjąć je stamtąd jednak przed planowanymi zakupami.

    Na krótką metę (wieczorne wyjście na miasto) warto schować banknoty do stanika. Jest to ułatwione w modelach push-up gdzie są wszyte kieszonki na pady.

    Skany moich dokumentów mam zalaminowane i schowane przy plecach plecaka – nie zamokną od ewentualnej wilgoci i nie zetrą się.

  • Ja podróżuje zwykle do znanych miejsc (Londyn, Budapeszt, Praga, Wilno, w plenie mam Rzym, Berlin i Wiedeń) natomiast zastanawiałem się nad bezpieczeństwem, bo do tej pory trzymałem dokumenty i większość pieniędzy w kieszeni, ewentualnie w zapinanej kieszeni. Parę razy (gdy musiałem czekać na autobus w nocy) jak ktoś żebrał o pieniądze to dałem jakieś drobne, żeby się odczepił. Dobry artykuł, muszę pomyśleć o lepszym zabezpieczeniu się na wypadek kradzieży. Nie rozumiem o co chodzi z tymi skanami dokumentów, o których w komentarzach niektórzy piszą.

    • Chodzi o to by w razie utraty / zgubienia dokumentów móc podać ich numery do zastrzeżenia. Poza tym w razie czego łatwiej będzie coś podziałać w konsulacie. (Chyba że są dodatkowe powody, o których nie wiem.)

  • Bardzo przydatne rady :) prawdę mówiąc my też podróżujemy z nerką, ale pieniądze dzielimy, a nerka kończy swoje zadanie po wyjściu z samolotu. W Barcelonie pieniądze trzymałem w telefonie, telefon przy ciele zawiązany na dwóch odrębnych smyczach. W sumie podczas wszystkich lat podróżowania nie okradziono nas ani razu, ale głównie dlatego, że staramy się o to by nas nie okradziono :)

    PS: dlaczego akurat mały Hindus?

  • Sama przeżyłam przygodę z kradzieżą w podróży i nie polecam nikomu. Uważajcie na siebie i na swoje rzeczy bardzooo!
    Jedyne co jest plusem w tej całej sytuacji to fakt, że przed wyjazdem ubezpieczyłam cały bagaż i dzięki temu odzyskałam równowartość skradzionych rzeczy. I też polecam wszystkim wykupić sobie ubezpieczenie przed każdym ale to każdym wyjazdem. Opłaca się!