Kilka słów podsumowania tego co działo się w ciągu ostatnich miesięcy wokoło „Twojej Samodzielnej Podroży”. Będzie o liczbach, pieniądzach, momentach, w których dałem ciała, o tym co bym zmienił, z czego jestem zadowolony, a także, dlaczego wydawanie książki samodzielnie (nawet jeśli jest to ebook i audiobook) jest lepsze niż z wydawnictwem. Ogólnie mam nadzieję sporo porad, ciekawostek i kulis z powstawania książki.
Kliknij powyżej i odsłuchaj podcastu. Pozostałe odcinki podcastu możesz znaleźć tutaj, a także na iTunes i SoundCloud. Będzie mi miło, jeśli ocenisz podcast na iTunes lub SoundCloud. Możesz też go pobrać.
Pobierz podcast (29,5 MiB , 1 717 - ilość pobrań)
To, że książka o treści poradnikowo-motywacyjnej z zakresu samodzielnych podróży jest potrzebna, wiedziałem już od dosyć dawna. Bloga prowadzę ponad pięć lat, jednak to od 2-3 lat, kiedy to blog stał się bardziej poczytny, praktycznie nie ma dnia, w którym nie otrzymuję od Was jakiejś wiadomości, komentarza, maila z zapytaniem. A to o organizację podróży, a to o porady sprzętowe, opinie o jakichś konkretnych miejscach, o bezpieczeństwo w podróży, obniżanie kosztów i wiele innych praktycznych informacji. I mimo, że nie była to pierwsza tego typu książka na rynku i pewnie nie jest też ostatnia, to wierzę (i potwierdzają to liczne opinie a także sporo zakupów, o których nieco później), że jest zwyczajnie potrzebna.
Ebooka kupują zasadniczo dwa rodzaje osób. Z jednej strony są osoby, które mojego bloga nie znają, nigdy wcześniej na niego nie zawitały, a o książce dowiedziały się z polecenia lub reklam i materiałów promujących jak chociażby film. Bardzo mnie to cieszy, że kilka zdań polecenia i opis książki zachęcił ich do zakupu. Nie ukrywam, że bardzo mocno łechta moje ego, gdyż pokazuje, że udało mi się stworzyć faktycznie coś interesującego i zrobić na tyle dobrą akcję reklamową, aby do takich w ogóle osób dotrzeć. Z drugiej zaś strony wśród kupców książki znajdują się stali czytelnicy bloga, którzy książkę kupili, ponieważ znają moje treści, wiedzą o czym pisze i założyły, że się nie zawiodą, a także kupiły z tego powodu, że zwyczajnie chciały mi wynagrodzić lata pracy nad blogiem. I jeśli jesteś jedną z tych osób, gorąco chciałem Ci z tego miejsca podziękować. Skarb jest mieć takich czytelników.
Potwierdziło się też to w samym ebooku, ponieważ mimo wielu podobnych, porozrzucanych w różnych zakątkach sieci treści, wiele osób postanowiło sięgnąć akurat po moją książkę. Niesłychanie mnie to cieszy, bardzo wszystkim jeszcze raz za to dziękuję i cieszę się na każdą opinię jaka do mnie dociera.
„Zarwałem nockę, ale warto bylo ! Byłem już na własną rękę w kilkunastu krajach , ale i tak sporo ciekawych i wartościowych rzeczy się dowiedziałem. Polecam”
„Świetna pozycja dla początkujących, ale także i zaawansowanych. Kupiłam przedwczoraj i właściwie 75% wchłonęłam bez odpoczynki ? Dzięki za tak wiele porad!”
