Saksoński Szlak Winny. Idealne miejsce na weekend!

To pierwszy raz od 2011 roku, kiedy to rowerem pokierowałem się na zachód. Niesamowite, ale od tamtej wizyty w Alpach odwiedziłem już ponad 20 innych krajów! W końcu, jako ten syn marnotrawny wróciłem. Tym razem wybrałem się rowerem do Niemiec, do Saksonii, aby przejechać najbardziej wysunięty na północny-wschód region winiarski Europy. Jak było? Zapraszam!

Niesłychanie podoba mi się popularność tego regionu wśród pasjonatów dwóch kółek. Rzekłbym istny raj dla rowerzystów, lubiących spokojne, zadbane, niezbyt wymagające trasy rowerowe. Jest to kolejny z serii wpisów, gdzie pokazuję ciekawe miejsca, położone w miarę blisko, innymi słowy – miejsca idealne na weekend! :)

W 2016 roku zawitałem ponownie z rowerem w Niemczech. Tym razem zapraszam do pełnej ciekawych miejsc Brandenburgii.

Po pierwsze – Saksoński Szlak Winny koniecznie rowerem!

Diesbar-Seusslitz wine routSzaksoński Szlak winny

.

Startujemy skoro świt z Diesbar-Seusslitz, gdzie zaczyna się szlak. Mierzy on około 60 kilometrów i prowadzi między innymi przez Miśnię, Drezno czy Pirnę. Droga jest prosta, łatwa i przyjemna. Szczerze mówiąc, nawet jeśli ktoś się w ogóle nie przygotuje do wycieczki, bez problemu odnajdzie jego punkt początkowy, a także dalszą trasę. Znaków jest dużo i mimo że są niewielkich rozmiarów to przez rozsądne ich rozmieszczenie, są bardzo dobrze widoczne.

Osobiście sam wybrałem się bez mapy i szczerze nie widzę potrzeby posiadania takowej. Trudno się tutaj zgubić, zwłaszcza, że cały czas towarzyszy nam rzek Łaba. Dla lubiących mapy co prawda jest informacja turystyczna na samym początku w Diesbar, nawet chciałem nabyć jakieś reklamowe foldery, ale nie dogadaliśmy się z obsługą. Moje niemieckie nazwisko jak na ironię nie znaczy, że znam niemiecki, a pani za pulpitem także nie bardzo znała język Szekspiera. Szczęśliwie porozumieliśmy się chociaż co do popilnowania mi roweru, abym mógł się udać nieco ponad poziom rzeki, podziwiać okolicę z pierwszej, większej winnicy. Widok rewelacyjny, pogoda wręcz idealna .

 

 

Słońce na czas krótkiego wspinania się na górkę zasłonięte zostało na kilka chwil przez chmury, a kiedy wyjąłem aparat znowu zaczęło ładnie rozświetlać okolicę. Wokoło cisza spokój, żadnych ludzi. Przysiadłem chwilę na trawie, podjadłem co nieco i wrzuciłem oczywiście jakieś zdjęcie na Instagrama! ;)

Szlak Winny nakłada się w sporej części z drogą Elbe-strasse – czyli rowerową ścieżką wzdłuż rzeki Łaby. Poza nią jest tutaj wiele innych dróg i szlaków, o których informują nas kolejne, liczne znaki. Co chwila mijamy tablice informujące o jakiejś pieszej ścieżce do Drezna, rowerowej do Pirny czy też do Miśni. Cała infrastruktura, jakość dróg, postojów, stojaków na rowery, ławek, daszków i restauracji robi wrażenie. No, ale w końcu to są Niemcy. Jakoś bardzo zaskoczony nie jestem, ale zauważam, że nieco odzwyczaiłem się przez te kilka lat rowerowych wycieczek na wschód, od tego typu infrastruktury. Próżno było szukać tego typu inwestycji na Ukraińskim Zakarpaciu, Białorusi, w Kirgistanie czy Pamirze.

  IMG_0144.

