Z racji sporej popularności ostatniego wpisu o Gruzji – ciąg dalszy cyklu! Tym razem na pierwszy ogień idzie Armenia – kraj tajemniczy, pełen przyjaznych ludzi, monastyrów i konopi indyjskich! A więc, będąc w Armenii musisz:
1. Zasiąść do wspólnej biesiady z Ormianami!
Odmowa byłaby grzechem pierwszej kategorii. Ormianie wcale nie odstają od Gruzinów jeśli chodzi o gościnności, a mam wrażenie, że jest nawet lepiej. Często i gęsto można ich spotkać w okolicach weekendów, wszędzie tam gdzie płynie jakaś rzeczka, jest miejsce na rozstawienie się ze swoim grillami, kocykami i butlami wina. Nie trzeba nawet zwracać na siebie zbytnio uwagi, Ormianie zrobią to na pewno pierwsi i szybko zgarną was z drogi. Kiedy już się objecie i opijecie, polecam też zwyczajnie porozglądać się po okolicy. W przydrożnych rowach czasem można znaleźć całkiem ciekawą roślinność, a przy odrobinie szczęścia gotową do zbiorów.
U Tasteaway poczytacie więcej o kuchni w Armenii! Serdecznie polecam :)
2. Koniecznie odwiedzić Aławerde (Alaverdi).
Właściwie to nie będziesz miał wyjścia jadąc kanionem rzeki Debed, ponieważ i tak musisz przejechać obok tego miasta, ale zaprawdę powiadam ci – zwolnij, pooglądaj. Na pierwszy rzut oka okolica jest bardzo paskudna, mało przyjazna i straszy. Na drugi rzut oka jest tak samo, ale mimo wszystko jest w tym mieście coś, co niesamowicie mnie ujęło i zrobiło na mnie jakieś dziwne wrażenie. Wszystko jak postawione kilkadziesiąt lat temu tak stoi, szyby potłuczone, mury odrapane, a w dole, poniżej głównej drogi stoi ogromna elektrownia i podupadająca kopalnia miedzi pamiętająca jeszcze czasy imperium rosyjskiego!
Niektórzy polecają także Erewań. Ja osobiście nie byłem gdyż przeraził mnie tenże moloch widziany z sąsiedniej góry, ale podobno nie jest taki straszny.
3. Pojeździć trochę po kraju autostopem i złapać starego, rozklekotanego Ziła.
Takich maszyn w Armenii są naprawdę nieprzeciętne ilości i jest ogromna szansa, że jeśli tylko wyciągniesz kciuk przy drodze, zatrzyma ci się właśnie poczciwy, niebieski Ził. Jadąc zarówno w wypełnionej spalinami kabinie jak i na zewnątrz w misie – wrażenia są przednie. Wszystko się trzęsie, sprawia wrażenie jakby miało się rozpaść, lecz o dziwo działa bez zarzutu od kilkudziesięciu lat. Polecam zdecydowanie!
4. Monastyrami Armenia stoi.
Wszystkich rzecz jasna zobaczyć się nie da, ale jest kilka perełek, które odwiedzić trzeba. Na północy przykładowo monastyr Sanahin, w centrum kraju urokliwy Geghard czy bajecznie położony Chor Wirap, a na południu perełka, czyli sławny Tatew i jego skrzydła. Tego nie może ominąć nawet taki ignorant atrakcji turystycznych jak ja.
5. Kawa i inne rarytasy.
Jako amator kawy nie byłbym sobą, gdybym o niej nie wspomniał! Ormanie robią świetną kawę po turecku, a przynajmniej ja mam takie doświadczenia. Nie wypada się też nie zaopatrzyć w świeżo mieloną kawę, sprzedawaną w większości miasteczek. Przejeżdżając uwagę zwraca już sam zapach unoszący się wokoło tych specyficznych kramików, gdzie dostać można przeróżne gatunki kawy z całego świata. Do tego jeszcze ten pokaźny młynek, z ogromnym i ryczącym jak sam szatan silnikiem.
Nie wypada też nie zajrzeć to sklepowych lodówek gdzie można znaleźć dowody tęsknoty za dawnymi czasami Związku Radzieckiego. Ormianie wcale nie kryją się z tym, że za rusa było lepiej i raczej nikogo takowe lody tam nie dziwią. Pozdrawiam!
Nie zapomnij podzielić się w komentarzach swoimi alternatywnymi must-see w Armenii!
