Kiedy nie widzisz piękna. Moment, który zmienił wszystko…

Macie czasem tak, że czegoś wyjątkowo mocno żałujecie? Że jak tylko uświadamiacie sobie jak dużo straciliście energii, czasu lub doznań zanim do czegoś doszliście, to ogarnia Was straszne poczucie bezsilności i złości na samego siebie? Że tak długo to trwało, tak długo tkwiliście w nieświadomości? Miałem tak z moim wzrokiem…

Było to podczas wyjazdu rowerowego do Azji Centralnej, gdzieś na północy Kirgistanu. Właściwie była to pierwsza noc poza cywilizacją. Ciągle jeszcze na nizinie, jednak gdzieś tam w oddali oczekiwały nas piętrzące się czterotysięczniki Tien Shanu. Planowaliśmy biwak. Od dobrej godziny jechaliśmy już po zmroku wzdłuż głównej, choć pustej drogi. Kiedy w końcu dojechaliśmy do odpowiedniego miejsca, odbiliśmy w bok i następnie przez kilka kolejnych kilometrów pchaliśmy rowery przez jakieś wertepy, co rusz zakopując się w glinie i wpadając na krzaki i kamienie. Księżyca na niebie nie było, a czołówek nie włączaliśmy z obawy przed tym, że ktoś nas zauważy. Niby odludzie, niby zero domostw w zasięgu wzroku, jednak nawykowo woleliśmy zostać niewidoczni. Szczęśliwie dość szybko udało na się znaleźć po omacku kawałek zielonego, płaskiego miejsca. Oczyściliśmy trawę z kolczastych gałązek, kamyków i rozbiwszy namiot zakończyliśmy nasz pierwszy dzień podróży po Kirgistanie.

Najlepsza chwila w każdej podróży – mój mały rytuał

Szukanie noclegu po zmroku nie należy do najprzyjemniejszych. Dobrze jednak wiedziałem, gdzie się rozbijamy. Przynajmniej w szerszym kontekście. O ile najbliższa okolica, miejsce rozstawienia namiotu było wielką zagadką, o tyle doskonale wiedziałem co będzie nas czekać z samego rana, jaki widok nas przywita. Z tego też powodu tak długo jechaliśmy po zmroku. Właśnie, żeby dojechać do tego, konkretnego miejsca. Jest to moment, którego wyczekuję długo przed każdą podróżą. Otwarcie o poranku zamka błyskawicznego namiotu i ten fenomenalny widok. Panorama monumentalnych gór, szumiących lasów, wzburzonego wybrzeża, spokojnych jezior, głuchych pustyń. Wszystko zależy od kraju, od miejsca. Ważne, że jest dzika natura i nic poza nią. Nikogo, ani niczego więcej w zasięgu wzroku. Jest to moment, który uwielbiam, i bez którego nie wyobrażam sobie rozpoczęcia żadnej podróży. Moment, który nadaje poniekąd sens temu wszystkiemu, co działo się wcześniej. Długim dniom planowania i pakowania. Moment, który jest preludium do dalszej podróży.

Jednak ten widok gór, który zobaczyłem, nijak miał się do ich wyglądu w… rzeczywistości.

Kiedy tak cieszyłem się tym momentem, tą przyrodą, tymi górami, napatoczyły mi się pod rękę okulary Marty. Był to pierwszy wspólny wyjazd z Martą. Właściwie poznaliśmy się trzy tygodnie wcześniej. Wziąłem okulary, obróciłem kilkukrotnie w dłoniach i założyłem na nos. BUUUUUUUUUUUUM!!!! Chwilę temu podziwiałem ten fenomenalny widok, myśląc, że lepiej już być nie może. Jednak nic bardziej mylnego! Wtedy zdałem sobie sprawę, jak mój wzrok daleki był od ideału. Prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nawet nie zakładałem, że mogę nie widzieć dobrze! Mimo, że okulary Marty były ciut za mocne, to ten moment, to FULL HD otaczającego mnie świata, ta nowa jakość, były dla mnie czymś tak niesamowicie pięknym i pożądanym, iż jeszcze w tym samym momencie postanowiłem udać się do okulisty zaraz po wyjściu z samolotu!

