Jedziemy na Budapeszt. Pociąg do Polski

Budzik nastawiłem dość optymistycznie na 6, szybko jednak wczorajsze zamiary zostały zweryfikowane i bez chwili zastanowienia przedłużyłem spanie do 7,30. No bez przesady. Tir nie zając. Odpowiednio opakowane wczorajsze jedzenie przetrwało w stanie nienaruszonym. Popijając kolą tę ostrą, ryżowo-paprykową papkę – obserwujemy się wzajemnie z przechodzącymi laskiem ludźmi. Jeden jegomość coś tam nawet rzucił w moim kierunku, a że nic nie zrozumiałem to tylko kiwnąłem głową i podziękowałem na wszelki wypadek jakby życzył mi smacznego.

Wreszcie niedużo po godzinie 8 pełen entuzjazmu i nadziei zmierzam ku autostradzie. Z daleka widać już żółte reklamy stacji benzynowej. Jeszcze tylko szybkie ogarnięcie w toalecie, jakaś pseudo kąpiel w umywalce i już jestem gotowy przebierać pomiędzy kolejnymi ciężarówkami. Kartoniki w dłoń, przyjąć pozycję i do dzieła. W uszach gra puszczona maksymalnie głośno muzyka, a mimo to przez te wszystkie pędzące automobile nie jestem w stanie nawet rozpoznać utworu.

Minuty mijają. Natężenie Tirów dalej nie jest oszałamiające, a nawet jeśli coś jedzie, to podobnie jak wczoraj kręcą głowami na mój widok. Co ich tak dziwi? Postanawiam podejść do nich sposobem i schować rower w krzakach. Któryś się zatrzyma, a wtedy dopiero niespodziewanie zaprezentuję mu mojego dwukołowego przyjaciela. Kolejne minuty upływają niemiłosiernie. Po 2 godzinach bilans nie jest zbyt dobry. Na stacji zatrzymało się kilku kierowców, ale nikt nie jedzie w stronę Węgier. Przynajmniej taki kit mi wciskają. Jeśli bym jechał na Italię to transport złapał bym bez problemu i już zapewne był gdzieś w okolicach Wenecji.

Budapeszt dworzec kolejowy dworzec kaleti budapeszt

Po paru godzinach moja cierpliwość powoli się wyczerpuje. Dostaję info, że jest pociąg do Budapesztu po godzinie 16. Początkowo upieram się, że jednak wrócę tym stopem, ale z każdą minutą i z każdym tirem zaczynam coraz bardziej myśleć o tym całym pociągu. Źle się ustawiłem? Jestem zbyt mało cierpliwy? Mam pecha? Ciężko stwierdzić jednoznacznie. Być może wszystko po trochu? Przez chwilę wpada mi do głowy szalony pomysł udania się na autostradę i tam na pierwszej stacji próbować łapać, ale po podliczeniu ewentualnych kosztów takiej imprezy stwierdzam, że cenowo wyjdzie taniej powrót pociągiem. Już mogę nie mieć tyle szczęścia co na Słowacji, kiedy to bezkarnie jechaliśmy kilka kilometrów autostradą.

Wracam do centrum. Po 10 kilometrach jestem w okolicach dworca. Odbieram pieniążki w pobliskim banku (nie, nie był to napad) i udaję się po bilet. Wszystko poszło sprawnie i po paru godzinkach czekania pojawia się vlak wiozący mój umęczony tyłek do samiuśkiego Budapesztu. (vlak to pociąg – uczcie się języków!)

Jedzie się całkiem przyjemnie. Pociąg bardzo komfortowy. Aż nie mogę uwierzyć, że takie wysokie standardy panują w najtańszej klasie. Kiedy pojawia się konduktor zostaję jednak poinformowany, że zająłem złe miejsce i jest to klasa 1 oraz, że mam się udać czym prędzej do sąsiedniego, lekko przepełnionego wagonu, jeśli nie chcę dopłacać do biletu. Długo nie musiał mnie przekonywać. A miało być tak pięknie.

Shashin Error:

No photos found for specified shortcode

Na miejscu jesteśmy w okolicach godzin późnowieczornych. Od razu udaje się do kasy i zakupuję kolejny bilet do Ostrawy na Słowacji. Tak dobrze przeczytaliście. Byłem tak zmęczony, że bez większego zastanowienia powiedziałem pani na kasie: „poproszę bilet do Ostrawy na Słowacji. Dla mnie i dla roweru”. Kiedy ta mnie poprawiła, że bilety mają tylko do Ostrawy w Czechach odbąknąłem tylko krótkim „acha… może być”, byle tylko dała mi ten bilet. Panie w obsłudze miały niezły ubaw, ale mnie było średnio do śmiechu. Jest godzina 23 i od kilku dobrych tygodni, każdego dnia o tej porze już zazwyczaj smacznie śpię. Jakby tego było mało pociąg do Ostrawy jest rano o 7.25, co wiąże się z koniecznością znalezienia jakiegoś noclegu. Poczekalnia na peronie oczywiście jest zamknięta od godziny 22, żeby czasem jakieś łobuzy nie zrobili sobie tam imprezy.

Shashin Error:

No photos found for specified shortcode

Postanawiam pokręcić się po okolicy. Jeżdżę w promieniu 2-3 kilmetrów od peronu, próbując znaleźć jakieś miejsce. Budapeszt nocą jest cudowny. Ruch samochodowy zerowy. Śmiało mijam kolejne czerwone światła, a rondami kręcę się zgodnie z wskazówkami zegara. Nie jest takie łatwe znaleźć nocleg w Budapeszcie. Ciężko znaleźć jakąkolwiek pustą przestrzeń na namiot. Każdy kawałek potencjalnie dobrego miejsca na spanie jest ogrodzony płotkiem, murkiem albo jest pilnowany przez ochronę. Pytam o pozwolenie kilku ochroniarzy i dwie jednostki policji, próbuję także w parku, ale kiedy już mam się rozpakowywać jakaś hołota świeci mi latarką po oczach. Dobiega godzina 24, a ja powoli zaczynam się oswajać z myślą, że przesiedzę 7 godzin na peronowej ławce. Kiedy pogodzony z tym faktem udaję się w kierunku peronu w oddali dostrzegam stację paliw firmy OMV. Po krótkiej rozmowie i wytłumaczeniu obsłudze, że nie robię sobie jaj i poważnie chce się rozbić za myjnią samochodową – dostaję przyzwolenie. Ciesze się jak głupi, że wyśpię się tych kilka godzin. Jeszcze nie zdarzyło mi się spać w centrum miasta, a już na pewno tak dużego jak Budapeszt! Mam trochę obawy, że rano obudzę się bez roweru, więc na wszelki wypadek przykrywam go folią. Taki tani, szeleszczący alarm przeciwkradzieżowy.

Mapki brak. Każdy chyba wie gdzie jest Budapeszt.
Zdjęć też nie zrobiłem wiele, bo też nie było co fotografować. Jeśli chcecie poczytać więcej o Budapeszcie, zwiedzaniu i ciekawych miejscach w mieście bardzo mocno polecam tekst Wędrownych Motyli: Zwiedzanie Budapesztu w 1 lub 2 dni. + MAPA

Shashin Error:

No photos found for specified shortcode

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.