Piszcie te opinie, są one dla mnie bardzo ważne. Jeśli ktoś jeszcze chciałby się podzielić wrażeniami z czytania to słać można do mnie wiadomości prywatne, zostawić komentarz np. pod tym podcastem albo napisać na [email protected]
Kulisy powstawania „Twojej Samodzielnej Podróży„
Bardzo cenię ludzi transparentnych, dzielących się swoją wiedzą, doświadczeniami, nie mających oporów mówić o kulisach swojej pracy, detalach, działaniach i w końcu pieniądzach. Dzięki wielu takim osobom podjąłem w ostatnim czasie dużo słusznych decyzji i dzieląc się swoim doświadczeniem w tym miejscu, mam nadzieję jakoś spłacić ten dług i być może pomóc komuś innemu.
Sam proces pisania „Twojej Samodzielnej Podróży” trwał ponad 5 miesięcy. Zacząłem bodajże w grudniu zeszłego roku, zakończyłem w kwietniu. Na dobrą sprawę w maju mogłem ruszyć ze sprzedażą, jednak ruszyłem dopiero w… środku wakacji, w lipcu. Miałem już wtedy wszystko gotowe włącznie z okładką, filmikiem promującym nagranym na Malcie, byłem po korekcie, redakcji… jednak sprzedaż ruszyła dopiero ponad 3 miesiące później – dlaczego?
Ano z tego powodu, że wystąpił poślizg z robieniem landing page, a także strony sklepu książki. Wyznaję zasadę, że skoro się na czymś człowiek nie zna na tyle dobrze, aby zrobić to szybko sprawnie samemu, albo szybko się tego nauczyć, to lepiej taką pracę zlecić. Zleciłem, jednak tworzenie przeciągało się z różnych powodów w nieskończoność, czego efektem była ponad trzymiesięczna obsuwa i najpewniej także stracenie sporej części zakupów od ludzi, którym wiedza praktyczna zawarta w książce była potrzebna przed wakacjami. Na całe szczęście za w/w landing page i sklep przez wzgląd na tak wielką obsuwę płacić w końcu nie musiałem, jednak patrząc na to obiektywnie – straciłem na tym znacznie więcej niż wynosi koszt stworzenia takiego landing page i sklepu. Zatem rada pierwsza – jeśli planujecie odpalić coś podobnego – zadbajcie o rzeczy, które mogą zająć równie wiele czasu jak tworzenie produktu, odpowiednio wcześnie. Ja myślałem, że 3-4 tygodnie wystarczą, okazało się, że nie.
Ebook
Podobnie sytuacja wyglądała podczas tworzenia ebooka, który także zleciłem zrobić. Być może nie jest to skomplikowana czynność przerobić pdf na epub i mobi, ale wolę dać to zrobić komuś, kto się na tym zna i zrobi to dobrze. Tym bardziej, że nie jest to jakaś strasznie droga usługa, bo koszt wynosi 65 zł. Swojego ebooka dałem zrobić Danielowi z Inkpad, który dzielnie nanosił moje liczne poprawki na kolejne wersje ebooków i mimo że mógł za każdą z nich pobrać wynagrodzenie, policzył mi wszystko jako wykonanie jednego ebooka. Świetnie wykonana praca, gorąco polecam i wrócę pewnie niedługo do Daniela z kolejnym ebookiem, tym razem darmowym, który będę rozdawał jako podziękowanie za zapisanie się na mój newsletter. To znaczy, już rozdaję ebooka, jednak nowy będzie obszerniejszy, ciekawszy i w końcu nie tylko w formacie pdf, ale także epub i mobi.
