Sporo razem zobaczyliśmy. Wojtek z Kamilem od kilku dni są już w domu. Kilometry połykali niczym sprawnie pracujący, dwuosobowy peleton. Ja natomiast dzisiejszego dnia wstaję o godzinie 6 i powoli kieruję się w stronę pociągu. Jadącego przypomnijmy: z Budapesztu do Ostrawy. Podróż mija przyjemnie. po kilku godzinach jestem na miejscu i od razu kupuję także bilet do Katowic na godzinę 14. Jeszcze korzystając z tego, że mam chwilę czasu kupuję obowiązkowo Kofole. Jakieś 3,4 butelki – już nie pamiętam. Nie mam praktycznie jedzenia to też w sakwach znalazło się sporo miejsca. Jedynie mam duży problem z wgramoleniem roweru pod schody… jeszcze tak ciężki nie był nigdy.
Shashin Error:
No photos found for specified shortcode
Prędkość średnia wzrasta i już po kilku godzinach jestem na peronie głównym w Katowicach gdzie czeka już mnie Tata (na rowerze oczywiście!). Jeszcze tylko 16km do domu przez Świętochłowice i tak oto kończy się tegoroczna 37 dniowa wyprawa. Po 2,5 miesiąca od powrotu do domu udaje mi się zakończyć pisanie relacji. Czy było fajnie? Z pewnością tak. Czy coś bym zmienił? Raczej niewiele. Z czasem wszystkie niemiłe sytuacje idą w niepamięć. Zapomina się o męczących długich podjazdach kiedy to słońce zdaje się topić asfalt o ile jest on oczywiście w danym momencie położony na drodze. Zapomina się także o wszystkich usterkach, złamanych szprychach, zniszczonej przerzutce lub pękniętych dętkach. Przecież zawsze mogło być gorzej i mogła na przykład pęknąć rama czy widelec. W pamięci zostaje tylko to co jest warte zapamiętania. Piękne widoki oraz cudowni ludzi. Było super!
Gdzie za rok? Trudne pytanie. Na pewno gdzieś wschód z dużym naciskiem na Kaukaz i sąsiednie krainy. Jeszcze sporo czasu na doprecyzowanie planów. Może trafi się jakiś super tani samolot gdzieś na koniec świata i owy Kaukaz będzie trzeba przełożyć na następne lata.
Pozdrawiam wszystkich którzy czytali bloga. Tych co komentowali lub tylko podglądali incognito. Tych co przeczytali 1 czy 2 dni jak i tych którzy uporali się ze wszystkimi. Szacunek za to! Mnie by się nie chciało tyle czytać… ;)
Tutaj załączam wszystkie zdjęcia wykorzystane w tym blogu. Trochę się tego uzbierało.
https://plus.google.com/u/0/photos/114629937790067786104/albums/5784610524047195985
No i na koniec załączam filmik z wyprawy :)
Witam serdecznie!
Nie wiem czy Twoja strona powiadamia Cię o nowych komentarzach i czy to przeczytasz?
Przeczytałem cały opis z wyprawy na Bałkany oraz tej do Iranu. Mało powiedziane połknąłem
to w kilka godzin :) Resztę zostawiam sobie na później.
Bardzo interesująco opisane wrażenia z podróży, ładne zdjęcia i piękne krajobrazy.
Piszesz dość przystępnym językiem, wprowadzasz też elementy humorystyczne, całość fajnie się czyta.
Mnie troszkę przeszkadza w Twoich opisach dający się wyczuć pośpiech i pogoń za kilometrami (Bałkany). Może to za sprawą towarzyszy podróży, wszak Ty miałeś troszkę inne
priorytety a demokracja rządzi :) Potem.., gdy już jechałeś sam, chyba byłeś za mocno zmęczony, a może też znudzony samotną jazdą.
Tak czy owak, zazdroszczę Ci bardzo, a jednocześnie podziwiam. Też troszkę podróżuję, choć innymi środkami ale cele mamy podobne.