Kolejne dni mijają bardzo miło i przyjemnie. Saksoński Szlak Winny w dużej części wiedzie wzdłuż głównej drogi prowadzącej do Drezna i dalej w kierunku Pirny. Droga jednak jest nieco oddalona od szlaku, dzięki czemu samochody słychać bardzo rzadko. Poza tym ruch po wschodniej stronie Łaby jest na tyle mały, że w ogóle nie odczuwam dyskomfortu i momentami, kiedy akurat przestaje mi wiać w twarz, nawet jestem w stanie się zrelaksować.

No właśnie, ten nieszczęsny wiatr to było jakieś cholerne przekleństwo! Pierwszego dnia jechaliśmy zachodnią stroną Eblestrasse – dojeżdżając na północ do punktu początkowego Szlaku Winnego, następnego wracaliśmy stroną wschodnią. Jadąc na północ, praktycznie cały dzień mieliśmy wiatr w twarz (w-mordę-wind tak zwany). Cały czas robiłem sobie nadzieje, że być może los się do nas uśmiechnie i skoro jednego dnia pedałujemy pod wiatr, to cały drugi dzień wracać będziemy z wiatrem? Przyroda jednak nieprzewidywalna jest i kiedy następnego dnia zawróciliśmy na południe, ten także zmienił kierunek i ponownie musieliśmy walczyć z silnymi podmuchami.

 

Jeśli mielibyście dylemat pomiędzy którą stroną rzeki wybierać, to serdecznie polecam jechać wschodem! Co prawda także na zachodzie znajduje się świetna ścieżka rowerowa, nawet rzadziej wyłożona kostką brukową, jednak ruch samochodowy i bliskość drogi na zachodnim brzegu powodowały, że przyjemniej jechało się jednak od strony wschodu, a tym samym właściwym Saksońskim Szlakiem Winnym.

Po drugie – piękne winnice wokoło Miśni

Kierując się w stronę Miśni, widoki robią się coraz ciekawsze. O ile wcześniej pola winogron pojawiały się raczej sporadycznie (żeby nie powiedzieć, że ostatnie większe widziałem na samym początku), o tyle przed Miśnią ma się wrażenie, jakby wjechało się co najmniej do jakiegoś francuskiego miasteczka.

Oczywiście będąc tutaj trzeba zdawać sobie sprawę, że nie uświadczy się  ogromnych wzgórz pokrytych tysiącami hektarów winogron, jednak sam fakt funkcjonowania tutaj przemysłu winiarskiego jest dość dziwny i imponujący zarazem. Bardzo przypadły mi do gustu te niewielkie poletka wraz z altanami, wyglądające niczym znane u nas ogródki działkowe. Te mini domy winne widoczne na poniższych zdjęciach, rozdzielone są w całym regionie pomiędzy aż 3000 winiarzy.

Podobne mialem okazje kiedyś oglądać we Włoszech. Skala dużo mniejsza, wrażenie jednak równie mocne – zwłaszcza, że jest to najbardziej na północny-wschód wysunięty w Europie tego typu region. Kilka zdjęć z początku szlaku:

IMG_0125IMG_0211 IMG_0208 IMG_0210 Winogrona w saksonii IMG_0187 Szlak winny saksonia

 

Winnice w niemczech Saksonia


Po trzecie – Radebeul i Drezno

Szlak Winny, to poza oczywistymi winoroślami i rewelacyjnymi widokami, także niesłychanie piękne miasta. Swoją drogą niesłychanie dziwi mnie mała popularność Saksonii w Polsce. Wyśmienicie rozwinięta infrastruktura turystyczna, wspomniane ścieżki, liczne hotele, hostele, restauracje i kempingi powinny ściągać tutaj znacznie większą rzeszę turystów.

No, chyba że przyjechaliśmy tutaj jeszcze nieco przed sezonem i kulminacja dopiero będzie miała miejsce…

Następny dzień to wizyta w Radebeul i Dreźnie. O Dreźnie powstał już bardzo obszerny wpis, więc nie będę się powtarzam. Odsyłam z przyjemnością do niego: Drezno. Najpiękniejsze miasto świata?