Oczy jak struny

Z moimi oczami było nieco jak ze starymi gitarowymi strunami. Używasz ich regularnie od wielu miesięcy, grasz, cieszysz się świetną muzyką. A tak Ci się przynajmniej wydaje. Jako, że ich proces starzenia i utraty właściwości jest powolny, nie zauważasz tego, jak powoli spada ich jakość. Jak tracą blask, sprężystość, a przede wszystkim brzmienie. Uświadamiasz sobie to dopiero wtedy, gdy spotykasz się ze znajomym gitarzystą, który na chwilę pożyczy Ci swój zadbany instrument. W momencie kiedy dotkniesz jego nowych, błyszczących strun, kiedy to uderzysz pierwszy akord, zdajesz sobie sprawę, jak wiele Twoja muzyka traciła do tej pory na jakości.

Nie ukrywam, że zrobiło mi się smutno, kiedy to tamtego ranka po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, jak wiele świetnych widoków mnie do tej pory ominęło. Że nie widzę już tak doskonale jak kiedyś wierzchołków drzew czy zarysu szczytów górskich. Jednak to nic, w porównaniu z tym, co miało miejsce każdej, kolejnej, gwieździstej nocy. Przez te wszystkie lata przywykłem już do tego jak wyglądają gwiazdy. Nie miałem świadomości, że ich rozmyty obraz wcale nie wynika z faktu, iż są daleko, ale z mojej wady wzroku. Bądź co bądź, nie jakoś bardzo dużej, ale wystarczająco, żeby znacząco obniżać jakość podróżniczych doznań. Tak to wyglądało jeszcze do niedawna…

Kliknij tutaj i 'zobacz' gwiazdy

Moment, który zmienił wszystko

Od tego momentu niemalże każdego dnia tej podróży, choć na chwilę wrzucałem okulary na nos, żeby zobaczyć okolicę w lepszej jakości. Jednak po dwóch miesiącach podróży, do okulisty się nie udałem. Niestety mam tendencje do odkładania rzeczy niezbyt pilnych na później, a za taką najwidoczniej uznałem wtedy moją wadę wzroku.

– Pójdę za miesiąc, dwa. Przecież się nie pali, wzroku nie stracę! – mówiłem sam do siebie.

Równie istotną sprawą mającą wpływ na moje odwlekanie, był fakt, iż soczewki kontaktowe jawiły mi się jako niezbyt komfortowe.

Tak też, ponownie zacząłem przyzwyczajać się do tego, że mam wadę wzroku. Musiały minąć kolejne dwa lata, żebym w końcu coś z tym zrobił. Nie ukrywam, że przyczyniła się do tego ponownie Marta, która w międzyczasie, podczas kolejnych podróży zaczęła używać soczewek kontaktowych. I to mnie przekonało. Prawdę mówiąc dopiero w zeszłym roku, w okolicach lata zdecydowałem się na soczewki kontaktowe.

Krótkie ujęcia gwiazd pochodzą właśnie z zeszłorocznych, w pełni „jakościowych” wypadów pod Babią Górę i w Beskidy. To był prawdziwy spektakl…

A teraz zobacz je na serio :) kliknij
 

Soczewki kontaktowe w podróży – jakie wybrać?

Szczerze mówiąc, niczego tak bardzo nie żałowałem jak właśnie tego zwlekania. Nie mogę do dziś przeboleć, że tak dużo świetnych widoków mnie ominęło. 

Jako, że obok historii, zawsze staram się przemycić Wam trochę ciekawostek, własnych doświadczeń i praktycznych porad, także i tym razem opiszę w kilku słowach jak się mają soczewki kontaktowe do podróży.

Wokoło soczewek kontaktowych wyrosło sporo różnych stereotypów, rzekomo dyskwalifikujących je z użytkowania w podróży. Jak oczywiście wszystko, tak również i soczewki kontaktowe nie są rzeczą pozbawioną wad, jednak z czystym sumieniem mogę Was zapewnić, że większość tych „wad” i prawd objawionych, nie ma za dużo wspólnego z rzeczywistością.

Najczęściej spotykanym argumentem przeciw soczewkom jest ryzyko problemów zdrowotnych. A to zakażenia, a to suchości rogówki. Prawdą jednak jest, że dzięki odpowiedniemu użytkowaniu, także dbaniu o higienę, można takie ryzyko zminimalizować praktycznie do zera. Nawet podróżując z plecakiem lub na rowerze i śpiąc pod namiotem. 