Dziękuję, za opisanie i przybliżenie mi stron których nie znam, a które chciałbym zobaczyć :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę następnych udanych wypraw.
gs
Po pierwsze, dzieki za miły komentarz i oczywista sprawa, że czytam każdy komentarz!
Faktycznie masz racje – demokracja ma swoje wady i zalety, tym razem dla mnie miała więcej tych wad (jeśli chodzi o Bałkany). Faktycznie był pośpiech i tak jak piszesz również jadąc sam się spieszyłem. Czy to z racji na przyzwyczajenie po 3 tygodniach wspolnej jazdy, czy już z chęci powrotu do domu i jakby nie było samotności ;)
Także zapraszam do newslettera, śledzenia etc ;) Pozdrawiam!
Karol jesteś mega gość naprawdę zazdroszczę ci w w pozytywnym sensie tej wyprawy rowerowej. Ja tez przejechałem całe Bałkany ale innymi środkami transportu i oczywiście przez to nie było możliwości zobaczenia aż tak wielu rzeczy i kontaktu z ludźmi. Bardzo fajnym językiem piszesz na blogu, tak trochę też filozoficznie podchodzisz do życia. Naprawdę bardzo przyjemnie czytało się go i zachęciłeś mnie, aby przeglądnąć też inne twoje wyprawy. Tak w ogóle to życzę ci abyś w życiu osiągnął to co sobie zaplanowałeś i proszę pisz nadal o swoich podróżach i spełnionych marzeniach.
Pozdrawiam Marek z Jeleniej Góry
Tyle słodyczy, że aż się zawstydziłem…
Pozdrawiam również i dzięki! ;)
Karol zbierałem się aby to przeczytać kilka tygodni. Teraz żałuję że tak późno. Zazdroszczę Ci bo ja sam raczej nigdy na coś podobnego nie pojadę (żona hehehe) no i kondycja na razie mogę robić po 40 do 60 kilometrów dziennie. Opisuj dalsze swoje podróże. pozdrawiam Piotr
witam ponownie.
wpadłem tu przypadkowo, i takiej lektury nie miałem dawno.
czytam już ze 4 godz., masakra a rano do pracy.
swietny blog i te podróże, aż chce sie jechac.
powodzenia w dalszych wyprawach i wpisach z nich.
już wiem że warto przyjąć i ugoscic każdego rowerzystę
Pozdrawiam
STANLEY! Dzięki bardzo za miłe słowa!!! :))) Niedługo moja książka w Empikach, możesz śmiało polecać :)
polecenie masz już zapewnione, sam ją zakupie, tylko daj znać kiedy sie ukaże ;)
p.s. nic dzisiaj w pracy nie zrobiłem, przez czytanie twojego bloga z wypraw, mam sporo do nadrobienia i chce być na bieżąco z wpisami :)
Haha super! Informacja pewnie będzie nie raz na FB i na blogu :) pozdrawiam!
Znalazłem dopiero teraz – no coz cały dzień w pracy poświeciłem na czytanie;) Az wszysce się dziwili, że tak cięzko pracuje przed kompem;) Swietne opisy! Bardzo ciekawa relacja! Pozdrawiam
Super wyprawa,przeczytałem jednym tchem .pozdro
Nieźle, nieźle, dwa dni nie mogłem się w pracy oderwać od czytania, ale zdecydowanie warto było … szacun za wytrwałość i świetnie opowiedziane prawie 40 dni przygód.
Kto wie jak jeszcze trochę popracuję nad formą to może kiedyś podobne plany się zrealizują :D
Pozdro i jeszcze raz szacun :)
Ależ się cieszę. Dzięki i pozdrawiam! :D
Właśnie skończyłam czytać relację z tej wyprawy i śmiało mogę powiedzieć, że chcę więcej! Sama nie będę miała okazji przeżyć czegoś takiego, więc chociaż mogę doświadczyć tego „wirtualnie”, czytając Twoje wpisy. Na bloga trafiłam przez przypadek i z całą pewnością zostanę na dłużej. Już nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam resztę. Pozdrawiam serdecznie!
To superowo!! :D witam serdecznie :)