Okładka
Ogromnie dużo pytań od momentu wypuszczenia informacji o ebooku dotyczyło własnie okładki. Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy wiedziałem, że lepiej być nie może. Motyw lupy, kula ziemska, bilet, podróże rowerem, z plecakiem, samolotem. Nie mam pojęcia jak się nazywa ten rodzaj grafik, ale od pierwszego wejrzenia szczerze mówiąc się w niej zakochałem. Wielu z Was także przypadła do gustu, często pisaliście, że jest super! Jeśli ktoś byłby zainteresowany to z wielką przyjemnością polecę autorkę – Ewelina Eliasz, z którą poznaliśmy się jeszcze na studiach, a której stronę możecie zobaczyć tutaj. Ewelina jest graficzką, zajmuje się projektowaniem stron, aplikacji, kampanie, wizualizacji i tak na dobrą sprawę nie robi okładek, jednak być może jeśli będzie komuś bardzo zależało to zrobi wyjątek! ;)
Audiobook
Czas na audiobook. Tutaj nie było już zlecania, wszystko wykonałem od początku do końca sam. Pożyczyłem mikrofon, który i tak mi się spodobał, że kupiłem taki samo do podcastów i zmontowałem proste studio, które możecie zobaczyć pod spodem, a którego nikomu nie pokazywałem wcześniej poza subskrybentami newslettera. Taboret jako stelaż, trzy poduszki i koc jako wygłuszenie, czytnik, szklanka wody i już. Choć zdjęcie jest dość marnej jakości, to chyba widać z czym mamy do czynienia i co pokazuje, że wcale nie trzeba mieć sprzętu za tysiące złotych, specjalnych pianek wygłuszających czy specjalistycznego oprogramowania, żeby nagrać przyzwoitej jakości audiobooka. Próbki można posłuchać na stronie landingpage, ale w sumie to nie trzeba, bo podcast ten nagrywam dokładnie tak samo, tylko, że zamiast poduszek i taboretu mam stelaż z kartonu po butach i folię bąbelkową :D
Audiobook starałem nagrać się jak najlepiej jednak z wiadomych przyczyn daleko mi do profesjonalnych lektorów. Mimo to bardzo miło czytać mi opinie, w których piszecie, że doceniacie właśnie to, że audiobook nagrany jest przeze mnie, w sposób naturalny, bez zbędnego nadęcia i profesjonalizmu. I szczerze powiem Wam, że taki też był zamysł, gdyż to co mnie osobiście najbardziej drażni w słuchaniu audiobooków to ten właśnie tzw. profesjonalizm, na skutek którego każda zgłoska wymawiana przez lektora musi być idealna, jego dykcja musi być nienaganna i na dodatek wszystko mówione jest jeszcze tym nienaturalnie obniżonym głosem. Mi zależało aby nagrać audiobooka jak najbardziej naturalnie, jakbym opowiadał wszystko kumplowi. I z tego co dostaję wiadomości, to chyba się podoba:
„[…] Miałem przyjemność wysłuchać audiobooka, mimo siermiężnego wykonania, a może dlatego wykonanie przybliżało słuchacza do autora, mając wrażenie bezpośredniości i braku zadęcia, jak to bywa w innych publikacjach tego typu. Zostałem przekonany przez Karola Wernera do samodzielnej podróży […]”
Ile się sprzedało i co to znaczy?
Miałem spore obawy przed wystartowaniem ze sprzedażą z tego prostego względu, że mało kto czyta ebooki. Sprzedaż ebooków, w zestawieniu z papierowymi książkami nie przekracza zazwyczaj 15%. Jest to mało, a patrząc na to jak mało czytają Polacy i jak mało sprzedaje się ostatnio książek papierowych, miałem przed oczami widmo dość niskiej sprzedaży. Przyznam się, że optymistycznie założyłem, że fajnie byłoby sprzedać podczas okresu trwania przedsprzedaży 100 sztuk ebooka, a później już, za wyższą cenę fajnie byłoby sprzedawać po 20-30 sztuk miesięcznie, generując tym samym pierwszy w moim życiu, prawdziwy, skromny dochód pasywny. W ogóle jak to świetnie brzmi – mieć dochód pasywny!
No dobra, czas cyfry! Czyli to co wszyscy lubią najbardziej. Zanim przejdę do zarobku przedstawię kilka innych liczb. Mianowicie:
- 103 000 osób odwiedziło mojego bloga do dnia dzisiejszego od początku przedsprzedaży. (czyli od 10 lipca do 30 sierpnia)
- 8639 osób odwiedziło na landing page, co stanowi 8,4% wszystkich odwiedzających bloga.