 


Jeden z biwaków w Maroku

Przewaga soczewek kontaktowych jednodniowych nad wielodniowymi w podróży

Tak naprawdę, jedyne o co trzeba zadbać to o bieżącą wodę, mydło i lusterko. Żeby jeszcze bardziej zminimalizować ryzyko jakichś powikłań, najlepiej jest wybrać soczewki kontaktowe jednodniowe, które każdego wieczora po prostu wyrzucamy, a następnego dnia zakładamy nowe, czyste, sterylnie zamknięte. Ponadto jednodniowe soczewki kontaktowe niosą ze sobą kilka innych istotnych w podróży zalet.

  • Nie trzeba wozić płynu do soczewek. Soczewki kontaktowe wielodniowe wymagają odpowiedniej pielęgnacji. Każdego wieczoru trzeba włożyć je do odpowiednich pojemniczków i zalać nową porcją płynu do soczewek. Ma to tym bardziej wielkie znaczenie, kiedy jedziesz gdzieś na 2-3 tygodnie, albo tak jak my do Azji na 2 miesiące. Wtedy ilość potrzebnego płynu, który trzeba ze sobą cały czas nosić robi się naprawdę imponująca…
  • W przeciwieństwie do soczewek kontaktowych wielodniowych, o jednodniowe nie trzeba aż tak bardzo dbać. Mówiąc to, mam na myśli konieczność trzymania pudełka z soczewkami kontaktowymi wielodniowymi w poziomie, aby czasem się nie wysuszyły. Owszem, można zalać takie pudełko maksymalnie płynem, jednak wtedy potrzeba tego płynu jeszcze więcej ze sobą nosić. W przypadku jednodniowych, jakbyśmy tego pudełeczka nie trzymali, one i tak zostaną zanurzone w płynie.

Ponadto nasuwa mi się jeszcze kilka ogólnych zalet soczewek kontaktowych, które finalnie przekonały mnie do ich użycia.

  • Soczewki kontaktowe nie ograniczają mnie w podróży.
  • Bez skrępowania mogę nosić soczewki kontaktowe i okulary przeciwsłoneczne jednocześnie.
  • Soczewki nie porysują się i nie potłuką się, co czyni je zdecydowanie wygodniejszym rozwiązaniem.
  • Soczewki kontaktowe nie parują, dzięki czemu możemy nieskrępowanie (zwłaszcza w zimie) podejmować przeróżne aktywności!

Jeśli macie jakieś pytania bądź sugestie dotyczące używania soczewek w podróży, śmiało piszcie w komentarzach. Chętnie poznam Wasze doświadczenia i wątpliwości z nimi związane ;)

Wpis powstał przy współpracy z marką ACUVUE®, producentem m.in. jednodniowych
soczewek kontaktowych ACUVUE OASYS® 1-Day

 







Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

37 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Super post ! Sama nosze soczewki kontaktowe i zastanawiałam sie jak to funkcjonuje w długiej podróży. Ja podczas mojej wycieczki po zachodnim wybrzeżu stanów zgubiłam kosmetyczke… wraz z plynem i pudelkiem, musiałam spędzić dwa dni w soczewkach zanim znalazłam sklep z płynem. To byla moja ostatnia para, wiec…. oczy bolały niemiłosiernie :(

  • Nosiłem soczewki sporo czasu i zdecydowanie przedkładałem je nad okulary. Jedyną niedogodnością było to, że musiałem nosić tzw soczewki toryczne a te były nieco droższe niż zwykłe i podówczas nie było takich jednodniowych. Potem moja łagodna krótkowzroczność zaczęła się kompensować z racji wieku… Ale chyba znowu się przepadam u optometry i zobaczę, czy jednak do nich nie wrócę, bo do Full HD to mi chyba brakuje w odbiorze ;)

  • Pamiętam jak dotarliśmy do miejsca w Rumunii, gdzie znajduje się wrak statku Evangelia. Zrobił na mnie wrażenie. Z racji, że był trochę daleko postanowiłam założyć okulary. Moja reakcja po ich założeniu była taka, że cała ekipa zaczęła się z tego śmiać xd

  • Karolu! Współczuję bardzo! Mam na myśli Twoje wspaniałe wyprawy kiedy jeszcze nie nosiłeś soczewek czy okularów. Musiało to by okropne uczucie kiedy to sobie uświadomiłeś ile pięknych widoków umknęło Ci bezpowrotnie. Najważniejsze, że masz już wzrok „pod kontrolą”! Przekonałeś mnie do wypróbowania soczewek jednodniowych okresie wyjazdów wypoczynkowych. No i dziękuję za przepiękne ujęcia rozgwieżdżonego nieba!

