Autostopowy Zagrzeb

Jak można się domyśleć niewiele wyschło przez noc. Pakuję się leniwie, ubieram mokre rzeczy na siebie. Zdecydowanie szybciej wyschną na ciele niż gdzieś tam z tyłu na sakwach. Plusem jest to, że nie pada. Gdzieś tam daleko przetaczają się złowrogie, burzowe chmury, ale najwidoczniej stwierdzają, że wystarczy mi już deszczu. Tak dokładnie umyty jeszcze nie byłem od początku wyprawy.
Zasadniczo dzień nie jest jakiś szczególny. Cel jest tylko jeden – dojechać do Zagrzebia, znaleźć się w tym dużym mieście i spróbować ustawić się gdzieś na wlocie na autostradę.

Shashin Error:

No photos found for specified shortcode
Z jedną krótką przerwą dojeżdżam do miasta sporo przed południem. Dużo ludzi, samochodów, a także przeróżnych zakazów i nakazów jazdy. Zanim udaje mi się obrać dobry kurs odwiedzam jeszcze całkiem przypadkowo rynek i stadion Dinama Zagrzeb. Jeszcze kilka zapytań o drogę i jestem. Po 15 kilometrach jazdy przez miasto docieram wreszcie do ostatniej stacji benzynowej przed wjazdem na autostrady. Teraz tylko czekać do godziny 18-19, aż tiry ponownie zaczną kursować. Obsługa stacji mówi, ze sporo ludzi łapie tutaj stopa, ale jeszcze nikt im się nie trafił z rowerem. Życzą mi powodzenia ;)

Czytaj też – Wesoły Cmentarz

Czas umilam sobie liczeniem samochodów i niezdrowymi chipsami. Pierwszy raz od dawien dawna mam chwilę by poczytać książkę. Wstyd trochę. Ponad miesiąc czasu, a ja mam przeczytane 40 stron. Godzina 19 nastała. Bez fajerwerków. Pierwszy Tir pojawił się o 19.30, następny o 19.45. Obaj kierowcy widząc tabliczkę z napisem Budapest uśmiechają się nie wiadomo czy z grzeczności czy z pożałowania. Po kilku kolejnych tirach i kilku godzinach robi się już ciemno i nic tylko trzeba gdzieś znaleźć miejsce do spania. Zaraz obok jest mnóstwo domów więc próbuję złapać coś na gospodarza.

Rynek centrum zagrzeb

Zagrzeb Zagrzeb chorwacja

Pierwszy raz podczas całej wyprawy się nie udaje. Jestem w szoku! Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło. Zapytałem chyba 10 osób i każda coś tam wymyśliła ciekawego, żeby się wymigać. A to mają dzieci, a to groźny piec rasy York, a to brak miejsca w ogrodzie gdzie na dobrą sprawę można było by rozłożyć 10 takich namiotów jak moje! Czy ja wyglądam jakbym był niebezpieczny dla dzieci, albo bał się małego psa? Znaleźli się i tacy którzy nie szukali jakichś wyszukanych, głupich argumentów i po prostu powiedzieli, że nie mogę i basta. Mieścina nazywa się Ivanja Reka – strzeżcie się potencjalni podróżni!!

Moja stacyjka

Shashin Error:

No photos found for specified shortcode

I tym razem wbijam do pobliskiego lasu. Całkiem fajne miejsce. Jedynie przeszkadza sąsiadująca z laskiem autostrada. Huczy niemiłosiernie, że aż ciężko skupić myśli, a co dopiero zasnąć. Na kolację gotuję sobie makaron z jakimiś mega ostrymi paprykami z puszki, które to ledwo co udaje mi się przełknąć. Może jutro będzie lepszy dzień. Budzik nastawiam na 7 i czym prędzej wbijam w to samo miejsce na autostradę. Może jutro się uda złapać coś do Budapestu, Wiednia, Czech albo najlepiej do Rudy Śląskiej – pod sam dom.

Shashin Error:

No photos found for specified shortcode

Dzień 35. 80km 5h30min. 14,55km/h

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.