- 1973 osoby przeszły zaś dalej do sklepu, co stanowi 22,8% osób odwiedzających landing page
- 520 osób kupiło książkę, co stanowi 26% osób odwiedzających sklep, 6% odwiedzających landing page i 0.5 % odwiedzających bloga w ogóle
Szczerze mówiąc nie wiem czy to dobra konwersja, czy nie. Ja jestem zadowolony, jednak patrząc np. na Michała Szafrańskiego, które niedawno samodzielnie wydał książkę Finansowy Ninja mogło być zdecydowanie lepiej, gdzie u Niego aż 2.6% osób odwiedzających bloga zakupiło książkę. Jednak koniec końców i tak jestem chyba zadowolony, zwłaszcza, że jak już mówiłem – zakładałem max 100 sprzedanych sztuk ebooka. W końcu podróże to nie potrzeba pierwszej kategorii jak finanse osobiste, a przynajmniej tak sobie wmawiam. Nie no, oczywiście żartuję, nie mam zamiaru się tutaj tłumaczyć, ani tym bardziej ujmować Michałowi, bo robi facet kawał świetnej roboty i pokazuje, że bloger może pisać książki, wydawać samodzielnie w papierze i na dodatek nieźle na tym zarabiać. Michał sprzedał już ponad 10 tys egzemplarzy i zarobił na tym ponad bańkę. Gorąco polecam do niego zerknąć do jego podsumowania. Link znajdziesz na blogu w transkrypcji.
Wracając do „Twojej Samodzielnej Podróży”. Dokładniej rzecz biorąc przedsprzedaż zakończyła się sprzedażą 450 sztuk ebooka, a przez kolejny miesiąc od zakończenia przedsprzedaży, kiedy to cena ebooka wzrosła do 29 złotych sprzedało się kolejne 70 sztuk, co daje, uwaga, przychód = 13 480 złotych. Dla mnie kosmos.
Jak to się stało, że tyle osób postanowiło mi zaufać i zapłacić 25 zł, a później po przedpsprzedaży 29 zł za książkę? Myślę, że bardzo ważne było tutaj – poza oczywiście praktyczną treścią – dodanie całkowicie w gratisie – gdzie zwyczajnie płaci się za to jak za książkę – audiobooka. Pomyślałem, że skoro ludzie nie czytają ebooków, to może audiobook ich zachęci do kupna? Okazało się to prawdą i wiem, że w części przypadków właśnie dawany w gratisie audiobook był główną przyczyna kupna. Druga sprawa, która miała zdecydowanie spory wpływ na sprzedaż to promocja. Przeznaczyłem sporo (jak na moje możliwości) pieniędzy na reklamę facebookową, bo ponad 1500 zł. Część z nich – bo jakieś 400 zł – zwyczajnie przestrzeliłem, ale tak to jest, kiedy człowiek uczy się skomplikowanej (przynajmniej dla mnie!) obsługi narzędzia facebookowego zwanego Power Editor. Źle ukierunkowana reklama, wysoki koszt CPC, czyli cost per click, chwila nieuwagi i klops. Przepadło 400 zł. Ale przynajmniej mam nauczkę, naukę i jestem przekonany, że w przyszłości się to już nie powtórzy.
Druga sprawa to film promocyjny, który bardzo chętnie był oglądany i posyłany dalej. Film zobaczyło ponad 25 tys osób i bardzo mocno z tego miejsca wszystkim, którzy chcieli mi pomóc i udostępnili go (a także stronę promującą książkę) gorąco dziękuję. Bardzo, bardzo, bardzo! :)
Bardzo mocno też dziękuję „Grupie Wsparcia”, czyli członkom tajnej facebookowej grupy, stałym czytelnikom, którzy bezinteresownie służą mi radą, informują o problemach na stronie, których sam nie zauważam, sugerują zmiany, a także pomagają w promocji treści. Wielkie Wam dzięki! Jeśli ktoś chciałby do grupy dołączyć i pomóc mi przy współtworzeniu tego miejsca w internecie jakim jest blog kolemsietoczy.pl i wszystko co wokoło niego, proszę klikać tutaj.