  • Karol, nie wiedziałam… Sama noszę soczewki już od… 15 lat. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Ale wiem jakie sama miałam obawy i opory przed ich założeniem.

  • Karolu, chyba będzie na miejscu „ozdobić” ów wpis na blogu remarką „ogłoszenie reklamowe”. Jakżeż piękny tytuł wpisu, a treść, właściwie, zmierza ku jednemu.

    Pozdrawiam i miłej podróży do Norge!

  • Z tym płynem i jego wożeniem to nie widzę zysku w formie jednodniowych soczewek. Płyn (duży) starcza na około miesiąc i nie zajmuje jakoś dużo miejsca natomiast 60 soczewek zajmuje sporo więcej miejsca. Płyn ma jeszcze jedną zaletę – możesz nim przemyć oko i soczewkę w ciągu dnia, jeśli zaprószysz, np. wiatr piach Ci nasypie do oka, albo masz suche oczy. A jednodniową musisz wyrzucić i włożyć nową – jeśli masz wyliczoną ilość na całą podróż to Ci zabraknie ;-) co do wysychania soczewek w pojemniku – to przecież na noc możesz go postawić na równym a w dzień soczewki masz założone więc nie musisz się tym martwić.

  • a pomysl sobie ile przez te jednodniowe generujesz śmieci? na wyjazdy może ok, ale na co dzień wybrałbym jednak miesięczne… :]

    • a czemu nie roczne? :) Tak na serio to duże opakowanie płynu do soczewek, które starcza na jakieś 1,5 miesiąca objętościowo da więcej lub podobna ilość śmieci? śmiecia? niż te jednodniowe soczewki :)

      Osobiście wolę miesięczne soczewki, których noszenie w razie czego mogę przedłużyć o kolejne 2-4 tygodnie w razie potrzeby ale to z innej przyczyny.

  • Ja przez wiele lat nosiłam okulary, potem soczewki, ale prawdziwy przełom przyszedł 8 lat temu kiedy zdecydowałam się na zabieg laserem. Nie będę oszukiwać, że było to przyjemne i bezbolesne doświadczenie, bo nie było. Ale zdecydowanie była to jedna z najlepszych decyzji jakie w życiu podjęłam, i żałuję jedynie, że tak późno. Polecam:)

  • Zgadzam sie w 100%!! :) Soczewki jednodniowe to jest HIT! Ja ich uzywalam az do operacji oczu, ktora juz przeszlam w styczniu 2013 roku i do tej pory na szczescie widze perfekcyjnie. Oby trwalo jak najdluzej! :)

  • Ja podrozuje tylko z soczewkami. W tym podroze typu miesiace spedzane pod namiotem. Biore zawsze stare okulary w razie czego do plecaka. I trzecia pare soczewek. Miesiecznych.
    Na male wypady (do tygodnia-2) dobry jest maly pojemnik z plynem. Na dluzsze biore po prostu duzy. Jesli sie skonczy, zwyczajnie kupuje nowy w kraju w ktorym jestem. Np. w Macedonii trafilam na butelke z wklesnieciem w ktore klinowalo sie opakowanie na soczewki – to bylo genialne w podroz! Jesli wiem ze bede miala malo plynu, to uzywam planu B- nie wymieniam codziennie plynu w pojemniku na soczewki.
    W sytuacjach kryzysowych, jak wpadalo mi cos do oka, zdarzalo mi sie wyjac soczewke i wlozyc znowu, albo przemyc ja slina – bo to duzo lepsza opcja niz woda z kranu – i funkcjonowac dalej. Soczewki ograniczaja mnie glownie tym ze musze miec zawsze choc odrobine wody do przemycia rąk. I ze jak spie gdzies na nielegalu, to w momencie szybkiej ewakuacji nie bede mogla ich szybko nalozyc, tylko spadac nie do konca dobrze widzac :) a no i dosc hardkorowo wkladalo sie je w duzym wietrze w jakiejs opuszczonej stodole na Islandii :)