Ale młynek taki to widziałam w Gruzji, na targu w Gori. Obfociłam i kawę kupiłam :)
heeej jeśli znów będziesz planował Armenię to zabierz mnie ze sobą !
no oczywiście, że tak :D
Dodałbym: 1. Napić się tutowki (bimbru z morwy); 2) zwiedzić wytwórnię koniaków Ararat; 3) pojechać do Górskiego Karabachu i oczywiście: 4) posłuchać duduka. Więcej o tym tu: http://armenia.blog.pl/
o tak, duduk jest niesamowity! Polecam Gasparyana choćby tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=2pvpaCAfUWw
Lubię Gasparyana. Przez kilka lat jeżdżenia do Armenii stał mi się bliski. Generalnie Duduk jest smutny, rzewny, by nie powiedzieć żałobny. A Gasparyan potrafi wydobyć z niego coś więcej, coś wesołego, np. w duecie z Alicia Keys: http://www.youtube.com/watch?v=le-csutXGcI&feature=fvwrel
Witam :) Nazywam się Marta . Twój blog jest świetny . Bardzo lubię Ormian i ich muzykę ,jeśli chcecie posłuchać Ormiańskiej muzyki to włączcie ,piosenki Angeliny Gasparyan . Dziewczyna świetnie śpiewa . Ja też planuję w przyszłości podróż do Armenii a w szczególności , do Erywania . Pozdrawiam :) Życzę wielu ciekawych i bezpiecznych podróży .
Hej, hej! Miło mi :) Ciekawe czy jest szpokrewniona ze sławnym muzykiem grającym na duduku O tym samym nazwisku ;)
Hej :) Nie wiem czy jest spokrewniona :)
Jadac do Armenii, koniecznie trzeba wjechac do stolicy. Erywan wbrew pozorom nie przytlacza, a jest bardzo przyjazny dla zwiedzajacych. Warto zajrzec takze do Giumri, duzo mniejsze ale bardzo urocze na swoj sposob :)
Byłam i w Gruzji i Azerbajdżanie i… w Armenii <3 – to była piękna wyprawa *__* (moje foto Ararat-Chor-Wirap) :)
Jak zawsze wspanialy wpis
Zapisane na długiej liście tego, co muszę zrobić w Armenii w ciągu rocznej wymiany studenckiej. :)
Przed przeczytaniem pomyślałam sobie, nie wybaczyłabym sobie jako ormiance, jak by coś mnie ominęło z tej listy, ale mogę westchnąć z ulga :) Dzięki za super artykuł !!! :)
Dziękuję za wszystkie wpisy. Wybieramy się z mężem do Armenii w czerwcu. Póki co mamy już bilety i zachwyt…. Mam nadzieję,że wrócimy ak zachwyceni jak Gruzją ( zwłaszcza Swanetią)
Jak nie bardziej! Powodzenia :)
Właśnie wróciłam z Armenii. Dla mnie to kraj przecudnych klasztorów i krajobrazów. Trochę tylko dziwi, że brak oznaczeń, drogowskazów np. do symfonii kamieni, albo przejścia z jednego klasztoru do drugiego wąwozem. Za to ludzie na których trafiliśmy byli mili i pomocni. Podobają mi się te klimaty ( po Gruzji Armenia). Polecam bardzo. A Tobie Karol dziękuję za podpowiedzi… Pozdrawiam. Mariola.
super się cieszę! Dzięki za wiadomość :)
Karol, jestem parę minut po dokończeniu świetnej „Twojej samodzielnej podróży” :-) Zaraz zabieram się za „Podróżniczy inspirator” :-) W lipcu wybieram się SAMOTNIE na dwa tygodnie do Armenii. Mam zarezerwowanych 6 noclegów: cztery pierwsze i dwa ostatnie. Środkowe 8 postanowiłam zorganizować sobie dopiero, gdy będę w miejscu, do którego diabli mnie zaniosą, wiesz, dojdę i popytam. Jaka jest Twoja opinia na temat takiego pomysłu?
brzmi wręcz fenomenalnie! Trzymam kciuki! ::)
Drążę dalej: a gdyby tak nie brać namiotu? Zaryzykowałbyś na moim miejscu?
Hm raczej nie. To znaczy zależy gdzie chcesz jeździc i jak napięty masz plan. Jeśli dośc luźny to spokojnie wycelujesz na noc w większym mieście lub zdązysz do niego wrócić. Jeśli nie, to brałbym namiot. Choć szczerze mówiąc, na 8 nocy nie chciałoby mi sie taszczyć całego ekwipunku. Chyba pobawił bym sie w tanie hostele na miejscu lub CS ;)
Karol – dla mnie najlepsza kawa jest w Wietnamie :) ale dam szanse i tej armenskiej, juz za 2 tyg.
Witam serdecznie.
Czy ktoś z Was wie może gdzie można w Armenii znaleźć Mszę Świętą (katolicką lub ormiańską, ale w odmianie „katolickiej”)?
[…] równie popularnych co oklepanych must-see-poradników – Nowa seria wpisów (zobacz też 5 rzeczy, które musisz zrobić w Armenii)! Na pierwszy ogień idzie Gruzja, czyli: „5 rzeczy, które koniecznie musisz zrobić będąc […]