Warto samemu!
No dobra. Ile się sprzedało, to już wiemy, ale co to znaczy? Znaczy to mniej więcej tyle, że… warto wydawać samemu! W porównaniu z pierwszą książką (którą także mocno polecam) zarobki jakie wygenerowała „Twoja Samodzielna Podróż” w ciągu miesiąca przebiły ponad dwukrotnie to, co udało mi się zarobić z wydawnictwem przez 1,5 roku. Oczywiście nie bez znaczenia jest tutaj także to, że pierwsza książka była książką typowo podróżniczą (takie się niestety nie kupują zbyt chętnie), a druga jest poradnikiem, jednak myślę, że wydając samodzielnie także i relację z podróży (a jest taki plan) w przyszłości, wynik może być także lepszy, aniżeli przy wydawanej książce z wydawnictwem. Dlaczego tak się dzieje? Bardzo proste – ze względu na procent od sprzedaży. W przypadku wydawana samodzielnego jest to jakieś 70% od każdej książki, wydawnictwo oferuje zaś max 10-12% wartości półkowej książki. Myślę, że nie bez znaczenia jest tutaj też fakt, iż ludzie mając świadomość tego, że cały przychód odliczony oczywiście o podatek i inne koszta idzie bezpośrednio do mnie. Wolicie (jak zresztą często mnie informujecie też w mailach) wynagrodzić mi pracę właśnie kupując książkę bezpośrednio ode mnie, nawet jeśli jest tylko w postaci elektronicznej.
Czy coś bym zmienił?
- Z pewnością przedłużyłbym okres przedsprzedaży. Sporo osób zwracało mi uwagę, że 2 tygodnie to za mało. Wiele osób po przedsprzedaży pisało, że po prostu zabrakło im czasu i pytało o możliwość kupna jeszcze w cenie promocyjnej. Niestety zasady to rzecz święta i zdania nie zmieniłem w trakcie, jednak za drugim razem okres promocyjny będzie z pewnością dłuższy.
- Doszkoliłbym się z reklam facebooka zanim zacząłbym się za nie zabierać.
- To samo z wszystkimi innymi pracami. Zacząłbym je znacznie szybciej, już w trakcie pisania książki, aby później nie mieć kilkumiesięcznej obsuwy.
- Pięć razy sprawdziłbym opinie o redaktorce i korektorce. Niestety tutaj bardzo się naciąłem i praca nad książką została wykonana wybitnie na odpierdziel. Ja jako istota z natury ufna puściłem tak sprawdzoną książkę do sprzedaży i dopiero po pierwszych uwagach kilku osób wziąłem się za sprawdzenie wszystkiego raz jeszcze. Okazało się, że po odesłaniu książki poprawionej, z rzekomo sprawdzonymi błędami znalazłem ponad 30 różnych literówek, błędów stylistycznych, logicznych, połkniętych przecinków, które sam musiałem poprawiać i co najgorsze – przeprosić osoby, które książkę kupiły za błędy, przez które musieli się przedzierać do momentu, aż wysłałem im poprawioną wersję. Dobrze sprawdźcie, z kim chcecie współpracować.