O Radebeul także już napisałem, ale w innym tekście, który niebawem będzie na blogu. Rozpisałem się tam nieco więcej o samej Saksonii i tym co warto w niej zobaczyć: Saksonia. Praktyczne informacje, ciekawe miejsca.

Radebeul saksonia
Radebeul

.
Po czwarte – nic nierobienie, wina degustowanie

Jako że Niemcy rowerem miały być wypadem stricte wypoczynkowy, z elementami rowerowymi (nie odwrotnie!), tak też następny dzień upłynął nam na obijaniu się, siedzeniu w restauracji, na lodach i jedynie sporadycznym pedałowaniu.

Potencjał wypoczynkowy Saksonia ma, to trzeba jej oddać. Jest spokojnie, poza głównymi miastami jest zupełnie nie tłoczno. Nie jest problemem znalezienie jakieś ławeczki w ustronnym miejscu, nieopodal szuwarów rzeki Łaby, czy też na jakimś wzniesieniu otoczonym krzewami winogron. Nic tylko wziąć do ręki butelkę wina i oddać się lenistwu.

W Saksonii już od 1160 roku uprawia się i produkuje wiele cenionych odmian wina. Ziemia w regionie jest żyzna bogata w minerały, co bardzo dobrze wpływa na tutejsze winogrona. Jeśli kogoś to zainteresuje (sam jestem marnym znawcą winorośli), to uprawia się tutaj najczęściej odmiany:  müller-thurgau (18,4%), riesling (15,2%), pinot blanc, spätburgundera, gewürztraminer. Roczna produkcja wynosi 25 mln litrów!

IMG_0139

.
Po piąte – musisz się tutaj wybrać! 60 sekundowy filmik na końcu!

Połowa Polski jedzie w wakacje nad Bałtyk, druga połowa kieruje się w nasze góry. Na plażach tłumy jak diabli, na szlakach wręcz kolejki. Zadaję sobie pytanie – dlaczego tutaj nikogo nie ciągnie!? Z niewiadomych przyczyn stronimy od wyjazdu do Niemiec.

Nie ujmując w żaden sposób naszym górom ani morzu, przecież tutaj także są niesamowite warunki i potencjał turystyczny!  Przecież Saksonia znajduje się zaledwie rzut beretem od granicy z Polską. Z Wrocławia dojedziemy tutaj szybciej niż do Krakowa. Połączeń autokarowych, kolejowych jest od groma. Własnym samochodem to zaledwie 3-4 godziny drogi ze śląska. Faktycznie ceny są nieco wyższe, noclegi w hotelach przewyższają te w Polsce, jednak zaletą jest bliskość tego miejsca i skondensowanie wszystkich ciekawych miejsc blisko siebie. Nie trzeba spędzać tutaj dwutygodniowego urlopu, wszystko bez problemu da się zobaczyć i w długi weekend! Może warto rozważyć w nadchodzące wakacje wygospodarować kilka dni i spróbować przejechać ten fragment Niemiec na rowerze? Przemyślcie to! :)

Karol Werner

Przydało się? :)

Jeśli chcecie mi jakoś zrobić „dobrze” i podziękować za robione materiały, możecie kupić moje książki, mój kurs filmowania i montażu, albo rezerwować noclegi z mojego linku do bookingu. Czy to podczas wycieczki w miejsca opisane w tym wpisie, czy podczas każdej innej. Pamiętajcie o mnie rezerwując noclegi ;)

Link ten w razie czego znajdziecie na dole klikając w baner, albo wchodząc tutaj. Rezerwując przez ten link booking odpala mi drobną prowizję na piwo. Dla Was cena jest bez zmian, a ja mogę rozwijać siebie, bloga i kanał. Oboje na tym skorzystamy. Dzięki ;)

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

29 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.