    • co do przemywania rąk i okolicy oczu (pozbycie się śpiochów) polecam nawilżane chusteczki dla niemowląt :) Co do niezmieniania płynu w pojemniku, to nie polecam. przynajmniej ja tak mam, że jak dłuższy czas tak robię np. z oszczędności wymieniam go raz na 2-3 dni, to potem moje oczy wyglądają jak u wampira i zaczynają piec :)

  • Zastanawiam sie tylko jak soczewki 1dniowe sa liczone na lotnisku – bo plyn do soczewek to 1 sztuka plynow w podrecznym – jak biore maly, to przechodzi. A takie jednodniowki, czy sa liczone kazda oddzielnie jako plyn?

  • Soczewki noszę już, nie wiem … od 8 lat? 10 może? i uważam, że są o niebo lepsze w podróży niż okulary, nigdy tez z nimi nie miałem większego problemu. Nie parują podczas raptownej zmiany temperatury, nie ograniczą widoczności podczas deszczu jak okulary, nie tłuką się itd. Jeżdżę w różnych warunkach i raz tylko miałem problem jak mi kurz dostał się do oka, wystarczyło jednak przepłukać oko i soczewkę i problem zniknął. Co do higieny oczu i samych soczewek, to z czasem ona wchodzi w nawyk i czynności z nią związane robimy automatycznie nie zastanawiając się nad tym :)

  • po 27 latach w okularach zrobilam operacje (laser oczywiscie). Kilka minut i po problemie. Okulary sa niewygodne, ale soczewki, to papranina i ciapanie. Jesli jest opcja – to tylko operacja! I teraz jedyny problem to okulary przeciwsloneczne ;-)

  • Ciężko mi uwierzyć, że można nie zauważyć własnego słabego wzorku przez tak długi czas. Owszem, ciężko porównać czy tak jak ja widzę gwiazdy widzą inni, ale przecież wszelkie napisy – tabliczki miejscowości, numer autobusu, napisy na budynkach itd – jeśli nie widzę tego, co inni odczytują bez problemu, to chyba coś nie halo. Co do soczewek, używam ich od wielu lat, także w podróży, także w warunkach „na dziko”. Nie zgodę się, że trzeba zabrać z sobą nie wiadomo ile płynu na 2 miesiące, nie przesadzajmy. Pojemniczki na soczewki mają może po kilka ml. Soczewki jednodniowe są z pewnością wygodniejsze w użytkowaniu, ale zazwyczaj znacznie droższe, co może wiele osób odstraszać. Pozdrawiam.

  • Hehe jakie zaskoczenie :D Myślałam, że będziesz pisał o jakimś przełomie w życiu spowodowanym milionem przemyśleń pod wpływem depresji a tu…soczewki :D Tytuł mylacy, a może. ..w sumie wyszło zaskakująco :D Pełne zdziwienie :))) PS Tez mam podobne spostrzeżenia u siebie, że może wzrok się pogarsza i jakieś szkła by się przydało, ale nie cierpię lekarzy i wszystkich tych procesów badawczych i póki widzę – nie idę ;)

  • Ja nie mam wady wzroku ale mój partner tak – od lat broni się przed soczewkami i twierdzi że jest już zbyt przyzwyczajony do okularów żeby z nich zrezygnować. Będę go namawiać bo po prostu widzę jak niepraktyczne to jest w podróży i na koncertach na które często chadzamy. No i zawsze mam gdzieś z tyłu głowy obawę, że po prostu się zniszczą a on będzie mieć wyprawę lub event z głowy :(

  • Ja osobiście na co dzień używam okularów, mam kilka par – również takie „pochłaniające” promieniowanie monitorów, wyświetlaczy itp. Są super do dłuższych posiedzeń przy komputerze. Dobrze dobrane soczewki okularowe znacząco poprawiają jakość widzenia, nawet przy „zerówkach”, że względu na antyrefleks itp. Poza tym w moim osobistym odczuciu, po prostu pomagają się bardziej skupić.
    Jednak gdy jadę pod namiot, na biwak, uprawiam sporty, np.: jazda na rowerze, siłownia, biegi itp. to preferuję soczewki kontaktowe. Soczewki nie zaparują, odpada problem z deszczem, możemy założyć dodatkowe okulary ochronne, przeciwsłoneczne, mamy większą swobodę ruchów itp.
    Ja preferuję soczewki miesięczne. W moim odczuciu są praktyczniejsze, a przy wyjazdach płyn i tak zajmuje mniej miejsca niż soczewki na każdy dzień. Nie wspomnę o ekologii i nieprzewidzianych sytuacjach, typu paproch w oku itp.