- Mam też wątpliwości co do sensowności pozyskiwania patronów pomagających rzekomo w promocji książki. Niby jest to fajna opcja, gdyż nic mnie to nie kosztuje – umieszczam jedynie logo w książce i na landing page, a mam dość zasięgową promocję ebooka. Jednak czy ta promocja jakoś się przekłada na sprzedaż? Ciężko stwierdzić. Moimi patronami były Tanie Loty, Mleczne Podróże i Peron4. Wszyscy mieli w odpowiednim czasie publikować informację o książce, pisać na facebooku, w newsletterze, a także (Peron4) opublikować 2 fragmenty u siebie na blogu. Co mi się zdecydowanie nie podobało? Dwoje pierwszych patronów ma taką politykę, że na swoich fanpage’ach publikują informacje nawet dwa razy na godzinę, więc post o mojej książce prędko został zastąpiony jakąś promocją linii lotniczych. Nawet mimo zapewnień, że będzie okres 2-3 godzin przerwy w publikacji, co było trochę nie fair ze strony tychże patronów. Czy promocja ta była skuteczna? Na pewno wizerunkowo tak – ponieważ kto nie bardzo wiedział kim ja jestem i co robię widząc loga poważanych portali, które po zapoznaniu się z lekturą stwierdziły, że warto zostać patronem, być może od razu zaczął spoglądać na książkę z innego pułapu. Zresztą tak samo pewnie działały liczne rekomendacje blogerów, które zamieściłem na landing page i za które mocno dziękuję wszystkim. Jednak co do samej sprzedaży dzięki właśnie patronom niestety nie mam żadnych danych, a w moim przypadku brak jakiejkolwiek informacji od kupców, jakoby trafili właśnie od patronów każe mi sugerować, że nie było takich zbyt wiele (o ile były w ogóle?). No sam już nie wiem.
Czego bym nie zmienił, czyli… dlaczego warto wydawać samemu?
Będąc zupełnie szczery – bardzo chciałem wydać „Twoją Samodzielną Podróż” w wersji papierowej, jednak stwierdziłem, że to jeszcze nie ten czas. Pomijając już pieniądze, które musiałbym zainwestować, a co do których zwrotu z inwestycji nie miałbym pewności zwyczajnie bałem się, że sam wszystkiego nie ogarnę, albo w najlepszym przypadku zrobię coś źle, co będzie rzutowało mocno na końcowym efekcie. Doświadczenie trzeba zbierać stopniowo, stąd na początek wersja elektroniczna.
Jestem raczej osobą, która nie lubi eksperymentować i zanim zacznie coś robić na poważnie, zanim na coś się zdecyduje, musi 10 razy upewnić się, że ma do tego potrzebną wiedzę i da radę to zrobić. A jaką miałem wiedzę z zakresu wydawania książki papierowej? Raczej niewielką – poza tym, że wydając pierwszą książkę przez wydawnictwo, zobaczyłem jak wygląda redakcja, korekta i co nieco promocja. Jednak tak na dobrą sprawę to nie za wiele się wtedy nauczyłem od strony marketingowo-sprzedażowej. I właśnie z tego powodu podczas wypuszczania „Twojej Samodzielnej Podróży” najbardziej zależało mi na zdobyciu nowego doświadczenia z zakresu sprzedaży. To znaczy – zrobienia dobrej reklamy, marketingu, zaplanowania skrupulatnie wszystkich kolejnych kroków, umiejętności ogarnięcia całego tego bajzlu związanego z prowadzeniem sklepu i odpowiadania na liczne maile. Nie mając wiedzy i tak ważnego doświadczenia z tej jednej dziedziny, zwyczajnie bałbym się ryzykować pieniądze i brać na głowę od razu wszystko to, co wiąże się z wydawaniem książki papierowej. Czyli dodatkowo dopilnowanie składu, druku, wysyłki itd.
A jak już wspomniałem wcześniej – wydawanie ebooka to praktycznie zerowe koszty. No dobra, może nie zerowe, bo gdybym finalnie za sklep i landingpage zapłacił, to łącznie kosztowałoby mnie to wszystko z 2000-3000 zł, jednak nawet w takim przypadku – czymże jest to przy kosztach jakie generuje dodatkowo druk i dystrybucja książki papierowej?
Jeśli ktoś śledzi Instagram wie, że sporo pochłaniałem ostatnimi miesiącami książek marketingowych wyciągając z nich wszystko to, co mogło mi się przydać podczas wypuszczania swojej książki. Wydaje mi się, że sporo się nauczyłem i jestem przekonany, że wiedza ta zaprocentuje i przyda mi się podczas wydawania kolejnej książki, być może papierowej, już na własną rękę. Dzięki temu będę się mógł wtedy skupić już na innych aspektach tworzenia papierowej książki, które będę się musiał nauczyć od zera, a z promocją itp. pójdzie mi już dzięki wcześniejszemu doświadczeniu zdecydowanie łatwiej.
