Gruzja – Tbilisi i czarujący targ staroci. Szybkie zwiedzanie

Wybiegam z terminalu lotniska w Tbilisi, rozsuwają się szklane drzwi. W oczy uderza mnie biała kartka, na której drukowanymi literami napisane jest: MR WERNER KAROL. Trochę mnie zatkało, bo też nigdy nie przyszło by mi do głowy, że ktokolwiek, kiedykolwiek, gdziekolwiek będzie mnie odbierał z lotniska. Witam się z postawnym, chwilowo jeszcze śmiertelnie poważnym człowiekiem.

Jeśli szukasz niedrogich noclegów w Tbilisi przejdź od razu na koniec tekstu.

Kak dieła? Jak podróż? – zaczyna standardowo jak najbardziej to tylko możliwe Walery.

A normalna. Spasiba! – prędko odpowiadam, po czym obserwuję jak na dotychczas zasępionej twarzy kierowcy, gości uśmiech.

– Fajnie to z kimś pogadać! Dużo turystów wożę, rosyjskiego praktycznie nie znają. Bus rocznik 2010, kupę kasy zainwestowałem, ale powoli zaczyna się spłacać. – wyznaje, wskazując w oddali swoje białe cacko marki Mercedes.

Niesłychanie sympatyczny, otwarty i kontaktowy człowiek. Do hotelu Dolabauri mamy 15 kilometrów. Walery mówi, że będziemy za  10 minut. Szybko przeliczam sobie proporcje i coś mi się jednak nie zgadza. Walery jednak zaraz po wyjechaniu z lotniskowego parkingu, rozwiewa wszelkie moje wątpliwości i przypomina mi styl jazdy, jaki praktykują tutaj w Gruzji kierowcy marszrutek.

Tbilisi – ciekawe miejsca

Do Gruzji przyleciałem Lotem, nie WizzAirem jak w zeszłym roku. Standardy u polskiego przewoźnika faktycznie są nieco wyższe, jednak trzy godziny w pozycji siedzącej, z moimi długimi jak szczudła nogami to w dalszym ciągu niesłychana tortura. Szukanie pozycji przez cały lot, wiercenie się na krześle, próby wyprostowania nóg w przejściu, gdzie co chwila ze swoimi wózkami przebiegają stewardesy. Także jakbym miał brać pod uwagę zależność pomiędzy ceną a jakością, to wybieram WizzAir. Ciaśniej, przynajmniej kilkukrotnie taniej i przy odrobinie sprytu można dorwać siedzenia z ogromną ilością miejsca na nogi.

Tbilisi – zwiedzanie i zabytki

Dwa pierwsze dni spędzamy w Tbilisi. Pobieżnie zwiedzanie Tbilisi mieliśmy przyjemność przeprowadzić z Piotrkiem, podczas zeszłorocznej wyprawy na Kaukaz i Bliski Wschód, ale zawsze fajnie wrócić jest znowu do tego samego miejsca i zobaczyć jak i czy w ogóle cokolwiek się zmieniło.

Hmm… Most „podpaska” dalej jest na swoim miejscu, a nad miastem ciągle króluje Monastyr Cminda Sameba. W sumie to nic się nie zmieniło, ale mimo wszystko jest super.

Walery z samego rana zabiera nas do IV-wiecznego Monastyru Dżwari,  leżącego zaraz obok Mskhety. Prowadzi do niego kręta, dość wymagająca droga. Na samej górze, zaraz przy bramie wejściowej na teren monastyru, mimo nienajlepszej pogody i przy zupełnym braku innych turystów, rozstawieni są liczni sprzedawcy.  Kupić można tradycyjne rogi do picia wina, liczne tradycyjne czapki i setki kiczowatych magnesów.

Po drodze podjechaliśmy jeszcze zobaczyć kościół katedralny Sweti Cchoweli.
Po drodze podjechaliśmy jeszcze zobaczyć kościół katedralny Sweti Cchoweli.

Tbilisi, atrakcje. Targ staroci

Drugim punktem dnia, zaraz po odwiedzeniu restauracji i zjedzeniu obiadu, był pchli targ. Nie ukrywam, że lubię te wszystkie pierdoły tam sprzedawane i mógłbym poruszać się pomiędzy tymi wszystkimi kocykami cały dzień. Stare sowieckie medale, odznaczenia, monety, dokumenty. Jakieś naszyjniki, śrubokręty, bransoletki, obiektywy do wszystkich rodzajów aparatów fotograficznych. Zaciekawiły mnie zwłaszcza te ostatnie i to, jak radzi sobie właściciel owego stoiska, kiedy nagle lunie deszcz.

Nie byłbym też sobą, gdyby nie kupił sobie kilku monet i banknotów. Co ciekawe wszystkie były w tej samej cenie. Można było kupić kirgiskie Somy, irańskie Riale i wiele innych – nawet polskie 20 groszy. Wszystko w cenie 2zł. Taka promocja. Dorwałem też kilka bardzo starych i niebywale dobrze zachowanych banknotów rosyjskich. Produkcja 1898 i 1909 rok!!

Bazar spodobał mi się zdecydowanie najbardziej tego dnia. Poza kolejną, ogromną kolacją w restauracji, nic wielkiego się nie działo. Udaliśmy się do hotelu Dolabauri i po niedługim posiedzeniu na tarasie poszliśmy spać. Całkiem ciekawy dzień, super zobaczyć było Tbilisi po roku nieobecności. Następny wpis będzie już z Batumi. Przygotujcie się na sporą dawkę kiczu! Dobranoc! :)

Noclegi w Tbilisi. Gdzie spać niedrogo?

Zasadniczo to już mój drugi raz w Tbilisi, a także i Marta była w tym mieście, więc kilka noclegów z pewnością bazując na własnych doświadczeniach mogę polecić.

  • GSG Hotel – zacznijmy od tych bardziej luksusowych. Hotel świetnie zlokalizowany, super obsługa. Pokoje bardzo ładne, nawet siłownia na stanie. Koszt 140zł/os. Śniadanie wliczone w cenę.
  • Zdecydowanie wartym uwagi jest także Anata Hotel. Nocleg to 80zł/osobę, a śniadanie mamy w cenie. Bardzo fajne, takie trochę staroświeckie pokoje. Podobał mi się bardzo ze względu właśnie na lokalizację nieco poza centrum. Polecam
  • Jeśli powyższe Was nie interesują tutaj znajdziecie ogromną bazę noclegową. Jest strasznie dużo hosteli po 20-30 zł, jednak zwróćcie uwagę czy nie są to zwyczajnie wydzielone pokoje w czyichś mieszkaniach. No chyba, że Wam to nie przeszkadza ;)

Karol Werner

Podobało się? Zostań na dłużej!

Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!
Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!

26 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.