    Ktoś już o tym wspomniał, ale ten wpis jest rzeczywiście typowo reklamowy i nie chodzi o to, że Ty to ukrywasz – jawnie podajesz nazwę sponsora na końcu. Tylko jakim kosztem…? Stawiasz na szali swój „autorytet” podróżnika dla kasy. Tak naprawdę cały ten wpis to tylko „umizgi do sponsora”. Przynajmniej starałbyś się być obiektywny i spojrzeć na tę kwestię z dystansu. Powątpiewam czy rzeczywiście w dłuższej trasie miałeś kiedyś soczewki jednodniowe. Wygląda to wszystko na teoretyczne rozważania (oczywiście za kasę).

    I ostatnia sprawa, która w moim mniemaniu znacząco dyskwalifikuje Cię w moich oczach jako „eksperta podróżnika”. Kwestia zdrowotna! Jak można o siebie nie dbać i nie robić sobie podstawowych badań, choćby raz w roku. Piszesz, że po dwóch latach zdecydowałeś się dopiero na badanie wzroku i nawet nie wiesz od jakiego czasu miałaś już wadę wzroku. Zapewne miałeś już ją od dawna – 2,5,10 lat? I jaka w tym wszystkim wiarygodność fotografa, podróżnika? Jak podziwiać niezwykły, różnorodny świat z taką krótkowzrocznością, „rozmytymi szczegółami”, jak doceniać smaczki, panoramy, szczegóły… Takie wyprawy stają się uboższe…
    Pozostawiam Ci to pod rozwagę.
    Pozdrawiam.

    • Hej. Mówię jak jest, a Ty mozesz powątpiewać, wolny kraj, wolny internet, tak samo w kwestii soczewek – jednodniowe są znacznie wygodniejsze i bardziej higieniczne w podroży, po prostu.
      Zaś odniesienie do kwestii zdrowotnej i zestawienie jej z podróżami i wiarygodnością fotografa (o regulacji wizjera słyszałeś?) jest tak absurdalne, że szkoda gadać :)

  • Ja często mam do siebie pretensje o stracony czas, ale także odpoczynek jest ważny, dlatego nie można od siebie wymagać za dużo.

  • „Otwarcie o poranku zamka błyskawicznego namiotu i ten fenomenalny widok. Panorama monumentalnych gór, szumiących lasów, wzburzonego wybrzeża, spokojnych jezior, głuchych pustyń. Wszystko zależy od kraju, od miejsca. Ważne, że jest dzika natura i nic poza nią.”
    Świetnie to opisałeś! To jest właśnie to co najbardziej kocham w podróży… Często się zdarza, że znalezienie noclegu sprawia pewne problemy, tak też było w Izraelu, gdzie strażnicy parku w nocy przewieźli nas na inną miejscówkę, gdzie rano zobaczyliśmy góry, Morze Martwe i kozice 3 metry od naszego namiotu. Będzie w naszym kolejnym odcinku.
    Pozwolisz, że zacytuję Twój fragment u siebie, bo idealnie pasuje ;)

  • Sama przed moim wyjazdem za granice planowalam zrobic okulary. Niestety, potraktowalam rzecz tak jak Ty (chociaz ja, w przeciwienstwie do Ciebie, wiem ze moja wada jest juz calkiem znaczna) i do okulisty nie poszlam. Teraz nie jestem w Polsce, ale za to tak piekne widoki, jakie mam na codzien staja sie rozmazana plama :( wizyte umowie na najblizszy termin, jak przyjade do Polski, zebym chociaz na druga polowe pobytu w innym kraju mogla sie nacieszyc jego magia!

  • Dla mnie w podróży i na co dzień niezastąpione są Acuvue Oasys, które mogę używać przez tydzień bez zdejmowania :) Dzięki temu nawet kilkutygodniowa wyprawa wiąże się z zabraniem ze sobą minimalnej ilości bagażu dla oczu :D