Hm. Czego jeszcze bym nie zmienił? Bardzo zależało mi także na tym, aby jak największa promocję uzyskać dzięki jak najmniejszemu nakładowi pracy. Nie chciałem jeździć po radiach, telewizjach śniadaniowych, udzielać wywiadów (a miałem sporo takich propozycji). Wiem, że najpewniej dzięki temu mógłbym sprzedać jeszcze raz tyle, jednak wolałem skupić chciałem się jak najbardziej na promocji ebooka w sieci. Poza tym na tym gruncie czuję się zdecydowanie pewniej i obok oszczędności czasu był drugim najważniejszym argumentem za promocją tylko internetową i tylko ograniczoną do moich kanałów.
Dość często w takich przypadkach robi się specjalne wideo promujące produkt i stwierdziłem, że czemu bym ja nie miał nagrać czegoś takiego? Wiadomo – obraz jest znacznie bardziej angażujący, a tym bardziej, jeśli mówi do Ciebie sam autor. Tak więc rozpisałem najważniejsze kwestie jakie chciałbym w filmie przekazać, wydrukowałem kartki które będę pokazywał podczas nagrywania filmu i poleciałem na… Maltę. Oczywiście chciałbym móc powiedzieć, że specjalnie po to aby nagrać film, jednak oczywiście tak nie było, a jedynie złożyło nam się to z wyjazdem. Zresztą podobny mur można znaleźć pewnie przy odrobinie szczęścia gdziekolwiek, więc tak na dobrą sprawę pewnie nikt się nie domyślił, że ujęcia te nagrywane były na Malcie.
Później podłożyłem głos, dodałem kilka ujęć z innych wyjazdów, jakichś fajnych widoczków i już. Całość zamknęła się w akceptowalnym czasie 1:27, osobiście jestem zadowolony z efektu.
To wszystko z mojej strony. Trzymaj się ciepło!
500 książek to też dobry wynik ;)
Karol, fantastycznie! Wielkie gratulacje! Ogromnie mnie cieszą Twoje kolejne sukcesy – od kilku lat śledzę Twoje działania i szalenie mi się podobna, że się tak fajnie rozwijasz i robisz tyle ciekawych rzeczy. To wielka motywacja i inspiracja. Dziękuję! :)
Justyna bardzo mi miło! :D
Gratuluję- śledzę Pana od czasów znalezienia opisu podróży po Białorusi i cieszę się z każdego udanego wyjazdu- jedne interesują mnie mniej, inne bardziej tak samo z tematami (fajny o kuchenkach i jedzeniu -:)), ale wszystkie fajnie się czyta
Dzięki Piotrze. Bez panowania proszę! :)
Witaj! Odsłuchałem sobie w pracy dzisiaj cały podcast. Na początku serdecznie gratuluję sukcesu z nowej książki! To nic, że tak niewielki procent osób zaglądających na bloga zakupiło Twoją książkę. Masz wielu stałych czytelników, Twoja działalność przynosi coraz więcej profitów i realnych zysków, weny jak do tej pory Ci nie brakuje (sam się czasami zastanawiam jak to robisz, skąd bierzesz kolejne pomysły i energię do ich realizacji). Rób więc to dalej nie oglądając się za siebie. Zwiedzaj i opisuj swoje przygody w kolejnych publikacjach!
Dodatkowo muszę się do czegoś przyznać. Mimo, iż bez zastanowienia przeczytałem „Przez Kaukaz i Bliski Wschód” (jestem w stanie pochłonąć literaturę podróżniczo-relacyjną w dowolnej ilości), to do tej pory jakoś tak nie po drodze mi było z zakupem Twojej Samodzielnej Podróży. Trochę jestem tradycjonalistą i lubię książki papierowe (choć po odsłuchaniu podcastu chyba zmienię zasadę. Naprawdę od wydawnictwa dostałeś TYLKO 15%?!). Jednak z początku pomyślałem sobie tak… Sporo już zwiedziłem, byłem w wielu krajach w których spotkało mnie jeszcze więcej przygód i problemów do rozwiązania. Czego więc nowego mógłbym się dowiedzieć? Dziś słuchając genezy powstawania książki naszła mnie refleksja ile trzeba mieć w sobie pasji i zapału, aby tą całą nieuporządkowaną wiedzę podróżniczą, te wszystkie doświadczenia i sposoby na przetrwanie upchnąć w jednym składnie napisanym poradniku. Ileż to pracy. Stąd należą się podziękowania, i tu nie chodzi o 25 zł, ale o świadomość, że masz stałych czytelników którzy opierają swoje podróże na Twoich doświadczeniach.
Jeszcze książki nie przeczytałem, jednak wiem, że każda porada lub informacja w pigułce dotycząca podróżowania może nauczyć czegoś nowego. Niezależnie od doświadczenia podróżniczego. Poza tym każdy z nas jest inny, obserwując siebie na przestrzeni nawet ostatnich kilkunastu miesięcy widzę, jak zmienia się moje podejście do poznawanych ludzi i styl podróżowania. I to w dużej mierze wskutek doświadczeń i porad innych.
Powodzenia w dalszej sprzedaży :)
Hej Dawid. Ile dostałem nie mogę powiedzieć – umowa. Jednak stawki nie przekraczają zasadniczo 15%, a są z reguły niższe, zwłaszcza dla początkujących. Aha. Bardzo dziękuję za tyle ciepłych słów :)
super, karol!
mi samej zaświtała myśl, żeby zrobić coś własnego i aktualnie przerabiam różne stadia – i już wiem, że pięknie wydany album z moimi zdjęciami, to zdecydowanie za droga inwestycja. i małe szanse, że by się zwróciła, nie mówiąc o zysku.
więc teraz mam pomysł na ebooka i zobaczymy czy wystarczy mi zapału i uporu, żeby to przeprowadzić tak, jak to sobie wymyśliłam.
i fajnie, że zwróciłeś uwage na to, że marketing warto ogarnąć PRZED niż w trakcie, znając siebie, popromowałabym się trochę przy „premierze” i potem byla zdzwiona, że słabo poszło.
polecisz jakies książki w temacie? pretty please! wybór jest tak duży, że nie mam czasu testować na chybił trafił jeśli wiem, że ktoś może mi coś polecić.
Hej, sory za obsuwę w odpowiedzi, jednak sporo mam obowiązków ostatnio. Tak, polecam zdecydowanie książki pt:. „Bogaty czy biedny po prostu inni mentalnie”, „Bogaty ojciec, biedny ojciec” jak sobie cos przypomne jeszcze to dam znać :)
jak Ty miałeś obsuwę, to ja też (weź no, zamontuj disqusa ;) zanim sobie przypomniałam że mam sprawdzić odpowiedź. wielkie dzięki, zapisuje sobie na liście!
Luzik. Niestety nie lubię disqusa, a i ludzie z nieznanych mi przyczyn sie go boją…
Gratulujemy świetnego wyniku! I wielki szacunek za to, że masz odwagę dzielić się tymi liczbami!
Dzięki. Nie rozumiem tylko czego tutaj się bać? :)
Karolu, dziękuję za wpis. Sama powoli zaczynam myśleć o książce. Bardzo, bardzo cieszę się, że chcesz dzielić się wiedzą. To dodaje odwagi.
Hej Karol
dzięki za podzielenie się swoim przykładem.
Piszesz „A jak już wspomniałem wcześniej – wydawanie ebooka to praktycznie zerowe koszty. ”
hmm, a skład ebooka?
Treść, zdjęcia, inne graficzne elementy – np. tabelki.
Robiłeś to sam?
Wtedy tak, teraz nie ;)